Tamten czas i ten czas.
Czy trzeba znać kogoś osobiście, by podbić z nim cały świat? Czy może wystarczy siła wyobraźni i odrobina chęci, z małym dodatkiem tego specyficznego uczucia, którego nie można zdobyć ot tak?
Siedząc w samochodzie obserwowałam szare niebo, które przecięły zielone korony drzew. Po szybie ześlizgiwały się smutno kolejne krople deszczu, znikając po pewnym czasie z mojego pola widzenia. Pod powiekami lśniły łzy, które domagały się uwolnienia z uścisku żelaznych kajdan. Szepcząc sobie do Boga różne słowa, płakałam i zastanawiałam się, dlaczego niebo płacze dzisiaj, a nie wczoraj? Dlaczego ja płaczę dzisiaj, skoro wczoraj był 21.08 i data Jego urodzin. Wiem, to dobra okazja, by świętować, niekoniecznie potokiem łez. Wiem, że nie chciał moich życzeń, ale ja obiecałam, że nie zapomnę i wysłałam te cholerne życzenia, składając najprostsze słowa, jakie przyszły mi do głowy i wysłałam na numer, który zapadał mi w pamięci. Nie wiem, czy oczekiwałam sms-a zwrotnego, choćby zawierającego jedno słowo podziękowania.
Nic. Kompletnie nic. Żadnego znaku życia od kilkunastu miesięcy. A może On umarł? Albo już się ożenił i ma gromadkę dzieci? A jeden z synów zabrał telefon Tatusia i otworzył sms-a, którego potem Tatuś nie odczytał? A może wyjechał, pozostawił telefon siostrze czy bratu, czy jeszcze komuś innemu, zostawiając mój numer na czarnej liście? Może to, może tamto, może, może, może...
Ale nic.
Choć znam imiona Jego rodziców i nawet pamiętam ich twarze z fotografii, oni zapewne nie wiedzą, że teraz o nich piszę i myślę. Ba! Nie wiedzą o moim istnieniu. Choć nie znam Jego Mamy osobiście, nie jedną łzę wylałam z powodu Jej stanu zdrowia, błagając Boga, by cofnął swoje zamiary, jakiekolwiek one są. Choć nie znam Jego rodzeństwa, wiem jak wyglądają i jakie imiona noszą. Choć jego przyjaciele nic o mnie nie wiedzą, ja słyszałam czasem o nich.
I choć ani razu nie dotknął mojej ręki, nie musnął rozgrzanego policzka, nie scałował łez ani nie przytulił mocno, czułam Go mocno, jakby był obok. Każdym swoim słowem trafiał do mojej duszy i znajdował tam miejsce dla siebie. Choć ani razu nie spojrzał na mnie swoimi niebieskim spojrzeniem, nie raz patrzyłam się w te Jego ślepia, skierowane prosto w stronę obiektywu. Choć nigdy nie wypowiedział mojego imienia patrząc na mnie, nie raz mówił prosto do mojego ucha, wywołując te przedziwne dreszcze. Choć nigdy razem nie poszliśmy na spacer, w niejednym miejscu byliśmy razem, mając moc słów i blask księżyca w swoich oczach. Choć nigdy nie spędziliśmy razem żadnej chwili będąc namacalnie, ofiarowaliśmy sobie miliony godzin rozmów i ciszy.
Ofiarowaliśmy sobie miliony uderzeń serca, myśli, słów. Gdyby stopić każdą drobną chwilę w całość, okazałoby się, że staliśmy się Mistrzami Rozmowy. Gdyby postawić nas na przeciwko siebie, na pewno patrzylibyśmy na siebie milcząc, chłonąc swoją obecność.
Choć mieliśmy tylko słowa i wyobraźnię, przeżyliśmy niezapomnianą przygodę. Moja dusza czuła Jego obecność. Moje spojrzenie podążało za Nim. Moje serce biło dla Niego.
