Jestem kochana.

all of me


    Historia nas jest krótka jak sen, który kończy się nim nastanie świat. Historia nas jest taka, jak wiele, o których czasem słyszymy. Zapewne nie nadaje się na powieść ani na pełnometrażowy film. Zapewne osoba z ulicy uznałabym ją za zwyczajną i nudną. Dla nas jednak ma ogromne znaczenie. Jest jednym z najcudowniejszych wspomnień, które ciągle trwa i dopowiada ciąg dalszy. Nasza znajomość to dar.

      Dokonuję miłosnego rachunku sumienia, pozwalam sobie na powrót do tamtego pięknego dnia, który zdarzył się prawie pięć lat temu. Pozwalam sobie na zachwyt serca i rozdrabnianie wspomnień, by móc w nich odnaleźć siłę. By znów poczuć się tą osobą, którą byłam, gdy go poznałam. By poczuć się osobą, która nie wiedziała, co z tego wyniknie, ale poczuła, że ten zimowy dzień drugiego lutego jest dniem, w którym poznała swojego przyszłego męża...


    Moment, w którym po raz pierwszy go ujrzałam, wywrócił moje życie do góry nogami. Wszystko, co do tamtej krótkiej, niespodziewanej chwili było ważne, nagle, naprawdę nagle, przestało mieć znaczenie. Moje życie stanęło na krótkie dwie, może trzy sekundy - dokładnie tyle, ile trwało nasze pierwsze spojrzenie, i wybrało zupełnie inny bieg. Przewróciło się, przewartościowało i zaczęło być takie, jakim powinno być. Byłam gotowa, by przyjęć zmiany, które od dłuższego czasu przeczuwałam. Zmiany, na które przygotowywały mnie różne wydarzenia z życia oraz znajomości, na które teraz nie miałabym tyle cierpliwości oraz pasji, jaką w sobie miałam.

     Nadszedł czas na wspomnienia, które być może niektórzy już znają. Ale dla mnie to wyjątkowy moment. Po raz pierwszy będę obchodziła naszą małą rocznicę poznania nie jako dziewczyna pewnego chłopaka, ale jako narzeczona cudownego mężczyzny.


    Drugiego lutego 2010 roku zaryzykowaliśmy swoje serce, postawiliśmy wszystko na jedną kartę. Poddaliśmy się spojrzeniu, które już wtedy zapowiadało wybuch pięknych emocji. Pamiętam dokładnie ten dzień jakby zdarzył się wczoraj. Moje wrażliwe na nowe zdarzenia serce milczało jak zaklęte. Przyspieszyło w chwili, kiedy po raz pierwszy w życiu zobaczyłam tego wysokiego mężczyznę zmierzającego w moją stronę. Wszystko, naprawdę wszystko dookoła nas zamarło i został tylko on. Ta wysoka, ciemna postać na tle kolorowych wystaw sklepowych, które w tamtej chwili, wierzcie mi lub nie, po prostu się rozmyły. Były to dwie, może trzy sekundy, które odmieniły całe moje życie.

     Otulam się jak ciepłym kocem uczuciem, które wtedy przeniknęło całą moją duszę. Poczuciem bezpieczeństwa i pewności, że ten mężczyzna, którego mam prawie na wyciągnięcie ręki, będzie najważniejszą osobą w moim życiu. Nie potrafię tego w sposób racjonalny wyjaśnić. Po prostu stało się. Moje serce odnalazło drugie serce, w którym chciało odnaleźć swoje miejsce.

       Cały wieczór, który spędziliśmy razem, już znając swoje imiona, wypełniony był rozmową. O naszych rodzinach, o dobrych wspomnieniach, o szkole, o tym, co robimy, co jest naszą pasją. Wypełniony był tysiącem spojrzeń - oceniających, bezpiecznych, niebieskich. Już wtedy robił wszystko, by być blisko mnie. Patrzył tak jak nie patrzył żaden inny mężczyzna. Spojrzeniem zarezerwowanym tylko dla mnie. Tak jak pięć lat temu te oczy patrzyły na mnie, kryjąc przede mną jakieś myśli, dziś mówią czule "kocham Cię". Choć znam go tyle lat, choć za nami tysiące kłótni, tysiące rozmów i kilka prawie rozstań - to spojrzenie sprawia, że miękną mi kolana i brakuje mi oddechu.

