Matematyczne działanie samotności.
Podnoszę samotność do potęgi. Wyciągam przed wszystko niemy krzyk. Połykam łzy, by nie zostawiły śladów na ciemnej koszulce. Zaciskam powieki i zwężam kąciki ust, dławiąc słowa. Myśli panoszą się po głowie, szarpiąc za najczulsze struny. Opadam, ciągle opadam. Ciężar nagromadzonych smutków nie ma wspólnego mianownika ze szczęściem. Rozeszły się, znalazły przeciwieństwo. Uśmiech został skreślony, choć czasem wciska się na wargi. W oczach błyszczą łzy, które nie miały dość motywacji, by uciec z ciasnego więzienia. Skomplikowane równania z niewiadomymi smutkami ustawiają się w rzędach, jeden po drugim. Trudno wyznaczyć jeden powód i połączyć go z tym kolejnym, zmierzając ku pozostałym, może najważniejszym. Przygniata mnie codzienność. Połączę siły z niewiarą. Tworzymy udaną parę. Niematematyczną.
Jedynym sposobem na pozbycie się piętrzących się działań, jest ich rozwiązanie. Choćby z zaciśniętymi zębami, najwyższą niechęcią i zrezygnowaniem.
OdpowiedzUsuńCałą notkę straszysz, ale jednak jest tu happy end :)
OdpowiedzUsuńmatematyka i miłość nijak do siebie nie pasują ;d
OdpowiedzUsuńpomnóż wszystko przez usmiech;)
OdpowiedzUsuńdo boju Urodo Wszechświata!...bo wezmę witkę i pogonię przed sobą... co je? :)))*
OdpowiedzUsuńilonaa. wiesz, masz rację. i bardzo mi przykro, że masz rację.
OdpowiedzUsuńPieprzy.ć matematykę! W przyrodzie nic nie ginie, a historia toczy się dalej :)
OdpowiedzUsuńżebym jeszcze je znała...
OdpowiedzUsuńjaki?
OdpowiedzUsuńano. :) jednego nienawidzę, drugie kocham - podstawowa różnica. :D
OdpowiedzUsuńJak nie znasz to poznaj. ;>
OdpowiedzUsuńpomnożę w przyszłą sobotę. dzisiaj dodaję tylko rozmowę.
OdpowiedzUsuńpóźniej może być za późno.
OdpowiedzUsuńco je?;>
OdpowiedzUsuńwiem, Dariuszka, wiem...
OdpowiedzUsuńpodejście git. ;D
OdpowiedzUsuńWięc zrób to jak najwcześniej z nadzieją, że za późno nie jest. Proste? ;P
OdpowiedzUsuńTrzeba sobie umilać życie. A rozmnażanie? Dzielnie się łóżkiem? Dodawanie ciał i odejmowanie ich od siebie - to wyższa szkoła jazdy xD
OdpowiedzUsuńaaa, na to bym nie wpadła. :D
OdpowiedzUsuńłóżkiem mogłabym się podzielić. :D
OdpowiedzUsuńJakbyś pomyślała, to byś wpadła. Ale wtedy już by było za późno.Ale nonsens. ;D
OdpowiedzUsuńzałapałam. ;D
OdpowiedzUsuńA ja nie. Dziwne. :>
OdpowiedzUsuńzawsze byłam inna. ;)
OdpowiedzUsuńdo innych świat należy
OdpowiedzUsuńSamotność jest straszna, zwłaszcza kiedy działa matematycznie i zaczyna się potęgować. Kiedyś sama za bardzo ją czułam, za dużo o niej myślałam. Teraz chyba dojrzałam do tego, żeby docenić ludzi, którzy starają się ją zmniejszyć. Są inne rzeczy, które pozwalają mi ją przyćmić, zagłuszyć i poczekać na dzień, kiedy będę mogła ją oddelegować. I u Ciebie przyjdzie taki dzień... Warto czekać.
OdpowiedzUsuńNie ma takiego równania, tudzież nierówności, której nie można rozwiązać - mówię to świadomie jako maturzystka, która z matmą ostatnio próbuje się mocno porozumieć ;) Czasem trzeba tylko dłużej nad nim podumać. Może pomnożyć przez iskierki radości, albo dodać jakiś uśmiech? :* Trzymaj się Ilonko :*[odlamki-wspomnien]
OdpowiedzUsuńA dlaczego dinozaury wyginęły? Bo nie znały delty i bo zapomninały o dziedzinie. A dlaczego ludzie nie wyginęli? Bo mają miłość.
OdpowiedzUsuńi niech tak zostanie, chociaż matematyka jest czasami kochana ^^
OdpowiedzUsuńjaaaa, nie wiedziałam, że można tak użyć matematyki do opisania uczuć :O
OdpowiedzUsuńa może będzie dobrze? /nerium/
OdpowiedzUsuńDo potęgi to Ty podnieś wiarę w to co nieuniknione - miłość ;)
OdpowiedzUsuńprzygnieść Cie jeszcze? :)))
OdpowiedzUsuńOstatnie dwa zdania :)
OdpowiedzUsuńa do nas już nie?
OdpowiedzUsuńona już ma taki wynik, że więcej chyba nie da się osiągnąć. :P
OdpowiedzUsuńto związek z niewiarą. brak happy endu ;)
OdpowiedzUsuńczasem? rzekłabym: nigdy. :D chyba że w LO przerabia się coś na podstawie podstawówki. :D
OdpowiedzUsuńjest chyba.
OdpowiedzUsuńNo do nas a do kogo? ;>
OdpowiedzUsuńzgubiłam się na początku tej rozmowy :P
OdpowiedzUsuńna razie dodaję obecność Adriana. I jemu mnożę słowa.
OdpowiedzUsuńmądry wszystko potrafi ;D
OdpowiedzUsuńoj. zabrakło mi słów.
OdpowiedzUsuńczekam. ciągle. i ciągle.
OdpowiedzUsuńzabrzmiało, jakby do zupełnie kogoś innego
OdpowiedzUsuńe... ;D
OdpowiedzUsuńdokładnie tak! :D
OdpowiedzUsuńNie ogarniam ;D
OdpowiedzUsuńJa też. I jakieś setki tysięcy ludzi na świecie też. Prawda, że pocieszające?
OdpowiedzUsuńOjej, jak cieszę się, że jesteś.
OdpowiedzUsuń:D
OdpowiedzUsuńczemu?
OdpowiedzUsuńpowiedzmy...
OdpowiedzUsuńTy chyba też nie ;>
OdpowiedzUsuńjak to moja koleżanka powiedziała "najpierw się nauczę dodawać a dopiero potem się wezmę za trygonometrię":P
OdpowiedzUsuńNigdy nie próbowałam wyobrażać sobie świat przez pryzmat matematyki :P Wtedy zupełnie nie miałby on dla mnie sensu ^^ bo przecież najgorsze co może być, to niewymierność w mianowniku xd3maj się, dasz radę ;*
OdpowiedzUsuńBo jest mi lepiej w sercu kiedy jesteś.
OdpowiedzUsuńchyba dobrze, że niematematyczną... ?
OdpowiedzUsuńNo to pięknie :-Dnatychmiastowa-destrukcja
OdpowiedzUsuńZawsze moze byc lepiej. Ja zawsze na drugi dzien czuje sie o nieboo lepiej . Swietnie opisalas swoje uczucia;)frapujaca
OdpowiedzUsuńJak sobie to wszystko podzielisz przez dwa, to jakby tylko połowa zostanie. / nieswiadoma
OdpowiedzUsuń