Bo prawda jest taka, że Cię pragnę!
Sercom, które myślą, że są samotne.
Usiadła na mokrym kamieniu i czekała. Deszcz przestał padać, ale ona uparcie ściskała rączkę od parasola w dłoni. Lubiła poczucie osamotnienia. Tej emocji, która rodzi się, gdy poczuje na policzku pierwszą zapowiedź zmarnowanego popołudnia. Nigdy nie planowała chwil. Wolała zaskakiwać. Panicznie bała się niespodzianek.
A on nigdy nie wiedział, kiedy go zaskoczy nowym pomysłem. Czasem czekał, ale ona nie przychodziła. A kiedy zapominał, że za nią tęskni, ciche pukanie do drzwi odrywało go od zajęć. Nie pukała nigdy głośno. Zawsze delikatnie, dwa razy. Nauczył się siedzieć w ciszy. Jakaś część niego zawsze miała nadzieję, że jednak przyjdzie w swoich czerwonych kaloszach i długim płaszczyku do kolan.
Szczególnie uwielbiała porę zimową. Zakładała puchową czapkę i dwie różne rękawiczki. Kupował jej zawsze kilka par, by mogła komponować je według swojego humoru. Niekiedy nosiła odcień czarny i czerwony. Nie wiedziała czy coś nie zmieni jej nastroju. Wolała być przygotowana na zmiany, choć zmian nie lubiła. Słuchał jej cierpliwie, gdy tylko wiedział w jej fiołkowym spojrzeniu, że coś gnębi jej serce. Bardzo rzadko go dotykała, nigdy nie płakała w jego obecności. Była silna, a jednocześnie tak krucha. Często chorowała i nie pojawiała się bardzo długo.
Uwielbiał jej powroty. Stawała wtedy w jego drzwiach i uśmiechała się spojrzeniem. Ustami rzadko. Czasem wargi drżały jej, gdy czytał jej na głos albo opowiadał zabawne sytuacje Była milcząca i piękna w tej ciszy, z którą chyba nauczyła się żyć. Lubiła słuchać. Nie tylko jego głosu, ale słów, które dawał jej świat. Niekiedy opowiadała o tym, czego się dowiedziała. Nigdy nie mówiła ogólnie, skupiała się na drobnostkach, których on nie dostrzegał. Z czasem się nauczył.
Szczególnie lubiła motyle. Nieraz zabierał ją na łąkę, by mogła je gonić. Biegała wtedy na boso, zostawiała koło niego swoje trampki. Nosiła zawsze sukienki. Kolorowe, nigdy ciemne. Tylko rękawiczki mogły być wskazówką jej samopoczucia. Zawsze miała kilka par w torbie. I wrzosowy portfel. Miała także lizaki, te w kształcie serca. Lubiła rzeczy proste, którzy inni wspominają tylko z dzieciństwa i rezygnują na rzecz nowszych rzeczy. Nie nosiła nic poza tym. Czasami miała ze sobą książkę lub zeszyt, do którego wpisywała swoje myśli albo wklejała rzeczy, które chciała uratować. Były to ulotki zbierane od innych, liście z ulubionego drzewa i płatki kwiatów.
Znał ją bardziej z obserwacji zachowań. Pokochał jej melancholię i szczęście, które nosiła w sobie. Spojrzeniem potrafiła przekazać mu wszystko, co czuła. Nigdy nie powiedziała, że go kocha. Wolała gesty niż słowa. Dotykała wtedy jego dłoni i spuszczała spojrzenie na ich złączone palce. Lubił jej wyznania i czasem na nie czekał. Z taką samą tęsknotą, z jaką czekał na jej obecność w jego codzienności.
