To były piękne dni, miłosne dni.
Pokochałam góry na nowo.Może dzięki Adrianowi? Coś w tym musi być. Od kilku lat był pierwszą osobą,która namówiła mnie na wędrówkę po szlakach, a właściwie zmusiła, używając"emocjonalnego szantażu". Ale nie żałuję. Bawiłam się świetnie podkażdym względem, pomimo naruszonego odcisku, bolących stóp i drżących mięśni.Ale wędrówka przez siedem godzin pozwoliła mi w pełni przypomnieć sobiepiosenkę: Kolorowy wiatr, którą ciągle gnębiłam Adriana. Nieprotestował.
Kiedy corocznieodwiedzałam Tatry i ukochane przez nas Krempachy - ograniczaliśmy się doodwiedzania już bardzo dobrze znanych miejsc, które poznajemy od siedemnastulat, wylegiwania się nad Białką i zaspokajania tęsknoty w gronie ukochanychGórali. I tak nam zazwyczaj zlatywało dziesięć dni. A każdy z nich byłprzepełniony przekonywaniem mamy, żebyśmy gdzieś się wybrali, co skutecznie ztatą wetowaliśmy.
Pobyt z Adrianem, Pauliną i Adamem - przypomniał mi, jak bardzo kochałamchodzić po górach, gdy byłam mała. Moją satysfakcję, gdy pierwsza zdobywałamszczyt. Lekki żal do taty, gdy kantował, że do szczytu jeszcze daleko, choć onbył zaledwie za małym wzniesieniem. Ten cudowny, niezapomniany zapach, jakioferują tylko góry i ich przyroda. Niezapomniane, wspaniałe emocje, którewyzwalają ze mnie dziecko, jakim byłam kiedyś. Tą małą dziewczynkę z fotografiiukrytych w grubych, kolorowych albumach. Wmówiłam sobie niechęć do spacerowaniaoznakowanymi szlakami, ciężkiego wysiłku, czasami nawet chęci poddania się izawrócenia tak szybko, jak tylko jest to możliwe, gdy wyczekiwany koniec trasywydłuża się niemiłosiernie. Ale widok Tatr, będących bliżej niż jest to możliwe- strąca całe zmęczenie, napełnia serce zachwytem i daje poczucie ukojenia,spójności z naturą. Tego brakowało mi od dobrych czterech lat.
Wróciłam do domu z głową pełną marzeń, emocji i uczuć. Z zachwytem iszczęściem na ustach. A także z plastikowym, zielonym pierścionkiem w kształciekwiatka, którego tak długo poszukiwałam na Krupówkach i z wełnianą parąrękawiczek, w których zakochałam się od pierwszego wejrzenia. Niby dwadrobiazgi, ale nabierają mocy, gdy tylko przypominam sobie, że są pamiątką odAdriana. Pierścionek właśnie taki chciałam od niego dostać, choć nie wiemdlaczego, bo większość kobiet marzy o brylancie, czymś zachwycającym, a nietakim prostym, dla małych dziewczynek. A rękawiczki? Może niektóre z Waspamiętają, że rękawiczki są pewnego rodzaju symbolem naszej początkowejznajomości (dla osób, które zapomniały - klik!).Wróciłam także z kilkoma gałązkami bzu, które codziennie zrywał mi z krzakarosnącego przy szumiącym potoku. Wspomnieniem kilku sprzeczek o największegłupoty, długimi rozmowami o tym, co ważne i nieco mniej. Czułych spojrzeń,których na pewno nie zapomnę nigdy. I długich godzin, podczas którychwydeptaliśmy stały ślad: domek-krupówki-dworzec pkp, obok którego była pięknapolana z widokiem na Tatry. A przed wszystkim: zyskaliśmy więcej czasu dlasiebie, który tylko sprawił, że z większą energią i pasją walczymy, byśmykiedyś razem opowiedzieli naszym dzieciom o tym, jak piękna miłość nas łączyła.Może nawet w domku, w górach, o którym Adrian tak bardzo marzy. A ja razem znim. Od najmłodszych lat. Wypełniamy się. I wiemy, że naprawdę do siebiepasujemy. Od pierwszego spojrzenia, którym obdarzył mnie drugiego lutego 2010roku. OD tamtej pory naprawdę należę tylko do niego.
Ach, jestem zakochana do szaleństwa! I chciałabym Was zarazić tymszczęściem, które noszę w sobie.
Zaraziłaś. ;)No to mamy coś wspólnego - miłość do gór. Niestety, moje zdrowie bardzo ogranicza mi możliwości w chodzeniu po górach, Tatry nie są zbytnio na moje nogi. Ale Beskidy, Sudety czy moje ukochane Bieszczady... <3 <3 ;)
OdpowiedzUsuńNiezmiernie mi miło, że mi się udało. :) Jak się miewasz? :)
OdpowiedzUsuńJa się cieszę, że o jednej kuli obeszłam pół Krakowa w poniedziałek na wycieczce szkolnej ;D a napisz na gg to się dowiesz jak się miewam ;> ;>
OdpowiedzUsuńno, proszę! Jaka zadziorna się zrobiła :Pgg na razie zostawiam w spokoju :D muszę nadrobić czas na blogu
OdpowiedzUsuńCzasem tak mam ;D spoko ;) ja z blogiem jestem na bieżąco, ale z grą na pianinie jestem do tyłu :<
OdpowiedzUsuńOj, ależ Wam zazdroszczę. Jeśli o mnie chodzi, to ostatnio zaczynam odczuwać dziwne stany. Jakby takiej obojętności... Czasami mam wrażenie, że moja Miłość sie wypala... Ze względu na odległość przychodzi zwątpienie. Nidy nie odczuwałaś czegoś podobnego jeśli chodzi o Twój związek? (erotyk-sloneczny)
OdpowiedzUsuńZarażasz, zarażasz. Bardzo dobrze czyta się takie rzeczy.I cholernie Ci zazdroszczę tego szczęścia, ale i na mnie przyjdzie pora.Cieszę się, że istnieją takie piękne rzeczy i uczucia...Och! :)www.nafasi.blog.onet.pl
OdpowiedzUsuńtęsknię za góami
OdpowiedzUsuńwspaniałe wspomnienia. Już czuję się zarażona twoim szczęściem.
OdpowiedzUsuńKocham, kocham, kocham góry! mogłabym godzinami wpatrywać się w te cudne widoki owiewana tym górskim wiaterkiem.. no ale zawsze trzeba było iść dalej. nie byłam tam już 2 lata, dla mnie to stanowczo za długo!a co do pierścionka. ważne, ze to od Niego, pewnie dlatego jesteś taka szczęśliwa.I ogólnie też jesteś szczęśliwa. czytając końcówkę notki w moich oczach pojawiły się łzy, uśmiechałam się czytając to. to cudownie, że jesteś tak zakochana, tylko pozazdrościć! i życzę Wam, aby tak zostało już na zawsze i o jeden dzień dłużej! :):*
OdpowiedzUsuńNiestety ja nie kocham gór, zdecydowanie wolę może i podmuchy bryzy
OdpowiedzUsuńzarażasz oj zarażasz.. ale to dobrze, przyda się taki kopniak szczęścia! Cieszę się, że jesteś szczęśliwa i zakochana i w ogóle i w szczególe:*
OdpowiedzUsuńWitaj, Droga Ilono! Ależ cudowne obrazy i uczucia tutaj przywołujesz... Zazdroszczę Ci troszkę tej miłości, którą w sobie masz. Trafiłem na Ciebie przypadkiem, z polecenia Onetu. I tak obserwuję Twój świat już od paru dni. Podoba mi się to, co widzę :) Zapraszam do siebie: www.zycie-celta.blog.onet.pl Być może moja Polanka też Ci przypadnie do gustu... Pozwoliłem sobie dodać Ciebie do swoich linków...jesteś niezwykle wrażliwą dziewczyną. Tutaj mamy coś wspólnego :) Pozdrawiam Cię serdecznie i czekam na odwiedziny!
OdpowiedzUsuńcudownie! wspolne wyjazdy to coś o czym marzę i mam nadzieję, że w końcu to zacznę realizować. bo u mnie trochę się pokomplikowało.. w wielkim skrócie napisałem o tym na blogu :)
OdpowiedzUsuńPrzez nogę?
OdpowiedzUsuńOdczuwałam. I za najlepsze rozwiązanie uważałam rozstanie, ale wtedy Adrian pytał: Kochasz mnie? I kiedy zadawał mi to pytanie, i mówił, że musi nam się udać, bo właśnie ta nasza miłość jest naszą siłą - wiedziałam, że po prostu muszę to przeczekać. Te chwile wątpliwości.
OdpowiedzUsuńA pewnie, że istnieją! I już czekają na to, by przechwycić innych i pochłonąć w pięknych emocjach! :)
OdpowiedzUsuńodwiedzisz je ?
OdpowiedzUsuńTo dobrze :)
OdpowiedzUsuńTo jeden z tych piękniejszych komentarzy, który chce się czytać. Dziękuję Ci za te słowa.
OdpowiedzUsuńMorzem też nie wzgardzę :)
OdpowiedzUsuńTak, tak, zgadzam się w pełni :)
OdpowiedzUsuńOch! Zabrakło mi słów. :) Dziękuję za zaproszenie. Czuj się jak u siebie w tym moim życiu na blogu... :)
OdpowiedzUsuńOj, tak. Dla mnie każdy wspólny dzień jest ważny, a wspólny wyjazd jest szczytem marzeń :)
OdpowiedzUsuńHm, między innymi. Póki nie umiałam zbytnio siedzieć, nie umiałam też grać. Ale teraz to już 'zasługa' mojego niesamowitego wręcz lenistwa. Aczkolwiek zaczęłam nadrabiać. ;)
OdpowiedzUsuńpokazujesz,że ludzie jeszcze znają moc miłości i jej piękno:) wiele dzieciaków teraz miłość kończy się jeszcze szybciej niż zaczyna..
OdpowiedzUsuńA teraz? Spotykacie się już częściej? :) Śliczne macie to zdjęcie...Musicie mnie kiedyś odwiedzic bo mieszkam koło Zakopanego. :D
OdpowiedzUsuńWitaj!Patrząc na Twoje ulubione zdjęcie widzę, że masz rację pasujecie do siebie z ukochanym dlatego życzę Wam dużo szczęścia. PozdrawiamEluśka
OdpowiedzUsuńDziękujemy bardzo!
OdpowiedzUsuńnadrabiaj straty, nadrabiaj! :)
OdpowiedzUsuńNie, widzimy się co tydzień. Tzn. teraz jest lekkie zawirowanie, bo najpierw spędziliśmy 5 dni razem, potem dwa się nie widzieliśmy, teraz znowu dwa się nie widzimy i jutro jadę do Jego miasta i będę tam do niedzieli. Ale potem już: co niedzielę. :) Uroki stałej pracy!
OdpowiedzUsuńZnają. I pragną jej tak samo. Każdy potrzebuje czasu, tak myślę.
OdpowiedzUsuńA jak będę piano master to biorę się za grę na gitarze basowej ;)
OdpowiedzUsuńAleż nie masz za co dziękować, pisałam co uważałam, co czułam.
OdpowiedzUsuńzarażaj, zarażaj!ach, jak ja dawno w górach nie byłam....
OdpowiedzUsuńnie miałaś innej opcji :D
OdpowiedzUsuńpora nadrobić! :)
OdpowiedzUsuńE tam, graj równorzędnie :D
OdpowiedzUsuńAle i tak to było piękne :)
OdpowiedzUsuńzawsze jakieś mam :P
OdpowiedzUsuńBardzo piękny blog, Wy bardzo piękni i tak idealnie dopasowani do Siebie :-) Jeśli pozwolisz będę zaglądała częściej :* / Madziulka
OdpowiedzUsuńZabronić nawet nie mam jak :)
OdpowiedzUsuńto cieszę się bardzo ;)
OdpowiedzUsuńMuszę poczytać twoje archiwum, by przybliżyć troszkę Waszą historię :) Niestety Ja zaczęłam od wczoraj więc archiwum nie mam żadnego ;/ ale pokrótce będę pisać i o sobie ;)
OdpowiedzUsuńProszę bardzo :) przyjemnej lektury :)
OdpowiedzUsuńkochana ;*
OdpowiedzUsuńojoj.. ;))
OdpowiedzUsuńbez przesady! :D
OdpowiedzUsuń