Telenowelowe wyobrażenia.

  Chciałabym stać się aktorką jednego z tych brazylijskich seriali. Chciałabym, żeby Bóg napisał mi scenariusz, opierając się na smutku przeplatanym ze szczęściem, i prowadzić słowem do szczęśliwego zakończenia.
  Tego właśnie pragnę na dzień dzisiejszy, kiedy dopadł mnie smutek do n-tej potęgi. Tęsknię za Bogiem.
 
  Mogłabym stać się jedną z tych dziewcząt, które nie wierzą w miłość, które nagle wpadają na Tego Jedynego. Wystarczy jedno spojrzenie i już wiedzą, że to jest TO. Oczywiście nie przyjmują tego na początku do świadomości i godzą się z przyspieszonym biciem serce dopiero przy dziewięćdziesiątym ósmym odcinku. Kochają szaleńczo i wierzą, że wróci jego uczucie, z którego on jednak rezygnuje w dziewięćdziesiątym siódmym odcinku (każdego w końcu męczy nieodwzajemniona miłość), i że będą żyć razem długo i szczęśliwe. Ale pociesza nas, widzów, fakt, iż wszystko biegnie ku gorącemu pocałunkowi w ostatnim ujęciu kamery, nim wyświetlą kończące serial litery.
  Mogłabym nią być. Mogłabym nawet zamieszkać w domu przystojnego doktora, i znosić kaprysy jego nawiedzonej teściowej, która ma robaki w dupie i myśli, że jest panią całego świata. Mogłabym, gdybym tylko wiedziała, że ten piękny blondyn ze zmierzwioną grzywką i cudownymi kościami policzkowymi, o anielskim brązowym spojrzeniu i ciele, którego pozazdrościć mu może niejeden mężczyzna - patrzy na mnie skrycie i wzdycha w ramię przyjaciela, bo nie umie beze mnie żyć.
  Gdyby Bóg się zdecydował wymyślić mi taki Scenariusz, na pewno pojawiłaby się jakaś Zagorzała Wielbicielka tego przystojniaka o ciemnej karnacji, która jest święcie przekonana, iż On jest jej przeznaczeniem, bo przecież tak mocno go kocha. Jego twarz, oczy i wypchany portfel w kieszeni. Z zazdrości Zagorzała Wielbicielka wymyślałaby plan, jak mnie zlikwidować. Miałaby na pewno całą paletę możliwości - zaczynając od delikatnej trucizny wlanej do soku, po kulkę w łeb. Na pewno by mnie nie oszczędziła. Pewnie w dziewięćdziesiątym szóstym odcinku dostrzegłaby, że obiekt jej westchnień wlepia we mnie swoje zabójcze spojrzenie, przy czym jego serce bije jak oszalałe (opinająca koszulka, podkreślająca jego mięśnie, poruszałby się delikatnie przy tym). Tak, i Bóg w swych wyobrażeniach dochodziłby do najtragiczniejszego momentu. Przystojny Huan zrezygnowałby ze mnie i zauważył pożądliwe spojrzenie Zagorzałej Wielbicielki, podczas, gdy Ja odkryłabym w sobie uczucie. Podczas, gdy oni planowaliby ślub i spisywali listę gości - ja płakałbym w poduszkę przy pełni księżyca.
  Nie dostrzegałabym już żadnej, ale to żadnej nadziei. Ale Bóg przecież jest sprawiedliwy i dobry. I pamięta o mnie, i moim zranionym sercu. I pozwoliłby mi pocierpieć za to, iż ignorowałam Brązowe Spojrzenie wpatrujące się we mnie z taka miłością.
  Pewnie ślub byłby huczny, gdyby nie fakt, iż ja weszłabym w tym najważniejszym momencie do kościoła, stanęła na czerwonym dywanie usłanym delikatnymi płatkami róż i krzyknęła, że się nie zgadzam! Zagorzała Wielbicielka świdrowałaby mnie wzrokiem i błagała Mężczyznę stojącego obok, żeby kontynuowali. Zebrani goście szeptali by między sobą, a nawiedzeni rodzice młodej, dla których ważniejsze byłyby pieniądze wybranka jej córki, niż ona sama i jej szczęście - zaklinaliby mnie, i z pewnością zaczęliby wymyślać zemstę, mającą na celu zrównanie mnie z ziemią.
  Mój luby wpatrywałby się we mnie swoim cudownym spojrzeniem, a jego serce znów biłoby w piersi jak oszalałe. On na pewno tęsknił za tym delikatnym łaskotaniem przez cały ten czas i oszukiwał się, że zapomniał. Ale jak widać - wystarczyła krótka sekunda, by wróciło wszystko. Wspomnienia odżyły, każda wspólnie spędzona chwila, każde moje spojrzenie. Wszystko znów nabrałoby tego najważniejszego znaczenie. Jeszcze nie byłoby za późno, miał wybór.
  A ja bym stała w jednej ze swoich ulubionych spódnic, z włosami potarganymi przez wiatr, rumieniąc się z wrażenia i emocji. Ale w tej chwili nic, ale to nic, nie miałoby znaczenia. Tylko Ja i On.
  - Kocham cię. Wiem, że zrozumiałam to za późno... Wybacz mi, proszę! Chciałam tylko, żebyś to wiedział - powiedziałabym pewnie dramatycznym głosem, tracąc wszelką nadzieję, którą ściskałam kurczowo w dłoni przez czterdzieści osiem odcinków (w trakcie których ich miłość rozkwitała). On wciąż stałby koło przepięknej panny młodej, przypominającą pannę młodą jedynie dzięki długiej białej sukni i welonowi wpiętemu we włosy.
  Na pewno bym wyszła, pozostawiając osoby pełne zdumienia. Biegłabym przed siebie, nie kryjąc łez. Wydawać by się mogło, że wszystko zostało skończone, ale nie! Usłyszałabym za sobą głos, na który czekałam tyle czasu. Jego głos! Przystanęłabym nagle i zaczekała. Gdy nasze oczy znalazłyby się na tej samej wysokości, a ciała przyciągałyby się niewidzialną nicią, na pewno bym się popłakała ze szczęścia i wtuliła się w jego szeroki tors. On zacząłby mi szeptać, że kocha mnie nad życie i nie wyobraża sobie siebie beze mnie. Pocałowałby mnie namiętnie. A potem, kiedy wydawać by się mogło, że to ostatnia atrakcja, urwałby się nagle film i wyskoczył blok reklamowy.
  Telenowelowe-maniaczki wypłakiwałyby łzy szczęścia, bo przecież tak długo czekały na tą chwilę.
  I ostatni obraz ukazałby się na ekranie. Ja w białej sukni, On w czarnym smokingu. Idziemy przez czerwony dywan pod ołtarz, gdzie czeka na nas ksiądz. Nic się nie liczy, nic nie ma znaczenia. Jesteśmy tylko My. Słowa przysięgi, gorący pocałunek i...
końcowe napisy na krajobrazie zdjęć, upamiętniających nasze wspólne chwile, z najpiękniejszą piosenką świata w tle.

