Posty

Wyświetlanie postów z czerwiec, 2011

Brak tytułu

  Stałam w drzwiach pociągu, wtulając swoje spojrzenia w źrenice swojego ukochanego. Wcześniej zostawiłam torbę na siedzeniu, by mieć pewność, że nie będę musiała ćwiczyć nóg bądź czyścić spódnicą schodów przez godzinę dwadzieścia. Kiedy mój Luby był w trakcie przekazywania mi jakiejś informacji, odezwał się do nas starszy Pan, pytając, czy może zająć jedno z miejsc. Zgodziłam się i powiedziałam, żeby przesunął moją torbę i usiadł sobie swobodnie. On jednak zapowied

Brak tytułu

  Kryję twarz w najbezpieczniejszym zakątku świata i wdycham dobrze znany zapach. Zatracam się w trwającej chwili, która porywa mnie swą subtelnością. Znów zaczynam wierzyć w magię, choć nie jestem już małą dziewczynką. Pragnę przeżywać tę chwilę aż do skończenia świata. Ramiona kuszą swoją tajemnicą. Serce daje się oszukać, że czas potrafi stanąć w miejscu, należy jeszcze oszukać tylko rozum. On jest jednak twardszym zawodnikiem. Moment, który zasługuje na miano najlepszego - przemija zbyt szybko i znów wskazówki zegara przyspieszają, kiedy niebezpiecznie zbliża się godzina rozstania.

Tęsknota wyciska ze mnie słowa...

    „Szczęście opraw w ramce serca.”    Dla zakochanego serca nieobecność to największa z kar. Próbuję odnaleźć siebie bez niego, bez jego oddechu wplątanego w rozpuszczone pasma włosów. Bez wspólnej niedzieli, z której wyciągamy wszystko, by mieć siebie na dłużej, by pokonać bariery czasu, dźwięku, odległości. Uwielbiam nowoczesność, a jednocześnie jej nienawidzę, kiedy staje się bezużyteczna. Mam ochotę zniknąć w jego dłoniach, usiąść na krawędzi jego pragnień, tęsknot, źrenic i być, tak bardzo mocno być. Pokonać wszystko i uczestniczyć w jego codzienności. Brakuje mi go. Brakuje mi serca, które mnie kocha, które ja kocham. Najprostszej w świecie rozmowy o tym, co dziwne, niezrozumiałe, proste. Wspólne słowa zastępuję swoimi słowami.   Znów włączam Worda i snuję opowieść o osobach. Przy ciepłej czekoladzie w ulubionym kubku w paski i tej samej, jednej piosence, by nie rozpraszać myśli. Wyłączam zegary i trwam w tym słodkim upojeniu słów. Odnajduję spokój ducha, bo mam go troszeczkę w

Kruszę szczęście palcami.

i'm into you.  Słowa i rozmowy nieprzynoszą łańcucha dobrych emocji i myśli. Jestem zagubiona w szerokiejprzestrzeni tęsknoty. Coś znowu się zmienia, ale nie wiem, czy na lepsze.Brakuje mi utraconej czułości zdrobnień, brzmienia moje imienia w męskimwykonaniu. I może przede wszystkim silnego spojrzenia, silnych ramion, silnegogłosu. A zarazem delikatnego serca wkładanego w najprostsze gesty. Znów jestempogrążona w niebycie zdarzeń, które mimo wszystko trwają. Jestem uczestnikiem,z którego nie ma pożytku. Uczucia są na wymarciu, pragnień w żaden sposób nieda się spełnić. I coś znowu jest nie tak. Chwieję się na szali dobrego i złego,i nie wiem co lepsze dla mnie. Może nic. Byłoby najlepiej, gdyby tak było.Mogłabym zniknąć bez wyrzutów sumienia. A te jeszcze są i huczą w głowierockową piosenką. Najlepiej byłoby odejść na bok, spojrzeć krytycznie na to, cojest. Nie umiem tego zrobić, osiągnąć stanu doskonałego, za którym tęsknię odtygodnia. Nie umiem walczyć o swoje marzenie, brakuje

Pąki kwitnące żałobą.

jest we mnie wiele niepokojów.   Ktoś, bardzo zły Ktoś,zasadził na małym skrawku złocistej ziemi - kilka ciemnych ziarenek. Ten bardzozły Ktoś polecił prostej dziewczynie dbać o nie, jak o ulubione cebulkiczerwonych róż. Zgodziła się i obiecała zrobić wszystko, by ziemia wydałaszybko dobre plony. Jak dobre, miało się wkrótce okazać. Dziewczyna codzienniewstawała wcześniej, by usiąść na trawie i doglądać swój nowy skarb. Robiłacodziennie to samo: nuciła mu, mówiła i podlewała soczyście zimną wodą. Z niepokojemserca czekała na to, co zobaczy. Minęły długie dni, tygodnie, kiedy zaczęładostrzegać łodygę koloru zgniłej zieleni i kilka listków. Łodygę ozdabiałciemny, nierozkwitnięty pąk. Dziewczyna czuła więź z kwiatem, który był dlaniej zagadką. Im dłużej o niego dbała, tym więcej niepokojów rozkwitało w jejsercu. Mimo wszystko chciała dotrzymać słowa danemu Człowiekowi, który kiedyśzjawił się w jej domu. Ktoś, bardzo zły Ktoś, pojawił się niebawem, bypochwalić Dziewczynę za troskę. Wręczył

Banalne opowieści.

jak słońca promień.   Być może to będzie kolejna banalna opowieść o miłości. Ale czy każdaprawdziwa miłość nie składa się z takich banalnych gestów, słów, emocji? Dobrzejuż znanych, przez wielu praktykowanych od wielu, wielu lat. Coś jednaksprawia, że ciągle są powtarzane, ciągle opisywane przez poetów, pisarzy,uwiecznianych przez fotografów, malarzy, upragnionych przez kobiety. Coś w nichjest: jakaś magia i czar zrozumiane tylko przez serce, które staje na moment,gdy smukły palec mężczyzny zbliża się do podbródka kobiety. Wiadomo, co staniesię za moment, można opisać to jednym zdaniem: on zmusi ją do spojrzenia mu woczy. To jest magia. To jest ten prosty gest, który elektryzuje serce, duszę,ciało na dłuższą chwilę uwieńczoną długim, zmysłowym pocałunkiem, a możekropelkami łez? Zna to każdy, prawda? Ale rozkochane kobiety marzą właśnie otakim przebiegu akcji, a nie wyznaniu proszącym o spojrzenie nań. Tak już jest,nie inaczej. Prosty gest, który sprawia, że już nic nie jest i nie było

To były piękne dni, miłosne dni.

  Pokochałam góry na nowo.Może dzięki Adrianowi? Coś w tym musi być. Od kilku lat był pierwszą osobą,która namówiła mnie na wędrówkę po szlakach, a właściwie zmusiła, używając"emocjonalnego szantażu". Ale nie żałuję. Bawiłam się świetnie podkażdym względem, pomimo naruszonego odcisku, bolących stóp i drżących mięśni.Ale wędrówka przez siedem godzin  pozwoliła mi w pełni przypomnieć sobiepiosenkę: Kolorowy wiatr, którą ciągle gnębiłam Adriana. Nieprotestował.   Kiedy corocznieodwiedzałam Tatry i ukochane przez nas Krempachy - ograniczaliśmy się doodwiedzania już bardzo dobrze znanych miejsc, które poznajemy od siedemnastulat, wylegiwania się nad Białką i zaspokajania tęsknoty w gronie ukochanychGórali. I tak nam zazwyczaj zlatywało dziesięć dni. A każdy z nich byłprzepełniony przekonywaniem mamy, żebyśmy gdzieś się wybrali, co skutecznie ztatą wetowaliśmy.   Pobyt z Adrianem, Pauliną i Adamem - przypomniał mi, jak bardzo kochałamchodzić po górach, gdy byłam mała. Moją satysfak