Terapia zapomnienia.
Zapomnienie nie jest sprawą ot taką. Chyba składa się na nie wiele czynników, kilka etapów, które musimy bądź, co bądź - przejść.
Hektolitry wylanych łez w poduszkę, ewentualnie rękaw przyjaciela z nadzieją, że będzie nam lżej. To chyba w tym wszystkim najgorsze. Te łzy, które lecą z oczu, najczęściej, w najgorszym momencie: na lekcji, w kościele, w autobusie, na mieście. I nie ma na nie żadnej rady. Musimy się wypłakać tu i teraz, bo im dłużej trzymamy w sobie wszystkie emocji, tym gorzej. Doprowadzają nas do szaleństwa wszystkie mieszane uczucia, z którymi nie umiemy sobie poradzić. Wspomnienia wyglądają jakoś wyraźniej, a zapach tamtych dni miesza się z drobinkami powietrza. Tylko naszego powietrza. I po raz n-ty dostarczamy do organizmu cząsteczki tlenu, połączonego ze szkodliwą substancję. Reakcja nie zajdzie. Strony się nie zgadzają. Nasz organizm nie wytrzymuje. Serce znowu łomocze. Mózg, zazwyczaj opanowany - nie ma pojęcia, co zrobić. Uspokoić serca, czy zając się rzewnie wylewającymi łzami. Wariuje, po prostu wariuje.
Kiedy jesteśmy już w stanie panować nad łzami, w naszej głowie nadal jest kocioł, do którego dokładamy materiały potrzebne, by temperatura była na granicy przekroczenia 'max'a'. Kolejny raz rozkładamy na czynniki proste każdą chwilę, rysujemy w sercu każdą nanosekundę, każde jego spojrzenie - nawet te przelotne, nic nie wyrażające. I już nas nie ma. Szkoła wiruje gdzieś daleko, ksiądz głoszący kazanie na ambonie, stał się kimś zupełnie innym - wytworem naszej wyobraźni, autobus wyrzucił pasażerów i ustąpił miejsca jednej, jedynej osobie, zaś zatłoczone ulice nagle stały się łąką, na której spędziliśmy długie godziny, marząc w bezpiecznych ramionach. O tak, ten etap jest chyba gorszy od łez. Te maleńkie kropelki, przynosiły chociaż nadzieję, że oczyszczą nie tylko oczy, ale i duszę. Cóż...
A kiedy wspomnienia straciły swą moc i nie dopadają nas sto razy w ciągu godziny - sami je prowokujemy. Szukamy tych miejsc, zamieniamy księdza, autobus, zatłoczoną ulice, klasę, a nawet rodziców! Wypędzamy wszystkich ze świata rzeczywistego i wykorzystujemy jak pionki, w świecie marzeń. Kolejna partia w szachy między rzeczywistością, a fikcją. Niewiadomo, kto wygra, ani ile czasu tym razem będzie trwała niekończąca się gra. Pewnie znów rzeczywistość szepnie "szach mach" i będzie po wszystkim... na jakiś czas. Łzy jeszcze niekiedy lecą, ale są już kontrolowane przez osobnika, poddanego terapii "zapomnienia". Wspomnienia nie uderzają do głowy jak przysłowiowa woda sodowa, czy sylwestrowy szampan. Jest już łatwiej. O wiele łatwiej.
Dostrzegamy, że świat utrzymuje na powierzchni osobników płci przeciwnej i wodzimy wzrokiem, marząc o wspólnych chwilach, tracąc kontrolę nad szybko bijącym sercem, nie słuchając rozumu. Mija dzień za dniem, który czasem zwalnia i zatrzymuje się na dobrze znanym przystanku. Wiadomo jakim.
Najważniejsze, że potrafimy jednak się zauroczyć na tyle, by stworzyć w sobie nowe marzenia. To bardzo, bardzo ważne. Jeden z przełomowych etapów, od którego wszystko zależy...
A co dalej... Nie wiem. Jestem dopiero na tym etapie.
Dokończcie Wy, albo poczekajcie aż mnie fikcyjna rzeczywistość dopuści do następnego etapu.
Hektolitry wylanych łez w poduszkę, ewentualnie rękaw przyjaciela z nadzieją, że będzie nam lżej. To chyba w tym wszystkim najgorsze. Te łzy, które lecą z oczu, najczęściej, w najgorszym momencie: na lekcji, w kościele, w autobusie, na mieście. I nie ma na nie żadnej rady. Musimy się wypłakać tu i teraz, bo im dłużej trzymamy w sobie wszystkie emocji, tym gorzej. Doprowadzają nas do szaleństwa wszystkie mieszane uczucia, z którymi nie umiemy sobie poradzić. Wspomnienia wyglądają jakoś wyraźniej, a zapach tamtych dni miesza się z drobinkami powietrza. Tylko naszego powietrza. I po raz n-ty dostarczamy do organizmu cząsteczki tlenu, połączonego ze szkodliwą substancję. Reakcja nie zajdzie. Strony się nie zgadzają. Nasz organizm nie wytrzymuje. Serce znowu łomocze. Mózg, zazwyczaj opanowany - nie ma pojęcia, co zrobić. Uspokoić serca, czy zając się rzewnie wylewającymi łzami. Wariuje, po prostu wariuje.
Kiedy jesteśmy już w stanie panować nad łzami, w naszej głowie nadal jest kocioł, do którego dokładamy materiały potrzebne, by temperatura była na granicy przekroczenia 'max'a'. Kolejny raz rozkładamy na czynniki proste każdą chwilę, rysujemy w sercu każdą nanosekundę, każde jego spojrzenie - nawet te przelotne, nic nie wyrażające. I już nas nie ma. Szkoła wiruje gdzieś daleko, ksiądz głoszący kazanie na ambonie, stał się kimś zupełnie innym - wytworem naszej wyobraźni, autobus wyrzucił pasażerów i ustąpił miejsca jednej, jedynej osobie, zaś zatłoczone ulice nagle stały się łąką, na której spędziliśmy długie godziny, marząc w bezpiecznych ramionach. O tak, ten etap jest chyba gorszy od łez. Te maleńkie kropelki, przynosiły chociaż nadzieję, że oczyszczą nie tylko oczy, ale i duszę. Cóż...
A kiedy wspomnienia straciły swą moc i nie dopadają nas sto razy w ciągu godziny - sami je prowokujemy. Szukamy tych miejsc, zamieniamy księdza, autobus, zatłoczoną ulice, klasę, a nawet rodziców! Wypędzamy wszystkich ze świata rzeczywistego i wykorzystujemy jak pionki, w świecie marzeń. Kolejna partia w szachy między rzeczywistością, a fikcją. Niewiadomo, kto wygra, ani ile czasu tym razem będzie trwała niekończąca się gra. Pewnie znów rzeczywistość szepnie "szach mach" i będzie po wszystkim... na jakiś czas. Łzy jeszcze niekiedy lecą, ale są już kontrolowane przez osobnika, poddanego terapii "zapomnienia". Wspomnienia nie uderzają do głowy jak przysłowiowa woda sodowa, czy sylwestrowy szampan. Jest już łatwiej. O wiele łatwiej.
Dostrzegamy, że świat utrzymuje na powierzchni osobników płci przeciwnej i wodzimy wzrokiem, marząc o wspólnych chwilach, tracąc kontrolę nad szybko bijącym sercem, nie słuchając rozumu. Mija dzień za dniem, który czasem zwalnia i zatrzymuje się na dobrze znanym przystanku. Wiadomo jakim.
Najważniejsze, że potrafimy jednak się zauroczyć na tyle, by stworzyć w sobie nowe marzenia. To bardzo, bardzo ważne. Jeden z przełomowych etapów, od którego wszystko zależy...
A co dalej... Nie wiem. Jestem dopiero na tym etapie.
Dokończcie Wy, albo poczekajcie aż mnie fikcyjna rzeczywistość dopuści do następnego etapu.
P.s i znowu całymi godzinami słucham
Iron & Wine- Flightless Bird, American Mouth
Iron & Wine- Flightless Bird, American Mouth
czemu zapominanie jest aż tak trudne...
OdpowiedzUsuńDoskonale wiem o czym piszesz...Ja na tym etapie jestem od półtorej miesiąca, a przecież przed nim był jeszcze ten inny czas, z innymi uczuciami, więc ten etap trwa już rok...A ta piosenka jest boska *.*
OdpowiedzUsuńNie poznaję Cię i Twojego sposoby pisania, świetna zmiana ;))Nie sądziłam, że na taki temat tyle można pisać.Ale szczera prawda, pamiętaj jednak, że wszystkie etapy się kończą i w końcu zapomnisz;* albo przynajmniej już nie będzie tak boleć ;)/ Benitka
OdpowiedzUsuńCieszę się, że to ten etap, wiesz? Bo to dobry etap.
OdpowiedzUsuńnie każde zapomnienie. są takie, które przychodzi z łatwością.za pięknych pereł sznur, w których schowały się szczęśliwe chwile, niekiedy musimy zapłacić bardzo wysoką cenę, którą jest zapomnienia.
OdpowiedzUsuńCzasem mnie ta fikcja przeraża, ale im więcej mam adrenaliny we krwi, tym lepiej się czuję. Serce mocniej bije, czuję tętno, które o dziwo jest bardziej wyczuwalne niż zwykle. To mi pomaga w walce z rzeczywistością, ale wyrzuty sumienia trochę bolą, ściskają za gardło.
OdpowiedzUsuńoby te najgorsze etapy mijały jak najszybciej, bezboleśnie!tak, piosenka jak najbardziej boska. ;-)
OdpowiedzUsuńjuż nie boli tak jak przed kilkoma miesiącami, co nie zmienia faktu, że jeszcze jakiś kawałek drogi przede mną. ale jestem wytrwała. Wydawało mi się, że mój styl się nie zmienił :P a jeśli tak, to naprawdę nie widzę różnicy. ;-) I dodam szczerze, że Twój komentarz wzbudził we mnie takie emocje, że nie mogę dokończyć ostatnich stron Makbeta. ;-)
OdpowiedzUsuńmam taką nadzieję, że jest dobry.ale skoro Ty tak twierdzisz, to musi rzeczywiście tak być. ;)
OdpowiedzUsuńczasem lepiej pobłądzić w tych korytarzach, tworzonych w naszej wyobraźni. A wyrzuty sumienia... hm, podobno można je zagłuszyć. ;)
OdpowiedzUsuńCoraz bardziej wydaje mi się, że to pobożne życzenie tylko ;pW ogóle cały soundtrack ze Zmierzchu jest dobrze dobrany ;]
OdpowiedzUsuńSerce już trochę je zagłusza ;))Niby fajnie, ale naprawdę mnie to przeraża i boję się, że niektóre marzenia tam tworzone nigdy nie ujrzą światła dziennego.
OdpowiedzUsuńPo co zapominać? Nie lepiej jest pamiętac?
OdpowiedzUsuńjeśli tak Ci się wydaje, to po prostu w nie uwierz. będzie łatwiej. chyba.nie będę dociekała, czy tak jest, czy nie. mi na początku mojej terapii, żadne słowa nie pomagały, ani żadne życzenia.nic, kompletnie nic. czułam jak się głupia narkomanka, która mocny narkotyk, zastąpiła JEGO i tylko JEGO obecnością.a kiedy go zabrakło, to tak, jakby odebrano mi tą cudowną dawkę marzeń i do tego: dopływ powietrza. wierz mi, że wiem jak Ci ciężko. wiem to doskonale. I wiem, że żadne słowa słyszane nie mają teraz znaczenia, straciły ten swój głupi sens.ale kiedyś odizolujesz się od tego, co było.zaczniesz żyć. naprawdę.
OdpowiedzUsuńwydaje mi się, że marzenia mają to do siebie, iż jeśli nie spełniają się teraz, to kiedyś wracają, w innej postaci.ale mają ten sam sens. rozumiesz, co chcę Ci powiedzieć?
OdpowiedzUsuńczłowiek nie jest w stanie zapomnieć.po prostu pozwala zakurzyć się niektórym wspomnieniom.
OdpowiedzUsuńSą rzeczy które zapominamy łatwo a są i takie, które siedzą w nas i niekoniecznie mają ocohtę nas opuścić.. pozdrawiam ;**
OdpowiedzUsuńWiem. Doszłam do tego w czasie nieprzespanych nocy. Wiem, że tak będzie.I następnym razem -jeśli taki będzie- nie odbiegnę od swoich wyobrażeń... Nie chcę znów się rozczarować.
OdpowiedzUsuńO niczym nie można zapomnieć, jestem zdania że mogą minąć dziesiątki lat ale i tak wydarzenia z przeszłości zostają w naszej pamięci.. [marzenajasik.blog.onet.pl]
OdpowiedzUsuńNareszcie zaczynasz mówić, jak trzeba.Uwierz w siebie i swoją moc.
OdpowiedzUsuńAle dobrze, że one są. Nawet jeśli są złe. Kiedyś przecież spojrzymy na nie z zupełnie innej strony.
OdpowiedzUsuńHmm...Mówiłaś kiedyś, że gdybym chciała pogadać to jesteś do dyspozycji...
OdpowiedzUsuńmam takie samo zdanie. Nie chcę się pozbywać zupełnie wspomnień i nikomu tego nie życzę, ale warto czasem je odłożyć na później, żeby potem smakowały naprawdę dobrze, żeby nie była wyczuwalna gdzieś tam, ta gorycz.
OdpowiedzUsuńPropozycja jak najbardziej aktualna.
OdpowiedzUsuńTo mogłabym napisać na gg?Dałabyś mi swój nr? ...
OdpowiedzUsuńDlaczego większość ludzi wmawia sobie, że czegoś tam nie pamięta? Co jest w stanie przedstawić przed swoimi oczami dokładnie tak jakby było teraz odegrane.
OdpowiedzUsuń8971263 - pisz, kiedy tylko potrzebujesz taką ochotę.
OdpowiedzUsuńNie rozumiem, co chcesz powiedzieć...
OdpowiedzUsuńNie nadziękuję się Tobie w życiu. ^^
OdpowiedzUsuńTak :) Wiem, że to chyba kiedyś się spełni, bo nie jest aż tak wyimaginowane ;) ale jednak mam trudności z cierpliwością :P
OdpowiedzUsuńA ja widzę zmianę, bo notki są bardziej rozbudowane, używasz innego stylu, to nie jest prosty język, który od razu można zrozumieć ;))No i gratuluję polecenia :D ha... wiedziałam, że Cię polecą:P
OdpowiedzUsuńświetny blog pozdrawiam i zapraszam do mnie http://vivian89.blog.onet.pl/
OdpowiedzUsuńświetny komentarz.
OdpowiedzUsuńnie musisz mi dziękować. ;*
OdpowiedzUsuńJestem przeszczęśliwa, tym bardziej, że dzisiaj dostałam 6 z polskiego [autobiografia] i moja polonistka powiedziała to samo - że mam swój styl. ;-)i jeszcze polecenie.mam 6 lat i tonę w swoim szczęściu! ;)
OdpowiedzUsuńa kto nie ma? :P udoskonalisz ją trochę przez to czekanie. ;)
OdpowiedzUsuńZnam ten stan i chyba każdy z nas prędzej czy póżniej się nim spotkał bądź spotka... - takie jest już życie. Tylko ja trzymam to wszystko jak najdłużej się da-wiedząc, że robię źle to trzymam i mam nadzieje, że minie - przejdzie samo... - ech, czasami jest cięzko, ale nie ma co się poddawać, jeszcze milion przepięknych chwil przed nami. Ja też jestem zasłuchana w tą piosenkę i zaczytana we wszystkie trzy części o Edwardzie ;D ;p http://annsilent.blog.onet.pl/
OdpowiedzUsuńno terapia zapomnienia bywa okropna coś wiem o tym sama ja przechodzę bezskutecznie no tak bywa...www.wierszokleta.blog.onet.pl
OdpowiedzUsuńIlona super notka, jeżeli jeszcze tak nazywa się twoje pisanie, bo dla mnie to arcydzieło. Szkoda, że to co opisałaś, tak pięknie wygląda tylko na komputerze, a nie w rzeczywistości. Bo moje hektolitry wylanych łez trwają na razie w nieskończeniu:(
OdpowiedzUsuńten stan kształtuje naszą osobowość - zresztą jak każda chwila, która minęła, trwa i będzie. Najgorsze jest jednak to, że zapomnienie wymaga od nas tyle wysiłku, niekiedy łez. Historia Edwarda i Belli. Ta miłość niewyrażona słowem.
OdpowiedzUsuńa wierzysz, że pewnego dnia przyniesie skutek?
OdpowiedzUsuńszczerze mówiąc nie jestem na bieżąco, jak się określa moje pisanie ;) a tak poważnie... inaczej brzmi na papierze, ale pisane jak najbardziej z autopsji. Wiem, że czasem potrzeba kilkunastu miesięcy, by dało jakiś efekt to wszystko - ale mimo wszystko jest wykonalne. z czasem jest lepiej, łatwiej.z czasem boli mniej.z czasem zapominamy, że jeszcze niedawno tak bardzo płakaliśmy.
OdpowiedzUsuńOjj zapomnieć jest trudno...U mnie na szczęście wspomnienia wracają coraz rzadziej.A nawet jak wrócą, to nie bolą tak jak kiedyś ...Pozdrawiam[whats-up]
OdpowiedzUsuńAle by wypadało ^^
OdpowiedzUsuńchyba każde serce pragnie, by poczuć wolność, naprawdę zrozumieć granicę między tym, co było, a jest.bez strachu, że można ją przekroczyć w każdej chwili i cierpieć przez to.
OdpowiedzUsuńa tam, wypada, czy nie wypada. :PZawsze rób to, co podpowiada serce ;) a jeśli czujesz, że musisz mi dziękować, to ok ;D
OdpowiedzUsuńCzuję, że się nigdy nie odwdzięczę ;]
OdpowiedzUsuńMasz rację.Warto się starać aby dojść do takich chwil.Jest prościej.
OdpowiedzUsuńTakim najlepszym 'dziękuję' będzie świadomość, że jesteś szczęśliwa.
OdpowiedzUsuńnawet jeśli ma się czekać kilka lat, to warto.
OdpowiedzUsuńJa czekałam prawie rok...Było ciężko, ale teraz jest dużo lepiej i łatwiej zyć.
OdpowiedzUsuńMoże kiedyś się uda.Nam. Nam się uda. ;]
OdpowiedzUsuńDoskonale wiem o czym mówisz.Powinni nam chyba dawać jakieś nagrody za odwagę, siłę i wytrzymałość. ;-)
OdpowiedzUsuńStoicy :P No i podobno okres oczekiwania na spełnianie marzeń jest o wiele lepszy od samego ich spełnienia ;] ale odczuwa się to dopiero po wszystkim :P
OdpowiedzUsuńJaka specjalistycznie i dokładnie opisana terapia! Bardzo fajnie to wszystko ujełaś! Trzeba zapomnieć, tylko jak?och...to takie trudne ;(
OdpowiedzUsuńChyba nigdy nie da sie zapomniec.A piosenkę też słucham obsesyjnie ;Dteraz tu : hanky-panky xD
OdpowiedzUsuńBo naprawdę masz talent i warto go szlifować ;)
OdpowiedzUsuńOjj powinni, powinni.Może my będziemy inicjatorkami przyznawania takich naród ? :P
OdpowiedzUsuńPięknie napisane. I takie prawdziwe.
OdpowiedzUsuńco jest potem? potem najczęściej wpada Ci w oko jakiś kolega ... ale ON wróci. bo zapominanie trawa tydzień, miesiąc, a nawet kilka ( moim przypadku ponad 1,5 ) lat. ja nie znam na to recepty. przez ostatni rok wylałam więcej łez niż w całym swoim życiu![she-s-a-rebel]trzymaj się ;***
OdpowiedzUsuńJestem tego pewna w 100% i cieszę się, że i Ty masz tą świadomość.
OdpowiedzUsuńZapomneinie... Bliskie mi, i myślę, że każdemu człowiekowi także. Każdy z nas chyba był w takiej sytuacji, że był zmuszony zapomnieć. Moim zdaniem to bardzo trudne uczucie. Ale trudne chwile w życiu tez są potrzebne. Takie także. [wyiluzjowana] ; *
OdpowiedzUsuńdziękuję, to dla mnie bardzo ważne - takie opinie.
OdpowiedzUsuńAj tam stoicy ;D no dobra, masz rację. :Pspełnione marzenia też dają słodycz i potem często się do nich wraca. czekanie męczy.
OdpowiedzUsuńjestem jak najbardziej za ;-)
OdpowiedzUsuńuwierzyć, że się da.dziękuję.
OdpowiedzUsuńja próbowałam oderwać się tak mocno z kimś - dwa razy. dwa niepowodzenia.ale kiedyś zapomnę naprawdę. teraz jestem bliżej osiągnięcia celu niż mi się wydaje... Ty też, naprawdę. ;*
OdpowiedzUsuńtakie chwile nas kształcą, o czym było pisane już nie raz tutaj. jestem tego świadoma, i Ty także. I to jest nasza siła.
OdpowiedzUsuńnie da się. jestem tego świadoma.to chyba tylko kwestia nie myślenia.
OdpowiedzUsuńdziękuję. ;* pisane sercem.
OdpowiedzUsuńHmm ... Tak sobie myślę ... Płacz oczyszcza. Jest potrzebny, na każdym etapie.Chyba każdy ma takie etapy indywidualne. Nie da się ogólnie określić jak ta terapia wygląda dla wszystkich ..Świetnie piszesz :) :*[odlamki-wspomnien]
OdpowiedzUsuńoczyszcza, ale z którąś tam łzą staje się męczący. Tak bardzo, że czujemy się jeszcze gorzej. dziękuję, Gwiazdko. ;) Miło słyszeć to od osoby, której talent podziwiam i szanuję.
OdpowiedzUsuńNasza największa siła.
OdpowiedzUsuńNapisałam to sobie nad biurkiem ;]
OdpowiedzUsuńZapomnienie to ciężka sprawa bo wymaga panowania nad swoim umysłem. [adwa.blog.onet.pl]
OdpowiedzUsuńo, to znak, że będziesz czasem o mnie myślała poza obecnością na moim blogu ;D
OdpowiedzUsuńdobrze, że w nas gdzieś tam siedzi.
OdpowiedzUsuńa zapanować nad nim to zadanie dla samego mistrza.ile to od nas wymaga pokory...
OdpowiedzUsuńJest ciężko! Kilka razy próbowałam wyłączyć panowanie nam umysłem i nic nie wychodziło. Bo to taka metoda prób i błędów. Wiele potyczek sprawia nam ból..ale trzeba dojść do wniosku-czy warto oddać się zapomnieniu?!
OdpowiedzUsuńCała przyjemność po mojej stronie;)
OdpowiedzUsuńTo masz od pewnego czasu już zagwarantowane. ;D
OdpowiedzUsuńnie no, rumienie się. :P
OdpowiedzUsuńBędę uśmiechała się do Ciebie, do końca życia. ;-)
OdpowiedzUsuńwydaje mi się, że to jest na zasadzie: im bardziej się staram, tym bardziej nie wychodzi.zapomnieć się nie da, nigdy. dlatego chyba nie warto się nastawiać na to, że usuniemy 'to' z serca i głowy całkowicie, bo chyba na starcie właśnie takie podejście nas niszczy...
OdpowiedzUsuńHeh, nie ma sprawy ;))
OdpowiedzUsuńNormalne.
OdpowiedzUsuńAj tam, niepotrzebnie ;D
OdpowiedzUsuńpochlebiasz mi.
OdpowiedzUsuńno dobrze, więc zmieniam temat i powiedz, co u Ciebie? :)
OdpowiedzUsuńten typ tak ma ;D
OdpowiedzUsuńWiem. Bo też tym typem jestem ;D
OdpowiedzUsuńChyba lepiej uświadomić sobie, że jesteśmy tylko ludźmi i każdy ma prawo do błędów a nasza psychika też ma swoją pamięć i leczy rany tak szybko, że nie zauważymy. Może lepiej dać sobie spokój i poczekać aż nam przejdzie od tak..?
OdpowiedzUsuńOj strasznie, w sensie wolne mi się kończy i będę musiała znowu na uczelnię wracać, a przez to wolne się strasznie rozleniwiłam i mi się nic nie chce;)
OdpowiedzUsuńA ja tym bardziej:D
OdpowiedzUsuńniektórych rzeczy nie da się ominąć. są częścią naszej drogi... pozdrawiam
OdpowiedzUsuńa tak, zauważyłam. ;)
OdpowiedzUsuńto jest najgorsze: wrócić do trybu "szkoła" z "woooolne" ;-)
OdpowiedzUsuńmusimy o tym pomyśleć :P
OdpowiedzUsuńale to chyba dobrze, prawda? niekiedy.
OdpowiedzUsuńteoretycznie brzmi to kusząco, z praktyką jest gorzej.nasz Rozum sam kopie nam dołki pod stopami i obwinia za wszystko Serce.
OdpowiedzUsuńchyba tak.. mozemy zyskać albo stracić
OdpowiedzUsuńtylko jak się [ewentualnie] pogodzić z pewnego rodzaju porażką?
OdpowiedzUsuńnie mamy za bardzo wyboru.. musimy
OdpowiedzUsuńwybór mamy prawie zawsze, jedynie trudno przewidzieć skutki.
OdpowiedzUsuńo! mądrze podsumowane! więc skoro umysł i serce jest opętane to kurcze jak sobie dać radę..;/
OdpowiedzUsuńtutaj chyba zaczynają się prawdziwe schody. Każdy sposób ma sens. No, prawie każdy.I myślę, że każdy ma własny.
OdpowiedzUsuńOh nie, tak bardzo to widać? ;]< w bravo jest...przepiękny plakat z Bellą i Edwardem ;D >
OdpowiedzUsuńz tym zapominaniem to jest ta, że jak im bardziej chcemy coś z naszej pamięci wyrzucić tym bardziej to tam siedzi. To jest straszne. Ja też tak mam.Pozdrawiam ;)) [rzeczywistosc-nie-istnieje]
OdpowiedzUsuńznam to doskonale z autopsji, tak jak Ty.ale na tym to chyba polega.żeby walczyć i się jednocześnie wzmacniać.
OdpowiedzUsuńswój swojego zawsze znajdzie ;)
OdpowiedzUsuńNo pewnie :)
OdpowiedzUsuńOjj tak ;)i ustalić kryteria kwalifikacji do tej nagrody ;)
OdpowiedzUsuńTo dobrze ^^
OdpowiedzUsuńTwoim największym problemem chyba nie są wspomnienia. Tylko tęsknota. [two-million-ways]
OdpowiedzUsuńwiem coś o zapominaniu...to trudne i to bardzo...zapraszam do siebie
OdpowiedzUsuńOwszem, nie ma nic gorszego. Ale na szczęście już weekend ;)
OdpowiedzUsuńznów się zgadzamy ;)
OdpowiedzUsuńa ja mam przymusowy weekend od czwartku, i dopiero dzisiaj poczułam radość, że mogę leniuchować. głównie czytam, na co nie mogę sobie pozwolić aż tak, gdy jest nauka ;-)
OdpowiedzUsuńpowinnyśmy być jak najbardziej łagodne ;)
OdpowiedzUsuńI oby tak dalej ;]
OdpowiedzUsuńi ja wiem coś o tym.
OdpowiedzUsuńwspomnienia są najczęstszym powodem tęsknoty.szkoda, że w moim przypadku, wspomnienia są tylko jednym z wielu jej czynników...
OdpowiedzUsuń;-)
OdpowiedzUsuńczasem warto mieć odmienne zdanie ;P
OdpowiedzUsuńOczywiście, że warto ;DCzasami... xD
OdpowiedzUsuńNo tak, masz rację. Ale mi w pewnym momencie tych łez po prostu zabrakło ...Oj teraz to się zawstydziłam. Ale bardzo mi miło, dziękuję :) :*
OdpowiedzUsuńŁagodne ?A myślałam że będziemy surowe :PPrzecież to taka prestiżowa nagroda :D
OdpowiedzUsuńKiiizia mizia ;)odkrywam w sobie zalążek jakiejś choroby. :P
OdpowiedzUsuńja po prostu jestem łagodna ;)
OdpowiedzUsuńto znak, że wypłakałaś te wszystkie najgorsze uczucia. ;*
OdpowiedzUsuńJaakieej? ;D
OdpowiedzUsuńobawiam się, że tej najgorszej :P
OdpowiedzUsuńco słychać? pięknego dnia ;*
OdpowiedzUsuńCzyli? ;D
OdpowiedzUsuńA ja siedzę dłużej na Internecie, gdy mam wolne ;)Trzeba nadrabiać zaległości, choć znowu mnie wzięło na czytanie książek i chyba odwiedzę bibliotekę;)
OdpowiedzUsuńFajny blog . :))Wpadnij do mnie : http://crazy--dream.blog.onet.pl/
OdpowiedzUsuńJa z reguły raczej też :DAle w tym wypadku będę surowa;P
OdpowiedzUsuńMoże i tak. Długo to trwało, ale było warto.;**
OdpowiedzUsuńI jak miewa się "ten etap"? :)
OdpowiedzUsuńja też dwa razy! i dwa razy złamałam komuś serce przez swoją naiwność ...ja mam nadzieję! dobrze jest, bo go nie widuję praktycznie WCALE!
OdpowiedzUsuń