  Ale to byłby dopiero początek prawdziwego życia.
  Pisanego Miłością.

dla Agnieszki.


Komentarze

  1. Jakoś telenowele brazyliskie mnie nie przekonują. To byłby początek ? Nie chciałabym chyba wiedziec co działo by się dalej. O jakiej miłości tu mówic? Kurcze....Nie jestem pewna czy mogłabyś byc główną bohaterką. Ja na pewno nie. P.S. Każdy sam piszę swoją bajkę, częsc jest ustalona od górnie ale reszta leży w Twoich rękach :*

    OdpowiedzUsuń
  2. Zazdroszczę i podziwiam za takie pomysły na notki ;) [to-on]nn

    OdpowiedzUsuń
  3. Najłatwiej w takiej sytuacji jest zostać aktorką ;D

    OdpowiedzUsuń
  4. Ja za bardzo nie lubię tych telenoweli. One wszystkie są takie same. [two-million-ways]

    OdpowiedzUsuń
  5. to był impuls.pewnie byłoby dużo miłości. nawet małej roli nie zagrałabym dobrze ;D

    OdpowiedzUsuń
  6. czasem warto wtulić się w dużego miśka, zamknąć oczy i płakać - to moja recepta na notki takie, jak ta :Pz takiej sytuacji wzięłam inspirację.dziękuję. i wierz mi, że Twoje też są wyszukane.

    OdpowiedzUsuń
  7. nie nadaję się. ;p

    OdpowiedzUsuń
  8. ale pozwalają się zrelaksować ;-)

    OdpowiedzUsuń
  9. ~Zagubiona [dont-look-back-so-emotional]17 marca 2009 11:27

    Telenowele mnie wkurzają, a jednak oglądam xdKiedyś bardziej, z czasem coraz mniej, ale jednak.Eh właściwie to mimo całego obsurdu tych historii, to chyba chciałabym aby ta historia była także moją...

    OdpowiedzUsuń
  10. a ja powinnam je ograniczyć do minimum. :P

    OdpowiedzUsuń
  11. Ilono, słońce, wróciłaś? :-)Nie wiem czy to dobrze, ale trochę się uśmiałam.

    OdpowiedzUsuń
  12. wróciłam. ;) mam nadzieję, że na stałe. ;* Tęskniłam za Wami i za pisaniem tutaj. To nie to samo co w Wordzie.Myślę, że dobrze. ;) Uśmiech dodaje nam lat :-)

    OdpowiedzUsuń
  13. Zapewne nie dlatego, że nie masz zdolności, ale byś tam nie pasowała :*

    OdpowiedzUsuń
  14. to gdzie pasuje lepiej? ;-)

    OdpowiedzUsuń
  15. Jak ja kocham brazylijskie (nie tylko) seriale! Są pożywką dla mojego spragnionego romantycznej miłości serduszka :3 Pozdrawiam i dodaję do linek. [czary-mary]

    OdpowiedzUsuń
  16. a jak uzależniają! ;D dziękuję. ;)

    OdpowiedzUsuń
  17. ~Jedna z miliona innych18 marca 2009 11:43

    A ja chyba jednak nie chciałabym przezywać takich chwil. To nie dla mnie. Ostatnio zrozumiałam że to rozterki i te gorsze chwile budują naszą osobowość, odporność, dają nadzieję..[a zresztą może nie zrozumiałam notki, bo ostatnio niczego nie rozumiem tak jak autor miał na myśli..] pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń
  18. ja po głębszym zastanowieniu się - wolę życie. prawdziwe życie.

    OdpowiedzUsuń
  19. Do swojego własnego świata (życia) pasujesz najlepiej.

    OdpowiedzUsuń
  20. juliap64@buziaczek.pl19 marca 2009 06:38

    a ja nie znam zadnych duzych miskow xD. moje notki jak kazde inne xD

    OdpowiedzUsuń
  21. Wiem! Scenarzystką :D

    OdpowiedzUsuń
  22. Życie to nie film. A może i dobrze - nic nie jest przewidywalne, nudne. Telenowele mają utarty schemat, a życie może jeszcze nie raz i nie dwa zaskoczyć :*[odlamki-wspomnien]

    OdpowiedzUsuń
  23. ach, dziękuję, dziękuję.masz rację. i w nim czuję się najlepiej :P

    OdpowiedzUsuń
  24. ja bym Ci pożyczyła mojego, ale z kim będę spała? :)

    OdpowiedzUsuń
  25. przemyślę, przemyślę. :p ale jak mi pomożesz ;)

    OdpowiedzUsuń
  26. na każdym kroku wręcz :] I lubi robić figle. :P

    OdpowiedzUsuń
  27. Heh, z pewnością takie szczęśliwe zakończenie i Ciebie czeka;);*W końcu nasze życie, jest jak Telenowela, są chwile szczęścia i chwile grozy, cierpienia;)Ale wszystko się kończy happy endem ;)

    OdpowiedzUsuń
  28. ~Wyiluzjowana.19 marca 2009 14:43

    Też chciałam zawsze być taką aktorką, i przeżyć takie miłosne chwile, pełne namiętności. Bo w życiu nie ma czegoś takiego, to po prostu nierealne. Ja w to bynajmniej nie wierzę. [wyiluzjowana]

    OdpowiedzUsuń
  29. jakie zmiany! na blogu i w stylu pisania! jestem zachwycona mam uczulenie na telenowele i szczęsliwe zakończenia, ale czytało mi się wyśmienicie! :* :* pozdrawiam serdecznie

    OdpowiedzUsuń
  30. niby tak: śmiercią. :P ale ja wierzę, że przede mną pasmo szczęśliwych chwil ;) ac, chwil! całych lat :)

    OdpowiedzUsuń
  31. ja ogólnie aktorką nigdy nie chciałam być. :P krępuje mnie duża publiczność ;) co nie znaczy, że nie chciałabym być nauczycielką czy wykładowcą na jakiejś tam uczelni a ja wierzę, i Ty też powinnaś.

    OdpowiedzUsuń
  32. uśmiałam się - jakiś skutek uboczny po moim ostatnim humorze ;) nie odczuwam, by mój styl się zmienił, ale coś musi w tym być, ponieważ twierdzi tak również Benitka. ;)dziękuję. ;)

    OdpowiedzUsuń
  33. No w sumie nie o taki happy end mi chodziło ;)

    OdpowiedzUsuń
  34. Czyli tęskonta może być potrzebna i pożyteczna :)

    OdpowiedzUsuń
  35. ~Wyiluzjowana.20 marca 2009 14:27

    Ja teraz też nie chcę, ale mam takie marzenie czasem, że fajnie by było. Ale to nie dla mnie. Może uwierzę z czasem.

    OdpowiedzUsuń
  36. juliap64@buziaczek.pl20 marca 2009 14:33

    ale misiek w sensie maskotka? aaaa źle zrozumiałam xD

    OdpowiedzUsuń
  37. maskotka jak najbardziej.

