Posty

Wyświetlanie postów z październik, 2009

Zniknij na zawsze. Albo nie, zostań ze mną.

  Maria Mena - I miss you love.     - Nie maż mnie po rękach! - wykrzykujesz cicho, żeby tylko do mnie dotarła ta informacja.   - Dlaczego niby nie?! - odpowiadam pytaniem, uśmiechają się szeroko.   O tak, wiem, że nienawidzisz, kiedy dźgam Cię długopisem z najcieńszymi końcówkami ani kiedy Cię mażę. Ale Ty też dobrze wiesz, że ja nienawidzę, kiedy wyżywasz się na mojej ręce. Lubimy się denerwować, prawda? Sprawia nam to taką ogromną satysfakcję, należy do naszego rytuału, którego wcale nie rozumiemy.   Patrzę na Ciebie z wyczekiwaniem i zastanawiam się, co tym razem wymyślisz.   - Bo mam randkę - mówisz z tajemniczym uśmiechem.   Dobrze wiem, że to nieprawda. Dobrze wiem, że po lekcjach wyjdziesz z szatni, poczekasz na chłopaków, potem przejdziecie przez gimnazjum (wbrew zakazom) i pójdziecie prosto do swoich domów. Wiem o tym doskonale, ale i tak czuję ukłucie zazdrości w sercu, którą potęguje widok pewnej osoby w wyobraźni.   - Mhm, ciekawe z kim? - pytam z ironią.   - Z tobą.   Po

Niebieskooki chłopaku!

    Zmieniam swoje zdanie. Niebieskie oczy są ładne. Niektóre nawet tak bardzo, że nie można się od nich oderwać. A z drugiej strony nie można w nie zbyt długo patrzeć, bo peszą.     Zahipnotyzował mnie wzrok pierwszoklasisty. Inny, jakże inny. Dojrzały, prawdziwy.   Gdy go odwzajemniłam, miałam wrażenie, że przenika przez moje brązowe tęczówki i zagląda na dno mojej duszy. Kartkuje ją i szepcze, że to za mało, że chce poznać więcej. Nawet teraz, kiedy o nim myślę, czuję skurcz. Ten dziwny skurcz, którego nie mogłam się pozbyć na niemieckim, ani kiedy stanął blisko na kolejnej przerwie.     To nie był pierwszy raz,   kiedy wydawało mi się, że próbuje rzucić na mnie urok.     Coś ma to jego spojrzenie. Dużo tajemnic. Dużo chęci. bez zakochań, zauroczeń i tym podobnym, proszę.  

Gdy tylko zapomnisz, wrócę.

Upiór w operze - O tyle proszę Cię. Zaczaruję Cię i zapomnisz o mnie, ale ja wrócę. Kiedy wrócisz, bo ja już tęsknię. Chcę wiedzieć. Kiedy będę miał pewność, że już nie pamiętasz.   Usiadła na miękkiej kanapie, okryła się jasnym kocem, wytężając wzrok w ciemności. Przez drzwi balkonowe wpadał do salonu cień nocy. Miała idealny widok na ogród i latarnię. Zwinęła się w kłębek, przyciskając kolana do siebie. Czuła się nieswojo. Miała nadzieję, że tak, jak kilka nocy wcześniej – tajemnicza postać w kapturze spojrzy prosto w jej okno, przyciągnie ją wzrokiem i nie pozwoli uciec w bok spojrzeniem. Miała nadzieję, że po raz kolejny ulegnie niebieskim tęczówkom, które kiedyś już obserwowała, być może zakochała się w nich.   - Powiedz mi, kim jesteś. Powiedz, że mnie kochasz, gdy będę udawała, że śpię – szepnęła cicho, wpatrując się w jasną smugę światła, przed którą się ukrył. – Powiedz mi to nocą, kryjąc się przed światłem latarni. Przyjmuję zachłannie każde twoje słowo. Ale nie widzisz tego.

Ludzie wracają, gdy my o nich zapominamy.

Kasia Kowalska - Bezpowrotnie.   Noc.   Nie mogę zasnąć. Przekręcam się z boku na bok. Zaciskam mocno powieki, ale otwieram je szybko. Nie mogę o nim myśleć. Nie mogę pozwolić, by to brązowe spojrzenie znowu przeszyło moją duszę na wskroś. Choćby tylko w wyobraźni. Nie mogę pozwolić, by Jego palce znów muskały wnętrze mojej dłoni, pochylone plecy, szyję. Choćby tylko w moich namacalnych wspomnieniach. Nie mogę pozwolić na to, by moje brązowe tęczówki chciały oglądać Jego czoło, gdy pojawiają się na nim te cudowne zmarszczki. Tylko on w ten sposób doprowadzał mnie do szaleństwa.   Rano.   Nie chcę otworzyć oczu, by cudowny sen o nim nie minął. Tam należał do mnie, był mój. Nie znowu, bo nigdy nie należał w pełni do mnie. Zawsze był ktoś między nami, na kogo spoglądał, gdy ja odwracałam wzrok.     Matematyka.   Pani tłumaczy zadanie, ja nie mogę się skoncentrować. Przybliżam swoje krzesło do krzesła D. Pochylam się w Jego stronę. Już zna ten gest.   - Doszłam do pewnego wniosku - szepczę

Zwykłe życie, zwykłej siedemnastolatki. Powiedzmy.

  Myślałam, że gorzej być nie może. Ale nie! Los to taka dziwna mieszanka kilkuset chwil, które rozchodzą się w przestrzeni, by pewnego dnia się zderzyć i wywołać katastrofę mniejszego lub większego stopnia.   Wszystko zaczęło się w piątek wieczorem, kiery to miałam już zaplanowaną całą sobotę, przy słonecznej pogodzie w niedzielę i oczywiście poniedziałek. W tym wszystkim wyeliminowałam z moich planów kilka drobniutkich szczegółów, przez które moje plany diabli wzięli.   Jadąc do domu w piątkowe, jakże piękne popołudnie, naradziłam się z moją uroczą siostrą, że posprzątamy dom, ażeby w sobotę rano jechać na zakupy. Tak też zrobiłyśmy. Ogarnęłyśmy całe nasze (nasze w pełni, gdy biegamy od pokoju do pokoju z ściereczką w ręku i odkurzaczem plączącym się pod nogami) skromne m-3 w godzinę, może coś ponad godzinę. Z pełnym zapałem wycierałam kurze, szorowałam wannę, wypolerowałam lustro i całą łazienkę, pozmywałam podłogi i odkurzyłam wszystkie szatańskie dywany (3 chodniki w przedpokoju i

Jak Ty jutro przeżyjesz beze mnie? *

Faith H ill - If I'm not in love with you. Jak tam? Źle. Dlaczego? Bo chyba się zakochałam.   Piszę z takim ogromnym pragnieniem serca. Jest w nim tyle sprzecznych, walczących ze sobą uczuć, popędzanych przez wspomnienia. Boję się tak bardzo, że pewnego dnia otworzę oczy i nie będę w stanie przypomnieć sobie niektórych momentów ze swojego życia, których czasem mam tak bardzo dość. Boję się, że pewnego dnia te wszystkie spisane słowa zaczną mieć inne znaczenie, gorsze, tak dalekie, obce.   Chcę tworzyć przyszłość, nie zapominając o tym, co przeżyłam dotychczas. Czuć na swojej zimnej dłoni dotyk jego zimnych palców. Chcę, by przenikał mnie na wskroś, zajrzał na dno mojej duszy i wyczytał wszystko to, czego nie umiem nazwać słowem. Tęsknotę, zazdrość, nadzieję i strach, że pewnego dnia zniknie. Tą nieogarniętą rozumem radość, która jest we mnie nawet wtedy, kiedy w oczach błyszczą kryształowe łzy. Tęsknotę nie do opanowania, kiedy jego ramię muska moje, gdy siedzimy obok. Zniecierpliw

Jesienne kasztany.

  Mam ochotę nagromadzić w kieszeniach brązowe kasztany i na każdym z nich narysować oczka i uśmiechniętą buźkę. Zrobić sobie z nich małych ludzików, którzy dumnie sterczeliby na moim biurku, nieśmiało wychylali się z otwartego piórnika. Mam ochotę przejść się po jesiennym lesie i zrobić bukiet z kolorowych liści. Ogromny, piękny, pachnący lasem. Mam ochotę nawdychać się świeżego, mroźnego powietrza i śmiać się przy tym głośno, by bolały mnie wszystkie mięśnie. Jak wczoraj. Mam ochotę usiąść na drewnianej ławce z kubkiem gorącego kakao i patrzeć na niebo. Okryta grubym kocem.   I wsłuchać się w siebie. W ten głosik, który nuci sobie od kilku dni wesołe piosenki. W moje tęskniące mocno serce. Chcę śmiać się. Chcę płakać ze śmiechu i trzymać się za brzuch, próbując złapać dawkę niezbędnego tlenu.   Poszukam kasztany i podaruję Wam kilka. Na szczęście. Może razem usiądziemy i zrobimy piękne, brązowe korale. Zawiesimy je sobie na szyi i pokażemy wszystkim, że umiemy się bawić i cieszyć się