Posty

Wyświetlanie postów z lipiec, 2010

Brak tytułu

  Miałam dziś nie pisać, ale przeczytałam swój post, w którym starałam się wychwycić, kiedy jest miłość. Tworzyłam go bardzo długo, dopisując codziennie jakąś odpowiedź. Poczułam niewysłowione dreszcze i taki skurcz w środku, o którym często opowiadam Adrianowi. Uśmiecha się wtedy leniwie, pięknie, przygarnia mnie do siebie albo całuje. Przy nim nauczyłam się mówić o miłości bez użycia słów. Spojrzeniem, gestem, prostym dotykiem. Wiem, kiedy szepcze w myślach: kocham Cię. Może dlatego, że wtedy sama często to robię.   Po długim czasie niewidzenia, po raz pierwszy udało nam się wyznać miłość w tym samym czasie. To dla mnie ważne, nie wiem dlaczego. Nieraz nam się prawie udało, ale kiedy widział, że chcę coś powiedzieć, zamykał usta. I zawsze kończy się to zdumieniem: właśnie chciałem/łam to powiedzieć!   Ale nie o tym.   Jesteśmy razem osiemdziesiąt siedem dni. To mało, a jednocześnie tak dużo. Tyle razy powtarzał mi, że czuje, iż będziemy razem do końca życia. I ja tak czuję. Może to z

Miłością do dzieci wypełniam swoje serce.

  Uch. Z dni, na które ktoś wylał potok słońca, wpadłam po kolana w kałużę. Mam nadzieję, że u Was jest weselej na niebie. Ale mam szczęśliwe serce. Po 16 dniach zobaczyłam Pana Wysokiego, Pana mojego serca i spędziłam z nim kilka godzin, leżąc na łóżku. I zdałam teorię i jestem już idealnym teoretycznym kierowcom. Jak już wspomniałam, z praktyką bywa różnie...   Będąc w górach, uzmysłowiłam sobie, że większość dziewczynek, które kiedyś staną się matkami, mają w sobie mocno rozwinięty instynkt macierzyński. Moja mała Natalka, która ma ponad dwa lata z taką czułością i oddaniem zajmowała się lalką, że aż mi serce miękło. Układała ją w ramionach tak, by mieć swoje serce na wysokości jej głowy, choć pewnie robiła to nieświadomie. Kiedy próbowałam ją nakarmić albo dać pić, najpierw musiałam dać lalce. Inaczej nie wzięła do ust tego, co próbowałam jej podać. Gdy byłyśmy na spacerze z wózkiem, który mi zaledwie sięgał do kolan, z idealną precyzją i delikatnością omijała przeszkody. Jedynie p

Trochę codzienności, dużo tęsknoty. Miłosny wynik.

  Jestem pełna marzeń i pragnień. I tęsknoty, która osadziła się w konturach mojego ciała. Tęsknię już każdym zmysłem, każdym drobnym gestem, oddechem, spojrzeniem poniewieranym po innych, po nieważnych rzeczach. Próbuję zapominać choć na chwilę, by oderwać stukot serca, ofiarować mu garść odpoczynku.   Spędzam kolorowe dni na słońcu, próbując opalić się równo. Proces rozpoczęty w niedzielę, który nie przyniósł oczekiwanych efektów. Mam teraz kilka dni na dopracowanie. Spróbuję, mocząc stopy w lodowatej Białce, dając ukojenie duszy przy słuchaniu jej gwałtownego szeptu. Słyszę go, słyszę w wyobraźni. Jeszcze tylko niepełny dzień i przetnę opuszkami palców wzburzoną powierzchnię mojej ulubionej rzeki.   Siedziałam na działce, na kolorowym, starym leżaku. Z książką Sparksa w ręku, w której zawarł opowieść o miłości. W między czasie próbując odgonić się od muchy, która wokół mnie robiła ósemki, nie takie znowu leniwe. Grzejąc stopy w gorącym słońcu. Marząc o obecności mego ukochanego, prz

To nie banalność, a wyjątkowa(e) chwila(e).