Czekała na niego, bo wiedział, że się zjawi. Lubiła obserwować jak biega po lesie, kontrolując oddech. Kryła się między drzewami i obserwowała jego smukłą sylwetkę. Ciemne włosy i wzrok utkwiony przed sobą. Czuła wtedy jak blisko jest niego. Zakochiwała się w nim bardziej i szukała słów, którymi mogłaby mu wyznać tę miłość. Chciała, by było to coś więcej niż Kocham Cię. Ale te spisane zdania była niepełne. Chciała mu opowiedzieć jak uwielbia dotyk jego zimnej dłoni w zimę i ciepłej w lecie. I spojrzenie, które znaczy więcej niż on sam może pojąć. Chciała mu opowiedzieć jak czasami trudno jej wytrzymać bez niego. I o tych dniach, kiedy czeka na niego siedząc na ich ławce w parku. Najczęściej pada wtedy deszcz, a ona moknie i czeka. Chciała mu opowiedzieć, ile radości sprawiają jej historii, którymi wypełnia ich chwile. I o tym, ile ma w sobie uczuć, gdy puka dwa rady do jego drzwi, szepcząc: Kocham Cię, Pragnę Cię, Chcę Cię, Jestem Twoja. Jesteś mój?
Bywają dni, że nachodzą ją wątpliwości. Idzie do niego, siada na podłodze przy kaloryferze, który kiedyś malowali razem, i czeka aż dotknie słowem jej duszy. Lubi te chwile, wycisza ją. Czasami szkicuje go długopisem. Jego profil, gdy nie musi coś dokończyć i skupiony pochyla się nad technicznym rysunkiem. Słucha szelestu ołówka na białej kartce i patrzy z zachwytem. Nie dostrzega zachwytu w jej fiołkowych oczach, ale ma przeczucie, że jakiś ślad zostaje i on go szuka. Musi go znaleźć, bo nie chce wiedzieć, że jest jej obojętny.
Kiedy z nieba znowu zaczyna padać deszcz, widzi jak się zbliża. Z dłońmi wbitymi w kieszenie. Pochylony i skulony. Wzbudza tym jej czułość, zachwyt i ogromną miłość. Wtedy czuje, że musi coś zrobić, by powiedzieć o tym, jak bardzo ważny jest dla niej. Zostawia swoją parasolkę przy kamieniu i podchodzi powoli. Spotykają się w połowie drogi. Zaskoczony patrzy na nią i czeka. A ona wtula się w niego i cichuteńko szepcze, że go Kocha. On głaszcze ją po plecach i nie odpowiada. Nie chce zepsuć tej chwili. Kiedyś to powie, gdy ona nie będzie się tego spodziewać. Dała mu prawo do siebie. Do tego, by ją zaskakiwał, choć tak bardzo boi się niespodzianek. Miłość to pasmo sytuacji i słów, których się nie spodziewamy. Tkwiła w drobnostkach, których nauczyła go szukać. Zachwycał się nimi, widział w nich jej obecność. Był ważną częścią jej życia, jej. Nie chciała, by ją minął, nie dałaby sobie bez niego rady… Splotła swoje palce z jego. Wyznała miłość słowami: Kocham Cię. W tym zawierała się cała opowieść, co w nim ceniła, czego się bała, o czym marzyła. Szukała słów, a one przyszły same.
12.10.2010
Zabrakło mi słów, wiesz?
OdpowiedzUsuńchciałabym to skomentować tak, aby było to choć trochę adekwatne do tego tekstu. ale nie potrafię. piszesz przepięknie. [czcza-pisanina]
OdpowiedzUsuńteraz już tak...
OdpowiedzUsuńczuję się... zawstydzona.
OdpowiedzUsuńTo niesprawiedliwe. Jeszcze kilkanaście minut temu byłam pewna, że jest we mnie mnóstwo słów, może nawet o kilka za dużo, że zaczynam tracić nad nimi kontrolę. One rządzą mną, świetnie się bawią i żyją we wzajemnej symbiozie, dlatego gdzieś mają moje zabieganie o pozbycie się choć kilku z nich. Nagle wchodzę tutaj i okazuje się, że nie ma we mnie żadnych słów. Kompletna pustka. I echo...
OdpowiedzUsuńzastanawiam się czy to dobrze, że znikły...? nie wiem jak mam interpretować Twoje słowa.
OdpowiedzUsuńniby mam świadomość, że takie dni są potrzebne, ale na razie mam wrażenie, że one nie będą się chciały skończyć, a na dłuższą metę żyć w ten sposób nie mogę. mimo to dziękuję za dobre słowo.
