.... w ciszy.

    Czuję się jak zdrajca. Wracam tu raz na jakiś czas i liczę, że jednak znajdę kogoś po drugiej stronie. Odwiedzam stronę prawie codziennie, naprawdę. Nie wiem jednak, czego mam się spodziewać. Ciszy czy jakiegoś śladu? Czy mam już pogrzebać nadzieję, że ta strona nie stała się pustą przestrzenią? Tęsknię za dawnymi czasami, kiedy tętniło tu życie, kiedy toczyły się godziny rozmów…

   Codziennie układam sobie słowa w głowie, które chciałabym do Was skierować. Zmieniam je, przetwarzam, modyfikuję, by jakoś siebie wybielić, by oczyścić się z długotrwałego milczenia. Ale prawda jest taka, że nie mam nic na swoje usprawiedliwienie. Po prostu tak jest łatwiej, gdzieś zniknęła pasja pisania. Uwielbiam czytać swoje stare słowa, chłonę je i przypominam sobie, kim byłam kiedyś. Dziś jednak pochłania mnie życie, nasze małżeństwo, nasz wspólny czas, plany i realizacje. Dziś jesteśmy we troje, choć jeszcze we dwoje. To dopiero początek, ale ja już odliczam tygodnie. Oddycham naszą miłością, zaspokaja mnie do granic wyznaczonych przez serce, zapamiętuję je w głowie. I zapominam o słowach. Czasem z wyrzutami sumienia, bo pamięć jest taka ulotna, ale próbuję walczyć. Otwieram pliki, zapisuję zdania i odchodzę. Kasuję, wymazuję i nie odnajduję satysfakcji. Może to głupie, ale to nie to miejsce. Nie ten komputer, nie ten dźwięk szybko wystukiwanych klawiszy. Nie ta ściana ze zdjęciem, które staje się inspiracją ani nie ten widok za oknem. I znowu staram się odnaleźć jakiegoś dogodne usprawiedliwienie.

   Mogłabym jednak pisać godzinami o naszym małżeństwie. Polecam każdemu. Budzę się każdego dnia obok osoby, którą kocham każdym milimetrem swojego ciała. Zasypiam obok mężczyzny, który z czułością wyznaje mi miłość – od poniedziałku do niedzieli. Rozmawiamy ze sobą codziennie. Planujemy, analizujemy, wyjaśniamy. Zaglądamy w głąb siebie poznając wszystkie te miejsca w duszy, które nie były dla nas otwarte w związku na odległość. Uczymy się swoich wad, nieznośnych przyzwyczajeń. Nie rzucamy talerzami tak jak mnie ostrzegał. Stawiamy na słowo. Przecież wszystko da się wyjaśnić. Stawiamy na nas – zawsze. Chodzimy na spacery – częściej samochodowe niż na własnych nogach. Przemierzamy mnóstwo kilometrów do pracy, były tylko zasnąć koło siebie i obudzić się rano. Już nie umiem bez niego żyć – stał się centrum mojego wszechświata. Gdy tylko mamy okazję, działamy wspólnie albo chociaż obok siebie. Po kilku miesiącach nasyciłam się nim na tyle, iż mogę spokojnie obok czytać książkę. Byle tylko czuć jego skórę przy swojej, w jakikolwiek sposób. Śmiejemy się w niebogłosy, czasem płaczemy, niekiedy milczymy. Uczymy się siebie na nowo.

   To cudowne lekcje, piękne doświadczenie. Być dla kogoś wszystkim i być z kimś, kto wypełnia całe serce. Kocham go. Kocham go swoimi dłońmi, swoim ciałem. Kocham go wszystkimi myślami, każdym słowem. Kocham go każdą uwolnioną łzą, cichym szeptem. Śmiechem dławionym w poduszkę. Kocham go marzeniami, naszymi planami. Kocham go czasem, który spędzamy wspólnie. Kocham go nadzieją, którą wciąż mnie zaraża.

   Mój świat kurczy się do objęcia, które wciąż wydaje się być za krótkie, za małe. Do błękitu jego spojrzenia, którym wyznaje uczucia. Do splątanych dłoni. Uśmiechu ukrytego w kącikach ust. Do objęcia skradzionego w nocy.

   Wypełnia mnie całą. Jestem w pełni jego. Jest moim wszystkim. Czekałam na niego całe życie…

Komentarze

  1. Cóż, choć nie bloguję już od ładnych kilku lat, to wciąż tu zaglądam, za bardzo lubię Twoje teksty by z tego zrezygnować, chociaż nawet nie wiem na ile mnie pamiętasz. Czytam, nawet gdy nie komentuję. Gdy rzecz o uczuciach, czyichś uczuciach, często nie mogę znaleźć dobrych słów, by odpowiedzieć coś adekwatnego, konstruktywnego - wtedy wolę milczeć.
    Dobrze wiedzieć, że w Twoim życiu wszystko dobrze... :* :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Jak dobrze się czyta tak miłe wieści. Jak dobrze, że wreszcie jest po prostu wszystko na swoim miejscu. Gratuluję, że wkrótce będziecie w trójkę. Gratuluje i trochę zazdroszczę...
    Również odczuwam tęsknotę za blogowaniem, sama nie potrafię już pisać jak kiedyś, dlatego tak dobrze rozumiem co czujesz. Jednak mogę zapewnić, że na Twoją stronę zaglądam przynajmniej raz w tygodniu i często wracam do Twoich słów.

    OdpowiedzUsuń
  3. Bardzo lubię Cię czytać, dlatego zdecydowałam się napisać ten komentarz i powiedzieć: skoro kochasz pisać, pisz! Też to kocham i czasem nic nie wychodzi, bo pochłania mnie życie, codzienność, mąż, synek... To normalne. Myślę, że z czasem wrócisz do dawnego pisania, może trochę innego, bo przecież wiele się zmieniło, ale wierzę, że te teksty nadal będą piękne :) Próbuj, kiedy możesz, aż odkryjesz siebie w pisaniu na nowo :) Powodzenia! :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Oczywiście, że Cię pamiętam. ;) Jesteś tu odkąd pamiętam, więc tym bardziej doceniam Twoją obecność.

    Dziękuję za dobre słowo.

    OdpowiedzUsuń
  5. Widziałam, że jest Cię zdecydowanie mniej. I czasem się zastanawiam, z czego to wynika - ta nasza nieobecność. Czy to kwestia dorastania i niechęć do mówienia na głos o tym, co w środku...?

    OdpowiedzUsuń
  6. Dziękuję za motywację. Już układam słowa w głowie, teraz czas nabrać odwagi i zacząć je spisywać. :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Nie miej proszę wyrzutów do siebie, że jesteś tu rzadziej - prawdziwe życie toczy się przede wszystkim poza netem i wszyscy to rozumiemy :) Chociaż Ty potrafisz to realne życie tak pięknie zakląć w słowa, że przynajmniej ja zawsze ocieram łzy ilekroć tu przychodzę, zobaczyć, czy jest coś nowego... Coraz częściej je ocieram.

    Wszystkiego dobrego, Ilonko! Ściskam Cię serdecznie! :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Dziękuję!
    Zawsze jak czytam Twoje słowa - rośnie mi serce :)

    OdpowiedzUsuń
  9. A moje rośnie, kiedy czytam Twoje :)

    Zapraszam Cię na jutro, może będzie nowa notka :)

    OdpowiedzUsuń
  10. Postaram się być. Jak nie jutro, to niebawem się pojawię. :)

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz