Kruszę szczęście palcami.
Słowa i rozmowy nieprzynoszą łańcucha dobrych emocji i myśli. Jestem zagubiona w szerokiejprzestrzeni tęsknoty. Coś znowu się zmienia, ale nie wiem, czy na lepsze.Brakuje mi utraconej czułości zdrobnień, brzmienia moje imienia w męskimwykonaniu. I może przede wszystkim silnego spojrzenia, silnych ramion, silnegogłosu. A zarazem delikatnego serca wkładanego w najprostsze gesty. Znów jestempogrążona w niebycie zdarzeń, które mimo wszystko trwają. Jestem uczestnikiem,z którego nie ma pożytku. Uczucia są na wymarciu, pragnień w żaden sposób nieda się spełnić. I coś znowu jest nie tak. Chwieję się na szali dobrego i złego,i nie wiem co lepsze dla mnie. Może nic. Byłoby najlepiej, gdyby tak było.Mogłabym zniknąć bez wyrzutów sumienia. A te jeszcze są i huczą w głowierockową piosenką. Najlepiej byłoby odejść na bok, spojrzeć krytycznie na to, cojest. Nie umiem tego zrobić, osiągnąć stanu doskonałego, za którym tęsknię odtygodnia. Nie umiem walczyć o swoje marzenie, brakuje mi energii, pasji i wiaryprzede wszystkim.
Żyję w zgodzie z samą sobą. Nic nie ukrywam. Nie zmuszam się douśmiechu. Wypłakuję się w poduszkę po północy. Śnią mi się coraz gorsze rzeczy- z tym sobie nie radzę. Niepokoje nie mijają. Odliczam dni, choć nie wiem, czywarto. Nic nie wiem. Jedynie to, że nie będę się śmiała przez łzy. Na to mniejuż nie stać. Pochłania mnie słodka przeszłość. Chciałabym wpleść ją wcodzienność. My jesteśmy w miłosnej separacji całodniowych milczeń.Akurat teraz, kiedy mam ochotę wypłakać mu się w ramię. Przestaję wierzyć wobietnice. Szczęście kruszę w palcach. Pochłania mnie niekontrolowany chaosmojej duszy.
znów ta niepewność która burzy wszystko. walcz o te marzenia.
OdpowiedzUsuńNo to widzę, że łączy nas jakaś telepatia. Bo po dniu minionym nie wiem już, co mam myśleć. Nawet nie umiem myśleć. Nie jestem ani szczęśliwa, ani nieszczęśliwa, po prostu zgubiłam się.
OdpowiedzUsuńA kiedy się zobaczycie?
OdpowiedzUsuńi ja coś podobnego aktualnie przeżywam. tęsknota, rozpacz, zmiany w życiu i jakieś zagubienie...
OdpowiedzUsuńNie mam złotej rady. Nie mam żadnej rady.Ale nie uśmiechaj się, jeżeli nie czujesz, że chcesz się uśmiechać. Takie rzeczy przynoszą więcej szkód niż pożytku.Jestem, przepraszam, że mnie nie było.
OdpowiedzUsuńpalcami krusząc szczęście... może właśnie przez niewiarę. ale kiedyś usiądzie obok Ciebie anioł stróż (nie śmiej się - możesz wziąć te słowa za metaforę, chyba że wierzysz w Boga i anioły), podniesie Twoją głowę do góry, tak żebyś mogła spojrzeć w niebo. po czym wbijecie do tych ułomków szczęścia kilka jajek i innych składników, ulepicie wielką masę ciasta (wybierz to, które lubisz najbardziej. ja na dzień dzisiejszy proponuję jabłecznik), wstawicie do piekarnika i Twój dom znów będzie nasiąknięty zapachem szczęścia. uśmiech na Twoich ustach zawita, i na pewno nie będzie to udawany grymas. choć ja ostatnio wpadam w obojętność. wypalenie, to jednak wierzę, że przyjdzie taki dzień...http://myosotis-mai.blog.onet.pl/
OdpowiedzUsuńjutro będę walczyła...
OdpowiedzUsuńnienawidzę tego stanu.
OdpowiedzUsuńZa tydzień (bez 12 godzin).
OdpowiedzUsuńsłowem - czarna du.pa.
OdpowiedzUsuńJa też. Nie wiem wtedy, co ze sobą zrobić. Wszystko traci sens.
OdpowiedzUsuńNic się nie stało, po prostu nieco się stęskniłam za Twoją pisaniną.
OdpowiedzUsuńTeż pomyślałam o jabłeczniku. Poczekam na te lepsze dni.
OdpowiedzUsuńJA się wtedy zastanawiam, czy w ogóle ten sens był.
OdpowiedzUsuńMamy podobnie. Dręczą mnie teraz masakryczne wątpliwości. Boję się, że czekając na coś, co możliwe że nigdy nie nadejdzie, zmarnuję sobie życie.
OdpowiedzUsuńjak się czujesz?
OdpowiedzUsuńIlono, czujesz się chyba tak samo, jak ja. Zastanawiam się czy to taki czas po prostu i to przejdzie czy to już moje uczucia się wypaliły. Nie udaję, że coś jest jeśli tego już nie ma, ale trwam w tym... Chciałabym zniknąć, tak żeby nikt nie zauważył, żeby on nie zauważył, przemyśleć sobie wszystko,podjąć decyzję i żyć sobie spokojnie. Sama. Nie mam pojęcia co się z nami stało. Co się ze mną stało, bo on dalej jest chyba ciągle taki sam. Tylko jak na złość mi zaczęło wszystko przeszkadzać. To, że on nie dogaduje się z rodzicami, bo jeśli mówi, że o mamie to może kiedyś będzie i do mnie? Bo jeśli nie umie docenić poświęcenia, troski rodziców, to może później nie będzie umiał mojego? Myśli w sumie tylko o sobie, obiecuje a potem miesiącami czekam na spełnienie obietnicy... Przepraszam, że tak nudzę. Jeśli będziesz chciała to odezwij się. Znajdziesz mnie na blogu. (erotyk-sloneczny). Pozdrawiam! Trzymaj się!
OdpowiedzUsuńŚrednio. Ciągle zastanawiam się, kiedy odezwie się Adrian (od rana rozmawialiśmy tylko minutę 49 sekund). A jutro mam ważny dzień, bo moja "dyrektorka" podejmie decyzje, czy mogę zostać w jej przedszkolu. Boję się strasznie.
OdpowiedzUsuńTego się nie obawiaj.
OdpowiedzUsuńStaram się przestać, ale jakoś nie potrafię
OdpowiedzUsuńDlaczego miałabyś nie zostać? Od czego to zależy?Jak Adrian spędza wakacje? Pracuje albo robi coś co zajmuje Jego czas i uwagę?
OdpowiedzUsuńKłótnia czy rozstanie?
OdpowiedzUsuńbaaardzo czarna. ale mam nadzieję nie doszło do zupełnego rozstania?
OdpowiedzUsuńsama nie wiem, co Ci powiedzieć
OdpowiedzUsuńnie, nie! co to, to nie
OdpowiedzUsuńNic nie mów. Pomódl się za mnie. Chyba tylko to jest mi w stanie pomóc.
OdpowiedzUsuńBo moja dyrektorka uważa, że dzieci się chyba nudzą i nadaje się świetnie do pracy z pojedynczymi maluchami. Zależy od tego, jak świetnie jutro będą bawić się 4-latki...A Adrian jest obecnie nad morzem, bo mają tam pracę (pracuje w firmie mojego wujka).
OdpowiedzUsuńnie wiem, co Ci napisać...
OdpowiedzUsuńkłótnia spowodowana minimalnym kontaktem...
OdpowiedzUsuńWalcz o marzenia, nie można zostawiać ich samym sobie! Będzie dobrze, po każdej burzy przecież wschodzi słońce. :)Nie opuściłam onetu na dobre, ja też ma do niego zbyt wielki sentyment. Na blogspocie będę prowadzić typowy pamiętnik, podczas gdy tutaj wpadnę czasem z jakąś refleksją.[rainbowside.blogspot.com]
OdpowiedzUsuńufff, to najważniejsze :). na pewno będzie lepiej.
OdpowiedzUsuńPamiętaj, nie wolno Ci się poddać.
OdpowiedzUsuńmi dzisiaj po "przegranej" towarzyszył i towarzyszy deszcz. Ale czuję ulgę, że stało się tak, a nie inaczej
OdpowiedzUsuńOj... ;*
OdpowiedzUsuńJest lepiej :)
OdpowiedzUsuńTeraz to wiem.
OdpowiedzUsuńMiałam to samo...już się pogodziliście?
OdpowiedzUsuńjuż tak, wypłakałam się i jest dobrze, wprawdzie nie w ramię, ale to też coś.
OdpowiedzUsuńJuż jest dobrze ;)
OdpowiedzUsuńha! w takim razie cieszę się baaaardzo :).
OdpowiedzUsuńBądź silna, walcz o swoje marzenia i nie pozwól, żeby Ci szczęście uciekło ;* /ubezdzwieczniony/
OdpowiedzUsuńDlaczego się nie odzywacie do siebie, co się stało? :*
OdpowiedzUsuńszczęście opraw w ramce serca. wygląda najpiękniej.
OdpowiedzUsuńtak uczyniłam, dodałam jeszcze rzekę słów
OdpowiedzUsuńJuż wszystko dobrze. Po prostu Adrian wyjechał nad morze i nie wziął ze sobą ładowarki, przez co przez kilka dni "ograniczaliśmy się" do godzinnej rozmowy na cały dzień. Dla stęsknionego serca - stanowczo za mało
OdpowiedzUsuń