Posty

Wyświetlanie postów z 2020

* * *

   Czasem zastanawiam się czemu nie czuję już tej przestrzeni? Czy to kwestia zmiany życia? Wieloletniej transformacji z marzycielki w realistkę z prawdziwymi pragnieniami? Czy to kwestia tego, że odnalazłam to, czego najbardziej w życiu wyczekiwałam? Miłość, rodzina, dziecko, wizja własnego domu.    Zostawiałam na tej stronie swoje niespełnione życzenia, opowiadałam o miłościach, które od początku skazane były na porażkę. O chwilach uniesień, których ciągle dostarczał mi Adrian. O straconych przyjaźniach. Byłam ciągle w wirze swoich uczuć - nienazwanych, nieodkrytych. A teraz, kiedy już potrafię (bardzo szybko nauczyło mnie tego macierzyństwo) powiedzieć, co naprawdę czuję, co naprawdę myślę, czego chcę, co mi się nie podoba - nie muszę już o tym pisać? Jednym zdaniem nazywam złość, miłość, szczęście i nie potrzebuję do tego całych poematów? Kocham Cię  wreszcie znaczy to, co zawsze chciałam powiedzieć. Jestem szczęśliwa oznacza stan, który czuję. Jestem spełniona - tak mogę o sob

Cisza.

    Siedzimy w domu. Jakiś czas temu byłam z Gabi u moich rodziców. Ponad tydzień. Dziwnie z centrum miasta znowu   wrócić na prawdziwe łono natury (bloki otoczone lasem). To dobrze mi znane miejsca. Pamiętam szelest liści, śpiew ptaków, stukanie dzięcioła, szum rzeki.    Zaskoczyła mnie jednak Gabrysia. Wejście do lasu, poza zabudowę, sprawiał, że robiła się czujna jak zwierzyna. Przestraszona. Nasłuchująca. Trzymała mnie kurczowo za rękę, a nawet pchała się w ramiona. Ja czułam się wtedy nieswojo. Byłam zdziwiona swoją reakcją, bo jak to? Ja - wychowana w "lesie", kochająca jego ciszę i spokojnie życie. Ja, wyczekująca lata, by znaleźć się na szczytach Tatr i czerpać w milczeniu siłę z ich potęgi.     Ale stało się. Nie wiedziałam   jak odnaleźć się na ziemi, która pamięta moje kroki z dzieciństwa. Powoli przypominałam sobie ile szacunku wymaga przyroda. Jak delikatnie opuszkami palców gładzić mech, by pokazać go małej istocie. Gdzie najlepiej zbierać szyszki, gdzie pta

* * *

Jestem z Gabrysią u moich rodziców. Pierwszy raz od dłuższego czasu spędzamy osobno noc. Od razu przypominają mi się dni, kiedy widywaliśmy się raz na tydzień lub raz na dwa tygodnie.  Rozmawiamy przed snem na dobranoc, jak przed kilkoma laty i jedyne, co nie pozwala mi się w pełni cofnąć do tamtych dni, to dziecko śpiąca tuż obok.  Kiedy nadchodzi moment pożegnania, wyznaję Adrianowi miłość i nagle przerywam podekscytowanym tonem: - Adrian ?  - No?  - Do jutra. Słyszę jak się śmieje tam, po drugiej stronie. Odległość już nie jest taka straszna jak kiedyś.  Po całym tygodniu niewidzenia, niekochania i nie przytulania "do jutra" znaczyło więcej niż wszystkie wyznania miłości. Było obietnicą na przepiękne dwa dwa dni pełne siebie, westchnień, odwzajemnionych gestów, rozmów do nocy, spacerów i bycia, po prostu bycia. Bylo nadzieją na wypełnienie serca po brzegi- na każdy dzień. To nic, że zasoby kończyły się już we wtorek, bo zawsze na horyzoncie był ten piątek czy so

Słyszysz?

Potykam się o słowo Opadam cichym szeptem I patrzę Jak słuchasz Co mówi moje serce Wciąż jesteś Obecny i ciekawy Wyznaczasz drogę dreszczem Dotykasz czule w miejsce Gdzie dotyk nie wystarcza Jesteś Odbiciem moich pragnień I  gestem Zostań Namaluje Ci cisze

Ukochana.

  Pamiętasz? Ten szept na skórze? Oddech we włosach? Cichy taniec i pewność, że nikt nas nie dogoni. Może tylko my sami. Zmieniamy się. Wątpimy. To prawda, ja wątpię. A potem patrzę na Ciebie, ponad nami i przypomina mi się wszystko, od samego początku.    Pierwszy pocałunek w dłoń. Pytanie zapraszające do rozmowy i zaskoczenie w oczach. Rozmowy przy kominku. I ogromna tęsknota. Przeczuwałam, że   to uczucie będzie towarzyszyć mi zawsze. Wiedziałam, że będziesz moim mężem. Ojcem moich dzieci. Moją wiecznością.      Długie miesiące za nami. Kłótnie, żal, pyskate słowa raniące jak brzytwa. Strach w oczach, pragnienie bycia razem   i brak odwagi, by się rozstać. Ile razy jechaliśmy do siebie z poczuciem, że to już ostatni raz? Dziwne. Odległość oddaliła nas i jednocześnie zbliżyła do siebie. Byliśmy gotowi, by siebie przyjąć. Po prostu.    Niedługo miną cztery lata od najpiękniejszego dnia w naszym związku. Przysięgi małżeńskiej. Za nami dwa trudne i owocne lata jako rodziny. Mamy