Posty

Wyświetlanie postów z 2017

Wyczekiwanie.

   Stało się. Moja sąsiadka z góry urodziła dziecko. Piętro wyżej także pojawiły się bliźniaki. Pod nami nie mieszka nikt, a na parterze kolejna para rozradowanych urwisów. Jestem jedyną ciężarną w naszym pionie. Czas i na mnie, czyż nie?    Niby to jeszcze miesiąc, ale już czekam. Czekam i wyczekuję. Poprasowałam, poprałam, poukładałam wszystkie rzeczy. Zapakowałam torbę i wytłumaczyłam Adrianowi co, gdzie i do czego. Minę miał przejętą, ale zapamiętał. Dobrze, że mogę liczyć na jego pamięć, bo moja w ciąży jest strasznie ulotna.    Czy boję się porodu? Jak niczego na świecie. Boję się, bo to coś, czego nie znam. Czasem budzę się w nocy, kiedy wejdzie stopą, głową albo ręką pod moje żebra i czuję ból. I wtedy myślę: mój Boże, czy to już?! Przecież nie mam jeszcze zapakowanej torby do końca, nie przywieźliśmy łóżeczka!    Boję się i wyczekuję. Bo już ją chcę! Płaczącą, milczącą, krzyczącą, zmęczoną – nieważne. Wiem, że będzie idealna, bo, jak już pisałam milion razy, jest owocem naszej

A jeśli?

   Ostatnio nie mogę w nocy spać. Czasami. Budzę się i koniec. Dużo myśli wtedy pojawia się w głowie. I strach. Przerażający strach. Czasem mam ochotę obudzić Adriana i opowiedzieć mu o wszystkim, ale wierzę, że większym przyjacielem okazujemy się wtedy, kiedy czekamy do rana niż wytrącamy ze snu drugą osobę.    Obudziłam się po szóstej i dopadła mnie przerażająca myśl - ona się nie rusza, na pewno coś się stało! Przecież o tej godzinie mam prawdziwe tornado pod skórą. Policzyłam do dziesięciu, spróbowałam się wyciszyć i przekonałam samą siebie, że na pewno jeszcze śpi. A potem przytuliłam się do Adriana i pomyślałam:  im bliżej rozwiązania, tym mniej czuję się gotowa.     Dokładnie tak. Zmieniam dla niej mój świat, uczę się szycia, szykuję kontrastową karuzelę nad łóżeczko, przeszukuję poradniki, odświeżam wiedzę ze studiów na temat rozwoju dziecka, kompletuję wyprawkę, zabieram się za pranie i prasowanie i... nie czuję się gotowa na bycie matką. A przecież czekałam na to całe życie.

Dom.

   Mamy już swój kawałek ziemi na świecie. Prywatny, nasz, nikogo innego. Od dzisiaj. Już w głowie sadzę kwiatki, choć marny ze mnie ogrodnik. Już wstawiam czajnik na gaz, by zrobić Adrianowi kawę, a sobie herbatę. Widzę oczami wyobraźni jak do salonu wpadają piękne promienie zachodzącego słońca. I Małą krzątającą się przy stole. Na pewno z Adrianem. Może będą wspólnie kolorować, lepić z plasteliny albo układać budowle z klocków Lego.    Mamy w głowie plan. Idealny. Być razem dopóki to możliwe. Kochać się, korzystać z siebie, zachwycać się codziennością. Wieczorem kłaść się do jednego łóżka – we trójkę, może już w czwórkę i czytać dzieciom przed snem. Łapać każdą chwilę, by trwała jak najdłużej. Przeżywać ją jako dar i błogosławieństwo od Boga. Być ze sobą w pełni jak teraz. Tego bym nie zmieniła.     Marzy mi się nasz dom. W mojej głowie mury pną się do góry, malujemy ściany, składamy wspólnie meble. Układamy drewniane podłogi, dekorujemy poduszkami sofy. Czuję zapach świeżo pieczonyc

Miłość.

Co jest najpiękniejsze w miłości? Czekanie na drugą osobę. I ta pewność, że wróci. Zawsze.  Prawdziwa miłość trwa i czeka. Na kocham Cię nigdy nie jest za późno. Ani za wcześnie. Zawsze jest odpowiedni moment. Tu i teraz. Potem także.

W obiektywie.

Obraz
   Spędziliśmy po raz pierwszy wakacje w górach we troje. Znowu miałam szansę na spotkanie z naszymi cudownymi Gazdami, ukochanymi Krempachami, niepowtarzalnie szumiącą Białką. To cudowne uczucie być w miejscu, w którym pojawiłam się po raz pierwszy jako roczna dziewczynka, z wizją, że już za rok ktoś równie mały będzie miał okazję być w moim trzecim najlepszym zakątku na ziemi.    Chodziliśmy po górach, odpoczywaliśmy nad Białką, odwiedziliśmy wszystkich znajomych, którzy po tylu wspólnych latach stali się rodziną i tonęłam w ramionach Gaździny. Adrian też - jej miłości wystarczy dla wszystkich.    Na początek pobyt w najcudowniejszych Krempachach i powrót do czasów weselnych.    Pierwsze wyzwanie to Sarnia Skała. Zdobyta połowicznie - tylko przez Adriana. Z wielkim żalem, ale po raz pierwszy nie udało mi się zdobyć szczytu. Dobro Małej jest ważniejsze, więc zostałyśmy na Polanie Strążyskiej, gdzie dała pełen popis piłkarskich umiejętności. :) Wspólnie przeszliśmy na Wodospad Małej Si

1+1=3

    Już prawie dzielę nasz świat na trzy. Kilka dni temu poczułam pierwsze ruchy. Dzisiaj mogłam je zobaczyć przez skórę. Nie umiem opisać uczuć, jakie wywołała we mnie ta chwila. Szczęście, niedowierzanie, niecierpliwość, żeby już ją zobaczyć, dotknąć, pocałować. Moja ciąża staje się coraz bardziej realna, nie tylko dla mnie. Adrian coraz częściej dołącza do naszych rozmów, dotyka czule brzucha, całuje i masuje. Cierpliwie czekam na moment, kiedy będzie mógł poczuć pod swoimi silnymi, długimi palcami to, co ja. Ruch dziecka, które rozwija się we mnie za sprawą naszej miłości. Wiem, że wtedy przepadnie, pokocha Maleństwo tak samo jak ja. Nie będą miały znaczenia słowa „ pokocham w pełni jak ją zobaczę ”. Jestem tego pewna. Ja już nie wyobrażam sobie bez niej swoich dni.    Już niedługo staniemy się rodzicami na pełen etat. Jest to najpiękniejsza, a jednocześnie najbardziej przerażająca wizja najbliższych wspólnych lat. Czasem strach mnie obezwładnia, odbiera spokojny sen, zmusza do dzi

* * *

    Boję się samotności. Takiej długoterminowej. Od zawsze. Boję się opuszczenia, tego, że zostanę sama. Odkąd dowiedziałam się, że noszę pod sercem naszą małą Fasolkę – boję się jeszcze bardziej. Wiem, że to samo myśli Adrian – także ma obawy, ale nie myśli o tym tak obsesyjnie jak ja. Wiem, że to złe, naprawdę. I że nie przynosi żadnej korzyści, ale taka już moja natura. Czasem się zastanawiam, czy moje ciągłe roztrząsanie „jakby to było, gdyby…” nie wynika z tego, że chciałabym się z tymi uczuciami jakoś uporać, tak na zaś. Wiem, to niemożliwe. Wiadomość o byciu samemu od teraz, od tego właśnie dnia przygniata, odbiera rozum, uczucia, zatyka, pozbawia oddechu.    Dlaczego o tym? Jakiś czas temu przed snem rozmawialiśmy z Adrianem jakby to było, gdyby któreś z nas odeszło. Ale nie do kogoś innego, tylko na zawsze, poza zasięg tego świata. Powiedziałam mu, że gdybym miała wybierać, które z nas na starość odejdzie pierwsze, chciałabym być to ja. Ale potem zdałam sobie sprawę, że złamał

śnić

   Mam dni, że o Tobie myślę, a potem zaczynam śnić. Te sny wydłużam w nieskończoność, zatrzymuję i chwytam, by zapamiętać z nich jak najwięcej. By móc je potem odtworzyć jak pełnometrażowy film. W nich zawsze jesteśmy razem, niebezpiecznie blisko, wbrew wszystkim zasadom. Nie powinno tak być, ale serce próbuje być mądrzejsze. Nie znam na Ciebie recepty. Zostałeś we mnie i nie mam na to żadnego wpływu. Próbuję zapomnieć, oderwać się i odejść. Ale te sny. Bywają takie rzeczywiste. Budzę się zlana potem i ze łzami w oczach.    Nie żałuję, bywam szczęśliwa. Czasem tylko obracam w ustach słowo „gdyby…”. Gdyby zmienić bieg historii. Gdyby nasz sen się urzeczywistnił. Gdybyśmy dostali nadzieję. Gdybyśmy byli starsi, mądrzejsi, bardziej namiętni. Gdyby.    Zostało mi tylko i aż teraz. Twoje wspomnienie, moje wyobrażenie. Zaczynam śnić i się wybudzam. Zapamiętałam Cię innym niż jesteś. Dodałam Ci cechy, dopisałam słowa. Zatrzymałam w uścisku, którego nie miałam. Zachowałam smak ust, których ni

Adrian.

   Nim pojawi się post. Nadszedł ten czas, kiedy jakaś piosenka i moje dawne słowa wzbudziły tyle emocji, że musiałam je nazwać. Pau, wiem, że to znowu o Adrianie, ale on niezmiennie, od siedmiu lat jest moją największą inspiracją. https://www.youtube.com/watch?v=VYtnNhBi89I ***    Znamy się od lat. Połączyła nas miłość od pierwszego wejrzenia. Robimy przy sobie wszystko, nie mamy już żadnych zahamowań. Śmiejemy się z tych samych rzeczy i czasem czytamy sobie w myślach. Jesteśmy ponad siedem lat razem, z czego prawie rok małżeństwem. Ciągle się poznajemy, szczególnie w trudnych sytuacjach. Uczymy się wspólnego życia. Mamy wspólną nadzieję, horyzonty i pasje.    Nie znam drugiej osoby, która byłaby tak idealnie denerwująca jak on. Nie znam osoby, która miałaby tyle cudownych pieprzyków – na calutkim ciele. Pieprzyków, nie „piegopieprzyków” jak ja. Kocham w nim wszystko. Błękitne spojrzenie, silne dłonie, szeroki tors, wąską talię i te cudownie miękkie boczki. Kocham jego łydki, długie r

Mama.

   Od najmłodszych lat wyobrażałam sobie dzień, kiedy dowiem się, że nie żyję, nie oddycham, nie jem i nie piję tylko dla siebie. Marzyłam o chwili, kiedy dowiem się, że będę mamą. A dzisiaj mogę powiedzieć - noszę pod sercem dziecko. Nie wiem, czy powinnam oficjalnie i tak głośno o tym mówić, ale przecież jest. Rozwija się, rośnie. Ma już dwie piękne rączki, nóżki, maleńkie uszy. Bije mu serce – szybciej od mojego, więc żyje, oddycha tlenem, które mu podaruję. Swoim kilkucentymetrowym bytem wypełnia każdy skrawek mojego ciała, mojego serca i duszy. Nie wiem jeszcze jak wygląda. Czy jest moją wymarzoną córką czy synem? Jakie ma to znaczenie? Wierzę i modlę się, że jest zdrowe. Tylko tego pragnę.    To dziwne, a zarazem piękne. Kochać kogoś od chwili, kiedy się wie, że zaistniało. Poświęcać mu nie tylko myśli i własne ciało, ale także czas i życie. Oddać mu ostatnie wolne centymetry pokoju, oddać wszystko, co najcenniejsze. Byle tylko było szczęśliwe i spełnione. Układać życie tak, by m

.... w ciszy.

    Czuję się jak zdrajca. Wracam tu raz na jakiś czas i liczę, że jednak znajdę kogoś po drugiej stronie. Odwiedzam stronę prawie codziennie, naprawdę. Nie wiem jednak, czego mam się spodziewać. Ciszy czy jakiegoś śladu? Czy mam już pogrzebać nadzieję, że ta strona nie stała się pustą przestrzenią? Tęsknię za dawnymi czasami, kiedy tętniło tu życie, kiedy toczyły się godziny rozmów…    Codziennie układam sobie słowa w głowie, które chciałabym do Was skierować. Zmieniam je, przetwarzam, modyfikuję, by jakoś siebie wybielić, by oczyścić się z długotrwałego milczenia. Ale prawda jest taka, że nie mam nic na swoje usprawiedliwienie. Po prostu tak jest łatwiej, gdzieś zniknęła pasja pisania. Uwielbiam czytać swoje stare słowa, chłonę je i przypominam sobie, kim byłam kiedyś. Dziś jednak pochłania mnie życie, nasze małżeństwo, nasz wspólny czas, plany i realizacje. Dziś jesteśmy we troje, choć jeszcze we dwoje. To dopiero początek, ale ja już odliczam tygodnie. Oddycham naszą miłością, zasp