  10 lipca 2010 roku minęły cztery lata od założenia bloga. To piękna rocznica. Pamiętam ten dzień. Przed laty była równie piękna pogoda.   W jednej z rozmów telefonicznych z Adrianem:   - To takie banalne, prawda? - powiedział, wspominając jedną z naszych chwil.   - Najbanalniejsze rzeczy często są tymi najpiękniejszymi - odparłam.   To prawda. Tak jak szczegóły. Niby drobne, często giną na tle wielkich idei, które po jakimś czasie są zapomniane i przestają mieć znaczenie. Drobnostki mają moc, uszczęśliwiają w pełni. Są subtelne i delikatne, pełne magii, której nie da zdobyć się ot tak, na zawołanie. Myślę o uśmiechu małych dzieci, który na długo zapada w pamięci i o polnych bukietach, które ciągle dostaję od Adriana. Uwielbiam je. Kilka maleńkich kwiatków splątanych razem, niekiedy pojedyncze. Suszę je, choć to podobno przynosi pecha. Ale kolekcjonuję je jak drogocenne perły i uśmiecham się do niech czule za każdym razem, gdy natknę się na nie. Lubię to uczucie. Mógłby przecież kupić

Giń chwilo, któraś minęła!

we belong together. * będzie smętnie. na własną odpowiedzialność.   Nienawidzę nijakich dni. Tych, które urozmaica jedynie film wyszukany w stercie nieznanych tytułów. Wypełnionych po brzegi tęsknotą i czekaniem, niekiedy przeciągającym się milczeniem. Naprawdę już nie wiem, co jest najgorsze z tej trójki. Tych chwil, które zabija się czymkolwiek, byle tylko nie myśleć. Pisaniem o tym samym, choć słowa uciekają z krzykiem i trzepotem ramion. Wyjściem na rower, który skrzypi odkąd zdobył sobie więcej właścicieli. Rozmową o niczym z osobami, które poproszą o spotkanie. Słuchaniem muzyki tej samej, ciągle, w kółko, jakby tylko ta jedna była dostępna na całym świecie. Do znudzenia. *   Potrzebuję samotności. Całego dnia przeleżanego w łóżku. Albo długiego spaceru po ścieżce, którą mogłabym iść z zamkniętymi oczami. Czegokolwiek. Zmiany, którą trudno zaakceptować. Miejsca innego, ale podobnego do tych, które znam, bym czuła się bezpiecznie. Jego ramion. Tego dołka w obojczyku. I dłoni, któr

Wypełniasz mną swoje ramiona.

  Zwężam kąciki warg do Twych pocałunków. Myśli zamykam w pięknych dłoniach, miękkiej skórze zewnętrznej jej części, przy kostkach, w chropowatości jej wnętrza. Łapię oddech w usta. Zapamiętuję zapach na swojej skórze. Uczę się błękitu wypełnionego tęsknotą i pragnieniem trwania w błogim stanie mocnego przytulenia. W pasma włosów wplątujesz swoje palce, przyciskasz do serca serce. Nawołujesz uczuciem, gdy jestem o kilka zbędnych milimetrów za daleko. Spoglądasz z dumą mężczyzny zakochanego. I jesteś. Tak bardzo, jak tylko jest to teraz możliwe. Rozpieszczasz mnie słodyczą słów, smakiem swoich ust, wędrówka zimnych dłoni po wrażliwych ramionach. Eksplozja kolorów otula nasze ciała splątane pocałunkiem dusz. Przekrzywiasz nieco głowę, gdy siedzę obok Ciebie i delikatnie szepczesz przytul się do mnie . Wypełniasz mną swoje ramiona. Świat kręci się dookoła zajęty swą codziennością. Niczego nie ma, gdy jesteśmy razem. Zachodzące słońce sprzyja milczeniu i zachwyca serce. Ciemna noc, rozświ