Posty

Wyświetlanie postów z 2015

Dylematy.

            Wiele razy mówiłam i pisałam, że żyć na odległość jest ciężko. Jest tęsknota, poczucie samotności, chęć wtulenia się w drugą osobę i wygadania wszystkiego, co się uzbierało. Nie wystarcza rozmowa przez telefon ani kilka szybko wysłanych wiadomości. Serce, głowę, ciało wypełnia myśl, że nie tak powinno być. Do szczęścia potrzeba drugiej osoby.             I na pewno tak jest. Ale jeszcze trudniejszym zadaniem jest być koło siebie codziennie. Przezwyciężać sen, żeby chwilę porozmawiać o mijającym dniu. Odłożyć ciekawą książkę, aby przygotować obiad i herbatę. Spróbować odkryć i powiedzieć skąd bierze się złość albo irytacja. Zrozumieć brak humoru i podjąć próbę rozwiązania problemu.             Mamy to szczęście, że od jakiegoś czasu jesteśmy codzienne razem. Są oczekiwania względem tych godzin, które zostały nam dane. A kiedy nie zostaną wypełnione sobą - pojawia się poczucie zmarnowanej chwili, która, jak wiadomo, już nigdy się nie powtórzy. Wpadliśmy w pewną pułapkę - mamy

Szybko, na temat.

Jest przy mnie. Trzyma za rękę. W sklepie, w parku, w kościele, w samochodzie. W kinie. I w domu przed telewizorem. Patrzy tak, jakby chciał w jednym spojrzeniu przekazać nieskończoną miłość i dar wszystkich słów. Budzi się jako drugi i zaraz przytula mocno, gdy tylko otworzy oczy. Całuje tak, jakby od tego zależało całe nasze życie. Kocha tak, że nie jestem w stanie ująć tego w słowach. Patrzy jakbym była największym cudem świata. Onieśmiela. Wypełnia. Sprawia, że mam ochotę być. Jest moim wszystkim. I gdy tylko zaczynam wyobrażać sobie życie bez niego - pęka mi serce. I tracę na moment oddech. Nie umiem żyć bez niego. Za rok o tej porze będziemy już razem...

Niecierpliwość.

   Trzymając mnie ciasno w ramionach wyszeptał:    "Kocham Cię całym sobą. Kocham Cię całą duszą. Kocham Cię całym ciałem. Kocham Cię całym sercem. Kocham Cię całym umysłem. I chciałbym kochać Cię całym światem, byś wszędzie czuła się bezpiecznie. Tak jak przy mnie..."      Wracam do tych najpiękniejszych, niespodziewanych wyznań i dokonuję zbrodni rzucając swojemu sercu wyzwanie. Zupełnie przez przypadek. Wszystko jednak ma swój początek w jutrzejszym dniu, choć dopiero ma się zdarzyć. Dokładnie jutro o godzinie 17 rozpocznę wielkie odliczanie do dnia, który już na zawsze, przed samym Bogiem, połączy nasze serca na wieczny czas. Do nieskończoności naszych dusz.    Chciałam poszukać piosenki, która byłaby idealna na pierwszy taniec. Wiem, za wcześnie, ale czasem potrzebują takich bodźców, by upewnić się, że naprawdę jestem tuż przed spełnieniem naszego marzenia. Nie jestem wytrwała, więc zaprzestałam poszukiwań. Tym bardziej, że mam swój faworyt, od którego pęczniało zaurocze

Jestem.

   Ostatnio jest we mnie tyle uczuć, tyle ulotnych emocji, które wybijają serce z rutyny. Morze pragnień i tęsknot za tym, co jeszcze pozostaje w sferze marzeń. Ale już niebawem pozostanie nam tylko rok do bycia razem codziennie, do wspólnych poranków, do posiłków spożywanych przy jednym stole, do rozmów o rzeczach błahych, domowych, codziennych i ważnych, dotykających serca.    Jest we mnie morze tęsknoty, z którą nie potrafię sobie poradzić. Nie umiem jej przelać na papier, wypowiedzieć na głos. Pozostają mi tylko tekstowe wiadomości wydziergane codziennie rano, na powitanie, o szalejącej w sercu tęsknocie. Jego szept przed snem przypominający jak niewiele zostało do najbliższego bycia przy sobie. Pozostają nam te weekendowe spotkania przeżywane w całości, spojrzenia rzucane ponad wszystkim, przekazujące sobie ukryte myśli, zatajone przed światem. Pozostaje nam ta cicha nadzieja, że rok minie naprawdę szybko.    A tymczasem: zakochuję się w nim wciąż i wciąż. Choć to ponad pięć wspól

Powroty i zmiany myślenia.