Stąpaliśmy po tej samej ziemi, choć osobno, szukając śladu swoich stóp. Spoglądaliśmy nie raz na ten sam księżyc i gwiazdy, ogrzewało nas to samo słońce. Należeliśmy do siebie, choć nigdy nie byliśmy razem. Ale tej więzi, która nas łączyła - na pewno niejedni nam zazdrościli...
Może miałeś rację, że pierwsza miłość jest najgorsza. Sprawdzę to. I kiedyś Ci powiem. Gdy tylko się zakocham. A właściwie pokocham. A Ty? Sentyment pozostaje na zawsze, prawda?
w ofierze składam Ci moje wspomnienia, które stworzyliśmy razem i moją wieczną pamięć. Bo trudno zapomnieć osobę, która tak pięknie mówiła o uczuciach, używając najprostszych słów, nie mówiąc o nich wprost. Trudno zapomnieć o osobie, która śniła się nieraz; która po tylu miesiącach milczenia odwiedza mnie w snach i szepcze, że mimo wszystko tęskni.
Ja też czasem tęsknię. Mimo że kiedyś (chyba) złamałeś mi serce. Tak naprawdę, nie na niby.
Czy duże dziewczynki cierpią mniej? Bo ja już chyba jestem dużą dziewczynką... nafaszerowaną nadziejami i złudzeniami.
Siedząc w samochodzie obserwowałam szare niebo, które przecięły zielone korony drzew. Po szybie ześlizgiwały się smutno kolejne krople deszczu, znikając po pewnym czasie z mojego pola widzenia. Pod powiekami lśniły łzy, które domagały się uwolnienia z uścisku żelaznych kajdan. Szepcząc sobie do Boga różne słowa, płakałam i zastanawiałam się, dlaczego niebo płacze dzisiaj, a nie wczoraj? Dlaczego ja płaczę dzisiaj, skoro wczoraj był 21.08 i data Jego urodzin. Wiem, to dobra okazja, by świętować, niekoniecznie potokiem łez. Wiem, że nie chciał moich życzeń, ale ja obiecałam, że nie zapomnę i wysłałam te cholerne życzenia, składając najprostsze słowa, jakie przyszły mi do głowy i wysłałam na numer, który zapadał mi w pamięci. Nie wiem, czy oczekiwałam sms-a zwrotnego, choćby zawierającego jedno słowo podziękowania.
Nic. Kompletnie nic. Żadnego znaku życia od kilkunastu miesięcy. A może On umarł? Albo już się ożenił i ma gromadkę dzieci? A jeden z synów zabrał telefon Tatusia i otworzył sms-a, którego potem Tatuś nie odczytał? A może wyjechał, pozostawił telefon siostrze czy bratu, czy jeszcze komuś innemu, zostawiając mój numer na czarnej liście? Może to, może tamto, może, może, może...
Ale nic.
Choć znam imiona Jego rodziców i nawet pamiętam ich twarze z fotografii, oni zapewne nie wiedzą, że teraz o nich piszę i myślę. Ba! Nie wiedzą o moim istnieniu. Choć nie znam Jego Mamy osobiście, nie jedną łzę wylałam z powodu Jej stanu zdrowia, błagając Boga, by cofnął swoje zamiary, jakiekolwiek one są. Choć nie znam Jego rodzeństwa, wiem jak wyglądają i jakie imiona noszą. Choć jego przyjaciele nic o mnie nie wiedzą, ja słyszałam czasem o nich.
I choć ani razu nie dotknął mojej ręki, nie musnął rozgrzanego policzka, nie scałował łez ani nie przytulił mocno, czułam Go mocno, jakby był obok. Każdym swoim słowem trafiał do mojej duszy i znajdował tam miejsce dla siebie. Choć ani razu nie spojrzał na mnie swoimi niebieskim spojrzeniem, nie raz patrzyłam się w te Jego ślepia, skierowane prosto w stronę obiektywu. Choć nigdy nie wypowiedział mojego imienia patrząc na mnie, nie raz mówił prosto do mojego ucha, wywołując te przedziwne dreszcze. Choć nigdy razem nie poszliśmy na spacer, w niejednym miejscu byliśmy razem, mając moc słów i blask księżyca w swoich oczach. Choć nigdy nie spędziliśmy razem żadnej chwili będąc namacalnie, ofiarowaliśmy sobie miliony godzin rozmów i ciszy.
Ofiarowaliśmy sobie miliony uderzeń serca, myśli, słów. Gdyby stopić każdą drobną chwilę w całość, okazałoby się, że staliśmy się Mistrzami Rozmowy. Gdyby postawić nas na przeciwko siebie, na pewno patrzylibyśmy na siebie milcząc, chłonąc swoją obecność.
Choć mieliśmy tylko słowa i wyobraźnię, przeżyliśmy niezapomnianą przygodę. Moja dusza czuła Jego obecność. Moje spojrzenie podążało za Nim. Moje serce biło dla Niego.
Stąpaliśmy po tej samej ziemi, choć osobno, szukając śladu swoich stóp. Spoglądaliśmy nie raz na ten sam księżyc i gwiazdy, ogrzewało nas to samo słońce. Należeliśmy do siebie, choć nigdy nie byliśmy razem. Ale tej więzi, która nas łączyła - na pewno niejedni nam zazdrościli...
Może miałeś rację, że pierwsza miłość jest najgorsza. Sprawdzę to. I kiedyś Ci powiem. Gdy tylko się zakocham. A właściwie pokocham. A Ty? Sentyment pozostaje na zawsze, prawda?
w ofierze składam Ci moje wspomnienia, które stworzyliśmy razem i moją wieczną pamięć. Bo trudno zapomnieć osobę, która tak pięknie mówiła o uczuciach, używając najprostszych słów, nie mówiąc o nich wprost. Trudno zapomnieć o osobie, która śniła się nieraz; która po tylu miesiącach milczenia odwiedza mnie w snach i szepcze, że mimo wszystko tęskni.
Ja też czasem tęsknię. Mimo że kiedyś (chyba) złamałeś mi serce. Tak naprawdę, nie na niby.
Czy duże dziewczynki cierpią mniej? Bo ja już chyba jestem dużą dziewczynką... nafaszerowaną nadziejami i złudzeniami.
Duże dziewczynki cierpią tak samo, jak weszyscy. Wspomnienia nie zawsze są dobre według mnie.
OdpowiedzUsuńNie ma znaczenia czy dziewczynka jest duża, czy mała. Każdy przeżywa te same uczucia. Rożni się tylko siła ich odczuwania, ale to akurat zależy od charakteru.
OdpowiedzUsuńnie tyle wspomnienia, co wspominanie...
OdpowiedzUsuńcharakteru osoby czy wspomnień?ja odczuwam coraz mniej. chyba Bóg odebrał mi kilka kropel dawnych uczuć, bym mogła na tamten czas patrzeć z dystansem.
OdpowiedzUsuńCierpienie z powodu czegoś, czego tak do końca nie było?
OdpowiedzUsuńKażdy napotkany facet w naszym życiu czegoś nas uczy, ten Ciebie również na pewno czegoś nauczył. Rzadko kiedy pierwsza miłość jest tą ostatnią, ale zazwyczaj wszystkie jednakowo przeżywamy, tylko ta ostatnia długo trwa;)
OdpowiedzUsuńświetnie to ujęłaś.
OdpowiedzUsuńJako jedna z nielicznych zauważyłaś, że i on mnie czegoś nauczył. Dokonała chyba tego tylko Paulina. Ta piękna niebieskooka kobieta ze zdjęcia obok...Właściwie największą jego sztuką było nauczenie mnie bronienia własnego zdania i uczuć.
OdpowiedzUsuńTaką przyjaźń się ceni ;)Ja zauważyłam, bo sama wiem jak ze mną było ... Miałam kilku facetów i wiem, że wpłynęli na moje życie. Jedni pozytywnie, drudzy negatywnie, ale czegoś nauczyli i przynajmniej teraz też mogę docenić mojego chłopaka.Ps. Widzę, że też masz konto na ludzie.onet.pl Ja też mam, ale mnie denerwuje, bo tam nie wchodzę. Nie wiesz może jak je usunąć?
OdpowiedzUsuńCzasami pierwsza miłość wcale nie jest taka zła.W moim wypadku jednak była fatalna... |kolorowa-sukienka|
OdpowiedzUsuńwirtualna miłość. Też taką miałam. Prawie się udała w realu ale skończyło się na kilku spotkaniach ;) ale niczego nie żałuję.
OdpowiedzUsuńDo pewnych osób zawsze będzie się czuło sentyment. [two-million-ways]Kica
OdpowiedzUsuńta przyjaźń jest cudowna. ona jest cudowna. :)a co do konta - niestety nie wiem.
OdpowiedzUsuńjeśli mówimy ogólnie o pierwszej miłości - wiele razy się z Nim sprzeczałam na ten temat. :) Pamiętam przecież moje pierwsze wielkie zauroczenie w koledze z przedszkola, które trwało kilka dobrych lat. A może go kochałam? Na ten swój dziecinnie prosty sposób acz szczery.
OdpowiedzUsuńfakt. ogromny sentyment.
OdpowiedzUsuńa u nas skończyło się na słowach. dużej ilości słów i wyobrażeń. spotkanie było w planach, ale Chłopczyk okazał się niecierpliwy.
OdpowiedzUsuńCo do tego psa i kota: bo my z Patrykiem sie kłócimy. Oczywiście drobnostki, ale mimo wszystko szybko się godzimy ;] |kolorowa-sukienka|
OdpowiedzUsuńJa w przedszkolu miałam inne rzeczy na głowie niż moje pierwsze miłości xD
OdpowiedzUsuńniecierpliwy? Ja z 'moim' spotkałam się po 9 miesiącach.
OdpowiedzUsuńniecierpliwy, ponieważ po 15 miesiącach zniknął. a właściwie odnalazł miłość. i ze spotkania figa z makiem. :)
OdpowiedzUsuńto najważniejsze. ;*
OdpowiedzUsuńjakie?:P
OdpowiedzUsuńhttp://img43.imageshack.us/img43/5827/eyesn.gif
OdpowiedzUsuńPozazdrościć takiej przyjaźni ;))
OdpowiedzUsuńo, długo, musieliście się bardzo dobrze już znać.
OdpowiedzUsuńDuże dziewczynki cierpią nawet bardziej jak te małe. Nie wiem czy mnie pocieszyłaś tym, że pierwsza miłość jest najgorsza. Mam nadzieje jedynie, że za drugim razem będzie mi łatwiej zapomnieć. Oby nie było następnego razu... ale i tak będzie.
OdpowiedzUsuńNo nie pamiętam ;pAle wiem, że chłopcami zainteresowałam się tak na poważnie dopiero w gimie ;D
OdpowiedzUsuńTak bardzo się popłakałam... I jest mi wstyd, ale przez jedną, jedyną, króciótką chwilę przeszła przez moje serce myśl, że to straszny d.upek i przez tą jedną chwilę, nieracjonalną w swej intensywności, poczułam, że bardzo go nie lubię, i zastanawiałam się jak można tak odejść... I gdybym go w tej chwili spotkała to powiedziałabym mu to wszystko, nieco podniesionym głosem.To nieprawda, że duże dziewczynki cierpią mniej. Nie ma znaczenie czy są duże czy są małe. Tutaj chodzi o wrażliwość, o zdolność serca do bycia sercem.
