Spacery nocą.
Kiedyś wydawało mi się, że lepiej jest ukryć się w bezpiecznych murach domu i unikać wszystkich stworzeń, które mają dwie ręce i dwie nogi, i jedną głowę wyposażoną w umysł i usta, którymi ewentualnie mogłyby coś powiedzieć. Wtedy byłam małą dziewczynką, która na osiedlu trzymała się z większą grupą osób, w której była najmłodsza i na domiar złego: małym popychadłem. Naprawdę nienawidziłam, kiedy to mnie chcieli nacierać śniegiem, wołali za mną "Ilonka!" i takie tam. Ale w rzeczywistości uwielbiałam z nimi spędzać czas i wcale takich popychadłem nie byłam; zawsze miałam wsparcie w starszej siostrze, która w zimę kazała mi się schować w klatce i przyjmowała ciosy kulek, które leciały w moją stronę. Taka oto moja kochana blondynka okazywała mi miłość od najmłodszych lat bez użycia słów Kocham Cię.. Starszym chłopakom, z którymi się trzymałam odpowiadałam cześć i nawet na ich pytania, jak się mam? A innych jakoś tak się bałam, co udowodniło mi wczorajsze wspomnienie Oli: Pa...