Posty

Wyświetlanie postów z luty, 2009

Chcę żyć chwilą.

  "Posłuchaj tych słów..." - trzy słowa, które naprawdę zmieniły mój punkt widzenia. Nagle, właśnie teraz.   Przecież ja naprawdę MOGĘ być psycholożką, która pisze książki.   Będę nią. Będę sobą.     _____   - Planujesz ciągle, prawda? Zanim postawisz jakiś krok, analizujesz go tak dokładnie, na ile jest to możliwe. Boisz się ryzyka, boisz się bez namysłu iść przed siebie.Twój świat jest tak poukładany, że jego porządek może naprawdę odepchnąć. Czynie pora trochę narozrabiać?   - Los nabrudził mi w życiu wystarczająco –powiedziała poważnie, nie patrząc mu w oczy.   - Przeznaczenie nie oszukasz. Ale to nie znaczy, że nie możesz z nim grać. Kiedy był w twoim życiu Łukasz, w tych ostatnich miesiącach, planowałaś co będziesz robiła? Planowałaś cokolwiek, czy rzuciłaś wszystko i koncentrowałaś się na tej chwili?   - Żyłam tą chwilą, bo wiedziałam, że to, co za planuję - nie spełni się. Z góry było założone, że kiedyś moje szczęście zostanie mi odebrane. Nie wiedziałam tylko, ki

Zaprzestane marzenia.

  Pisałam o 'młodzieńczym marszu do doskonałości' - inspiracja od Herberta, którą natchnął mnie kilka tygodni chyba temu.   Nie raz słyszałam, że Ktoś przestał wierzyć w swoje marzenia i nie raz prosiłam, by pozwolił sobie znowu na tą wiarę. A teraz sama jestem w tym miejscu, gdzie marzenia są takie odrażające. Jedno marzenie, dla którego wybrałam tą szkołę, a nie inną. Jedno marzenia, dzięki któremu oddychałam, gdy czułam jak się świat wali. Ten mój, wewnętrzny. Taki mały, a jednak mieszczący tyle osób, pragnień. Jakiś taki niezniszczalny.   Nie raz pisałam o psychologii, jako o czymś, czemu chciałam się poświęcić do końca życia, związać niczym sakramentem małżeństwa. Moja mała wielka miłość. A jednak... Czy tak się czasem dzieje, że miłość po prostu - przestaje być? To chyba możliwe.   Czuję się za głupia, żeby podążyć drogą, którą wybrałam kilka lat temu. Czuję, że nie podołam. I kiedy mówię o tym, nikt mi nie wierzy.   A ja naprawdę tak czuję, że to nie dla mnie. Że nie pow

Terapia zapomnienia.

  Zapomnienie nie jest sprawą ot taką. Chyba składa się na nie wiele czynników, kilka etapów, które musimy bądź, co bądź - przejść.   Hektolitry wylanych łez w poduszkę, ewentualnie rękaw przyjaciela z nadzieją, że będzie nam lżej. To chyba w tym wszystkim najgorsze. Te łzy, które lecą z oczu, najczęściej, w najgorszym momencie: na lekcji, w kościele, w autobusie, na mieście. I nie ma na nie żadnej rady. Musimy się wypłakać tu i teraz, bo im dłużej trzymamy w sobie wszystkie emocji, tym gorzej. Doprowadzają nas do szaleństwa wszystkie mieszane uczucia, z którymi nie umiemy sobie poradzić. Wspomnienia wyglądają jakoś wyraźniej, a zapach tamtych dni miesza się z drobinkami powietrza. Tylko naszego powietrza. I po raz n-ty dostarczamy do organizmu cząsteczki tlenu, połączonego ze szkodliwą substancję. Reakcja nie zajdzie. Strony się nie zgadzają. Nasz organizm nie wytrzymuje. Serce znowu łomocze. Mózg, zazwyczaj opanowany - nie ma pojęcia, co zrobić. Uspokoić serca, czy zając się rzewnie

... bo ja potrzebuję rozmowy.

  Nie wiem, czy lepiej wymazać wspomnienia zupełnie, czy gdzieś tam chować je w sercu na ciche wieczory? Czy pozwolić im minąć, odlecieć, przeistoczyć się w szczęśliwe chwile dla zakochanych serc?   Może faktycznie lepiej nie trzymać ich kurczowo w dłoni i przyczepić skrzydła, by poleciały prosto w stronę słońca, do krainy marzeń. Tam może jakieś dobre palce zaplączą je we włosy dziewczyny, skryją w oczach chłopaka. Może niech oni - zakochani, trzymają tą chwilę, która minęła, ale ze świadomością, że zaraz nadejdzie nowa?   Kolejne spotkanie, kolejny uśmiech, kolejne muśnięcie opuszkami palców rozgrzanego policzka.     Nie, nie oddałabym żadnego z tych wspomnień, które jeszcze tam gdzieś we mnie żyją i oddychają spokojnie do rytmu mojego serca. Są we mnie i mam tego świadomość, i wiem, że będą dopóki moje serce żyje. Wiem, że będą w mojej głowie, w zakamarkach duszy, między moimi narządami ukryte w każdej najmniejszej szczelinie, by wypełzać, kiedy przyjdzie większa fala smutku. Otulą