       Jestem szczęściarą. Prawdziwą szczęściarą. Pokochał mnie mężczyzna, który zaryzykował dla mnie wszystko. Pokochał mnie mężczyzna, który sprawia, że chce być lepszą wersją siebie. Pokochał mnie mężczyzna, który pomimo moich wad - ciągle dostrzega zalety i mówi o nich głośno. Pokochał mnie mężczyzna, który, jak nikt inny na świecie, potrafi mówić o swoich uczuciach. Mężczyzna, który doprowadza mnie do łez swoimi słowami, swoimi gestami. Który całuje moje łzy i słucha tak, że mam ochotę mówić do niego całą noc. To się na pewno nie zmieniło. Tak jak prawie pięć lat temu naszą znajomość oparliśmy na rozmowie, tak teraz, będąc w tym miejscu, w którym jesteśmy, nasz związek opieramy na rozmowie. Każdego dnia, o tej samej godzinie mam pewność, że znajdzie dla mnie czas, by powiedzieć jak minął mu dzień i usłyszeć, co działo się u mnie. Pokochał mnie mężczyzna, który na każde moje "nie podoba mi się we mnie to i to, i jeszcze tamto", odpowiada, że właśnie to i to, i jeszcze tamto kocha i całuje czule. Pokochał mnie mężczyzna, który patrzy na mnie tak, jakbym była najpiękniejszym arcydziełem. Który po pięciu latach związku codziennie mówi, że mnie kocha i patrzy tak, jakby zobaczył mnie po raz pierwszy w życiu. Pokochał mnie mężczyzna, który cały czas trzyma mnie za rękę. I pozwala być sobą - z pełną ilością wad przypadających na jedną zaletę.

      I teraz, po tych pięciu latach bycia osobno, raz na jakiś czas, marzę tylko o tym, by powiedzieć mu sakramentalne tak. By być z nim. Po prostu być. Tworzyć z nim codzienność. Tonąć w jego ramionach i szukać prawdy o sobie w jego oczach.

      Pomimo tego wszystkiego, czasem muszę sobie kilka razy głośno powiedzieć, że to mnie wybrał. Że to mnie kocha. Kocha. Kocha każdego dnia mocniej. Nie mechanicznie, nie schematycznie, nie z przyzwyczajenia. Kocha, ponieważ jestem jego sensem. Kocha i ze mną wyobraża sobie przyszłe dni. Mnie widzi jako matkę swoich dzieci. Kocha za każdym razem mocniej.

       Teraz już wiem, że podejmując wyzwanie bycia na odległość, wygrałam swoje życie. Podjęłam najlepszą i najpiękniejszą decyzję w swoim życiu. Stałam się kochana tak, jak zasługuje na to każda z nas i każdy z nas. Dostąpiłam zaszczytu bycia miłością. I życzę sobie, by całe nasze życie, które już niedługo stanie przed nami otworem, wypełnione było miłością. Właśnie taką. Idealną, której każdego dnia się uczymy. Której każdego dnia nadajemy znaczenie.

Kocham go. Jest moim wszystkim.

Komentarze

  1. I oby więcej takich historii na tym świecie... :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Najpiękniejsza wasza historia napisana przez życie.

    OdpowiedzUsuń
  3. Coś pięknego. Słowa sprawiły, że po moich policzkach płyną łzy. Chciałabym również wygrać swoją miłość, jednak kilometry zamiast pomagać wszystko niszczą, jak to przetrwać?

    OdpowiedzUsuń
  4. Dawno nie czytałam napisanej tak pięknie i dojrzale historii... dwojga zwykłych-niezwykłych ludzi:)

    OdpowiedzUsuń
  5. Naprawdę nie wiem, co mogłabym mądrego napisać :)

    OdpowiedzUsuń
  6. A ile przy tym wyrzeczeń, łez i namiętności...

    OdpowiedzUsuń
  7. Kochać. Po prostu kochać ile sił w sercu. I jeszcze mocniej wierzyć.

    Jestem pewna, że miłość jest w stanie przetrwać wszystko. Przypomnij sobie te wszystkie momenty, kiedy wreszcie jest. Cały świat nagle znajduje się na swoim miejscu. Dla tego warto czekać.

    OdpowiedzUsuń
  8. Anonimowa A., jesteś kochana! :*

    W moim trudnym okresie (okropna sesja, dużo pracy zawodowej) - te słowa są jak miód :)

    OdpowiedzUsuń
  9. Znów zajrzałam tu po kilku lub kilkunastu miesiącach nieobecności i... Po prostu serce rośnie! :) naprawdę tak bardzo cieszę się Waszym szczęściem, mimo że przecież wcale nie znam żadnego z Was. Ale jednak jeszcze przed tymi pięcioma laty czytałam Twoje posty, opowiadania i trochę widziałam w nich siebie, pamiętam jeszcze jak pod którymś postem pisałam o "oddelegowaniu samotności" i proszę - wygląda na to, że u Ciebie została oddelegowana na dobre! I właśnie tego Ci życzę, żeby to trwało już zawsze. I żeby było silniejsze niż wszystko wokół. Dużo miłości!

    OdpowiedzUsuń
  10. Miło tu znów gościć :*
    Po raz kolejny okazuje się, że nie trzeba wiele, by sprawić radość drugiej osobie. Po prostu powiedziałam to, co czuję :) Powodzenia we wszystkim!

    OdpowiedzUsuń
  11. Powszechnie wiadomo, że mi szczególnie niewiele potrzeba :)

    Nie dziękuję, byle nie zapeszyć. :) Jutro od rana trzymaj za mnie kciuki potrójnie! :)

    OdpowiedzUsuń
  12. Kochana Smile! Dziękuję Ci za każde słowo. I za to, że wracasz mimo wszystko. :) Dla takich osób właśnie chce się pisać bloga. Dla osób, które trwają, choć ja czasem się poddaję.

    I wierz mi, że za każdym razem, kiedy mam od Ciebie choćby jedno słowo, mam ochotę zatrzymać Cię na zawsze. :)

    OdpowiedzUsuń
  13. Jednak magiczne jest to, że i Ty mimo wszystko zawsze wracasz, a blog wciąż pozostaje taki sam. Nie mogę uwierzyć, że zaglądam tu od pięciu, może sześciu lat. Tyle się zmieniło, choć u Was tak naprawdę nic, bo miłość trwa, przechodzi tylko kolejne, poważniejsze etapy. I nawet sobie nie wyobrażasz, jak miło jest czasami tu zajrzeć, przeczytać nowy post albo nadrobić kilka poprzednich i przypomnieć sobie, że jednak można stworzyć coś pięknego i trwałego, że czasami się udaje. Przywracacie wiarę w to, że nie każdego jeszcze dopadła mania porzucania i uciekania przed problemami, że są jeszcze ludzie, którzy potrafią walczyć. To budujące. :)

    Nie wiem co prawda jak teraz wyglądają "mechanizmy" onetowskiej blogosfery, ale myślę, że masz mój adres mailowy, a jeśli się nie mylę - zawsze możesz go wykorzystać. :)

    OdpowiedzUsuń
  14. Dezorientacja, kochana! :) Mam komentarz od Ciebie na samej górze ;) I nawet na niego już odpisałam! ;)

    OdpowiedzUsuń
  15. Wracam, bo to jest jedno z tych miejsc, w których kryje się tyle mnie. Więcej jest mnie tylko w moich pamiętnikach i moich wieczornych rozmowach z Adrianem.
    Ten blog jest nierozerwalną częścią mnie. Tyle łez, tyle mojego szczęście w sobie kryje, że byłabym głupia porzucając go. :)

    Wierzę, że na każdego czeka coś takiego, co sprawia, że chce się żyć. Ja spotkałam Adriana, który uwierzyła we mnie, daje mi siłę i czasem mocno przypomina o tym, co naprawdę się dla mnie liczy.

    Jestem też przekonana, że takie osoby przychodzą, kiedy my jesteśmy naprawdę gotowi.
    Może już o tym pisałam, ale gdybym go spotkała miesiąc wcześniej czy nawet kilka dni, może w innych okolicznościach - nie powstałaby z tego tak wyjątkowa historia (wyjątkowa dla mnie).

    OdpowiedzUsuń
  16. Haha ;D To chyba czas na nowy post, skoro ja już tego nie pamiętam ;D A nie ogarniam siebie po samym imieniu, bo jest tak popularne, że nawet nie zwracam na nie uwagi ;D

    OdpowiedzUsuń
  17. Jest kilka pozycji do opublikowania :)
    Ale u mnie już nie ma takich tłumów jak kiedyś. ;) I jesteś jedyną Martą, gwarantuję Ci to. :) Piękne czasy tego bloga, kiedy rozmowy toczyły się do rana - zniknęły :)

    OdpowiedzUsuń
  18. Nawet nie wyobrażasz sobie, jak doskonalę Cię rozumiem.. Niemalże obserwuję to z boku, jednakże ja po prawie dwóch latach marzę już powiedzieć sakramentalne "tak", by był mój już na zawsze. By nosił dowód mojej miłości na palcu i przynależał tak do mnie już na prawdę i na zawsze.

    OdpowiedzUsuń
  19. To chwila, o której śnię..

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz