Osiemnaście, i co dalej?
Od ponad tygodnia jestem gorącą osiemnastką i... nic się nie zmieniło. Nie zmądrzałam ani głupsza się nie stałam (mam nadzieję). Nie wyrosła mi druga głowa ani nie zmieniłam koloru oczu. Moje włosy też jakoś nie przejęły się powagą sytuacji i jak sięgały zaledwie za łopatki, tak sięgają. Mój sposób myślenia pozostał identyczny, choć schodząc po klatce schodowej pomyślałam, że mogę więcej. Słowa w moich ustach: chciałabym sobie zrobić zdjęcie do dowodu , brzmią jakoś głupkowato. Jakbym na chwilę zamieniła się z kimś rolami. Czuję się młoda i rześka, i nie mam wcale zmarszczek starości, co zawzięcie niektórzy mi wmawiają. Nie licząc tych mimicznych, ale one są w ogóle nieważne! Dorosłość jest chyba przereklamowana. Nigdy nie chciałam mieć osiemnastu lat. Wydawało mi się, że wraz z przekroczeniem tej niewidzialnej granicy, coś się kończy. Gdzież tam! Będąc w przedszkolu przerażała mnie ta wizja, bo z rozpaczą odkryłam, że dorośli nie mogą kolorować. Nikt nie był w stan...