Ej, dziewczyno!
I nie muszę wcale stawać na palcach, by zatopić się w jej brązowych tęczówkach, choć uważa, że jest ode mnie wyższa. Być może ma rację - o jakieś dwa drogocenne milimetry. Czasem miewa rację, choć jej tego nie mówię, by nie obrosła w piórka. Nie musi mi ciągle powtarzać, że mnie kocha, bo czuję tę miłość nawet, kiedy wbrew mojej woli rysuje kolejne hieroglify na moim przedramieniu. Uwielbiam, kiedy w złości maluje moje kartki. I kiedy patrzy, jakby chciała skręcić mi kark. Nienawidzę, gdy wyrywa mi coś z ręki, ale uwielbiam, gdy je moją kanapkę obleganą przez wiecznie głodnego Daniela. I kiedy wita się ze mną rano w szatni i dzwoni, żeby powiedzieć, że mnie kocha, choć rozstałyśmy się dwie minuty wcześniej. Szaleję za nią do granic możliwości. Za atakiem na ławkę, by usiąść przy oknie bądź ścianie. I kiedy wbrew moim protestom kładzie nogi na moim krześle. Gdy patrzy i robi tę Anecikową minę i rusza przy tym palcami. Kiedy staje za mną na w-fie i rozśmiesza mnie do łez, prosząc, ...