Tuli, luli, puli.


   Przepadłam. Zachłysnęłam się nową rolą. Bycie mamą mnie uskrzydla. Kocham, całuję, ściskam. Cały dzień. Od rana do wieczora. Kiedy śpi, kiedy je, uśmiecha się i płacze. Skóra do skóry. Zachwycam się. Promienieje. I zapadam coraz głębiej. Czasem pozwalam sobie na małe tęsknoty wychodząc z domu - na zakupy, na wesele, do teatru.
   Bywa, że mam dosyć. Jestem znudzona, zmęczona i niewyspana. I nie chce mi się już mówić. W ogóle. A tu trzeba - a-gu, a-uu, mama, baba, tata, eeee, beee, meee. No powiedz. A potem się uśmiecha. Czasem śmieje w głos (rozśmiesza ją Adrian). I znów zapadam się cała w miłość, macierzyństwo i spełnienie. A potem płacze, a ja nie wiem o co chodzi. I martwię się, i myślę. I czekam na ukojenie. Tulę w ramionach, szepczę do ucha, kołyszę i nucę. I nic! Serce pęka, czasem ogarnia mnie frustracja. Potrzebuję pomocy, a mąż w pracy. Czuję samotność. Ileż można rozmawiać o ptaszkach, zabawkach, kontrastach? Potrzebuję dorosłego mężczyzny. Bycia przytuloną, kochaną, obdarowaną. Daję z siebie sto procent, a nawet dwieście.
   Czasem uciekam pod prysznic. Albo do toalety. Coraz częściej w książki. Muszę nabrać dystansu, znowu poczuć się kobietą. A z tym jest trudno. Ciągle mama i mama. Ostrzegała mnie siostra. A ja chce być znowu żoną. I tylko żoną. Na jeden moment, nieco dłuższy. Zapominam jak to jest nie nasłuchiwać czy płacze, czy oddycha, czy przekręca na bok. Zapominam być tylko jego. Obydwoje nasłuchujemy bicia jej serca. Wtuleni, ale jednak odwróceni w stronę tej małej dobroci. Napominam siebie i nakazuję - jest on, korzystaj! Dziecko masz cały dzień, niekiedy do wykończenia.
   Więc rozmawiamy. Nie zaczyna się od więc. Może jednak przyda się plakat nad łóżkiem - "zawsze całuj mnie na dobranoc". Nie, nie ten. Całuje. "Zawsze mnie przytul, jak kiedyś. Długo. Bym wreszcie była pod opuszkami Twoich palców. I mów. Jak najwięcej mów. I daj mi mówić. O mnie. Nie o niej. O tym, co czuję". Pomyślę nad tym.
   Wpadłam w rutynę. Wstaję. Karmię. Przebieram. Mówię, rozśmieszam, czytam. Karmię. Przebieram. Usypiam. Mówię, mówię, mówię. I jestem wypalona. Noc znowu ciężka. Ale jest moim motorem napędowym, daje mi tyle szczęścia.
   Miałam jednak rację - miłość dzielimy na dwa. Mamy siebie przez godzinę rano, czasem dłużej, jak wstanie wcześnie, a ja nie zasnę. Wieczorem wraca do domu, posiedzimy chwilę i już trzeba kąpać małą. I znów zostaję sama. Karmię, karmię, karmię. I nasłuchuję - śpi już czy nie? Muszę zostać, bo zaraz się obudzi. Zamykam oczy. Tylko na chwilę. Zasypiam.   
   Mamy kryzys. Wiedziałam, że świat się zmieni. Nie spodziewałam się tak mocnego ciosu. Nie takiej karuzeli. Mieliśmy być silni razem. Jesteśmy - jako rodzice. My się gdzieś rozchodzimy, zostawiamy na "potem". Moje palce są zdziwione, gdy przytulam jego policzki. Nie wystarcza ręki. Gdy mnie zamyka w objęciu, czuję się dziwnie. Zamknięta, wypełniona po brzegi. Bywa, że nie umiem się odnaleźć+. A gdy mam ją przy sobie, jest jeszcze tyle przestrzeni. Umykamy sobie. Teraz i on zaczął to czuć, czyli jest naprawdę źle.
   Jest naszym największym szczęściem. Ale czasem, przychodzi taki moment, że chcę mieć więcej męża. Wracam do starych postów. Czytam. I przecieram oczy. Te uczucia dzielę na dwa, nie umiem ich w sobie odnaleźć. Gdy już łapiemy wspólną chwilę, Gabrysia robi coś, co każe nam odwrócić się w jej stronę. Kolacje i wspólne wyjścia nie rozwiązują sprawy. Myślimy o niej. Sprzyjają nam jazdy samochodem - jesteśmy zamknięci, nie ma ucieczki. Rozmawiamy. Brakuje mi nas. Tak bardzo, że strzela mi w sercu. I już marudzi, odkładam uczucia na bok. Jak długo tak damy radę? Kiedy małżeństwo upomni się o nas...?
   Kilka dni temu złapał mnie za rękę, gdy wyszliśmy na wieczorny spacer. Przeszedł mnie dreszcz. Poczułam się tak, jakby zrobił to po raz pierwszy. Nie sądziłam, że tak za tym tęskniłam. Że zapomniałam.

Komentarze

  1. Ale miło widzieć tutaj nowe wieści od Ciebie. :)
    To przykre, że ten kryzys to nie jest tylko wymysł redaktorów kobiecych pism, że to jednak dotyka nawet tak cudownych, silnych par jak Wy, ale właśnie nawet i w tym widać Waszą siłę. Nie poddajecie się, organizujecie wspólne wyjścia, staracie się - walczycie i nigdy nie przestawajcie, nawet jeśli na razie nie widać efektów, to z czasem na pewno będzie lepiej. Im Gabrysia będzie starsza, tym więcej "oddechu" Wam zostanie w Waszym wolnym, wspólnym czasie, więcej przestrzeni dla siebie. I na pewno zdołacie sobie wszystko przypomnieć i wszystko nadrobić. Ja w Was wierzę jak w żadną inną parę, chociaż nie znam Was osobiście. Ale taka piękna miłość musi przetrwać każdy kryzys i za to bardzo, bardzo mocno trzymam kciuki!
    Uściski dla Waszej pięknej Malutkiej! :)

    Smile

    OdpowiedzUsuń
  2. Zapewniam Cię i gwarantuje Ci, że to przeminie. Z każdym dniem, tygodniem i miesiącem Wasza córka będzie bardziej samodzielna i odkryjecie, że znowu macie czas dla siebie na dłuższą rozmowę, czy zwykłą ciepłą herbatę. Jeden sekret jest tylko, żeby to przetrwać. Musicie rozmawiać o tych uczuciach. Nie chować tego, bo może się z tego zrobic frustracja nad którą będzie ciężko zapanowac. Trzymam za Was kciuki, bo sama przez to przechodziłam i wiem, żeto mija jeśli ludziom na sobie zależy.

    OdpowiedzUsuń
  3. Na początku jest ciężko, choć ja odkryłam, że więcej czasu miałam dla siebie, kiedy synek był malutki bo bardzo dużo spał. Dzieci są różne. Idzie wiosna, można fajnie spędzić czas w trójkę, choć to nie to samo, nie ma takiego spokoju, intymności. Najważniejsze, to nie zapominać o sobie, dzieci są szczęśliwe, gdy rodzice są szczęśliwi :) Wiem co to frustracja, bo my jesteśmy na takim etapie, że nawet w toalecie nie mogę być sama... Kochacie się, więc przetrwacie, życzę dużo szczęścia i radości z odkrywania różnych stron macierzyństwa :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Zawsze ilekroć myślałam o dziecku, miałam gdzieś z tyłu głowy wizję tego, że małżeństwo schodzi na bok. Ostatnio natrafiłam na bardzo mądry artykuł, w którym między innymi było napisane : "Dla mężczyzny, małżonka pierwszą i podstawową relacją międzyludzką, najważniejszą ze wszystkich na świecie, jest jego relacja z żoną. Dopiero potem relacje z dziećmi. I tej kolejności nie można zmieniać"
    Kochana, mam nadzieję, że wam obojgu uda się walczyć o Was i powrócić do stanu, do tego pięknego stanu z początków małżeństwa. Myślę, że Twój mąż też tego chce. Wierzę, w to , że się uda. Na pewno jesteś wspaniałą matką i za to powinien Cię kochać jeszcze mocniej.
    P.S. w końcu udało mi się przenieść bloga

    OdpowiedzUsuń
  5. Musicie oboje znaleźć teraz Balans - pomiędzy Gabrysią, a relacją między Wami. Między Tobą a Mężem. I takie właśnie drobne gesty: przytulanie, łapanie za rękę, bardzo w tym pomagają. Nie pozwólcie własnym uczuciom się rozejść. Łapcie te chwile tylko dla siebie. Jeśli będziecie mocni jako małżeństwo, będziecie też mocni jako rodzina...

    Ściskam serdecznie! :*

    OdpowiedzUsuń
  6. Dzieci szybko rosną. Nawrt się nie obejrzysz kiedy znowu będziecie mieć czas dla siebie ;)

    Ale rozurozumiem Cię doskonale, bo też to przerabiałam.

    OdpowiedzUsuń
  7. Potrzeba wypracowania nowej rutyny, staranie sie dla siebie.
    Ja mialam ogromne obawy. Jak maluch wywroci nasz swiat, jak sobie poradzimy, jak bedziemy dla siebie. I jeszcze, ze nie pozwole mu spac w lozku naszym bo nas zabije... O ja naiwna! To cudowne stworzenie nas scalilo! I zaczal od wspolnego porodu - choc bolesny to i piekny. Przezylismy na poczatku duzo lez i strachu bo to wczesniak. Jednak bylismy razem. Maz wzial az miesiac zdalnej pracy by byc przy nas... Na koniec ciazy i po porodzie byl ban na seks... Bo mialam problemy i bylo mi ciezko a zalewala mnie czulosc i troska ❤ potem mimo tego, ze mlody spi z nami w lozku nasze zycie seksulane kwitnie i jest piekniejsze, smaczniejsze a my mamy checi na wiecej :) na drzemkach, na wieczor, czy o swicie jak jeszcze spi. Do tego drobne gesty. Ulubione ciastko kupione po drodze z pracy, ulubione piwo dla niego, dobry obiad. Chwila przed tv, wspolne sprzatanie, dzielenie sie obowiazkami. Jakby... Lepiej funkcjonujemy. A odkad sie urodzil bylismy na dwoch randkach... bo nie mamy rodziny by ktos nam pomogl. Jestemy we dwoje.

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz