Posty

Wyświetlanie postów z 2009

O właścicielce kruchego serca.

  Niekiedy słyszałam, że od nienawiści do miłości jest tylko jeden, maleńki krok. Parafrazując te dobrze znane słowa, mogłabym napisać, iż od obojętności do przyjaźni krótka droga.  Sprawdziło się to w moim przypadku i jestem pewna swoich słów.   Może w gimnazjum nie zauważałam Cię wcale i myślałam, że jesteś rozwydrzoną istotą, która ma za dużo do powiedzenia. Może myślałam, że na tematy górnolotne nie potrafisz powiedzieć słowa ani porządnie doradzić, by serce poczuło ulgę i radość rozmowy.   Jak wiele się zmienia, kiedy daje się szansę drugiemu człowiekowi i dokładnie, niczym dziecko, wsłuchuje się w słowa osoby, której słuchać się nie chciało. Nie żałuję dnia, kiedy powiedziałam Ci po raz pierwszy, ile dla mnie znaczysz. Ani chwili, kiedy po raz pierwszy odważyłam się z Tobą porozmawiać. Właściwie nie żałuję żadnej poważnej rozmowy, w których tak naprawdę odkryłam, jak wartościową osobą jesteś. Krzykiem i pewnością siebie maskujesz kruche serce, które potrzebuje mocnej dłoni, by je

Niedokończona chwilo, ja czekam.

  To było kilka oddechów na tej samej szybie, które pozostawiły cieniutką mgiełkę. I ich jedno serce rysowane wspólnie. Nie został po nim ślad. Po miłości także. Czy to nie przerażające, kiedy dwoje ludzi zapatrzonych w siebie, gotowych skoczyć za sobą w ogień – pewnego dnia pozostawia za sobą teraźniejszość i rozpoczętą przyszłość? Nieskończona miłość boli chyba bardziej. I ciągle kusi jak słodki owoc pozostawiony na słońcu. Przynajmniej jedną ze stron. Ale czy miłość można dokończyć? Zawsze pozostają samotne słowa czekające na ciąg dalszy. A pisane przez jedną stronę, jednym sercem, nie są już takie piękne, takie idealne.   Pozostawiona miłość, która miała trwać wiecznie, robi spustoszenie w sercu. Powstaje w nim otchłań, której nie da się niczym wypełnić. Nie pasuje żadne słowo, żadna myśl. To nie ten szept, nie ten śmiech. Inny smak ust, inny zapach zmieszany z cząsteczkami powietrza. Serce jest wrażliwe na to, co kochało. Rozpoznaje każdy szelest, który przypomina o tym, co było i

Historia deszczem pisana.

 playa limbo. - Lubisz historie o deszczu? – pyta, odgarniając miodowy kosmyk włosów z jej zarumienionej twarzy.   Niepewnie przytakuje głową wpatrując się w brąz jego tęczówek. Sprzedała mu swoją duszę i swoje serce. Za kilka kropel miłości. Kładzie swoją ciepłą dłoń na jej policzku wiedząc doskonale, że uwielbia ten ruch. Zna ją na pamięć. I jej się wydaje, że dobrze go zna. Myli się. Nie można znać osoby, której sprzedało się wszystko, co się miało, za kilka miłych chwil.   Wtula policzek w jego ciepłą dłoń, ale wydaje jej się, że przecieka między jego palcami. Jak piasek. Może zamieniła się w nadzieję, która z czasem obumiera i zamienia się w proch. Może właśnie teraz postanowił dokonać ostatniej rzeczy: rzucić ją w płomień miłości. Miłości idealnej, która zabiłaby ją. Nie dlatego, że jest tak doskonała. Zabiłaby ją, bo w każdym płomyku ukryłaby się prawda. Prawda o tym, czego się bała: on jej nie kocha, nigdy nie kochał. Potrzebna mu była dziewczyna, by nie czuł się samotny.   Prz

tysiąc razy kocham cię.

  Tysiące drobnych chwil, które składają się na wieczność. Miliony uśmiechów znajdujących sobie miejsce w mej pamięci. Niezmierzona ilość przebytych kilometrów w poszukiwaniu Ciebie, lub choćby Twojego cienia. Wiele słów dobierających się w pary, a wśród nich dwa, idealnie skomponowane, od zawsze na moich ustach. Czekam na idealny moment, ten nigdy nie nadejdzie. Więc nigdy mojego serca nie poruszy dreszcz przy wypowiadaniu na głos uczucia.   Wysyłam Ci pocztą czerwone pocałunki. Zabarwione miłością myśli. zrobiłyście bałagan  w moim sercu. hero.

Miasto dwóch serc.

  Moją codzienność urozmaicasz swoim uśmiechem, przelotnym spojrzeniem. Nie musisz nawet nic mówić, ani dotykać zimnymi opuszkami palców mojej dłoni, wciąż tęskniącej za Twoją. Najlepiej jest, gdy jesteś obok. Czuję wtedy, że świat przestaje się kręcić, a wskazówki zegara zatrzymują się i wstrzymują na chwilę oddech czekając, aż moje serce znów zacznie bić normalnie. To prawie niemożliwe, kiedy mam Cię na wyciągnięcie ręki. Jesteś lepszy niż kojąca dawka narkotyku, to chyba znaczy, że się od Ciebie uzależniłam. Ale nie udam się na żadną terapię, lubię oddychać Tobą. Lubię widzieć promienie słońca w Twoich źrenicach i szczęście, którym się ze mną dzielisz. Barwę Twojego głosu także, którą czasem zagłuszasz milczeniem. Mów mi ciągle więcej słów, bym mogła wypełnić nimi swoją duszę, każdy z jej zakamarków. Chcę czuć Cię każdym zmysłem, każdą cząstką siebie. Wypełniaj mnie każdego dnia na nowo, bym mogła ciągle Cię poznawać. Chcę wiedzieć o Tobie tyle, na ile mi pozwolisz, nie przekraczają

Jeśli Ty, to i ja.

Daniel Bedingfield - Never Gonna Leave Your Side     Stanęła po drugiej stronie metalowej barierki. Zacisnęła sine od mrozu palce na pręcie i spojrzała w dół. Czarne z żalu tęczówki otaczały ciemną otchłań źrenic. Obojętna na wszystko gładka przestrzeń kusiła, by przedrzeć ją, rozkołysać, tchnąć w nią życie płacąc najwyższą stawką. Spoglądała w dół, zagłuszając wirujące myśli i złudne nadzieje siedzące obok, na barierce. Machając wesoło krótkimi nóżkami szeptały, co może zyskać skacząc. Po drugiej stronie ogromna wiara przypominała jej, ile straci.   - Jeśli skoczysz, ja też – szepnął cicho, opierając się o kolumnę. Obracał w dłoniach zapalonego papierosa. Obserwował jej wygięte, pełne niezdecydowania ciało. Przeszywał ją zielonymi tęczówkami, próbując odczytać jej myśli i zamiary.   - Nie odważysz się – odparła, oddychając głośniej.   Nie spodziewała się nikogo. Była pewna, że jedyną osobą, która zdecydowała się przyjść na spektakl z nią w roli główną, jest obumarłe niebo, od któ

Zbuntowało mi się serce...

"Odważ się być kochaną. Daj się pokochać..."  Nie mam pojęcia jak?, ale robi to doskonale. Tę sztukę opanowała do perfekcji, a wierzcie mi, nie jest wcale łatwa - analizowanie mnie na podstawie słów. Nie ma drugiej takiej osoby w tym blogowym świecie, która jednym zdaniem, czasem długim komentarzem, potrafi wstrząsnąć moim sercem tak, że nic nie jest takie jak było. Nie mówię, że to jest złe; przeciwnie.   Te dwa proste zdania trafiły mnie prosto w serce, od pewnego czasu samotne, choć dobrze się maskujące. Mówią, że serce jest delikatne i otwarte jak księga, że szepcze cicho, co czuje, wprowadzając nas w zamęt, zamykając w labiryncie uczuć. Moje chyba lubi robić innym na złość, podtrzymywać myśl, iż zasady są po to, żeby je łamać. Zrobiło się buntownicze i czasem nieznośne. Zamaskowało uczucie pustki, osamotnienia, małego bólu i tęsknoty. Nie przewidziało, że są osoby, które subtelnym ruchem dłoni potrafią zdjąć maskę i przeszyć je na wskroś, odczytując wszystkie informacje,

Może lepiej nie.

  Zostań tam, gdzie stoisz i nie stawiaj kolejnego kroku. Nie możemy być za blisko siebie. Jeśli zmniejszysz naszą przepaść o kilka milimetrów, z łatwością złapię Twoją rękę i wtulę się w Twoje ramię. Wciąż szukam w nich schronienia, choć wiem, że nie powinnam. Ale to silniejsze ode mnie.   Dlatego stój tam i się nie ruszaj. Chyba nie chcesz znowu zatopić swoich ciepłych warg w moich włosach? Stanowczo wolę zapach orchidei niż Twój słodki oddech. Nie stawiaj kolejnego kroku, bo zobaczysz w moich źrenicach kłamstwo. A nie chcesz uwierzyć, że potrafię kłamać, prawda?   Nie ukrywaj dłoni w kieszeniach. Chcę się na nie napatrzeć. Będzie mi łatwiej, kiedy nie zobaczę, że i Ty próbujesz się bronić przede mną. Może lepiej skrzyżuj ramiona na piersiach. Ukryj swoje serce. Będzie mi łatwiej myśleć, że już mnie nie chcesz.   Mów do mnie spokojnie. A kiedy skończysz, odejdź. I nie odwracaj się, kiedy będę wołała Cię po imieniu. Bardzo lubię Twoje imię, wiesz? Ale to nic nie zmienia. Nie powinn

Szklany mur.

Flyleaf - Stay far away so close. 'And if you look, you look through me And when you talk, you talk at me And when I touch you, you don't feel a thing'     Otworzyła na oścież drzwi, wpuszczając do środka powiew jesiennego wiatru. Położyła torbę podróżną przy schodach. Oparła rękę na białej poręczy i z niepokojem serca rozejrzała się dookoła. Przy każdym jej kroku, o beżowe ściany odbijało się echo. Tik, tik, tik, niczym miarowe uderzenia zegara, który zawsze tyka odmierzając kolejne sekundy zbliżające do kolejnego spotkania, skracając mękę tęsknoty. Zawsze jest o jedną sekundę mniej.   Albo o jedną sekundę więcej, gdy ktoś odchodzi bezpowrotnie.   Zdjęła czerwony płaszczyk i powiesiła go na poręczy. Maleńki przedpokój nigdy nie zdradzał wystroju i ciepła całego domu.   Podeszła do białych drewnianych drzwi, za którymi ukryła się kuchnia skąpana w promieniach słońca. Nacisnęła na klamkę i siłą skumulowaną w mięśniach ramienia, pchnęła drzwi do przodu. Przyjemny dreszcz mus

O przyjaźni. Prawdziwej przyjaźni.

Colbie Caillat Faerless   Poprzednia, i chyba najkrótsza w historii tego bloga, notka jest taka... szczera, prawdziwa, moja. Moja. Tak prawdziwie o mnie.   Tak czuję. A osoba, która ma zaszczyt być przeze mnie kochaną (nie traktujcie tego poważnie), powiedziała mi wczoraj coś bardzo ważnego i pięknego. I do tego sprowadza się ta notka. I z pewnością nie będzie ona miła, będzie raczej bolesna. Będzie moją spowiedzią przed samą sobą. Daję wam prawo uczestniczenia w niej. I uwierz, że te lata, które razem przeżyłyście będą oddziaływały na to, co będzie później w przyszłości. I musicie obydwie zrozumieć, ile mogłybyście stracić odrzucając tę przyjaźń.   Te kilka słów i wcześniejsza rozmowa przekonały mnie do postawienia bardzo, bardzo ważnego kroku. Może nawet decydującego o wszystkim. Napisałam do niej. Tak, jak pisze się do przyjaciółki, którą powoli się traci, z którą zaczynają łączyć cię powoli tylko wspomnienia.   Pisząc z Nim, zdałam sobie sprawę, że naprawdę tracimy to, co mamy. To,

dokładnie.

Jestem z a k o c h a n a.

Nie rozumiem miłości.

Stanfour - Desperate.   Im człowiek starszy, tym chyba trudniej mu odpowiedzieć sobie na pytanie, co to jest miłość? Niech pytanie "co to" nie zmyli was do tego stopnia, by sądzić, iż myślę o niej jako o rzeczy. Skądże! Wiem, że to jest coś więcej, coś ponad wszystkim...   Oglądam z Darią "Rozmowy w toku", otwarty zeszyt do historii szepcze cicho: teraz ja jestem ważniejszy!, a ja nie mogę się zmobilizować. Siedzę koło wygadanej blondynki i kiedy z jej ust padają słowa: każdy z nas pragnie miłości , mam ochotę schować się pod łóżko, choć ledwo mogę wsunąć tam swoją dłoń w poszukiwaniu zagubionych skarbów. Kurczę się w sobie i zastanawiam, co jej odbiło dzisiaj z tą miłością? Wcześniej prosi mnie, bym nie martwiła się, iż nikogo sobie nie znajdę , chociaż ja się słowem nie odezwałam. A na moją nieoczekiwaną reakcję: A czy ja się martwię?, ona subtelnie odpowiada: bo ty jesteś taka dobra. Ręce i nogi opadają, choć z drugiej strony te kilka zmartwień coraz częściej rob

Pożegnalny list.