Prawie pięć lat temu Adrian otrzymał ode mnie link, którego treść zawierała: 10 rzeczy, których NIE POWINNAŚ robić (chyba, że chcesz go doprowadzić do szału). Byliśmy wtedy początkującym związkiem i znaliśmy się od prawie pięciu miesięcy. Mimo wszystko Adrian odpowiedział na każdy z tych punktów. Jakiś czas temu natknęłam się na jego odpowiedzi i postanowiłam sprawdzić jak się zmieniły przez te pięć lat. A oto i one: 1. Wygładzać mu brwi poślinionym palcem lub zdejmować pyłków z jego ubrania. Pięć lat temu: Lubię to. Dziś: Odebrałbym to jako troskę. 2. Mówić, że jego eks (z którą on nadal się przyjaźni) przypomina gwiazdę filmów porno po redukcji biustu i… lobotomii. Pięć lat temu: Moja eks tak na pewno nie wygląda. Dziś: Nie przyjaźnię się z moją eks, nawet nie wiem jak teraz wygląda. 3. A w następnym zdaniu przypominać mu, że twój eks jest teraz najbardziej rozchwytywanym prawnikiem w mieście. Pięć lat temu: Twój eks chyba nie będzie prawnikiem Dziś: Miałem rację, że twój eks nie będ

sen

Obraz

boję się

Boję się tego, że zmarnujemy szansę. Że zbyt pewnie poczujemy się w związku. Że coś nie wyjdzie, coś się spieprzy. I będziemy zbyt leniwi, by po prostu to naprawić. Bo przyzwyczajenie, bo praca, bo dom, bo dzieci. Boję się, że zatęsknię zbyt mocno za pierwszą randką. Za niewinnym pocałunkiem. Za zimnym dotykiem dłoni na karku. Że przestanie mi wystarczać to, co jest. Że podejmę zbyt duże ryzyko. Ogarnia mnie strach, kiedy myślę o tym. Że to tak na zawsze. Bez odwołania. Paraliżuje mnie myśl o wieczności. To ważna decyzja. Ostateczna. Boję się, że kiedyś nadejdzie moment, że będę chciała być sama. Odosobniona. Zamknięta. Zakopana. Związana ciasnym sznurem. Jedynie ja i te wyciekające z każdej strony słowa. Zbyt ulotne, zbyt wredne, by zostać na dłużej na kartce papieru. Paraliżuje mnie strach. Prawdziwy, nieśmiertelny. Tłamsi tęsknota za pierwszym spojrzeniem. Niewinnym zachwytem błękitu, który poznałam lat ileś temu. Muśnięciem ust na wierzchu dłoni. Pierwszym dotykiem. Pierwszym szept

Jestem pisarką.

   Zawsze miałam bardzo długą listę marzeń. Głównie takich, które można spełnić. Zawsze tym, na których mi zależało, dawałam swoją duszę w pełni. Mieli do niej pełne prawo - bez zobowiązań. Kryłam w sobie ogromne pokłady czułości oraz miłości. Kochałam wszystko. Najmocniej swoje marzenia i pasje.     Marzyłam o tym, by być nauczycielką. Marzyłam o byciu matką, żoną, opiekunką domu. I na jakiś czas zapomniałam, że marzyłam z całego serca o byciu pisarką. Od dnia, kiedy napisałam swój pierwszy tekst. Bałam się nazwać go wierszem. Ale uwielbiam wspomnienie dumny, które rozpierało mnie, gdy moja starsza siostra, najcenniejszy autorytet, wykorzystała go w jednej z wiadomości do swojej nastoletniej miłości. Właśnie wtedy poczułam w sobie, że tędy wiedzie moja droga. Chciałam być najprawdziwszą pisarką. Taką, która na jakiś czas się odgradza. Taką, która nosi rozciągnięte swetry, splątana włosy i duże okulary. Kota nie było w mojej wyobraźni. Ale był ciepły kubek kakao lub owocowej, świeżo za

Jestem kochana.

all of me     Historia nas jest krótka jak sen, który kończy się nim nastanie świat. Historia nas jest taka, jak wiele, o których czasem słyszymy. Zapewne nie nadaje się na powieść ani na pełnometrażowy film. Zapewne osoba z ulicy uznałabym ją za zwyczajną i nudną. Dla nas jednak ma ogromne znaczenie. Jest jednym z najcudowniejszych wspomnień, które ciągle trwa i dopowiada ciąg dalszy. Nasza znajomość to dar.       Dokonuję miłosnego rachunku sumienia, pozwalam sobie na powrót do tamtego pięknego dnia, który zdarzył się prawie pięć lat temu. Pozwalam sobie na zachwyt serca i rozdrabnianie wspomnień, by móc w nich odnaleźć siłę. By znów poczuć się tą osobą, którą byłam, gdy go poznałam. By poczuć się osobą, która nie wiedziała, co z tego wyniknie, ale poczuła, że ten zimowy dzień drugiego lutego jest dniem, w którym poznała swojego przyszłego męża...     Moment, w którym po raz pierwszy go ujrzałam, wywrócił moje życie do góry nogami. Wszystko, co do tamtej krótkiej, niespodziewanej chw