O przyjaźni. Prawdziwej przyjaźni.


Colbie Caillat Faerless

  Poprzednia, i chyba najkrótsza w historii tego bloga, notka jest taka... szczera, prawdziwa, moja. Moja. Tak prawdziwie o mnie.
  Tak czuję. A osoba, która ma zaszczyt być przeze mnie kochaną (nie traktujcie tego poważnie), powiedziała mi wczoraj coś bardzo ważnego i pięknego. I do tego sprowadza się ta notka. I z pewnością nie będzie ona miła, będzie raczej bolesna. Będzie moją spowiedzią przed samą sobą. Daję wam prawo uczestniczenia w niej.

I uwierz, że te lata, które razem przeżyłyście będą oddziaływały na to, co będzie później w przyszłości.
I musicie obydwie zrozumieć, ile mogłybyście stracić odrzucając tę przyjaźń.

  Te kilka słów i wcześniejsza rozmowa przekonały mnie do postawienia bardzo, bardzo ważnego kroku. Może nawet decydującego o wszystkim. Napisałam do niej. Tak, jak pisze się do przyjaciółki, którą powoli się traci, z którą zaczynają łączyć cię powoli tylko wspomnienia.
  Pisząc z Nim, zdałam sobie sprawę, że naprawdę tracimy to, co mamy. To, co pielęgnowałyśmy od trzeciego, może czwartego, roku życia. Przyjaźń.
  Jesteśmy tak różne. Może nawet więcej nas dzieli aniżeli łączy, ale mimo wszystko potrafiłyśmy, i wierzę, że nadal potrafimy, być w tej przyjaźni. Potrafimy kochaś siebie wzajemnie, wspierać i słuchać. Wierzę, że nasze dwie różne planety wciąż krążą po tej samej orbicie wokół Słońca, które oświetla nas w pełni, ukazując cały komplet naszych wad i zalet, które poznałyśmy, które zaakceptowałyśmy.
  Nie chcę stracić tego wszystkiego. Bo gdyby to wszystko się skończyło, straciłabym część swojej historii, która nie jest dokończona. A chyba nie ma nic gorszego, niż zacząć wspaniałe dzieło i odłożyć je po latach cierpliwego tworzenia.
  Wiem, że Ona jest wytrwalsza ode mnie. Wiem, że ja się szybciej zniechęcam, ale przecież przed nami dorosłe życie i to właśnie od tych chwil zależy, czy postawimy kolejny krok trzymając się za ręce, czy może osobno, zerkając na siebie z żalem.
  Ten, kto spędził z drugą osobą prawie całe swoje życie i nagle jest zmuszony do życia oddzielnie, wie o czym teraz piszę, co czuję. Pojawia się ta pustka, której nie da się wypełnić niczym. Może to zrobić tylko ta osoba, która ma zarezerwowane miejsce w tej części serca. Tylko ta, żadna inna.
  Wydawało mi się, że przyjaźń (która potrzebowała wiele czasu i wielu rozmów), która narodziła się między mną a A., wynagrodzi mi to, co straciłam. Że te rozmowy, które mam z nią na lekcjach oddadzą mi tamte rozmowy, które miałam z Nią. Ale to taka głupia fikcja, głupia nadzieja. Jedna drugiej nie zastąpi. Nigdy. Bo one są takie różne, tak odmienne, w inny sposób dla mnie ważne. W inny, ale równie piękny i prawdziwy.
  Boję się panicznie. Bardziej niż w pierwszej klasie. Rok temu wierzyłam w to wszystko bezgranicznie, że odległość to nie kłopot. Teraz widzę, że odległość to kłopot. Ogromna przepaść, która próbuje nas rozdzielić, podzielić nasze światy na dwie części, bez możliwości powrotu, dopasowania się. Zawsze się uzupełniałyśmy. Zawsze. A teraz brakuje mi tego. Teraz musimy się uczyć siebie, podczas gdy kiedyś rozumiałyśmy się bez słów. To takie banalne, prawda?

  Ona tworzy inną historię. I ja tworzę inną.
  Ale wierzę, że gdzieś jest ten punkt, który je połączy. Nierozerwalną nicią. Nicią przyjaźni.  