  11.11.2009 rok.  [ Irena Jarocka - Wymyśliłam Cię ]   Powinnam zacząć od jakiejś grzecznościowej formy powitalnej, ale nie mam chyba na to ochoty. Bo nie chcę się witać, a żegnać. Zabawne, prawda? Minęły dwa lata, a ja dopiero dzisiaj mam ochotę zakończyć to, co działo się w moim życiu kilkadziesiąt miesięcy temu.   Zapewne zastanawiasz się, czemu jeszcze odzywam się do Ciebie?   Nie miałam w planach tej wiadomości. Mimo że jeszcze trzymam w skrzynce odbiorczej kilka Twoich meili, w których jesteś Ty, mimo że w pudełku na listy mam jeszcze skrawek papieru zapełniony Twoimi myślami, mimo że czasem wracam do tego wszystkiego - ta wiadomość jest dla mnie samej zaskoczeniem.   Wczoraj wieczorem przeglądałam wiadomości wysłane przeze mnie do różnych ludzi, znanych lub obcych mi zupełnie (blogowy świat, w którym tkwię niezmiennie, dawał pewne możliwości) i natrafiłam na wiadomość do Joli. Tej same Joli, która kiedyś do Ciebie napisała. Uwielbiałam tę waszą rozmowę, choć prawie w ogóle jej

Wymyśliłam sobie Ciebie.

  Wymyśliłam sobie Ciebie i teraz szukam materiału, z którego mogłabym Cię zrobić.   Obiecuję, że dopieszczę opuszkami palców i oddechem każdy milimetr Twojego ciała. Stworzę mapę Twoich żył, bym mogła bez problemu wypełnić je krwią wymieszaną z drobinkami tęsknoty do mnie. Wyszepczę w Twoje uszy najpiękniejszą pieśń o życiu i miłości. Na twoich chłodnych wargach pozostawię pocałunki. W sercu umieszczę kilkadziesiąt zalążków znanych mi uczuć, byś mógł je poznać od razu, ale wciąż się ich uczyć, poznawać. By mogły w Tobie dojrzewać i Ty razem z nimi. Wplącze Ci we włosy zapach storczyków, by kobiece dłonie chciały zanurzyć w nich swoje smukłe palce. Tęczówki zabarwię Ci na kolor niebieski, trochę bardziej morski, choć tak bardzo kocham oczy brązowe. Wypełnię Twoje nozdrza najpiękniejszymi zapachami świata i swoim, byś mógł rozpoznać mnie w tłumie. Twoją dłoń splączę ze swoją, abyśmy wiedzieli zawsze, że należymy tylko do siebie. Poruszę Twoje struny głosowe, byś mógł mówić do mnie najpi

Zniknij na zawsze. Albo nie, zostań ze mną.

  Maria Mena - I miss you love.     - Nie maż mnie po rękach! - wykrzykujesz cicho, żeby tylko do mnie dotarła ta informacja.   - Dlaczego niby nie?! - odpowiadam pytaniem, uśmiechają się szeroko.   O tak, wiem, że nienawidzisz, kiedy dźgam Cię długopisem z najcieńszymi końcówkami ani kiedy Cię mażę. Ale Ty też dobrze wiesz, że ja nienawidzę, kiedy wyżywasz się na mojej ręce. Lubimy się denerwować, prawda? Sprawia nam to taką ogromną satysfakcję, należy do naszego rytuału, którego wcale nie rozumiemy.   Patrzę na Ciebie z wyczekiwaniem i zastanawiam się, co tym razem wymyślisz.   - Bo mam randkę - mówisz z tajemniczym uśmiechem.   Dobrze wiem, że to nieprawda. Dobrze wiem, że po lekcjach wyjdziesz z szatni, poczekasz na chłopaków, potem przejdziecie przez gimnazjum (wbrew zakazom) i pójdziecie prosto do swoich domów. Wiem o tym doskonale, ale i tak czuję ukłucie zazdrości w sercu, którą potęguje widok pewnej osoby w wyobraźni.   - Mhm, ciekawe z kim? - pytam z ironią.   - Z tobą.   Po

Niebieskooki chłopaku!