    OdpowiedzUsuń
  38. mówią, że tak. I chyba muszę się z tym zgodzić.

    OdpowiedzUsuń
  39. wiem, wiem :P ale to pierwsze co przyszło mi na myśl. A podobno pierwsza myśl się liczy ;) ale jak dla mnie - śmierć jest początkiem czegoś lepszego, wiecznego.

    OdpowiedzUsuń
  40. oby nie za późno.

    OdpowiedzUsuń
  41. To chyba jedna z najlepszych rzeczy jakie Cię spotkały, bo nie wszyscy czują się w swoim ciele, życiu dobrze ;/ Nie masz za co dziękować to Twoje życie :) :*

    OdpowiedzUsuń
  42. pewnie, że moje, ale czasem zapominam o tym.i wtedy potrzebuję Drogowskazu. Ostatnio byłaś nim Ty.

    OdpowiedzUsuń
  43. Cieszę się, że jestem komuś potrzebna i mogę pomóc.

    OdpowiedzUsuń
  44. to posiadam małpę, pieska i czarownicę xD

    OdpowiedzUsuń
  45. b_e_n_i_a@buziaczek.pl21 marca 2009 14:10

    Zapraszam do mnie do notki nr 179, nominowałam Cię do Kreativ Blogger o ile jeszcze nie byłaś nominowana;)/ Benitka

    OdpowiedzUsuń
  46. Chyba tak :)To cudowne, że są rzeczy przez które najpierw płaczemy, a potem... potem wręcz przeciwnie.

    OdpowiedzUsuń
  47. a ja wyczuwam jakieś zmiany! o jakim humorze mówisz?

    OdpowiedzUsuń
  48. Pomysł na notę świetny. Co prawda te telenowele brazylijskie nieco mnie denerwują i jednocześnie śmieszą, ale takie życie jak w tej telenoweli byłoby świetne. Wielka miłość poprzeplatana smutkiem, rozczarowaniami i łzami. Jednak ten moment na ślubnym kobiercu po tak wielu przelanych łzach byłby najpiękniejszym momentem mojego życia. Ale niestety, nie żyjemy w tej irytującej telenoweli i musimy przywyknąć do tego jaki jest świat naprawdę ;)

    OdpowiedzUsuń
  49. nooo, więc działaj :P

    OdpowiedzUsuń
  50. cudownie ulotne chwile, zapisane w sercu ;-)

    OdpowiedzUsuń
  51. pochlebiasz mi, pochlebiasz :P o takim złym, desperackim, przez który wolałam nie wychodzić z łóżka i pokazywać się w szkole... ale minął, mam nadzieję, że na dobre.

    OdpowiedzUsuń
  52. a ja lubię je oglądać, bo działają jak dobry masaż do umysłu. ;-) wolę jednak prawdziwe życie, i nie chciałabym nikomu ślubu przerywać. ;D widzę, że Pan zaszczycił moje skromne progi swoją zacną obecnością. ;)

    OdpowiedzUsuń
  53. oj znam takie momenty, aż za dobrze.. ale już wiosna i niedługo słońce, niebieskie chmury i maj ;-))

    OdpowiedzUsuń
  54. I dobrze, bo przynajmniej nie jest nudno ;) ;*

    OdpowiedzUsuń
  55. niezbędne do szczęścia ;-)

    OdpowiedzUsuń
  56. juliap64@buziaczek.pl24 marca 2009 11:16

    a jakże :)

    OdpowiedzUsuń
  57. ~Wyiluzjowana.24 marca 2009 12:27

    Jak to mówią, lepiej późno niż wcale.

    OdpowiedzUsuń
  58. tylko, żeby na słowach się nie zakończyło :P

    OdpowiedzUsuń
  59. O tak, zgodzę się z Tobą ;)

    OdpowiedzUsuń
  60. Może mają rację..?

    OdpowiedzUsuń
  61. mhm, szczególnie, że śnieg po kolana prawie ;D

    OdpowiedzUsuń
  62. Na nudę raczej nie można narzekać... ;-)

    OdpowiedzUsuń
  63. krajana4@vp.pl25 marca 2009 11:51

    Mają. Zawsze to powiedzenie mi się sprawdzało.

    OdpowiedzUsuń
  64. haha! pogoda kobietą jest ;-)

    OdpowiedzUsuń
  65. juliap64@buziaczek.pl26 marca 2009 12:47

    Nie skończy się ;).

    OdpowiedzUsuń
  66. Uwiodłaś mnie tekstem pod zdjęciem i zdjęciem :)

    OdpowiedzUsuń
  67. I o to chodzi :)))Mam dla Ciebie wyróżnienie Creativ Blogera :) Zapraszam do mnie ;)

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz