O życiu, moim życiu.
W trakcie rozmowy na gg z Karoliną [Moją Koleżanką z klasy]:
"a Ty jak sobie radzisz?
ogólnie
z życiem"
Wydawać, by się mogło, że pytanie jest proste. Ot, takie.
Kiedy musnęłam wzrokiem po każdej z liter, palce szukały słowa 'chyba dobrze'.
Nie satysfakcjonuje mnie taka odpowiedź. Jest zbt ogólna. A ja chcę poznać prawdę. Taką, która mnie zadowoli. Zada nowe pytania. Chcę poruszyć wszystkie 'za' i 'przeciw'.
Chociaż część.
Kiedy byłam małą dziewczynką, mój świat kręcił się wokół zabawek, marzeń o byciu nastolatką. W centrum mojego świata byli Rodzice, Przyjaźnie. Wartości, które nadal cenię sobie ponad wszystko.
Jak sobie radziłam? Mówiłam Mamie, o tym, co mnie boli. Tego, czego nie dało się powiedzieć w Niebieskie oczy, mówiłam, patrząc w inne Niebieskie. Takie same. Ciepłe, pełne miłości, które chcą dla mnie jak najlepiej.
Radziłam sobie z moimi 'problemami', które czasem może mnie przerastały. Modliłam się. Ufałam maksymalnie Bogu.
Radziłam sobie z moim życiem.
Często płakałam, ale i uśmiechałam się szeroko.
Nie odzywałam się głośno, byłam w Cieniu innych osób.
Nastał taki okres, kiedy z Dziecka stawałam się Nastolatką. Coraz mniej rozmów z Mamą, więcej z Przyjaciółmi. Szukanie własnej Drogi, powołania. Szukanie Siebie w tłumie innych osób. Odstawienie zabawek na bok, skupienie się na Życiu, którego scenariusza, nie będę mogła napisać sama. Życie, w którym nagle nie powiem 'zabawa stop'.
Otworzyły mi się oczy na sprawy, które kiedyś mnie nie dotyczyły. Poznałam Osoby, które zmieniły mnie, mój świat. Czy na lepsze? Myślę, że tak.
Radzę sobie z moim życiem, dając mu siebie. Szukając Rozmów, które pomogą mi zrozumieć, jaki jest świat, który mnie otacza, czego ode mnie oczekuje?
Radzę sobie z moim życiem.
Czasem lepiej, czasem gorzej.
Nie mam recepty, do której zajrzę w czasie gorszych dni. Nie mam plastra, który nakleję na ranę, jak kiedyś Mama na stłuczone kolano.
Żyję, więc wydaje mi się, że nie jest źle.
Spełniam swoje marzenia, spotykam na swojej Drodze Osoby Ważne, lub trochę mniej. Odnajduję Siebie w innych. Doceniam Przyjaźń, szukam Miłości. Uczę się i staram się być odważna, w spełnianiu tego, co zaplanowałam.
W chwilach słabości, poddaję się. Płaczę i uciekam. Wtapiam się w tłum ludzi, którzy nie wiedzą dokąd idą. Wtapiam się w tłum ludzi, którym wydaje się, że przegrali swoje życie, przegrali swoje szczęście.
Ale po każdym takim moim 'upadku', wstaję. Zbieram w sobie siły. Otwieram okna, wychodzę spod koca. Zwracam się do Przyjaciół, by pomogli mi wrócić do 'normalności'. Nie muszę błagać, by byli. Są.
Nawet kiedy wydaje mi się, że jestem Sama, oni są w moim Sercu, są słowem, są myślami. Nie pozwalają mi upaść. Podtrzymują mnie, kiedy mi się wydaje, że to koniec, że już nie mam nic.
W tych smutnych dniach, odnajduję w sobie Boga. Wiem, że to On przede wszystkim, pozwala mi na chwilę słabości, bym mogła z niej zaczerpnąć siłę na kilka tygodni.
Radzę sobie na dzień dzisiejszy. I kiedy puka do moich drzwi, ten ciężki czas, wtulam się w szal Cierpliwości. Uczę się, błądzę po swojej duszy. Przeglądam albumy z przeszłości, kartki, na których wypisałam swoje słabości. Odkrywam w sobie dziecko, które nie lubi być smutne. Dziecko, które przepełnione jest Radością i szybko zapomina, że przed chwilą płakało.
To bardzo trudne.
Ale mam w sobie siłę. Mam w sobie wiarę.
Tutaj właściwie mogę zakończyć.
Przede mną test - Liceum. Znowu kończy się pewien rozdział i powoli przygotowuje mnie do następnego. Małymi krokami, wchodzę w dorosłość.
Nie będzie łatwo. A może tak mi się wydaje? Mając pięć lat, myślałam, że mając 10 - jest trudno. Mając 10, myślałam, że w wieku 16 lat, będzie okropnie. Ale nie jest. Jest w porządku. Uczę się świata, obserwuje, analizuję. Poznaję siebie i Ludzi, którzy mnie otaczają.
Siedzę na każdej lekcji i zdobywam potrzebne doświadczenia. Robię notatki. Czasem są niezapowiedziane sprawdziany i kartkówki. Trudniejsze lub łatwiejsze. Ale zdaję, jak widać. Piszę, więc mogę powiedzieć, że nie jest źle.
Może nie zawsze, wychodzę z 'klasy', z uśmiechem na twarzy, ale staram się i próbuję. Wzmacniam się, z czasem poznaję poprawne odpowiedzi.
Narzekałam i narzekam nie raz. Chcę coś zmienić, a potem dochodzę do wniosku, że to ma sens.
Ale radzę sobie, może nie ze wszystkim, ale nie walę głową w mur.
Nie ze wszystkim się pogodziłam, nie wszystko jest dla mnie jasne - dlaczego tak się stało?, ale wierzę, że kiedyś powiem 'tak miało być'.
A kiedy przeżyję Ten Czas i Rozpocznę Nowy, powiem Wam, jak jest?
Radzę sobie.
"Mam w sobie siłę. Mam w sobie wiarę." To chyba najważniejsze, chyba mając je obie można zrobić bardzo wiele potrzebnego, dobrego... Przecież wszystko będzie dobrze, przecież wszystko ma swój sens.
OdpowiedzUsuńBo życie nie miałoby sensu bez potknięć, problemów i nieszczęść. Trzeba się nauczyć z nimi żyć. Wtedy życie będzie piękne, mimo wszystko.
OdpowiedzUsuńBo trzeba sobie radzić. Tą wewnętrzną siłę wylewać na zewnątrz, dawać z siebie wszystko w każdej minucie i sekundzie życia :))Nie poddawać się tylko walczyć z przeciwnościami.By kiedyś móc powiedzieć, że dobrze wykorzystało się swoje życie i wszelkie szanse :)[odlamki-wspomnien]
OdpowiedzUsuńszkoda, ze ja takiego szala cierpliwosci nie mam
OdpowiedzUsuńJakoś trzeba sobie radzić. A życie nigdy nie jest łatwe.
OdpowiedzUsuńbosheee , ale to pieknie opisalas i co Ci napisac skoro wszystko jest zawarte w notce ? :) ;* [to-on]
OdpowiedzUsuńNapisałaś, że nie będziesz już mogła powiedzieć "zabawa stop" To tylko i wyłącznie zależy od Ciebie. Np, palisz - możesz powiedzieć zabawa stop i to skończyć. To Twoje życie na które Ty masz największy wpływ. Jeżeli chcesz możesz zmienić jego bieg, możesz się stać nawet innym człowiekiem.
OdpowiedzUsuńzgadzam się z Tobą. Kiedy je mamy w sobie - mamy bardzo dużo.
OdpowiedzUsuńNauczyć się z nimi żyć, to tak, jakby godzić na się na te przykrości. Warto dodać, iż trzeba nauczyć się wyciągać z tych chwil wnioski i zamieniać je na szczęśliwe, dobre.
OdpowiedzUsuńChciałabym to ostatnie zdanie wypowiedzieć, kiedy do moich Drzwi zapuka Koniec Ziemskiej wędrówki...
OdpowiedzUsuńMogę Ci zrobić na drutach :p
OdpowiedzUsuńa ja się z tego cieszę. ;)
OdpowiedzUsuńwszystko zmieściłaś w jednym zdaniu. ;)dziękuję.cieszę się, że Ci się spodobało.
OdpowiedzUsuńZastanawiałam się nad tym, i właściwie masz rację.ale niektórych zabaw się nie zmieni. Niektóe reguły, same się zmieniają. bez mojej woli.a zmieniać się nie chcę. ;p
OdpowiedzUsuńTrzeba więc pielęgnować, by nigdy nie utracić :)
OdpowiedzUsuńpostaram się.obiecuję.
OdpowiedzUsuńPo dzisiejszym dniu sama doszłam do wniosku, że nie którzy ludzie się nie zmieniają....czasami to wychodzi na dobre, ale czasami na gorsze. Różne rzeczy się dzieją bez Twojej woli, ale od Ciebie zależy co z nimi zrobisz. Spotkasz osobę np, która miała wypadek, krwawi. To nie Ty miałaś na to wpływ. Jednak czy jej pomożesz to jest tylko i wyłącznie Twoja decyzja, nikt za Ciebie nie zadecyduje.
OdpowiedzUsuńco masz na myśli, pisząc o dzisiejszym dniu?
OdpowiedzUsuńTo, że nie wszyscy ludzie się zmieniają....chyba napisałam tak?? :)
OdpowiedzUsuńno tak, ale nie chodzi mi o to. Kogo w ten sposób osądziłaś i dlaczego?
OdpowiedzUsuńOgólnie doszłam do takiego wniosku. Ty z D. chyba się w ogóle nie zmieniłyście. Czasami to dobrze, a czasami nie.
OdpowiedzUsuńwtedy to to bedzie szalik juz:P
OdpowiedzUsuńZapewniam cię, ze nie Ty jedna :) ;*
OdpowiedzUsuńZnasz już moje zdanie z rozmowy na gg.
OdpowiedzUsuńco prawda, to prawda ;p więc możemy uszyć go ze słów i uczuć. ;-)
OdpowiedzUsuńWiem to. Ludzie mają takie same pragnienia, ale inną drogą zmierzają do ich spełnienia.
OdpowiedzUsuńIdealnie powiedziane :) ;*
OdpowiedzUsuńNie wierzę w idealizm ;p
OdpowiedzUsuńWłaśnie tak średnio, ale już nie wracajmy o tego.
OdpowiedzUsuńMoże to głupie, ale słuchając dzisiejszej Ewangelii i kazania, myslałam o Twojej notce, kojarzyła mi się, wszystko zespajało się w całość. "Każde cierpienie ma sens, prowdzi do pełni życia..."
OdpowiedzUsuńtak będzie chyba lepiej...
OdpowiedzUsuńNie pamiętam Ewangelii.Pamiętam jednak, że ksiądz mówił o Krzyżu.
OdpowiedzUsuńTak. Dla Ciebie. (ale to już wiesz)
OdpowiedzUsuńjak zwykle:ja - ta zła.
OdpowiedzUsuńNie zła. Tylko dla Ciebie to będzie dobre dla mnie nie koniecznie.
OdpowiedzUsuńDlaczego?
OdpowiedzUsuńBo sama napisałaś, że będzie lepiej to skończy. Czyli dla Ciebie tak będzie (co napisałaś). Ja zaprzeczając powiedziałam, że dla Ciebie może będzie lepiej (bo chciałaś to zakończyć) ale dla mnie nie, bo nie lubię zostawiać tak spraw. Chciałabym je dociągnąć do końca. Więc zakończenie będzie Twoją opcją dobrą dla Ciebie a nie dla mnie. A brnięcie w to dalej dobrą opcją dla mnie, ale nie dla Ciebie. Rozumiesz?
OdpowiedzUsuńA ja i owszem :P
OdpowiedzUsuńach ^^ ;*
OdpowiedzUsuńzałapałas się na 3000 komentarz. ;)
OdpowiedzUsuńnie bardzo...
OdpowiedzUsuńale ja chcialam taki realny :P
OdpowiedzUsuńWiedziałam. Szkoda czasu na tłumaczenie.
OdpowiedzUsuńaaa jak fajnie ;)) 3000 jestem xD
OdpowiedzUsuńa od czego masz wyobraźnię? ;P
OdpowiedzUsuńpogratulować. ;p
OdpowiedzUsuńTwój wybór.
OdpowiedzUsuńwyobraznia to ostatecznosc xd
OdpowiedzUsuń;P
OdpowiedzUsuńa dziekuję ;*
OdpowiedzUsuńproooszę. ;)
OdpowiedzUsuń