Pragnienie.
Jestem odzwierciedleniem Twoich pragnień. Marzeń o pięknej miłości, które nie miały odwagi przebić się przez ciasny kokon rzeczywistości. Docierają do mnie dźwięki świata leżącego u stóp nowego świtu. Znów zapominasz, że jestem tu dla Ciebie. Odkrywasz mnie na nowo jak sen, który skończył się przedwcześnie.
Jestem i błagam, byś został. Granice mojego istnienia wyznaczają Twoje czułe dłonie, namiętne pocałunki, ciepłe oddechy ukryte w zgłębieniach obojczyków. Jestem przesiąknięta Tobą. Jestem pragnieniem, który nie ma szans zaistnieć zbyt wcześnie. Jestem snem. Jestem nowym dniem.
Jestem tym wszystkim, co sprawia, że jesteś. Pochodnią, gwiazdą, księżycem. Krwią krążącą szaleńczo w Twoich żyłach. Oddechem, który przedziera się przez kolejne zakręty. Światłem, wodą, ogniem. Wszystkimi zmysłami. Jestem Twoją myślą, zdaniem, którego nie zdążysz wypowiedzieć. Całym światem. Podarunkiem, darem, cudem czułego serca.
Jestem świtem i zachodem nowych dni i tych, które dopiero ustawiają się w kolejkę.
Jestem wszystkim, o czym myślisz. Słodkim szeptem na dobranoc i dzień dobry. Ukryłam się w załamaniach wyznania miłości, dwóch słów Kocham Cię, pragnień, nadziei. Ukryłam się w połyskującej tafli jeziora, spokojnych oceanach, rwących potokach. Jestem wodą z kranu, którą obmywasz zmęczone ciało. Poranną kawą i papierosem. Modlitwą wypowiedzianą zbyt cicho, by ktokolwiek mógł ją usłyszeć.
Jestem Twoim wszystkim, a wciąż mam wrażenie, że za mało. Wciąż mam poczucie, że zasługujesz na więcej. Więcej myśli, dni, pięknych chwil.
Rozdziera mnie pragnienie bycia Twoją na zawsze. Każdym westchnieniem. Każdą sekundą. Muśnięciem wiatru. Spojrzeniem zbyt ulotnym. Nadzieją zbyt słabą. Wiarą, która nie dociera do serca. Wszystkim, co dobre i złe. Przysięgą na ustach - wieczną i nieodwołalną. Miłością, która nie ma końca. Niekończącą się rozmową.
Wszystkim, co sprawia, że jesteś. Dopóki będę ja, będziesz Ty. Dopóki będziesz Ty, będę ja. Bez Ciebie krew tężeje w żyłach, nie docierając do serca.
Następuje koniec świata, zapadam się w nicość.
Kiedy się zakochuje, moja dziewczyna jest dla mnie wszystkim tym, co tutaj napisałaś... Dokładnie tym wszystkim.
OdpowiedzUsuńSzkoda tylko, że ja często znaczę dla niej o wiele mniej...
Czy to egoizm, że chcę, aby dla Niej nie było na świecie nikogo ani niczego ważniejszego ode mnie?
Miło Cię znowu widzieć :*
Teraz ja leżę u Twoich stóp, totalnie
OdpowiedzUsuńTak może pisać jedynie osoba, która zaznała miłości. Nawet najbogatsze wyobrażenia nie byłyby w stanie oddać tego równie pięknie.
OdpowiedzUsuńPamiętasz mnie? Wróciłam do blogowania :)
Czy pamiętam? Oczywiście, że tak! :)
OdpowiedzUsuńNawet nie wiesz jak długo czekałam na znak od Ciebie. :)
I wracasz z takimi pięknymi słowami, dziękuję ;*
Czemu aż tak? ;)
OdpowiedzUsuńNie, Celtusie, to nie egoizm.
OdpowiedzUsuńTo wymaga wiele poświęcenia, wiele zapału i włożonego serca. Może niektórych przeraża praca, jaką trzeba włożyć w utrzymanie miłości...?
W pewnym momencie wątpiłam, czy w ogóle wrócę, ale przełamałam się i wzruszyłam potem. Było warto :)
OdpowiedzUsuńTo nie jest zwykły wpis. To wiersz. I bardzo osobiste wyznanie. Śliczne...
OdpowiedzUsuńPozdrawiam ciepło!
Przepiękny wpis :)
OdpowiedzUsuńCoś pięknego, coś wspaniałego. Miłość jest czymś więcej niż tylko uczuciem. Jest życiem. Nią się żyje.
OdpowiedzUsuńDobrze, że jesteś. Naprawdę długo na Ciebie czekałam. :)
OdpowiedzUsuńDziękuję, Małgorzatko.
OdpowiedzUsuńCzasem dopadają mnie takie refleksje. :)
Emocje dyktowały słowa. :)
OdpowiedzUsuńTo prawda. Jest skarbem, który nigdy nie traci na ważności.
OdpowiedzUsuńChciałoby się powiedzieć - oby jak najczęściej dopadały Cię takie refleksje. Bo zamieniasz je w piękne wpisy :-)
OdpowiedzUsuńMiłego dnia!
Świadomość, że ma się do kogo wracać jest niesamowita :)
OdpowiedzUsuńJak się czyta takie słowa, to inspiracja sama się dobija :)
OdpowiedzUsuńDokładnie. :) I to chyba tak samo mocno jak w tym świecie poza blogowym :)
OdpowiedzUsuń