Opowieść Anioła.

Obserwowałem lot ptaków. Ich skrzydła, ciała. Były tak blisko nieba. Mojego jedynego domu.

Wśród wrogich spojrzeń Ludzi, upadam po raz kolejny na samo dno. Chciałbym wstać, unieść się na moich zranionych skrzydłach... wzbić się wysoko, aż do samego błękitu nieba. Czuć wiatr we włosach, promienie słońca na twarzy. A gdy się zmęczę lotem, położyć się na puszystych obłokach i odpocząć.

Chciałbym znów wzbić się w powietrze. Czuć ten czar, tę wspaniałą magię. Chciałabym być tak blisko moich Braci. Tam, w Niebie. Czuć Ich nieograniczoną Miłość, której nie znają Ludzie.

Zastanawiam się, co Oni wymagają od tego uczucia?

Wiele razy chodziłem do parku pod osłoną nocy, siadałem na ławce i obserwowałem środowisko ludzkie. Widziałem pary połączone ze sobą. Te czułe spojrzenia w oczy, szepty. Słyszałem jak szeptali do siebie: "Kocham Cię i nie przestanę!" Ile w tym prawdy, skoro za kilka tygodni ta sama dziewczyna, czy ten sam chłopak, jest w objęciach innej osoby? Ludzie myślą, że wiedzą czym jest Miłość. Kochających się szczerze osób, jest bardzo mało...

Znów samotny wieczór. Mój upadek zmusza mnie do myślenia, wspominania, marzenia. Tak trudno jest się podnieść i polecieć jak ptak. Zranione skrzydła, Zmuszają, abym pozostał na Ziemi i cierpiał. 

Jak długo jeszcze?!

Potrzebuję swych Braci. Chcę z Nimi przebywać, obserwować świat z Góry.

Męczą mnie te wszystkie osoby. Ich spojrzenia, czasem pełne współczucia, nienawiści, pogardy.

Patrzą oczami, które nie dostrzegają wnętrza innych. Widzą to, co z zewnątrz. Nie potrafią spojrzeć wzrokiem duszy, serca. Dlatego widzą we mnie tylko brudnego, samotnego, zmęczonego chłopaka, który mieszka na dworcu. Nie dostrzegają we mnie Anioła. Moich skrzydeł, dzięki którym kiedyś znów uniosę się wysoko nad Ziemią.

 

Zasnąłem po raz pierwszy od kilku dni. Obudził mnie kogoś natarczywy wzrok. Nie był taki jak innych. Nie był obcy, lecz czuły i taki.. mój. Miałem wrażenie, że patrzy na mnie jeden z moich Braci. A to tylko siedemnastoletnia Dziewczyna, w której oczach ujrzałem Niebo i wielką Miłość.

Milczała, ale ja słyszałem głos Jej Serca. Muzykę, która mnie uspokoiła, pozwoliła odpocząć...

Stopniowo wzrastała - była głośna, wręcz nie do  wytrzymania. A za chwilę, cichła. Stawała się spokojna, łagodna.

- Wiem, że nie jesteś zwykłym chłopakiem - wyszeptała. Czułem, że łączy Nas jakaś nić.

Nie mogłem oderwać od Niej oczy. Chciałem zapamiętać każdy milimetr Jej twarzy, każdy najdrobniejszy szczegół. Mieć Ją w pamięci, by z łatwością przywołać, gdy tylko zamknę powieki.

- Jesteś moim Aniołem - odezwała się po dłuższej chwili. Nie umiałem wydobyć z siebie głosu, żadnego dźwięku. Milczałem.

Zrozumiałem jak wielką moc ma siła. Jak trudno jest ją usłyszeć. Mimo to trzeba się w nią  wsłuchać. Ona zawsze ma rację. Dobrze radzi, wskazuje poprawną drogę.

Masz skrzydła. Dziewczyna jest Twoją siłą, opatrzy rany. Ukoi ból, cierpienie - powiedziało Serce. Usłyszałem Jego głos. Spojrzałem na Dziewczynę.

- Leć do swych Braci. Tam masz większą moc i siłę. Opiekuj się mną, mój Aniele - uśmiechnęła się i zniknęła. A ja poczułem się jak ptak. Rozprostowawszy skrzydła i wzniosłem się wysoko do chmur, słońca, nieba.

Odzyskałem swoje skrzydła, odnalazłem osobę, którą muszę się zająć...

- Jestem znów Aniołem! - Krzyknąłem i przekroczyłem Bramę Nieba.

 

***

 

Dość nietypowe dla mnie opowiadanie.

Chciałam Wam wszystkim podziękować za komentarze, do których z miłą chęcią wracam. Dziękuję, że Jesteście... moją inspiracją.

