Posty

Wyświetlanie postów z 2010

Nie mogę zapomnieć Twojego spojrzenia...

when you're gone.   Och, nie mogę zapomnieć Twojego spojrzenia. Żadnego. Ani głosu. Zapachu także. Nawet tego zmieszanego z pęcherzykami perfum, które Ci wybierałam, a potem tak często spryskiwałam nimi swoje nagie nadgarstki. Nie mogę zapomnieć Twojej dłoni na moich plecach, na moich dłoniach. Tego szerokiego uśmiechu także, gdy rozśmieszałeś mnie do łez. Twoja męskość mnie przenika. Twoja siła mnie otula. Nie umiem żyć bez Ciebie. Tak wiele nocy samotnych przed nami. I chwil, które spędzimy osobno. Chcę, byś był przy mnie zawsze. Obiecałeś mi, że będziemy razem do końca. Nie cofaj tych słów, nie chcę, by ktoś kiedykolwiek znał mnie tak dobrze jak Ty. Nie mogę spacerować ulicami śpiącego miasta koło innego mężczyzny, przecież wiesz. Nikt inny nie może mi słodzić herbaty i kłaść sałatki na talerzyk. I obejmować ciasno. Jestem samotna bez Ciebie. Jestem zagubiona bez Twojego oddechu na policzku. Jesteś moją mapą. Moim istnieniem. Moim sensem. Czy wiesz o tym? Słowa miłości to za mał

Brak tytułu

Ukryję się w zakamarku nocnej ciszy. I będę tam tkwiła całkiem sama licząc gwiazdy, a potem wschody słońca. Obejmę myślami liście. I te sekundy, które straciłam bezpowrotnie przez własną głupotę. Poczuję sobą czas tak mocno, jak tylko on na to zasługuje. Uczynię z siebie miłość, może być nawet nieodwzajemniona. W ciepły płaszcz do ziemi owinę kryształy płynące z serca, zakopię je głęboko w ziemi. Mam prawo być nijaka. Obojętna na to wszystko i w ogóle nieaktywna. Poza tym, co mnie dotyczy. Gdzieś w głębi swojego ja, które chyba zaczęło się gubić w marnej codzienności przeżywanej tylko raz w tygodniu. A może nawet w ogóle? Pozostawię za sobą gładkie ziarenka piasku, wiatr będzie moim sojusznikiem. Nie będzie śladów i nikt mnie nie dogoni. Wyłączę serce i myśli, potrzebuję niekończącego się odpoczynku. Tej gwiazdy, która zatrzyma czas tylko dla mnie. Ułamka chwili, gdy wszystkie powieki opadną i zgubią się w labiryntach snów.

Grzech Adama i Ewy

  (29.11.2010)   w półśnie zegarów mara brzęczy nocą srebrzystą półnagą gdy czarny kot przeciąga się skrycie na białej pościeli ciemne pukle włosów splątane w poduszce biała dłoń Ewy spleciona z palcami Adama ich wspólny szept dyskretne mruczenie zegary biją godzinę północną za ciemną roletą opuszczoną nisko kryjącą tajemnicę miłości dwóch ciał połączonych żarem gorącej modlitwy płomień namiętności przenika przez twarze usta półotwarte szukających dźwięków spóźnionych zegarów plan Boży za późno wkradnie się w dwa ciała nie będzie dwóch synów Kaina i Abla

List w (nie)znane niebo.

(z cyklu: Ilona chce być poetką!) wysyłam listy w nieznaną przestrzeń nie przyklejam znaczka na poczcie nikt nie miał takiego kodu pocztowego też nie znam choć powiedziałam: niebo! zapytał pan uprzejmy czy może szukam Boga? milczeniem rzekłam cicho że tak czasami za małą potrzebą mam do niego sprawę bardzo ważną sprawę zostawiłam list w skrzynce zaadresowany atramentowym błękitem napisałam: niebo tak było najprościej na odwrocie napisałam adres może ktoś odpisze? bo czasem warto wierzyć w puchowe obłoki 19.11.2010

T a n i e c z m y s ł ó w

muzycznainspiracja inaszewspomnienie   Lubię muzykę i ciszę. Nutkę emocji, która przenika nasze spojrzenia i ciała. Kiedy nawet serca milczą. Lubię dotyk jego dłoni i delikatny ruch naszych bioder w tańcu do latynoskiej piosenki. I błękit tęczówek pełen nienazwanych pragnień, pogrążony w trwającej chwili. Tak doskonałej i pełnej. Zaciśnięte powieki i cichy szept oddechu na skórze. Krótkotrwałe odsunięcie się w czułym obrocie, wzbudzającym tęsknotę i czułość przy oczekiwanym muśnięciu. Pulsujące serca zaangażowane w trwającej chwili. Dreszcze na ramionach przy delikatnych pocałunkach opuszków palców. Dłoń sunącą wzdłuż całej ręki, po linii talii i bioder, kiedy czuję ciepło jego ciała na swoich plecach. Stęskniony pocałunek, krótki, pełen namiętności. Przywarcie do siebie jak najbliżej, by mieć siebie jak najdłużej, zarys pleców tworzących piękny łuk. Siła jego ramion, pewnych i zakochanych. Moja dłoń na jego sercu i spojrzenie przeciągające się o sekundę za długo. Flirt dwóch ciał i na

