Momenty.

W powietrzu zawisło zwątpienie. Każdy pisarz ma kogoś, dla kogo pisze. A Ty?

A ja? Ja nie wiem. Obracam pytanie w myślach, rozkładam, szukam. 

Czy piszę dla utraconych, niespełnionych miłości? Doszukuję im zakończenia, bo jestem spragniona dalszej części. 

Czy dla mojej miłości? Jest moją inspiracją. Tyle słów otulił swoim oddechem. Niezliczoną. Tyle pragnień pobudził, które na zawsze zamieniły się w rząd pasujących do siebie liter. Przylgnęły do siebie jak dwa pasujące ciała. 

Czy pisze dla tych wyobrażeń, które codziennie rozgrywają się w mojej głowie?


Mam tyle historii. Czasem próbuję je uchwycić, zamknąć w uścisku. Nadać jakąś formę, ale są zbyt ulotne. Lupą skanuję moment, jedną chwilę. Pragnę zatrzymać ją słowami jak odbitkę fotografii. Ulotną, niezmierzoną, tak często przez nikogo niedostrzeżoną. 

Chwytam emocje, wwiercam się w nie myślami. Rozkładam na czynniki pierwsze. Czasem czuję, że mnie pochłaniają. Wsiąkam w nie jak w gąbkę. I to się staje niebezpieczne. Porywają mnie jak wir, nie mam nad tym kontroli. Zapadam w te wyobrażone chwile, kształtuję w wyobraźni, nasycam się na krótki moment, a potem tęsknię. Tęsknię za czasem, kiedy umiałam je opowiedzieć z taką lekkością. Słowa jak pióra unosiły się koło mnie. Chwytałam je w locie jak najcenniejszy skarb. Tworzyły obrazy, które zamykałam w ramie krótkich powieści. 


Dla kogo piszę? Dla swojego alterego? Kobiety, którą czasem chciałabym być. Zaprzecza mojemu życiu. Celebrują swoją rzeczywistość. A czasem, gdy sen nie nadchodzi, zapadam się. Błądzę myślami, nakreślam emocję stającą się narracją. I snuję opowieści. Tak kruche, że, gdy otwieram oczy, znikają. 

Jak je złapać? Zatrzymać na kartce? Jak wypełnić przestrzeń bieli kolejnymi słowami? 


Marzę o książce od zawsze. Od pierwszego niewinnego wiersza ukrytego w pudełku wspomnień. Słowa mnie ukształtowały. 

Chciałabym opowiedzieć historię, ale za bardzo pociągają mnie momenty. Krótkie spotkania, zdarzenia. Jak opowieść jednego pocałunku, pobudzającego serce zbliżenia, ulotnego oddechu na szyi, przypadkowego muśnięcia dłoni. Nudzą mnie długie historie, długie opisy zdarzeń. Fabuła. Inspirację karmię tą krótką chwilą, ale ona mija szybciej niż słowo próbujące je ująć... 


Kto przeczyta nowelę jednego pocałunku? Poemat spotkania na moście? Opowieść rozmowy przy zachodzie słońca? Historię ulotnego spojrzenia, złapanego w metrze? 

Może kiedyś. Jak kiedyś. 

Opowiem o swojej miłości. 

Komentarze

  1. Podpisuję się pod Twoim postem. Moje serce i ten "wewnętrzny pisarz" czuje te wszystkie emocje.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To teraz trzeba je przelać na papier, nadać kształt, dać oddychać :)

      Usuń
    2. Niestety, moje historie chyba boją się papieru...

      Usuń
    3. Boją się czy nie chcą się pokazać?

      Usuń
    4. Chcą się pokazać, ale nie mają odwagi.

      Usuń
    5. To może zaczynać od kilku zdań? :) kilku słow. Małymi kroczkami ❤️

      Usuń
    6. Dobry pomysł, dziękuję <3 Właśnie tak teraz robisz?

      Usuń
    7. Próbuję, wdrażam się.
      Jak czuje, że słowa kiełkują w głowie, staram się je od razu zapisać.

      Miałaś kiedyś przerwę od pisania/blogowania?

      Usuń
    8. Ja nie zawsze mogę od razu, zwłaszcza przy obecnym zdrowiu, niestety.

      Od blogowania najdłużej około czterech miesięcy, od tworzenia historii... wiele lat.

      Usuń
    9. Pamiętam jak zmieniłaś adres bloga. Byłam załamana, bo nie miałam dostępu do nowego. I jakoś przypadkiem znowu Cię znalazłam, przez stronę u kogoś innego.

      Wiele lat to o wiele lat za długo :)

      Usuń
    10. Idealnemu "podziękuj". Ten człowiek był na tyle podły, żeby potem węszyć po blogach moich znajomych. Nie, nie dałam mu adresu ani nic, wyśledził mnie. Po zerwaniu kontaktu z nim. Toksyczny to był ":związek", choć tylko wirtualny.

      Teraz tym bardziej cieszę się, że coś twórczego budzi się do życia :)

      Usuń
    11. Miało być: "Kilka lat po zerwaniu kontaktu", co jeszcze bardziej obrazuje sytuację. Brrr. Ale teraz się nie boję nikogo toksycznego. Takich osób nauczyłam się unikać, a z bloga już nigdzie nie uciekam :)

      Usuń
    12. Czyli był mocno sfiksowany na Twoim punkcie?
      Wraca czasem czy dał sobie spokój?

      Usuń
    13. Nie był, nie kochał mnie, w jakiś sposób go pociągałam i pasowaliśmy do siebie intelektualnie. Był jednak typem macho, a to ja pierwsza powiedziałam, że nie chcę go znać. To musiało zaboleć i dawał takie znaki typu: "Ale JA jeszcze nie skończyłem". Coś okropnego.

      Usuń
    14. Zraniłaś męską dumę.
      Najważniejsze, że się wydostałaś z tej relacji

      Usuń
  2. A, jeśli dał sobie spokój, to jak tego dokonałaś?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dał sobie spokój, bo go ignorowałam. Zresztą on był w pobliżu, raczej, nie u mnie. A ja nigdy nie napisałam u siebie, że czuję jego obecność itp.

      Usuń
  3. Zbiór nowelek może być piękny 🤩 zwłaszcza o miłości i momentach, które warto upamiętnić 😉

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ta myśl ciągle kiełkuje. Być może kiedyś zakwitnie :)

      Usuń
  4. Myślę, że każdy z nas jest tu trochę dla Tej Osoby. Tej w nas, wrażliwej na wskroś, której nie spotykamy na co dzień, i Tej, która ukształtowała tę naszą wrażliwość...
    Ja moje opisy chwil, które chciałam przelać (wylać?) zamknęłam w szufladzie kilka lat temu. Ktoś mi kiedyś powiedział "nie zrozumiesz, dopóki nie zamkniesz stu pięćdziesięciu stron w szafie". Zamknęłam sto osiemdziesiąt i wciąż nie umiem do nich wrócić...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wierzę w etapy w życiu, że wszystko ma swój czas. Może nadejdzie, a może nie, taki dzień kiedy powiesz sobie: jestem gotowa.

      Usuń

Prześlij komentarz