Przepraszam, że zaniedbałam Wasze blogi.Nauka:(

Obiecuje, że na pewno zostawię po sobie ślad pod Waszymi notkami:):*

Buziaki!:*

Komentarze

  1. ~Panna Młoda26 maja 2007 02:21

    Bardzo nietypowe opowiadanie, ale i cos w nim jest. Ilonko pamiętaj, że masz swoich blogowych przyjaciół. Faktem jest, że nie usiądziesz z nimi przy filażnce kawy, żeby promawiać, ale oni są i zawsze bęą obok ciebie:)

    OdpowiedzUsuń
  2. oo widze ze nawet w płci męskiej..ehs.. Ilonko nie wiem co mam juz Tobie pisac:(Nie wiem jak pomoc.. :(Nie wiem juz nic..a zarazem wiem duzo, tylko nie umiem tego odkryc..Bardzo ladna notka..Kiedys napewno dobrzy ludzie pojda do nieba.. do swego raju:):**Ty napewno:) <3

    OdpowiedzUsuń
  3. ~Princess Jenny26 maja 2007 14:57

    Mam prośbę. Mogłabyś pisać tak częściej? :) Bardzo mi się to spodobało. To jest takie...piękne. Łzy wzruszenia się aż same wpraszają do moich oczu. Dziękuję Ci za to. Tego było mi właśnie trzeba. Teraz czekam na następną, mam nadzieję podobną, notkę :) Pozdrawiam bardzo serdecznie, refleksje-jenny.blog.onet.plP.S. Cieszę się, iż zauroczył Cię mój wiersz. Pomimo faktu, iż ja uważam, że jest słaby. Bardzo słaby.

    OdpowiedzUsuń
  4. Bardzo ładne opowiadanie fajnie, że wprowadzasz coś nowego. Nie wiem czy czytałas książke pt, "Tam gdzie spadają anioły" ale jest bardzo ciekawa. Też o aniele, który spadł na ziemie i niemgógł odfrunąc.....pomogła mu pełna miłosci dziewczyna, której był aniołem stróżem. Mimo, że nie lubie czytac książek tą przseczytałam z pełnym zapałem, więc bardzo Ci ją polecam :))

    OdpowiedzUsuń
  5. krzysztof_kanya@vp.pl27 maja 2007 04:10

    Napisałaś, że męczą Cię te wszystkie osoby. Coś jak u mnie. Dlatego zawsze ceniłem sobie zwierzęta niż ludzi. Szczerze! Urażonych od razu przepraszam, ale od razu wyjaśniam. Zwierzę nie odpysknie, nie zrani słowem, nie dokuczy, zawsze kocha na swój sposób, a jeśli udrapie, czy ugryzie, to tylko w obronie, nigdy ze złośliwości...

    OdpowiedzUsuń
  6. Hm... Masz rację. Zwierzęta nie zrobią nic, co mogłoby zranić. Tak jak napisałeś - tylko w obronie własnej. Ludzie często zawodzą. Ranią słowem. Zadają cierpienie...Tak jak mój Anioł opisanu w opowiadaniu, upadamy i nie mamy siły się podnieść.

    OdpowiedzUsuń
  7. Blogowi znajomi, przyjaciele...Wasze komentarze sa dla mnie bardzo wazne. I dziekuje Wam wszytkim!:* Tobie rowniez:) Pozdrawiam:*

    OdpowiedzUsuń
  8. Wystarczy, że jesteś Myszko:*A co do raju...Jeśli będę tam szła, wezmę Ciebie za ręke i pójdziemy razem. Zabierzemy ze sobą osoby, które na to zasługuję... Ktore dają nam szczęście:):*

    OdpowiedzUsuń
  9. Hmm z pisaniem "tak" częsciej to będzie kłopot. Taka wena łapie mnie niezbyt często:) Ale postaram się przepisać stare opowiadania tego typu...Niestety będę musiała zrobić przerwę w pisaniu w wakacje, ponieważ spędze je poza domem i niestety nie będę miała dostępu do internetu.

    OdpowiedzUsuń
  10. Czytałam:-) I polecam ksiazke wszytkim!:) Bardzo ciekawa i wciagajaca:)

    OdpowiedzUsuń
  11. krzysztof_kanya@vp.pl27 maja 2007 15:02

    I ludzie najczęściej robią to z rozmysłem i to najbardziej boli... :(

    OdpowiedzUsuń
  12. Tacy są już ludzie. Nie myślą o tym ile zadają bólu. Ile czasu trzeba, żeby się potem pozbierać. Ranią i wymagają od nas szacunku... :(

    OdpowiedzUsuń
  13. krzysztof_kanya@vp.pl28 maja 2007 11:49

    Nie znają zasady: "Nie czyń drugiemu, co Tobie niemiłe.."

    OdpowiedzUsuń
  14. Ale trzeba pamiętać, że są i te ludzkie osoby... Które mają w sobie uczucia.

    OdpowiedzUsuń
  15. krzysztof_kanya@vp.pl28 maja 2007 18:11

    I dzięki Bogu są, bo zatraciłbym wiarę w ludzi zupełnie...

    OdpowiedzUsuń
  16. Ja wierzę we wszystkich ludzi cały czas. Nawet jeśli mnie ranią. Wielka wada...

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz