Romans. Dla H. :*
Stała bez ruchu , pochylona nad barierką. W ręku trzymała białą kartkę, na której napisane było coś maleńkim drukiem. Ona wiedziała co, ja nie. Obserwowałem ją i zastanawiałem się o czym teraz myśli. A może w głowie ma zupełną pustkę? A może pytania, na które nie potrafi sobie odpowiedzieć? Nie wiem.
Dziewczyna taka sama jak każda inna, a jednak miała w sobie to coś. Lokowane, długie, ciemne włosy, luźno opadały na plecy. Nie potrafiłem oderwać od nich oczu. Były takie delikatne. Nie widziałem wyrazu jej twarzy ani koloru oczu. Potrafiłem sobie jednak wyobrazić. Duże, niebieskie oczy, mały, zgrabny nos i pełne usta. Zaróżowione policzki… Właściwie, dlaczego ona tam stoi? Dlaczego ja tu stoję i ją obserwuję? Przecież mógłbym przejść obok jak inni, nieliczni przechodnie, nie zauważając jej. Dlaczego więc stało się inaczej…?
Minęła dłuższa chwila zanim ruszyłem się z miejsca. Obejrzałem się przez ramię. W tej samej chwili, spojrzała na mnie. Zatrzymał się czas, zatrzymałem się ja. Długo patrzyliśmy sobie w oczy. Jej twarz nie była taka jak w moich wyobrażeniach. Tamta była wesoła, pogodna, bez zmartwieć. A ta, na którą patrzyłem teraz z uwagą, pełna trosk. Płakała. Zaczerwienione oczy, nos, policzki, dodawały jej uroku. Próbowałem się uśmiechnąć, ale kąciki ust odmówiły posłuszeństwa. Spuściła wzrok, odwróciła głowę. Patrzyła w dół, kolejne łzy, leciały w dół do rzeki, robiąc małe koła na wodzie.
Podszedłem bliżej i stanąłem blisko niej. Nawet na mnie nie spojrzała, choć wiem, że dostrzegła iż stoję obok. Patrzyłem w dół na maleńkie kropelki, kapiące z jej oczu, mówiące tak wiele…
- Chciałbym cię przytulić – powiedziałem, bez zastanowienie. Nie, nie żałowałem tych słów. Coś mi mówiło, że są odpowiednie, że Dziewczyna właśnie tego potrzebowała. Uniosła na mnie zmęczona od ciągłego płaczu, oczy. Zobaczyłem w nich jakąś iskierkę radości, serce zabiło mocniej. I w tej samej chwili, spadł deszcz. Duże krople, spływały mi po twarzy. A ja, stałem naprzeciwko niej, patrząc w brązowe oczy z pragnieniem poczucia bliskości jej ciała.
- Dlaczego? – zapytała cicho. Co miałem jej odpowiedzieć?
- Kartka ci zmoknie – odparłem i wskazałem głową na biały papier.
- To? – uniosła ją do góry. – Znam każde zdanie na pamięć. Za dużo się naczytałam. Ale potrzebna mi jest. Zresztą… Dlaczego chcesz mnie przytulić?
- Bo czuję, że właśnie tego potrzebujesz, akceptacji drugiej osoby, bliskości… - nie mówiąc nic, przygarnąłem ją do siebie. Zatopiłem się w miękkości, zapachu jej włosów. Położyłem ręce na plecach. Czułem ją.
- A co jeśli cię zarazę? – zapytała ironicznie.
- Wtedy razem zastanowimy się, co dalej – uśmiechnąłem się, dodając jej tym gestem otuchy.
- My? Nie ma nas, jestem ja i ty. Ty masz swoje życie i ja. Ty idziesz własną drogą, ja swoją. Nasze ścieżki nie mogą się połączyć… słyszysz? Nie mogą! – Krzyczała. Stałem i słuchałem. Musiała się wygadać, to było pewne. Dlaczego te słowa tak mnie dotknęły? – Chcesz spotykać się ze mną? Z dziewczyną zarażoną HIV? – Krzyknęła, po czym odwróciła się na pięcie i zaczęła biec przed siebie, nie patrząc na kałuże i deszcz, który padał coraz bardziej.
„Nie! Nie! Nie! Chce się spotykać z tobą i być twoją siłą! Chce kochać ciebie!” – wrzeszczało moje serce.
Pobiegłem za nią. Niestety nigdzie jej nie widziałem. Nie traciłem jednak nadziei, szukałem jej wzrokiem… siedziała na ławce. Dostrzegłem lokowane włosy i zgarbione plecy. Serce zabiło mocniej.
- Hej… damy radę, słyszysz? – powiedziałem szeptem, kucając przed nią.
- My? Człowieku, ty mnie nawet nie znasz. Nie wiesz jak mam na imię, co lubię robić. Gdzie mieszkam. Nic ! Co ty sobie myślisz, że co ty jesteś? Robin Hood, co ratuje ludzi? Nie tędy droga, chłopcze. Możesz już iść.
- Nie pójdę. Będziemy mieć jeszcze dużo czasu na poznanie się… Nie odpuszczę…
- Damian.. dlaczego zatrzymałeś się przy mnie tamtego dnia? Dlaczego nie poszedłeś dalej? Dlaczego nie zostawiłeś, kiedy prosiłam cię o to? – zapytała się, wbijając we mnie swoje brązowe spojrzenie.
- Nie wiem, kotku. Ale nie żałuję. Jesteś najlepszym prezentem, jakie mogło mnie spotkać. Jesteś…
- Nie mów nic, proszę – przybliżyła się do mnie i wtuliła swój policzek w moją szyję. Czułem jej oddech, ciepło. Była. Moja cała, niewinna, maleńka.
- Dlaczego zapytałaś o to? Akurat dzisiaj. Nigdy cię to nie interesowało.
- Bo dzisiaj minął rok od tamtego dnia.
- Zapamiętałaś? – zajrzałem w jej oczy. Miała takie smutne spojrzenie.
- Próbowałam zapomnieć. Każdego dnia się starałam. Ale nie potrafię. Oszukiwałam się, że…
- Ta data ma na ciebie taki wpływ? – zapytałem zdziwiony.
Nasz związek był dziwny. Nawet bardzo. Diana nigdy nie mówiła, że jestem dla niej kimś ważnym. Byłem dla niej czymś jak kolega, do którego się przytulała i całowała. Nic więcej. A ona dla mnie? Czasem wydawało mi się, że jest moją miłością. Kocham ją chyba… Jestem za nią odpowiedzialny, tego jestem pewien.
- Nie, nie. Nie o datę chodzi, choć i ona ma znaczenie… Widzisz. Minął rok od dnia kiedy się spotkaliśmy. Czy to nie jest dziwne? – przerwała na moment. Po oczach poznałem, że przypomina sobie o czymś, jakieś obrazy widzi przed oczami. – A pomyślałeś, że mieszkamy tak blisko siebie, że dzielą nas tylko dwa bloki? Wiesz ile razy mogliśmy minąć się na spacerze, biegnąc przez park. Ile razy nasze spojrzenia mogły spotkać się na kilka sekund. Dlaczego więc zauważyłeś mnie, kiedy płakałam? To jest dziwne. Spojrzałeś na mnie, kiedy byłam zaryczana, spuchnięta od płaczu. I powiedziałeś „Damy radę, słyszysz?!”. Nie powiedziałeś „Dasz radę”. Już wtedy użyłeś słowa „my”, nie pytając, czy tego naprawdę chcę…? Widzisz, Damian… Ja Cię chyba kocham. – Szepnęła, spuszczając zawstydzone spojrzenie. Bawiła się końcówką wyciągniętego, za dużego, starego swetra.
- Damy radę, Diana. Razem.
Piękna historia :)
OdpowiedzUsuńŚwietnie napisane :)Można się wzruszyć ;)
OdpowiedzUsuńsłowo "razem" ma w sobie tyle mocy. od razu cieplej na sercu ;-) pozdrawiam
OdpowiedzUsuń:-)
OdpowiedzUsuńdziękuję. ;* nie sądziłam, że będzie docenione jakoś. ;-) pisane kilka dobrych miesięcy temu [może rok..?] dla Huberta na jego konkurs. ;)
OdpowiedzUsuńoj tak, uwielbiam je. ;) wtedy największy problem, wydaje się śmiesznie mały. :-)
OdpowiedzUsuńDobre teksty zawsze są doceniane :))Niby banalna tematyka, a jednak tak inna od pozostałych i to jest fajne :]
OdpowiedzUsuńbo rozdzielony jest na dwa serca ;-)
OdpowiedzUsuńTo jest coś. Bardzo mi się podobało :) "My" - chyba najpiękniejsze co można usłyszeć od drugiej osoby... chyba właśnie na takie najprawdziwsze "my" serce czeka całe życie... :) gratuluję Ci tego tekstu :*
OdpowiedzUsuńzawstydziłaś mnie, no. ;Postatnio jakoś za dużo komplementów ;-) cisza przed burza? :D
OdpowiedzUsuńwspaniałe uczucie. wyjątkowe. jedyne w swoim rodzaju :)
OdpowiedzUsuńdziękuję bardzo. ;*
OdpowiedzUsuńAh, ta skromność :DDobrze, już nie będę :PA widziałaś kiedyś burzę w październiku, bo ja nie bardzo :P
OdpowiedzUsuńto sprawa grzywki ;) nie widziałam, ale jeszcze nie wiesz, że w moim świecie wszystkie ruchy dozwolone? :P i co teraz powiesz, Dziewcze? :-)
OdpowiedzUsuńRazem... HEh, jak wielką siłe posiada to słowo...:) Bardzo mi się podoba to opowiadanie :) Wątek daty zwłaszcza:) Ja przywiązuje osobiście bardzo dużo wagę do dat w ogóle.:) Pozdrawiam serdecznie:)
OdpowiedzUsuńdlatego trzeba dbać o taką perłę ;-)
OdpowiedzUsuńi dawać jej powody, by wciąż dawała blask :)
OdpowiedzUsuńa wiesz, że ja też?:) uwielbiam duże i małe rocznice przeżywać w sobie ;-)
OdpowiedzUsuńnajważniejsze żeby lśniła ufnością ;-)
OdpowiedzUsuńdobrze powiedziane. ;) i jeszcze wiele innych blasków nich ma. ;)
OdpowiedzUsuńJak ja lubię takie historie. Można zatopić się w marzeniach i wzruszyć . Piękne napisane ;* [wyiluzjowana]
OdpowiedzUsuńdziękuję serdecznie. ;)ja lubię tworzyć, bo choć na chwilę staję się kimś innym, przyżywam jeszcze raz niektóre chwile. co z tego, że samotnie?