    Zmieniam swoje zdanie. Niebieskie oczy są ładne. Niektóre nawet tak bardzo, że nie można się od nich oderwać. A z drugiej strony nie można w nie zbyt długo patrzeć, bo peszą.     Zahipnotyzował mnie wzrok pierwszoklasisty. Inny, jakże inny. Dojrzały, prawdziwy.   Gdy go odwzajemniłam, miałam wrażenie, że przenika przez moje brązowe tęczówki i zagląda na dno mojej duszy. Kartkuje ją i szepcze, że to za mało, że chce poznać więcej. Nawet teraz, kiedy o nim myślę, czuję skurcz. Ten dziwny skurcz, którego nie mogłam się pozbyć na niemieckim, ani kiedy stanął blisko na kolejnej przerwie.     To nie był pierwszy raz,   kiedy wydawało mi się, że próbuje rzucić na mnie urok.     Coś ma to jego spojrzenie. Dużo tajemnic. Dużo chęci. bez zakochań, zauroczeń i tym podobnym, proszę.  

Gdy tylko zapomnisz, wrócę.

Upiór w operze - O tyle proszę Cię. Zaczaruję Cię i zapomnisz o mnie, ale ja wrócę. Kiedy wrócisz, bo ja już tęsknię. Chcę wiedzieć. Kiedy będę miał pewność, że już nie pamiętasz.   Usiadła na miękkiej kanapie, okryła się jasnym kocem, wytężając wzrok w ciemności. Przez drzwi balkonowe wpadał do salonu cień nocy. Miała idealny widok na ogród i latarnię. Zwinęła się w kłębek, przyciskając kolana do siebie. Czuła się nieswojo. Miała nadzieję, że tak, jak kilka nocy wcześniej – tajemnicza postać w kapturze spojrzy prosto w jej okno, przyciągnie ją wzrokiem i nie pozwoli uciec w bok spojrzeniem. Miała nadzieję, że po raz kolejny ulegnie niebieskim tęczówkom, które kiedyś już obserwowała, być może zakochała się w nich.   - Powiedz mi, kim jesteś. Powiedz, że mnie kochasz, gdy będę udawała, że śpię – szepnęła cicho, wpatrując się w jasną smugę światła, przed którą się ukrył. – Powiedz mi to nocą, kryjąc się przed światłem latarni. Przyjmuję zachłannie każde twoje słowo. Ale nie widzisz tego.

Ludzie wracają, gdy my o nich zapominamy.

Kasia Kowalska - Bezpowrotnie.   Noc.   Nie mogę zasnąć. Przekręcam się z boku na bok. Zaciskam mocno powieki, ale otwieram je szybko. Nie mogę o nim myśleć. Nie mogę pozwolić, by to brązowe spojrzenie znowu przeszyło moją duszę na wskroś. Choćby tylko w wyobraźni. Nie mogę pozwolić, by Jego palce znów muskały wnętrze mojej dłoni, pochylone plecy, szyję. Choćby tylko w moich namacalnych wspomnieniach. Nie mogę pozwolić na to, by moje brązowe tęczówki chciały oglądać Jego czoło, gdy pojawiają się na nim te cudowne zmarszczki. Tylko on w ten sposób doprowadzał mnie do szaleństwa.   Rano.   Nie chcę otworzyć oczu, by cudowny sen o nim nie minął. Tam należał do mnie, był mój. Nie znowu, bo nigdy nie należał w pełni do mnie. Zawsze był ktoś między nami, na kogo spoglądał, gdy ja odwracałam wzrok.     Matematyka.   Pani tłumaczy zadanie, ja nie mogę się skoncentrować. Przybliżam swoje krzesło do krzesła D. Pochylam się w Jego stronę. Już zna ten gest.   - Doszłam do pewnego wniosku - szepczę

Zwykłe życie, zwykłej siedemnastolatki. Powiedzmy.

  Myślałam, że gorzej być nie może. Ale nie! Los to taka dziwna mieszanka kilkuset chwil, które rozchodzą się w przestrzeni, by pewnego dnia się zderzyć i wywołać katastrofę mniejszego lub większego stopnia.   Wszystko zaczęło się w piątek wieczorem, kiery to miałam już zaplanowaną całą sobotę, przy słonecznej pogodzie w niedzielę i oczywiście poniedziałek. W tym wszystkim wyeliminowałam z moich planów kilka drobniutkich szczegółów, przez które moje plany diabli wzięli.   Jadąc do domu w piątkowe, jakże piękne popołudnie, naradziłam się z moją uroczą siostrą, że posprzątamy dom, ażeby w sobotę rano jechać na zakupy. Tak też zrobiłyśmy. Ogarnęłyśmy całe nasze (nasze w pełni, gdy biegamy od pokoju do pokoju z ściereczką w ręku i odkurzaczem plączącym się pod nogami) skromne m-3 w godzinę, może coś ponad godzinę. Z pełnym zapałem wycierałam kurze, szorowałam wannę, wypolerowałam lustro i całą łazienkę, pozmywałam podłogi i odkurzyłam wszystkie szatańskie dywany (3 chodniki w przedpokoju i

Jak Ty jutro przeżyjesz beze mnie? *

Faith H ill - If I'm not in love with you. Jak tam? Źle. Dlaczego? Bo chyba się zakochałam.   Piszę z takim ogromnym pragnieniem serca. Jest w nim tyle sprzecznych, walczących ze sobą uczuć, popędzanych przez wspomnienia. Boję się tak bardzo, że pewnego dnia otworzę oczy i nie będę w stanie przypomnieć sobie niektórych momentów ze swojego życia, których czasem mam tak bardzo dość. Boję się, że pewnego dnia te wszystkie spisane słowa zaczną mieć inne znaczenie, gorsze, tak dalekie, obce.   Chcę tworzyć przyszłość, nie zapominając o tym, co przeżyłam dotychczas. Czuć na swojej zimnej dłoni dotyk jego zimnych palców. Chcę, by przenikał mnie na wskroś, zajrzał na dno mojej duszy i wyczytał wszystko to, czego nie umiem nazwać słowem. Tęsknotę, zazdrość, nadzieję i strach, że pewnego dnia zniknie. Tą nieogarniętą rozumem radość, która jest we mnie nawet wtedy, kiedy w oczach błyszczą kryształowe łzy. Tęsknotę nie do opanowania, kiedy jego ramię muska moje, gdy siedzimy obok. Zniecierpliw

Jesienne kasztany.

  Mam ochotę nagromadzić w kieszeniach brązowe kasztany i na każdym z nich narysować oczka i uśmiechniętą buźkę. Zrobić sobie z nich małych ludzików, którzy dumnie sterczeliby na moim biurku, nieśmiało wychylali się z otwartego piórnika. Mam ochotę przejść się po jesiennym lesie i zrobić bukiet z kolorowych liści. Ogromny, piękny, pachnący lasem. Mam ochotę nawdychać się świeżego, mroźnego powietrza i śmiać się przy tym głośno, by bolały mnie wszystkie mięśnie. Jak wczoraj. Mam ochotę usiąść na drewnianej ławce z kubkiem gorącego kakao i patrzeć na niebo. Okryta grubym kocem.   I wsłuchać się w siebie. W ten głosik, który nuci sobie od kilku dni wesołe piosenki. W moje tęskniące mocno serce. Chcę śmiać się. Chcę płakać ze śmiechu i trzymać się za brzuch, próbując złapać dawkę niezbędnego tlenu.   Poszukam kasztany i podaruję Wam kilka. Na szczęście. Może razem usiądziemy i zrobimy piękne, brązowe korale. Zawiesimy je sobie na szyi i pokażemy wszystkim, że umiemy się bawić i cieszyć się

Gdy tak znaczy nie.

Edyta Bartosiewicz - zatańcz ze mną.   Mam taką okropną ochotę uciec gdziekolwiek, choć do końca sama nie wiem, czy gdziekolwiek to dobre określenie. Mam dosyć wspominania i myślenia o tym, co zostało zakończone, przeżyte, a jednocześnie potrzebuję tych kilku wspomnień, które kiedyś były namacalną rzeczywistością. Czasem wydaje mi się, że potrzebuję ich, by normalnie funkcjonować.   Szczególnie przeszłość jest mi bliska w dniach, kiedy nie potrafię określić, kim jestem. Banalne pytanie, prawda? A jednak tak złożone, wymagające od nas szukania, analizowania, podsumowywania, odrzucania, przyjmowania itp., itd. Coś wspaniałego dla osoby, która swoją przyszłość wiązała z psychologią (nie podążam za modą w wyborze kierunku na studia).   Kim jestem? Mogłabym teraz przedstawić cechy mojej osobowości, podać imię i nazwisko, wymienić marzenia, sukcesy i porażki - ponieważ to wszystko składa się na mnie, na odpowiedź na pytanie "kim jestem?". A jednak to za mało. Wciąż o kilka słów za