OdpowiedzUsuńNie wiem, czy to dobrze. Przeczytałam tekst, kliknęłam w magiczny prostokącik "skomentuj" i patrzyłam na białe pole, czując się jak człowiek ułomny. ;d A to chyba może znaczyć tylko to, że Twoje słowa mają w sobie jakąś magię i wnoszą do duszy odbiorcy tak wiele, że aż nie wiadomo, o którym elemencie się wypowiedzieć... piękne.
OdpowiedzUsuń;) służę.
OdpowiedzUsuńi mi zabrakło słów. czuję się jak ułomny człowiek. :D
OdpowiedzUsuńDobrze wiedzieć, że nie jestem sama.;d
OdpowiedzUsuńw grupie raźniej. :)
OdpowiedzUsuńOtóż to. ;) Tak sobie myślę, że czekanie czasem jest okropne. Kiedy czeka się na nadzieję, która ciągle nie nadchodzi, na kolejny dzień, który podobno będzie lepszy, na czyjś powrót, na czyjeś przyjście, na oddelegowanie samotności, na słowa... Czasem to jest straszne, bo tak dużo zabiera, ale gdzieś między tym wszystkim musi być jakaś magia. Jest. Bo skoro człowiek czeka na nadzieję, to przecież znaczy, że jakąś jej iskierkę już ma, skoro wierzy, że przyjdzie, a to chyba jest najważniejsze.
OdpowiedzUsuńpięknie to ujęłaś. oddelegowanie samotności - ujęło mnie to.myślę, że masz rację. samo czekanie ma magię. i daje szansę na przygotowanie się, może wytęsknienie i przede wszystkim: docenienie tego, na co się czeka.
OdpowiedzUsuńŻeby potem było jeszcze piękniejsze niż teraz, kiedy znajduje się x czasu od dziś...
OdpowiedzUsuńa piękniejsze zawsze być może.
OdpowiedzUsuńTo jest jakieś pocieszenie. ; )
OdpowiedzUsuńszczera prawda :)
OdpowiedzUsuńto takie piękne, powinno wywołać uśmiech na mojej twarzy a tym czasem mam ochotę się rozpłakać... ;< pilnuj swojej miłości bo to prawdziwy skarb;*
OdpowiedzUsuńZ tekstu wynika, iż mam z jej bohaterką wiele wspólnego. Najbardziej różni nas to, że ja miłości wyczekuję z tęsknotą, ale z typową dla mnie cierpliwością i spokojem. A ona miłość znalazła. Cieszy się z niej. A ja wraz z nią. ;)
OdpowiedzUsuńcieszę się, że odnalazłaś w tym siebie... :)
OdpowiedzUsuńobiecuję, że będę.
OdpowiedzUsuńto trzymam za słowo ;D
OdpowiedzUsuńPrzyznam, że zdarza mi się to czasem przy czytaniu Twoich tekstów. ;D
OdpowiedzUsuńpotwierdza się teoria, że coś nas łączy ;D
OdpowiedzUsuńjeszcze swój ślub tu opiszę. :P
OdpowiedzUsuńNo, jeżeli Ty masz czasem podobne odczucia czytając moje teksty, to owszem. ;)
OdpowiedzUsuńmyślę, że tak ;*
OdpowiedzUsuńTo się cieszę ;D teoria oficjalnie potwierdzona. ;)
OdpowiedzUsuńkochana ;*
OdpowiedzUsuńTy też jesteś kochana ;* ;)
OdpowiedzUsuńdzisiaj to ja jestem rozanielona wizją spotkania z A. po dwóch koszmarnie długich tygodniach. :)
OdpowiedzUsuńAle fajnie! A tam koszmarnie długich. Czas leci tak szybko, że ani się nie obejrzysz, a będziesz starą babą z wnukami na kolanach. ;D
OdpowiedzUsuńwolę myślę, że ani się obejrzę, a stanę na ślubnym kobiercu i będę gorącą mężatką. :P
OdpowiedzUsuńChciałabym zatrzymać się w Twoich słowach, zostać w nich na jakiś czas, niech wypełniają moją codzienność. Strasznie mnie to wzrusza.
OdpowiedzUsuńAch to na pewno, ale ja spojrzałam jeszcze dalej w przyszłość... ;>
OdpowiedzUsuńnamalowałaś słowami miłość. nie wiem co powiedzieć. to jest cudowne.
OdpowiedzUsuńTo jeden z tych tekstów, które przeczytałam sobie na głos. I moje serce poczuło, że to dla niego, gdy zobaczyło dedykację. I uwielbiam tą piosenkę.
OdpowiedzUsuńślub to ja chce zobaczyć na własne oczy a nie oczami wyobraźni:P
OdpowiedzUsuń'zapominał że za nią tęskni' x3
OdpowiedzUsuńCzarujesz słowami, wiesz? Przekazujesz proste prawdy w tak magiczny sposób, iż czasem brakuje mi słów, aby się do nich ustosunkować w komentarzu. Dokładnie tak jak teraz...
OdpowiedzUsuńChyba jak większoś nie mam pojęcia jak to skomentowac. To jest piekne, cudowne.. tak samo jak ta milosc. aż mnie podbudowuje, że ilosc jednak istnieje ;) /radioactive-lullabies/
OdpowiedzUsuńnowy adres: http://bo-marzenia.blog.onet.pl/
OdpowiedzUsuńBrakowało mi Twoich cudownych opowieści, słów i nadziei, którą niesiesz w tych przesłaniach, realnej nadziei :) Dziękuję Kochanie ;*
OdpowiedzUsuńchyba że tak ;)
OdpowiedzUsuńwolalam sie skupic na tej blizszej :D
OdpowiedzUsuńzostań.
OdpowiedzUsuńbo miłość jest piękna.
OdpowiedzUsuńmój kochany Ślimaczku, moja słodka Oleńko...
OdpowiedzUsuńano :)
OdpowiedzUsuń;*
OdpowiedzUsuńoj ;)
OdpowiedzUsuńwarto na nią czekać.
OdpowiedzUsuńpostaram się dawać więcej tych słów Tobie. ;*
OdpowiedzUsuńjest. a ty umiesz ją najpiękniej wyrazić.
OdpowiedzUsuń;*
OdpowiedzUsuńcałuśnico!
OdpowiedzUsuńjestem na etapie powstrzymywania łez. rooozczulasz mnie!
OdpowiedzUsuńmam nadzieję, ze łez szczęścia. kocham twoje słowa;)
OdpowiedzUsuńi tęsknoty.oj, nie wiem, co powiedzieć...
OdpowiedzUsuńOch. Ja mam skłonności do dalekosiężnych planów. Zaczęłam liceum, a już myślę o tym, na jakiej uczelni będę studiować. ;D
OdpowiedzUsuńsama zaczęłaś
OdpowiedzUsuńo tym to ja w gimn. już myślałam :P
OdpowiedzUsuńo-cho!
OdpowiedzUsuńJa w gimie miałam całkiem inne plany na przyszłość niż teraz. ;D
OdpowiedzUsuńjakie?
OdpowiedzUsuńno a nie? ;p
OdpowiedzUsuńNajpierw chciałam być patomorfologiem. Potem tłumaczem angielskiego. A teraz chcę być geodetą i raczej przy tym zostanę. ;D
OdpowiedzUsuńa idź Ty :P
OdpowiedzUsuńambitnie ;]
OdpowiedzUsuńDokładnie interesuje mnie geodezja górnicza. U nas ten kierunek jest bardzo opłacalny. :) A Ty jakie masz plany?
OdpowiedzUsuńgdzie? :(
OdpowiedzUsuńmoże do mnie? ;>
OdpowiedzUsuńpsychologia/pedagogika przedszkolna :)
OdpowiedzUsuńNieźle. ;D musisz lubić małe dzieci, skoro pedagogika przedszkolna. Mnie dzieci się boją i ja boję się dzieci ;D
OdpowiedzUsuńa zapraszasz? ;>
OdpowiedzUsuńkooocham je <3
OdpowiedzUsuńoczywiście :D
OdpowiedzUsuńMyślę, że w Twoim wypadku obydwa kierunki są trafnym wyborem. ;)
OdpowiedzUsuńto sie pakuje ;p
OdpowiedzUsuńmyślałam, żeby obydwa realizować. :D
OdpowiedzUsuńczeeekam ;D
OdpowiedzUsuńNoo, czemu nie, będziesz koksem ;D
OdpowiedzUsuńok ;p
OdpowiedzUsuń