OdpowiedzUsuńa niech ma! i niech błyszczą cudownie, ah ;-)
OdpowiedzUsuńzgadzam się z Tobą w pełni.nareszcie weekend, co?
OdpowiedzUsuńw pełni cię rozumiem. też kiedyś pisałam. mogę nawet nazwać to książką. cały zeszyt 100 kartkowy był zapisany. ale teraz jakoś nie mam pomysłu. na nic... ale wena przychodzi niespodziewanie ;D
OdpowiedzUsuńo, ja mam kilka zapisanych takich zeszytów i sporo plików na komp. ;) maaarzy mi się napisanie książki. tak bardzo, bardzo, bardzo! :)
OdpowiedzUsuńwzruszyłam się... piękne :)tak, razem o wiele łatwiej. zawsze.../usmiech-na-dloni/
OdpowiedzUsuńdziękuję. ;*oj o wiele, o wiele łatwiej ;-)
OdpowiedzUsuńpiękne ;* a czy takie rzeczy mogą się dziać naprawdę? [to-on]
OdpowiedzUsuńtrochę nostalgiczny ten weekend...
OdpowiedzUsuńdziękuję.myślę, że tak. wszystko w zyciu jest możliwe.
OdpowiedzUsuńzgadzam się... ale dobrze, że takie weekend jest raz w roku...bardzo dobrze..
OdpowiedzUsuńnie ma za co :) :*grunt by mieć tego kogoś :*
OdpowiedzUsuńmam nadzieję, że każdy ma...
OdpowiedzUsuńPrzepraszam, ale jakoś nie mam ochoty na czytanie tej notki. Nie mam pojęcia z czego to wynika. Wchodząc na Twojego bloga przestraszyłam się. Czym? Zmianą. Wiem, że jestem wybredna, niestety. Jednak wygląd świadczy też o osobie. Wcześniejsze wersje miały w sobie Ciebie. Czułam się przyjemnie patrząc na całość. Teraz brak tego....Może wpływ na to ma też, że pewna właścicielka innego bloga miała taki wystrój wcześniej i ciężko jest zaakceptować to podobieństwo (?)
OdpowiedzUsuńprzyjaciela.. może i tak.ale taką jedyną osobę, wybraną miłość... nie każdy :(
OdpowiedzUsuńnie przepraszaj ;*
OdpowiedzUsuńmilosc... czasem jest taka... dobijajaca.
OdpowiedzUsuńach piękne ;)
OdpowiedzUsuńBo razem zawsze łatwiej. Dobrze jest mieć osobę na która można liczyć:)
OdpowiedzUsuńTy masz talent po prostu!Piękne :))[odlamki-wspomnien]
OdpowiedzUsuńna pewno nie raz. nie lubię tylko tych "wymuszonych" ;-)
OdpowiedzUsuńi tu fiolet?!nie przeginasz troszkę ?xDŚliczna historia.:)
OdpowiedzUsuńI.. Przepraszam Cie skarbie ze nie komentuje. od dzisiaj bedzię po mnie ślad pod każda notka:)Chce żebyś czuła..Chce żebyś wiedziała ze tu zaglądam. że jestem..i uwielbiam czytać Twoje dzieło:)Kocham Cie :)
OdpowiedzUsuńDziękuję.
OdpowiedzUsuńja też nie... tak, ale raz w roku jest tyle osób na cmentarzu, i delikatny płomień tli się w lampionach... uwielbiam wtedy Cmentarz Nocą...
OdpowiedzUsuńkiedy trwa to na pewno. ;) każda miłość jest piękna.
OdpowiedzUsuńproszzzę. ;)
OdpowiedzUsuńw każdy momencie, o każdej porze dnia i nocy, prawda? :-)
OdpowiedzUsuńzarumieniłam się... ;)
OdpowiedzUsuńzakochałam się w tym kolorze ;Dbo ja pisałam, nie?:P
OdpowiedzUsuńojej.. ;)hehe.Skarbie moje, wiem, że jesteś. I czuję. Ale dziękuję. Za obceność. Nie tylko na blogu, ale i w sercu.
OdpowiedzUsuńNie ma za co :) bardzo lubię czytać, to co piszesz, jakoś, nie wiem dlaczego :)
OdpowiedzUsuńa ja lubię, że Jesteś obecna na tym blogu. ;*
OdpowiedzUsuń