Nic dwa razy się nie zdarza...

ziółko. * * * Żaden dzień się nie powtórzy, nie ma dwóch podobnych nocy, dwóch tych samych pocałunków, dwóch jednakich spojrzeń w oczy. - Zatrzymaj się albo odejdź! – krzyknęła, tupiąc nóżką odzianą w czerwony lakierek, dodając swojej wypowiedzi nieco ekspresji.   Chłopiec ubrany w czarny garnitur i muszkę na gumkę odwrócił się z figlarnym uśmiechem na ustach. Spojrzenie miał kuszące, nieco zdradliwe, było niezaprzeczalną zapowiedzią męskości.   - A jak odejdę? – podszedł bliżej dziewczynki, stanął w niewielkiej odległości.   Blond loczki okalały jej twarz. Duże brązowe oczy zaszły łzami, małe krople niebezpiecznie igrały na długich, czarnych rzęsach. Czerwona sukienka do kolan zdradzała przyspieszony oddech. Poruszała się łagodnie, wydając przyjemny szelest.   Każda mała dziewczynka marzy o takiej sukience. Chce być piękna, zachwycać, wzbudzać czułość serc. Szczególnie tych męskich. Pragnienie zostają, zmieniają się tylko rozmiary sukienek i krój.   - Zostaniesz! – krzyknęła głośniej,

Brak tytułu

  Dostałam piękny list. Lubię dostawać listy. Niecierpliwie rozdzierać kopertę i śledzić wzrokiem szereg liter ustawiających się w równiutkich rzędach w niebieskich mundurkach. Lubię się uśmiechać do osoby, która go napisała albo płakać razem z nią przy kurczącym się co chwilę sercu i ciszy pokoju.

* * *

Pełnia mojego szczęścia uzależniona jest od dwumetrowego mężczyzny. Moja miłość od jego serca pełnego czułości.   Jeszcze nie oswoiłam się z tą świadomością.

Matematyczne działanie samotności.

 Podnoszę samotność do potęgi. Wyciągam przed wszystko niemy krzyk. Połykam łzy, by nie zostawiły śladów na ciemnej koszulce. Zaciskam powieki i zwężam kąciki ust, dławiąc słowa. Myśli panoszą się po głowie, szarpiąc za najczulsze struny. Opadam, ciągle opadam. Ciężar nagromadzonych smutków nie ma wspólnego mianownika ze szczęściem. Rozeszły się, znalazły przeciwieństwo. Uśmiech został skreślony, choć czasem wciska się na wargi. W oczach błyszczą łzy, które nie miały dość motywacji, by uciec z ciasnego więzienia. Skomplikowane równania z niewiadomymi smutkami ustawiają się w rzędach, jeden po drugim. Trudno wyznaczyć jeden powód i połączyć go z tym kolejnym, zmierzając ku pozostałym, może najważniejszym. Przygniata mnie codzienność. Połączę siły z niewiarą. Tworzymy udaną parę. Niematematyczną.

Skrzypek opowie Ci o ich miłości.

Zamyślone spojrzenia tańczą na łagodnej tafli jeziora. Wzrok przenika przez przestrzeń namalowaną tęsknotą. Skrzypek gra ukryty w koronie rozłożystych bzów, co zgubiły się późną porą zimową wśród ogarniętych puszystym śniegiem drzew. (oczami miłości patrz, ustami zakochanymi mów) Ona przymyka powieki, on ją głaszcze po włosach. Stąpają cicho po ziemi – rozkołysani. Gdzieś dalej cicho trwa codzienność niezwykłych gwiazd i nikt nie wie o ich miłości. Tylko skrzypek ukryty w zapachu fioletu, co rozkwitł porą zimową…

Męska kobieta czy kobiecy mężczyzna?

the power of love.   Kobiety zaczynają się robić coraz bardziej męskie. Zastanawiam się tylko, kto ponosi większą winę? Kobiety, które naprawdę potrafią walczyć o swoje i być samowystarczalne pod wieloma względami, czy mężczyźni, którzy idą na łatwiznę?     Czytam książkę, której autorka bardzo dużą uwagę skupia na pięknie kobiety, jej sile i pragnieniach. My, niewiasty, pragniemy być adorowane. Ciągle i ciągle. Myślę, że właśnie to sprawia, że niektóre związki stają się takie... ponure. Kiedy mężczyzna zdobywa kobietę - przestaje zabiegać o jej względy. Kiedy kobieta zaczyna być z mężczyzną, którego sobie wymarzyła - nie robi nic, by ciągle go zaskakiwać, pobudzać chęć zdobywania, odkrywania. Dwoje ludzi popada w monotonię dnia codziennego i patrząc z boku, można by stwierdzić, że więcej do powiedzenia ma przyzwyczajenie aniżeli miłość, która kiedyś uwznioślała i była sensem istnienia.     Są pewne rzeczy, których nie lubię robić i robić nie powinnam (bądź powinnam). Chociażby "o

Bo prawda jest taka, że Cię pragnę!

Sercom, które myślą, że są samotne. nothing compares to you.   Usiadła na mokrym kamieniu i czekała. Deszcz przestał padać, ale ona uparcie ściskała rączkę od parasola w dłoni. Lubiła poczucie osamotnienia. Tej emocji, która rodzi się, gdy poczuje na policzku pierwszą zapowiedź zmarnowanego popołudnia. Nigdy nie planowała chwil. Wolała zaskakiwać. Panicznie bała się niespodzianek.   A on nigdy nie wiedział, kiedy go zaskoczy nowym pomysłem. Czasem czekał, ale ona nie przychodziła. A kiedy zapominał, że za nią tęskni, ciche pukanie do drzwi odrywało go od zajęć. Nie pukała nigdy głośno. Zawsze delikatnie, dwa razy. Nauczył się siedzieć w ciszy. Jakaś część niego zawsze miała nadzieję, że jednak przyjdzie w swoich czerwonych kaloszach i długim płaszczyku do kolan.   Szczególnie uwielbiała porę zimową. Zakładała puchową czapkę i dwie różne rękawiczki. Kupował jej zawsze kilka par, by mogła komponować je według swojego humoru. Niekiedy nosiła odcień czarny i czerwony. Nie wiedziała czy coś

Męska kobieta czy kobiecy mężczyzna?

  Kobiety zaczynają się robić coraz bardziej męskie. Zastanawiam się tylko, kto ponosi większą winę? Kobiety, które naprawdę potrafią walczyć o swoje i być samowystarczalne pod wieloma względami, czy mężczyźni, którzy idą na łatwiznę?   Czytam książkę, której autorka bardzo dużą uwagę skupia na pięknie kobiety, jej sile i pragnieniach. My, niewiasty, pragniemy być adorowane. Ciągle i ciągle. Myślę, że właśnie to sprawia, że niektóre związki stają się takie... ponure. Kiedy mężczyzna zdobywa kobietę - przestaje zabiegać o jej względy. Kiedy kobieta zaczyna być z mężczyzną, którego sobie wymarzyła - nie robi nic, by ciągle go zaskakiwać, pobudzać chęć zdobywania, odkrywania. Dwoje ludzi popada w monotonię dnia codziennego i patrząc z boku, można by stwierdzić, że więcej do powiedzenia ma przyzwyczajenie aniżeli miłość, która kiedyś uwznioślała i była sensem istnienia.   Są pewne rzeczy, których nie lubię robić i robić nie powinnam bądź powinnam. Chociażby "odzywanie się jako pierwsz

Rozkołysane szeptem słowa.

Wymarzyłam sobie nas ciąg dni i nocy przespanych albo nie w Twoich ramionach w ciszy głuchej i martwej ale tylko czasem wymarzyłam sobie nas w błękicie wschodu i blaszanej rynnie z brzęczącą kroplą deszczu w niedokończonych spacerach i niedokończonych rozmowach zgubiłam po drodze dziwną idealność dodałam szczyptę pieprzu kilka kropel kłótni przenikającą namiętność wymarzyłam sobie nas w ogrodzie majowym w puchowych kożuchach w splecionych dłoniach rozbieganych spojrzeniach i zmarnowanej chwili ukryłam Cię w sobie wplątałam w dzień jutrzejszy i ten kolejny w marzeniu o szczęściu pięknej miłości pokochałam Cię z tą wadą i wczesną zmarszczką pewnie mimiczną z tym smutkiem i głośnym śmiechem pokochałam w przytuleniu i cichym milczeniu pokochałam Cię w tym dniu kiedy pocałowałeś mą dłoń a błękit tęczówek przeniknął mnie czule i zrodził pragnienie bycia tylko Twoją.

Brak tytułu

  Trudno myśleć o tym, co złe, kiedy jest dobrze. I trudno myśleć o tym co dobre, kiedy to, co dla nas najważniejsze - wymyka nam się z rąk. Miłość na odległość, bynajmniej dla mnie, jest takim ciągłym wracaniem do siebie. Ciągłą próbą walczenia z poczuciem samotności, chęcią odliczania dni, które zostały do spotkania, odrzuceniem myśli, że te wyczekiwane przez ciąg dni chwile miną zbyt szybko, zostawiając wspomnienie i niedosyt. Może poczucie, że te wspólnie spędzone godziny były naszą wyobraźnią albo snem, z którego obudził nas przedwczesny wschód słońca...   Jest trudno. Ch.olernie trudno. Coraz częściej mam wrażenie, że nie jestem na tyle silna i odważna, by przejść tę próbę. Tęsknota jest dawkowana w potrójnej ilości. Zniecierpliwienie i złość niekiedy prowadzą do sprzeczek o głupoty, które przeciągają się nawet do kilku dni. Trudno rozmawiać, kiedy jedna ze stron woli sytuację przeżyć w sobie, a druga wykrzyczeć wszystko. Nie umiem w takich chwilach milczeć i wyrzucam z siebie sł

Piękny melancholijny Pan...

  Po drabinie myśli wspinam się do góry. Za kolorowymi okiennicami kryją się pragnienia. Na drewnianych parapetach, w kolorowych donicach kwitną orchidee. Gubią płatki wpychane między stronice starych książek. Na dachu siedzi pan. Sam jak ja. Wielkie plany plączą się po głowie szumiąc cicho jak wiatr. Rozgwieżdżone niebo kusi małymi tajemnicami. Siadam obok i patrzę. Miasto jest takie spokojne. Milczy, a ja razem z nim. Drabina z moich słów upadła głucho na chodnik. Niebotyczne pragnienia musnęły rozgrzane policzki, rozpalone usta. Pan patrzy przed siebie, nie widzi nic poza wspomnieniem, które ułożył z chwil przeżywanych teraz przez inne osoby.   Dotykam jego dłoni. Odwraca zagubione spojrzenie i patrzy w moją stronę. Gubię się w korytarzu jego źrenic tak ciemnych i pełnych nie nazwanych uczuć, krótkotrwałych emocji. Gładzi sercem czułość, która pozostała i korci, by ją strzepnąć. Na ten chodnik betonowy, który nie wyda z siebie  żadnego dźwięku nocą. Obok tych porozbijanych słów, któ

Zatańczysz z nią...?

Ślimaczkowi.   Puszyste powietrze kołysze się miarowo. Wdech i wydech. Byle tylko tańczyć. Bez poruszania nogami. Tańczyć i patrzeć jak świat wiruje. Niekiedy stoi bez ruchu. Jak ja. Spojrzenie kurczy się do rozmiaru widocznych punktów. Tych bliskich. Dalekich. Nieważnych. Istotnych. Jednego uśmiechu. Białej pierzyny. Końca drogi. Zakrętu. Początku. Zatańczyć tu i teraz. Czas się nie zatrzyma. Możesz przestawić zegarki. Ale i tak będzie 4.05. Zawsze. Machina wprawiona w ruch. Nie walcz z nią. Przegrasz. Wielu przegrało. Nie jesteś pierwsza. Ani wyjątkowa. To nie magia. Rzeczywistość. To nie film. Życie. Prawdziwe. Czujesz?   Puszyste godziny wypełniają dni. Dzień za dniem. Tydzień za tygodniem. Wciąż i wciąż. Nie zatrzymuj się. Biegnij. Albo tańcz. Śpiewaj na głos. Ja też nie umiem. Tańcz! Naprawdę. Na niby. Szybko. Wolno. Kołysz się. Krztuś się melodią. Strunami. Głoskami. Krzycz. Albo nuć. Jak wolisz. Twój wybór. Mój słuch. Mrucz cicho. Niekiedy głośniej. Czy to wciąż mruczenie? Nadą

Czułość!

zachwyt (komentarz jego, a ja, głupia, zazdrościłam kobiecie, która MA takiego mężczyznę!) chciałbym teraz żebyś położyła dłoń na moim policzku i zajrzała mi głęboko w oczy i czytała moją duszę moje pragnienia i moje myśli, wiem że możesz to zrobić bo nie znam bardziej przenikliwego spojrzenia

Brak tytułu

  Czasem nachodzą mnie dni, kiedy obserwuję z przejęciem niektóre osoby z mojej klasy. Z większym lub mniejszym zainteresowaniem. Bywają momenty, że przeraża mnie rozłąka z co poniektórymi. Nawet bardzo często. Trudno mi będzie odzwyczaić się od codziennej obecności niektórych, jakże ważnych, osobistości. Wspólnie tworzona historia będzie miała inne barwy, wypełnią ją nowe osoby, dźwięki i chwile, które po jakimś czasie będą tylko wspomnieniami. Banalnymi lub ważnymi, godnymi wiecznego pamiętania i wspominania w gronie mniejszym bądź większym. Przy lampce ulubionego wina, w pubie przy piwie albo kubku gorącej czekolady gdzieś daleko, gdzie wzrok ludzki nie sięga.   Najbardziej chyba będzie brakowało mi pewnej wyjątkowej trójki, z którą przeżyłam więcej aniżeli jestem w stanie pamiętać. Od sytuacji tak banalnych, że aż głupich po wielkie rozmowy o wzniosłych ideałach, snach, planach i marzeniach. 

Dajesz mi siebie w Wyznaniu Miłości.

dajesz mi mnie. (ma w sobie coś)   28.04.2007 roku pisałam tekst o słowach "Kocham Cię". Miałam wtedy piętnaście lat i bardzo dużo moich tekstów było o miłości. Bardzo różnią się od tych, które piszę teraz. Ja się zmieniłam i moje postrzeganie pewnych uczuć i emocji. Wtedy być może wydawało mi się, że jak nikt rozumiem miłość i mogę głosić psalmy o niej, dzisiaj czuję, że dopiero uczę się ją przeżywać...   Jest trudna. Tak bardzo, że niekiedy mam wrażenie, że nie udźwignę tego ciężaru. A jednocześnie tak piękna, że nie wyobrażam sobie swoich kolejnych dni bez niej. I nie myślę tylko o miłości, którą od ponad czterech miesięcy dostaję od Adriana.   Jeszcze kilka godzin temu słowa Kocham Cię były dla mnie wyznaniem miłości. Tylko miłości. Tego, co czuje serce. Tego uczucia, samej emocji. Niedawno zrozumiałam (kiedy Adrian napisał, że chce przeżywać moje stany złości i płaczu wynikające z pewnych dni kobiecych), że w słowach Kocham Cię kryje się coś więcej. O wiele więcej. Zape

Wyszeptam Ci marzenia.

Marzę o dniu jutrzejszym i poprzedzającej go nocy przeżytej w Twoich ramionach Marzę o zapachu skóry odzianej jedynie w siateczkę dreszczy Marzę o oczach zamkniętych kryjących tajemnicę snów o których opowiesz mi rano Marzę o kawie zrobionej pospiesznie bez pytania jak Marzę o szepcie i dotyku dłoni na skórze gdy sen się spóźnia Marzę o wieczności która nie skończy się nigdy nie dla nas Marzę o pasji spojrzenia w którym ukryła się miłość z pragnieniem bycia razem Marzę o ciszy którą wypełnisz słowem i cichym westchnięciem uczucia Marzę o pocałunku zimnym dotyku i dłoni zabierającej kołdrę Marzę o ciepłym oddechu wplątanym we włosy otulającym odkrytą szyję Marzę o dłoniach splątanych razem w każdej możliwej chwili Marzę o miłości nie jak z bajki wyśnionej Marzę o miłości prawdziwej                                                                                                                    *                 (mimo upływu stu dwudziestu wspólnych dni zakochuję się w nim mocniej tęskn

Szczypta mojej rzeczywistości.

  Czasem ogarnia mnie przerażenie. Że nie uda mi się spełnić marzeń. Myślę o maturze. Jestem maturzystką. To dziwne, prawda? Ja, maturzystka, która kilka lat temu tak mocno wierzyła w swoją obecność na psychologii. Przestałam wierzyć w to marzenie. Po prostu. Pewnego dnia uznałam, że jestem za głupia. Ciągle tak myślę. Właściwie to już jestem tego pewna.   Boję się tego, że nie będę miała czasu. A jak go znajdę: zabije mnie myślenie. I niektóre uczucia. Boję się, że nie będzie mi się chciało i będę odkładała na noc, przekonując się, że na pewno to zrobię. I położę głowę na miękkiej poduszce, zagłuszając wyrzuty sumienia. Czasem słabnie we mnie zapał do czegokolwiek.   Muszę to przetrwać.   Poradziłam sobie, Oleńko. Przetrwałam tamtą sobotę, mimo że nie wyglądała tak, jak zaplanowałam. Walczyłam z inną nieobecnością, ale została zaspokojona następnego dnia.   Od czwartku jestem kierowcą. Czekam na plastikowy prostokącik. Nie mogę się doczekać, kiedy oficjalnie przejadę się polskimi drog

Gdy brak słów, a chce się mówić.

halo. Kochaj ją miłością pragnieniami do niej mów szeptem dotykaj skóry oddechem muśnij policzki scałuj niepotrzebne krople i wyrzuć z serca złe myśli pomóż wstać otul ramieniem i bądź tak długo jak serce długo bić będzie dla was dwoje miłości nie ma na zamówienie jest by czasem zniknąć i zostawić wspomnienia złe na dnie dwóch (już obcych sobie) serc bądź przy niej gdy wyciągnie dłonie gdy milczy i słucha gdy brak jej ochoty na oddech i sny. pokochaj ją czule. o miłości. bezprzecinkowo. czasem tak trzeba. 21 dzień. 21 lat. 21 minut po północy. jeśli chodzi o Ciebie, ciągle nie lubię liczby 21.

Brak tytułu

  Miałam dziś nie pisać, ale przeczytałam swój post, w którym starałam się wychwycić, kiedy jest miłość. Tworzyłam go bardzo długo, dopisując codziennie jakąś odpowiedź. Poczułam niewysłowione dreszcze i taki skurcz w środku, o którym często opowiadam Adrianowi. Uśmiecha się wtedy leniwie, pięknie, przygarnia mnie do siebie albo całuje. Przy nim nauczyłam się mówić o miłości bez użycia słów. Spojrzeniem, gestem, prostym dotykiem. Wiem, kiedy szepcze w myślach: kocham Cię. Może dlatego, że wtedy sama często to robię.   Po długim czasie niewidzenia, po raz pierwszy udało nam się wyznać miłość w tym samym czasie. To dla mnie ważne, nie wiem dlaczego. Nieraz nam się prawie udało, ale kiedy widział, że chcę coś powiedzieć, zamykał usta. I zawsze kończy się to zdumieniem: właśnie chciałem/łam to powiedzieć!   Ale nie o tym.   Jesteśmy razem osiemdziesiąt siedem dni. To mało, a jednocześnie tak dużo. Tyle razy powtarzał mi, że czuje, iż będziemy razem do końca życia. I ja tak czuję. Może to z

Miłością do dzieci wypełniam swoje serce.

  Uch. Z dni, na które ktoś wylał potok słońca, wpadłam po kolana w kałużę. Mam nadzieję, że u Was jest weselej na niebie. Ale mam szczęśliwe serce. Po 16 dniach zobaczyłam Pana Wysokiego, Pana mojego serca i spędziłam z nim kilka godzin, leżąc na łóżku. I zdałam teorię i jestem już idealnym teoretycznym kierowcom. Jak już wspomniałam, z praktyką bywa różnie...   Będąc w górach, uzmysłowiłam sobie, że większość dziewczynek, które kiedyś staną się matkami, mają w sobie mocno rozwinięty instynkt macierzyński. Moja mała Natalka, która ma ponad dwa lata z taką czułością i oddaniem zajmowała się lalką, że aż mi serce miękło. Układała ją w ramionach tak, by mieć swoje serce na wysokości jej głowy, choć pewnie robiła to nieświadomie. Kiedy próbowałam ją nakarmić albo dać pić, najpierw musiałam dać lalce. Inaczej nie wzięła do ust tego, co próbowałam jej podać. Gdy byłyśmy na spacerze z wózkiem, który mi zaledwie sięgał do kolan, z idealną precyzją i delikatnością omijała przeszkody. Jedynie p

Trochę codzienności, dużo tęsknoty. Miłosny wynik.

  Jestem pełna marzeń i pragnień. I tęsknoty, która osadziła się w konturach mojego ciała. Tęsknię już każdym zmysłem, każdym drobnym gestem, oddechem, spojrzeniem poniewieranym po innych, po nieważnych rzeczach. Próbuję zapominać choć na chwilę, by oderwać stukot serca, ofiarować mu garść odpoczynku.   Spędzam kolorowe dni na słońcu, próbując opalić się równo. Proces rozpoczęty w niedzielę, który nie przyniósł oczekiwanych efektów. Mam teraz kilka dni na dopracowanie. Spróbuję, mocząc stopy w lodowatej Białce, dając ukojenie duszy przy słuchaniu jej gwałtownego szeptu. Słyszę go, słyszę w wyobraźni. Jeszcze tylko niepełny dzień i przetnę opuszkami palców wzburzoną powierzchnię mojej ulubionej rzeki.   Siedziałam na działce, na kolorowym, starym leżaku. Z książką Sparksa w ręku, w której zawarł opowieść o miłości. W między czasie próbując odgonić się od muchy, która wokół mnie robiła ósemki, nie takie znowu leniwe. Grzejąc stopy w gorącym słońcu. Marząc o obecności mego ukochanego, prz

To nie banalność, a wyjątkowa(e) chwila(e).

  10 lipca 2010 roku minęły cztery lata od założenia bloga. To piękna rocznica. Pamiętam ten dzień. Przed laty była równie piękna pogoda.   W jednej z rozmów telefonicznych z Adrianem:   - To takie banalne, prawda? - powiedział, wspominając jedną z naszych chwil.   - Najbanalniejsze rzeczy często są tymi najpiękniejszymi - odparłam.   To prawda. Tak jak szczegóły. Niby drobne, często giną na tle wielkich idei, które po jakimś czasie są zapomniane i przestają mieć znaczenie. Drobnostki mają moc, uszczęśliwiają w pełni. Są subtelne i delikatne, pełne magii, której nie da zdobyć się ot tak, na zawołanie. Myślę o uśmiechu małych dzieci, który na długo zapada w pamięci i o polnych bukietach, które ciągle dostaję od Adriana. Uwielbiam je. Kilka maleńkich kwiatków splątanych razem, niekiedy pojedyncze. Suszę je, choć to podobno przynosi pecha. Ale kolekcjonuję je jak drogocenne perły i uśmiecham się do niech czule za każdym razem, gdy natknę się na nie. Lubię to uczucie. Mógłby przecież kupić

Giń chwilo, któraś minęła!

we belong together. * będzie smętnie. na własną odpowiedzialność.   Nienawidzę nijakich dni. Tych, które urozmaica jedynie film wyszukany w stercie nieznanych tytułów. Wypełnionych po brzegi tęsknotą i czekaniem, niekiedy przeciągającym się milczeniem. Naprawdę już nie wiem, co jest najgorsze z tej trójki. Tych chwil, które zabija się czymkolwiek, byle tylko nie myśleć. Pisaniem o tym samym, choć słowa uciekają z krzykiem i trzepotem ramion. Wyjściem na rower, który skrzypi odkąd zdobył sobie więcej właścicieli. Rozmową o niczym z osobami, które poproszą o spotkanie. Słuchaniem muzyki tej samej, ciągle, w kółko, jakby tylko ta jedna była dostępna na całym świecie. Do znudzenia. *   Potrzebuję samotności. Całego dnia przeleżanego w łóżku. Albo długiego spaceru po ścieżce, którą mogłabym iść z zamkniętymi oczami. Czegokolwiek. Zmiany, którą trudno zaakceptować. Miejsca innego, ale podobnego do tych, które znam, bym czuła się bezpiecznie. Jego ramion. Tego dołka w obojczyku. I dłoni, któr

Wypełniasz mną swoje ramiona.

  Zwężam kąciki warg do Twych pocałunków. Myśli zamykam w pięknych dłoniach, miękkiej skórze zewnętrznej jej części, przy kostkach, w chropowatości jej wnętrza. Łapię oddech w usta. Zapamiętuję zapach na swojej skórze. Uczę się błękitu wypełnionego tęsknotą i pragnieniem trwania w błogim stanie mocnego przytulenia. W pasma włosów wplątujesz swoje palce, przyciskasz do serca serce. Nawołujesz uczuciem, gdy jestem o kilka zbędnych milimetrów za daleko. Spoglądasz z dumą mężczyzny zakochanego. I jesteś. Tak bardzo, jak tylko jest to teraz możliwe. Rozpieszczasz mnie słodyczą słów, smakiem swoich ust, wędrówka zimnych dłoni po wrażliwych ramionach. Eksplozja kolorów otula nasze ciała splątane pocałunkiem dusz. Przekrzywiasz nieco głowę, gdy siedzę obok Ciebie i delikatnie szepczesz przytul się do mnie . Wypełniasz mną swoje ramiona. Świat kręci się dookoła zajęty swą codziennością. Niczego nie ma, gdy jesteśmy razem. Zachodzące słońce sprzyja milczeniu i zachwyca serce. Ciemna noc, rozświ

Kobiecość na dwóch kołach.

  Przełamałam swoją odwieczną barierę. Wyciągnęłam rower z szopy, który odstawiłam kilka tygodni temu, zapewniając go w myślach, że niedługo znowu razem pozwiedzamy dobrze znane okolice. Zignorowałam fakt, że prycha, kręci go coś i świerzbi, jak koła kręcą się, wbrew zasadom fizyki, do tyłu. Przeprowadziłam moją (nie taką znowu moją) czarną strzałę przez skoszony zielony trawnik, ominęłam mojego dumnie leżącego w cieniu krzewu psa i powędrowałam po ścieżce w stronę niebiesko-czerwonej furtki, którą zresztą kilka lat temu malowałam z siostrą. Stanęłam na piaszczystej drodze, wdałam się w dyskusję z kuzynostwem i mamą, którą drogę wybrać. Do wyboru miałam aż pięć możliwości: w końcu wybrałam najdłuższą.    W różowej spódnicy, żółtej koszulce na ramiączka i bluzie w grochy pędziłam po szosie, zgarniając miękkie fałdy materiału na swoje miejsce. W jednym ręku kurczowo trzymając kierownicę i klucze, w drugiej zaś telefon, który pozwolił mi zdawać relacje z moich poczynań Panu Adrianowi. Wia

Schemat schematem, mężczyzna mężczyzną.

shakira. 10 rzeczy, których NIE POWINNAŚ robić (chyba, że chcesz go doprowadzić do szału) * 1. Wygładzać mu brwi poślinionym palcem lub zdejmować pyłków z jego ubrania. 2. Mówić, że jego eks (z którą on nadal się przyjaźni) przypomina gwiazdę filmów porno po redukcji biustu i… lobotomii. 3. A w następnym zdaniu przypominać mu, że twój eks jest teraz najbardziej rozchwytywanym prawnikiem w mieście. 4. Opowiadać mu o superprzystojnym latynoskim piosenkarzu. I o tym, jak podniecająco na ciebie działa. 5. Regularnie kupować wszystkich polskich magazynów o ślubach. I kilku zagranicznych. I „dyskretnie” rozkładać ich po całym domu. 6. Dobierać się do niego, gdy ogląda mecz podczas Mistrzostw Świata (i podczas innych ważnych rozgrywek też). 7. Sugerować, że jego mieszkanie wyglądałoby znacznie lepiej, gdyby wyrzucił ten stary plakat z króliczkami Playboya. 8. Obrażać się i dąsać, zamiast walnąć mu prawdę między oczy („Mógłbyś dzisiaj pozmywać po kolacji, kochanie?”). 9. Zamawiać w knajpie su

Lubię to wspomnienie.