OdpowiedzUsuńA ja nie wysłałam życzeń pewnemu komuś, choć datę urodzin znałam doskonale. Choć był blisko, teraz widzę jak wiele dzieliło nas przy końcu. Jaki chłód dotykał mojego ciała, kiedy wytworzyła się przepaśc ...Wszystkie cierpienia są takie same. Duże dziewczynki bardziej zdają sobie z tego cierpienia sprawę ;*
OdpowiedzUsuńdziękujemy. ;*
OdpowiedzUsuńoch, przedszkole. :) pamiętam co nieco. :Pw gimnazjum? myślę, że to odpowiedni okres.
OdpowiedzUsuńoo tak. i co do Niego - miałam świetną intuicję. choć nie powiedział - wiedziałam, że kogoś ma.choć nie mówił - wiedziałam, że ma średni humor nim jeszcze napisał. i raz, dosłownie raz, czułam, kiedy pisze mi smsa (takie cudowne dreszcze i nieumiejętność niemyślenia o nim), choć nie miałam telefonu i musiałam czekać aż sprawdzę czy miałam rację (zapamiętałam godzinę. była 10.11 czy 11.10. a w dzień, jeszcze jak była szkoła - nie pisał. wróciłam do domu a tam bach! sms od Niego.)
OdpowiedzUsuńjuż w porządku. jak rzucam piłkę do kosza - mniej myślę. boli mniej.
OdpowiedzUsuńTeż tak myślałam. jednak pomyliłam się co do dwóch chłopaków.Cóż, pomyłki się zdarzają, nie;>Na szczęscie teraz jest okay ^^
OdpowiedzUsuńto o twierdził, że pierwsza miłość jest najgorsza, że najbardziej boli... u mnie w rodzinie jest kilka przypadków, że pierwsza miłość okazała się tą ostatnią.
OdpowiedzUsuńto ja chcę być małą dziewczynką...
OdpowiedzUsuńczytałam gdzieś, że to dobrze, kiedy mamy wiele "miłostek" w wieku porównawczym. wtedy kształtuje nam się obraz "idealnego partnera". więc spoko loko ;*
OdpowiedzUsuńTo co przeżyłaś zostanie w Tobie na zawsze, bo było dla ciebie ważne. I na pewno wielu rzeczy się dzięki tym wydarzeniom nauczyłaś. I to normalne, że o nim myślisz. Choć zapewne trudne. [wyiluzjowana]
OdpowiedzUsuńteż czasem myślę, że on jest d.upkiem, naprawdę. ale to tylko przez chwilę. bo w głębi serca zawsze pozostanie tą osobą, która nauczyła mnie być sobą. nauczyła mnie, że ja także zasługuję na miłość. osobą, która podarowała mi wiele marzeń i zawsze we mnie wierzyła. zawsze... och, Olu, jak bardzo chciałabym z Tobą porozmawiać o tym na osobności, na spacerze. tak, właśnie z Tobą.
OdpowiedzUsuńchyba czasem też tak cierpię.
OdpowiedzUsuńto, co mówią, jest prawdą. czas leczy rany.
OdpowiedzUsuńto znaczy?
OdpowiedzUsuńkażda napotkana na naszej drodze osoba jest ważna.. każda ma jakąś rolę do odegrania w naszym życiuszukajac-celu
OdpowiedzUsuńz powodu kogoś, kto tylko lekko musnął mnie przechodząc obok.
OdpowiedzUsuńtakie historie są najgorsze.
OdpowiedzUsuńa jak już raz miłość się skończy to będzie się zapewne kończyć jeszcze kilka razy. Takie prawa natury, jak się zacznie to nie skończy na jednym.
OdpowiedzUsuńmasz rację.żałuję tylko, że On zszedł ze sceny, kiedy ja nie byłam gotowa... ale czy na odejście kogoś można się przygotować?
OdpowiedzUsuńkoło się kręci, co?
OdpowiedzUsuńnigdy na żadne odejście nie zdążymy się przygotować. niestety
OdpowiedzUsuńmoże ma to swoje dobre strony?
OdpowiedzUsuńchyba tak. gdybyśmy wiedzieli kiedy ktoś nas opuści to chyba inaczej byśmy go traktowali..
OdpowiedzUsuńpewnie lepiej. albo z nadmierną czułością. albo jeszcze inaczej. głupie to wszystko. czasem za mądre. zbyt skomplikowane.
OdpowiedzUsuńno własnie. wtedy temu kto miałby odejść byłoby trudniej..
OdpowiedzUsuńMiłość, której nie było, złudne nadzieje i jakieś uczucie. Nie wiadomo jakie. Dobrze to znam. /Duże dziewczynki cierpią tak samo. Może tylko w samotności.
OdpowiedzUsuńMiłość, ała , znam to / [ogarnijsie]
OdpowiedzUsuńCzasem wydaje mi się to takie głupie, ale i tak nie mogę przestać. To jak uzależnienie.
OdpowiedzUsuńnigdy nie dostajemy tego co w danym momencie chcemy ...
OdpowiedzUsuńzauroczenie. lepiej pasuje.
OdpowiedzUsuńmiłość, której nie było...
OdpowiedzUsuńnam też by nie było łatwiej...
OdpowiedzUsuńale jest nadzieja, że kiedyś jednakl to dostaniemy.
OdpowiedzUsuńtaki dziwny nałóg, prawda?
OdpowiedzUsuńPowoli przestaje wierzyć w to, że niemozliwe stanie się możliwe.
OdpowiedzUsuńJedno z drugim jest mocno połączone.
OdpowiedzUsuńpunkt dla Ciebie, Panie J.
OdpowiedzUsuńNIGDY nie trać wiary, Gwiazdko! Nigdy!
OdpowiedzUsuńCzy trzeba znać kogoś osobiście, by podbić z nim cały świat?Nie, nie trzeba. Wystarczy kawałek tego magicznego uczucia, a wszystko wtedy wydaje się łatwiejsze i bardziej wykonalne. I mimo, że nie znamy/nie widzimy tej danej osoby tak samo mocno przeżywamy jej życie, jakby stałą tuż koło nas i tuliła się do nas. Przyjaźń i miłość jest takim uczuciem, które połączy wszystkich, nawet tych na samym krańcu ziemi. Czy duże dziewczynki cierpią mniej? Nie. Wszyscy cierpimy tak samo. Bez względu na wiek, wzrost, wagę czy coś tam jeszcze. A wspominanie nie zawsze dobrze nam robi, ale czy życie bez wspomnień byłoby takie piękne, jak jest? Ja tam kocham swoje wspomnienia i nie zamierzam się z nimi rozstawać. : )
OdpowiedzUsuńdla niektórych to wciąż jest dziwne, że ja i Łukasz, że my byliśmy tak blisko siebie, choć wcale się nie znaliśmy. a ja dla niego byłam w stanie iść na drugi koniec świata...tak, wszyscy odczuwamy tak samo. wszyscy cierpimy, choć czasem się do tego nie przyznajemy.
OdpowiedzUsuńCzasem coś, co nigdy tak naprawdę nie miało miejsca, boli bardziej niż wszystko inne... Wspomnienia zawsze będą częścią nas, te dobre i te złe. Z czasem po prostu staną się mniej bolesne.
OdpowiedzUsuńChyba i charakteru osoby, i wspomnień.Ja nie wiem czy potrafię patrzeć z dystansem. Sądzę, że raczej tak. Nigdy się tak nad tym nie zastanawiałam, ale jak tak teraz o tym pomyślę, wydaje mi się, że gdybym tego nie umiała, już dawno bym zwariowała. Bo pewne sytuacje w życiu nie były najciekawsze, ale się nie załamuję.
OdpowiedzUsuńStaram się. Bardzo się staram ... ;*
OdpowiedzUsuńTeż tak czujesz?
OdpowiedzUsuńa kiedy to się skończyło?
OdpowiedzUsuńw tym nie ma nic dziwnego.. Serio. Nie za jednym internetowym przyjacielem wskoczyłabym w ogień! Tak, dużo osób nie przyznaje się do swoich słabości, bo boi się odrzucenia..
OdpowiedzUsuńwłaśnie...wciąż musi być ktoś, ale przecież tak naprawdę go nie ma.
OdpowiedzUsuńale to "z czasem" brzmi przerażająco. ja tą drogę mam za sobą, choć teraz znowu się cofnęłam i płaczę w każdej możliwej chwili. a szczególnie, gdy oglądam Pogodę na miłość.
OdpowiedzUsuńtylko, że to z czasem zaczęło przeradzać się w coś innego. myślę, że gdybyśmy zostali przyjaciółmi do końca, teraz miałabym z nim kontakt. ale niestety... czasem nawet przed samym sobą jest trudno się przyznać do tejże słabości. może,. gdy udajemy, że jej nie ma, czujemy się silniejsi?
OdpowiedzUsuńw głębi serca mam nadzieję, że to jednak była miłość. tak, mówię to otwarcie i przyznaję się do tego przed samą sobą. mam nadzieję, że te wszystkie słowa z Jego i mojej strony to nie było urozmaicenie chwili...
OdpowiedzUsuńwięc uda Ci się. ;*
OdpowiedzUsuńtak bardzo oficjalnie 25.11.2007 roku.jakiś czas temu czytałam stare wpisy z pamiętnika i okazało się, że mieliśmy jako taki kontakt jeszcze w marcu'08 Ale to były tylko kłótnie i może właśnie dlatego nie pamiętam tego okresu? Może za bardzo cierpiałam?
OdpowiedzUsuńi właśnie wczoraj kogoś takiego spotkałam. i dzisiaj wciąż go szukam wzrokiem.
OdpowiedzUsuńna pewno byś nie zwariowała. :*
OdpowiedzUsuńJa ostatnio mało takich widuję, ale jeden szczególnie mocno utkwił w pamięci.
OdpowiedzUsuńto dobrze, że tego nie pamiętasz. :)
OdpowiedzUsuńleczy, leczy :)
OdpowiedzUsuńI dlatego mam pewność, że dobrze się stało, że pojawił się w Twoim życiu.
OdpowiedzUsuńKiedy tak piszesz, przypomina mi się Pan K. i tamten czas z przed roku :(
OdpowiedzUsuńZobaczymy. W tym świecie nic nie jest na pewno.
OdpowiedzUsuńtrzeba tyko cierpliwości.
OdpowiedzUsuńprzepraszam... nie chciałabym, żebyś cierpiała z powodu wspomnień.
OdpowiedzUsuńdlatego trzeba walczyć.
OdpowiedzUsuńchyba lepiej. pamiętam jak przez mgłę. ale nie wracam do tego.
OdpowiedzUsuńten, co Cię musnął?a co z Panem z wesela?
OdpowiedzUsuńI chyba tego dopiero muszę się nauczyć.
OdpowiedzUsuńi nadal uważasz, że będzie o mnie pamiętał?
OdpowiedzUsuńnauczysz się. na pewno.
OdpowiedzUsuńNie, właśnie Pan od tańca :)
OdpowiedzUsuńTak, życie jest najlepszym nauczycielem ...
OdpowiedzUsuńTak. Nawet mając żonę i gromadkę dzieci.
OdpowiedzUsuńchyba pierwsza miłośc boli najbardziej. chyba tak...
OdpowiedzUsuńa proszę;*
OdpowiedzUsuńczyli on Cię tak zaczarował, jeśli dobrze zrozumiałam? :)
OdpowiedzUsuńdobra Ty duszyczko ;*
OdpowiedzUsuńprzynajmniej to mi pozostanie... :)
OdpowiedzUsuńma w sobie wszystko:wymaga i wynagradza. chwali i potępia. kocha. i nigdy nie nienawidzi.
OdpowiedzUsuńi to "chyba" wszystko burzy.
OdpowiedzUsuńJa? No co Ty!:) Wredne dziewczę ze mnie;P
OdpowiedzUsuńa jednak wróciłaś ;D
OdpowiedzUsuńMoże i bym nie zwariowała, ale załamanie nerwowe na pewno kilka razy bym przeszła. :)Bo czasem niektóre sytuacje i opinie nas przerastają.
OdpowiedzUsuńodnajduję w tej notce trochę siebie...[niezainspirowana].
OdpowiedzUsuńto dobrze ;*
OdpowiedzUsuńBoże, jak pięknie napisane mmmmhmNie wazne czy jestes duza dziewczynka czy mała.. to , jak wrazliwi jestesmy zalezy od charakteru. Wspomnienia zostaja na zawszenieskonczony-szkic
OdpowiedzUsuńtak, ale staram się zapomnieć.
OdpowiedzUsuńAle jesteś ładna! :) Naprawdę świetne jest to zdjęcie :)
OdpowiedzUsuńa skąd wiesz, która to ja? :Puwielbiam je. :)
OdpowiedzUsuńbo o bólu chyba pisze się najładniej.cieszę się, że wspomnienia zostają na zawsze. naprawdę.
OdpowiedzUsuńa co jest z Ciebie trochę tutaj?
OdpowiedzUsuńnie w moich oczach. :)
OdpowiedzUsuńczeka was jeszcze jedno wesele razem.
OdpowiedzUsuńale to chyba krótkotrwały stan?
OdpowiedzUsuńprzez przypadek :p
OdpowiedzUsuńmuszę walczyć. chcąc, nie chcąc.
OdpowiedzUsuńale jednak ;D
OdpowiedzUsuńwiem, ale to za rok, do tego czasu wiele się może zdarzyć.
OdpowiedzUsuńW sumie wspomnienia są wszystkim co mi pozostało. I kilka zdjęć skasowanych w przypływie emocji.
OdpowiedzUsuńJest pełne sprzeczności.
OdpowiedzUsuńDuże dziewczynki nie cierpią mniej. Witaj, kochana <3 jak tam? [to-on]
OdpowiedzUsuńU mnie nowa,|kolorowa-sukienka|
OdpowiedzUsuńtez tak myslę...
OdpowiedzUsuńbyło... jeszcze całkiem niedawno... tęsknota za czymś, czego tak naprawdę nie było, a raczej za kimś, kogo nigdy nie miałam...
OdpowiedzUsuńRóżnie, ale raczej nie ma sytuacji, które byłyby dla mnie nieprzyjemne, przykre. A załamania jak na razie nie przechodziłam, bo ja nie potrafię brać sobie wszystkiego do serca. Wiele rzeczy rozumiem i tak nie potrafię. Niektóre sytuacje, owszem, czasami mnie przerastają, ale potrafię szybko do siebie dochodzić. :)
OdpowiedzUsuńa to wiele, bardzo wiele...
OdpowiedzUsuńmoze i racja... zawsze jak jest smutek, zal to zjawia sie tez wena.. nieskonczony-szkic
OdpowiedzUsuńwierzę w Ciebie :*
OdpowiedzUsuńJa też ostatnio dość często płaczę. A w zasadzie, tylko zbiera mi się na płacz. Próbuję się trzymać i choć na chwilę wyłączyć wspomnienia.
OdpowiedzUsuńserce odradza się i dojrzewa niczym czereśnie. ważne by uśmiechać się razem z nim ;* pozdrawiam
OdpowiedzUsuńCierpią bardziej .
OdpowiedzUsuńale nie musi.
OdpowiedzUsuńprzez pomyłkę. :P
OdpowiedzUsuńdziękuję. ;*
OdpowiedzUsuń