Posty

Wyświetlanie postów z wrzesień, 2009

Gdy tak znaczy nie.

Edyta Bartosiewicz - zatańcz ze mną.   Mam taką okropną ochotę uciec gdziekolwiek, choć do końca sama nie wiem, czy gdziekolwiek to dobre określenie. Mam dosyć wspominania i myślenia o tym, co zostało zakończone, przeżyte, a jednocześnie potrzebuję tych kilku wspomnień, które kiedyś były namacalną rzeczywistością. Czasem wydaje mi się, że potrzebuję ich, by normalnie funkcjonować.   Szczególnie przeszłość jest mi bliska w dniach, kiedy nie potrafię określić, kim jestem. Banalne pytanie, prawda? A jednak tak złożone, wymagające od nas szukania, analizowania, podsumowywania, odrzucania, przyjmowania itp., itd. Coś wspaniałego dla osoby, która swoją przyszłość wiązała z psychologią (nie podążam za modą w wyborze kierunku na studia).   Kim jestem? Mogłabym teraz przedstawić cechy mojej osobowości, podać imię i nazwisko, wymienić marzenia, sukcesy i porażki - ponieważ to wszystko składa się na mnie, na odpowiedź na pytanie "kim jestem?". A jednak to za mało. Wciąż o kilka słów za

Czerwieńsza Strona Jabłka.

Czerwieńsza stro na jabłka - zaraz spłonę. <3 po prostu posłuchajcie. bez czytania. wsłuchajcie się w słowa. kocham to. a teraz zapraszam na notkę, która jest mocno związana z piosenką.   Siadam w pierwszym rzędzie. Na trzecim krześle od lewej strony. Bordowym. Wzrok utkwiłam w wystawionych rzeźbach wykonanych, podobno, z drewna i metalu. Obserwuję je i zastanawiam się, czego mogę się spodziewać po dzisiejszym koncercie. Zostałam namówiona, by przyjechać do Góry. Zobaczyć. Przeżyć. Zupełnie nie wiedziałam, czego mogę się spodziewać. Naprowadzeniem był tylko sms, który zawierał następującą treść: „Czerwieńsza strona jabłka. jakby rock. ballady.”   Muskam wzrokiem instrumenty stojące na scenie. Perkusja i pianino. Próbuję sobie wyobrazić osoby, które za chwilę zajmą swoje stanowiska. Próbuję wczuć się w melodię, która sączy się z głośników i mam nadzieję, że muzyka, która za chwile wypełni całą salę – będzie o niebo lepsza.   Mija kilka może kilkanaście minut. Na scenę wchodzi skład z

"Dziewczyna z żonkilem."

  " Stoję oparta o poręcz mostu. Pada deszcz. Obok mnie stoi skulona dziewczyna – widać, że jest nieszczęśliwa.W ręku trzyma wielki czerwony parasol. Nie rozłożony. Krople deszczu zlewają się z jej łzami. Popatrzyła na mnie swoimi wielkimi oczyma. Jeszcze nigdy nie widziałam tyle smutku. Na moment w jej tęczówki wkradła się zieleń. Ale tylko na moment. Spojrzenie miała mgliste, nieobecne.   - Pomóż mi! - zdawało się słyszeć głos dochodzący z jej biednej, poniewieranej duszy. – Pomóż mi! – głos pełen żałości i bólu.   Jej ciało przeszywało dreszcze. Czułam to. Czułam jej ból, samotność, strach. Dałam jej pięknego, żółtego żonkila. Na jej twarzy pojawił się wymuszony uśmiech. Tak pięknie się uśmiecha. Jest niespokojna. Czuje fale gorąca uderzającą o jej skronie. Boję się! Czuję jej bicie serca. Jest coraz ciemniej. Przed jej stopami na wilgotnej trawie połyskiwały w blasku księżyca fragmenty fotografii. Zacisnęła pięści.Tak powoli umierała w niej miłość. Miłość i nadzieja. Wytrząsa

Kawałek pewnej historii.

Jesse McCartney - Why don't you kiss her?     Zbierające się łzy pod powiekami próbowały ujrzeć światło dzienne, ale Amelia nie miała ochoty pokazywać słabości. Sprężystym krokiem pokonywała drogę, nie odwracając się za siebie. Mijane przez nią osoby wydawały się jakby bez wyrazu, wszystkie twarze były łudzące do siebie podobne. Zwalczając swoją chęć poddanie się i zatonięcia w jego ramionach, przyspieszyła.   Michał podążał za nią, starając się, by nie stracić jej z oczu. Odległość między nimi nagle zwiększyła się, więc postanowił przyspieszyć. Biegnąc przed siebie, przyjmował bez zająknięcia skargi, wzburzone głosy i lekkie poszturchiwania ludzi. Amelia wciąż migała mu między innymi twarzami. Rozpaczliwie nawoływał ją, ale ona była jakby głucha. Marzył z całego serca o chwili, kiedy będzie mógł poczuć ją w swych ramionach.   Zatrzymała się dopiero wtedy, kiedy poczuła na nadgarstku żelazny uścisk smukłych palców. Porażona jego dotykiem, poczuła dobrze znany dreszcz. Zachwiała

Mały dom, a w nim...

  Mój romantyczny nastrój prysł. Albo nie, przedziwnie. Zostałam perfidnie zamknięta w bańce mydlanej, która jest wypełniona słodkim, miłosnym powietrzem i na domiar złego – nie ma zamiaru pęknąć!   Gdybym tylko mogła, poszłabym do jakiegoś domku z ciemnymi ścianami, ze skrzypiącą podłogą i zwinęła się w kłębek na starym tapczanie, wcześniej okrywając się szczelnie grubym kocem. Na stopy wsunęłabym swoje wełniane, góralskie skarpetki. Obok położyłabym telefon, który milczałby niezmiennie, paczkę chusteczek, najlepiej kilkuwarstwowych i książkę, która wiadomo, zakończyłaby się szczęśliwym zakończeniem, wywołując we mnie większy potok łez. A może po książkę wcale bym nie sięgnęła, z racje tego, iż wcale nie mam ochoty na wykonywanie jakiegokolwiek ruchu. Właściwie to mam ochotę zasnąć, ale ostatnio moje sny przypominają mi o tym, od czego próbuję się odgrodzić, gdy jestem otulona samotnością. Tęsknota wślizguje się do mojego życia, kiedy ja wcale nie chcę tęsknić. A jeśli mam już być sk

Podarunków moc.

 Pozostawił na opuszkach jej palców miękki dotyk swej skóry. Na rzęsach słodką łzę szczęścia. Na twarzy pełny uśmiech. W oczach tajemniczy błysk zakochania. Na języku smak swoich ust. Na szyi ciepły oddech. Szept przy jej uchu. Dotyk swoich dłoni wplątanych w jej włosy.   Pozostawił jej cały świat, do którego wcześniej otworzył na oścież drzwi. Pozostawił jej swoje serce bijące tylko dla niej od dnia, kiedy zrozumiał miłość. Swoją miłość do niej i jej do niego. I jeden list na każdy dzień. Jedno słowo na każdą sekundę, kiedy nie będzie mogła o nim zapomnieć.   Pozostawił jej ślady swoich stóp w miejscach, do których nie mogli razem dotrzeć. I nowe miejsca, w których nie chciał być, by mogła odkryć je z kimś innym.   Pozostawił jej dobry sen, by nie musiała się budzić w nocy. I pocałunek na skroni na każdy poranek. I książkę przy łóżku, którą napisał o niej, wplatając w jej życie nową postać mężczyzny. Pozostawił jej chwilę zapomnienia, by mogła uśmiechnąć się naprawdę do kogoś innego i