  Niektóre chwile mają cudowny urok, który czasem można zepsuć. Przypadkiem, by potem wspominać to z uśmiechem, a może nawet przy akompaniamencie głośnego śmiechu. On potrafi rozbawić mnie do łez łaskocząc, choć wcale łaskotek nie mam. Śmiałam się i błagałam, by zabrał swoje ręce. To było zaraz po chwili, która miała być początkiem pięknego pocałunku. Z racji tego, że mój Luby uwielbia kobiece szyje, zaczął swą wędrówkę ust od miejsca, w którym pulsuje tętno. Kilkanaście minut wcześniej rozmawialiśmy o swojej przeszłości. Ja wtulona w Jego serce, On gładził moje odkryte ramię. By zakończyć ten przykry temat, pochylił się nade mną. Czułam jego miękkie usta i pod opuszkami palców Jego krótko ostrzyżone włosy. I nie wiem, dlaczego, ale przypomniał mi się nagle wiersz Cypriana Kamila Norwida "W Weronie". Zaczęłam nawet powtarzać sobie pierwsze wersy w myślach modulując głos tak, by przygotować się na wielką recytację. Mój Luby doskonale wie, że uwielbiam słowa i został poddany pr

Opowiedz, co u Ciebie?

  Czasem mam ochotę zgubić się w alejkach Twojego miasta. Odwrócić wzrok za jakąś ładną budowlą z drewnianymi okiennicami i natknąć się na błękit Twoich tęczówek. Wychwycić niepewność, może lęk. I minąć Cię albo podejść, decydując się na ten gest w impulsie chwili. Tak długo Cię nie ma, że czasem muszę przypominać sobie, ile masz lat i ile lat Cię nie ma. Pamiętam dokładnie datę Twoich urodzin i te małe szczegóły, o które wypytywałam. Nie chcę zapominać. Mimo że nie mogę przetrawić wpisów w pamiętniku, w których górowałeś, nie chcę zapomnieć.   Do znudzenia zastanawiam się, co u Ciebie słychać? Czy ułożyłeś sobie życie i czy miłość, która nadeszła, ciągle jest? Czy może odeszła i pozostawiła uczucie żalu? Tak mocno odczuwałeś wszystko. Impulsywnie, czasem przesadnie. Ciągle piszesz wiersze? Masz jeszcze ten wiersz, "Wędrówkę", których niektóre wersy znam na pamięć? Pamiętasz, miałeś mi go wysłać w liście, jedynym, jaki od Ciebie dostałam, choć miało ich być więcej.   Chciałab

Marzenia słów.

  Mam natchnienia pełne dłonie. Inspiracjom przepełnione tęczówki i marzeń snutych delikatnie na tle niebieskiego sklepienia. Słów zdrapki, które odkrywam codziennie zmiękczając srebrną nawierzchnię złotym kluczem kolorowych słów. Na brzegu czystej kartki kreślę przezroczyste serduszka. Maluję myśl zielonym pisakiem. Literki wyglądają za filarów pomysłów, by usiąść obok siebie. Mała spacja i jest most, na którego końcu siedzi drugi wyraz. Uśmiecha się szeroko do myśli, która była i tej, która będzie.   Stawiamy wspólnie dom, malujemy zielony trawnik obsypany białymi stokrotkami. Na parapecie stoją storczyki. Z czerwonego dachu spogląda okno z widokiem na błękit nieba. Drewniane okiennice wpuszczając do jasnego pokoju bajkową strużkę światła w kształcie serca. Od białej furtki z niskim płotkiem wije się ścieżka prowadząca wprost do skrzypiącej podłogi pięknej werandy. A na niej ja, skulona na huśtawce, otulona silnym ramieniem i spojrzeniem zaglądającym ciekawie, przez odziane w szary s

Ej, dziewczyno!

  I nie muszę wcale stawać na palcach, by zatopić się w jej brązowych tęczówkach, choć uważa, że jest ode mnie wyższa. Być może ma rację - o jakieś dwa drogocenne milimetry. Czasem miewa rację, choć jej tego nie mówię, by nie obrosła w piórka. Nie musi mi ciągle powtarzać, że mnie kocha, bo czuję tę miłość nawet, kiedy wbrew mojej woli rysuje kolejne hieroglify na moim przedramieniu. Uwielbiam, kiedy w złości maluje moje kartki. I kiedy patrzy, jakby chciała skręcić mi kark. Nienawidzę, gdy wyrywa mi coś z ręki, ale uwielbiam, gdy je moją kanapkę obleganą przez wiecznie głodnego Daniela. I kiedy wita się ze mną rano w szatni i dzwoni, żeby powiedzieć, że mnie kocha, choć rozstałyśmy się dwie minuty wcześniej. Szaleję za nią do granic możliwości. Za atakiem na ławkę, by usiąść przy oknie bądź ścianie. I kiedy wbrew moim protestom kładzie nogi na moim krześle. Gdy patrzy i robi tę Anecikową minę i rusza przy tym palcami. Kiedy staje za mną na w-fie i rozśmiesza mnie do łez, prosząc, bym

Zakochaj mnie w dotyku.

  Rozbierz mnie ze wstydu i rumieńców wyhaftowanych na bladych policzkach. Zimnymi opuszkami palców dotknij ciepłego ramienia pragnieniem i dreszczem. Przyspieszonym oddechem ust skrusz wygasłe marzenia i czarno-białe smutki. Wypełnił stęsknione piersi mocnymi uderzeniami miłości. Pasują mi te ataki gorąca i dreszczy na skórze co przychodzą w milczeniu naszych splecionych ust. soboto!