 

Komentarze

  1. Chciałabym napisać, że nie wiem, co to znaczy odległość w przyjaźni. Chciałabym napisać, że nie wiem, co to znaczy przerażająca pustka w sercu, której nikt oprócz tej jednej osoby, nie może zastąpić. Chciałabym napisać, że nie wiem, jak to jest uczyć się siebie od nowa, mimo że wcześniej znaliście się na pamięć. Rozumieliście się bez słów. Zbędnych słów. Naprawdę chciałabym to napisać, ale nie napisze, bo wiem to wszystko. Niestety, ale wiem. Yh. Kiedyś myślałam, że odległość nie jest w stanie nas poróżnić; że nic nie jest nas w stanie poróżnić. Nic! Myliłam się. Zrozumiałam to dopiero po kilkach miesiącach, kiedy głupie rozmowy na gadu nie wystarczały. Kiedy serce nie czuło ulgi, a jeszcze większy ból. Tęskniłam. Wylewałam łzy, ale to nic nie dawało. Było gorzej. Nadal tak jest. Nadal tęsknie i wspominam nasze wspólne czasy, mimo że jestem otoczona innymi przyjaciółmi, to właśnie Ona, była jak siostra. Wspólne dzieciństwo, pierwsze wzloty i upadki, łzy i rozczarowania. Wszystko, co pierwsze przeżyłyśmy razem. A teraz? Teraz pozostaje nam żyć nadzieją do marca, a później do wakacji. Pozostaje nam żyć naszym przyszłym spotkaniem i tymi pięknymi chwilami. Jej wyjazd poróżnił nas. Ona żyje w innym świecie i ja. Ona ma inne życie i ja. Nie posiadamy już wspólnych znajomych, wspólnych pasji. Różnimy się, ale mimo wszystko uzupełniamy się. Mimo wszystko nadal jesteśmy razem..

    OdpowiedzUsuń
  2. jako doświadczona przyjaźniowiczka powiem Ci, że rozumiem to uczucie pustki. Najlepiej jest sobie po prostu powiedzieć co jest, i pewnie okaże się, że druga połówka czuje to samo i co? I pewnie wszystko wróci do normy, czasami trzeba się wziąć i wypłakać jej, ona poczuje sie doceniona, byc moze tez Ci się wypłacze a nic tak nie zbliza jak wspolne emocje.

    OdpowiedzUsuń
  3. Jeśli to prawdziwa przyjaźń to los kiedyś połączy wasze drogi i już nigdy nie rozdzieli, może za miesiąc, może za rok, ale to się stanie i życzę Ci tego:* [wypraszam-sobie]

    OdpowiedzUsuń
  4. Ja w przyjaźń nie wierzę. Rzadko kiedy zdarza się taka szczera i prawdziwa ... Bardzo rzadko . | kolorowa-sukienka. |

    OdpowiedzUsuń
  5. Mam przyjaciółkę, z którą znam się od przedszkola. Kłóciłyśmy się wielokrotnie... ale zawsze potrafimy sobie wybaczyć. Nie wyobrażam sobie, żebyśmy kiedyś mogły olać się nawzajem i zerwać tą przyjaźń...Taka najprawdziwsza przyjaźń trwa wiecznie :) [two-million-ways]

    OdpowiedzUsuń
  6. chciałabym tego samego, wiesz?teraz najważniejsza dla nas jest walka. o to, co pozostało. by było ciągle lepiej.

    OdpowiedzUsuń
  7. wszystko okaże się w piątek.oj, to jutro.mamy się spotkać i szczerze porozmawiać.czuję się tak, jakby od tego zależało całe moje życie.

    OdpowiedzUsuń
  8. to jest prawdziwa przyjaźń. odkąd pamiętam, ona jest w moim życiu.w to nigdy nie zwątpiłam.nasze drogi schodzą się co tydzień, gdy się widzimy, ale to nie jest to samo, co kiedyś.

    OdpowiedzUsuń
  9. jestem szczęściarą w takim razie. ogromną.

    OdpowiedzUsuń
  10. ja też sobie nie wyobrażam siebie bez niej.dlatego ciągle, mimo przeciwności, spotykamy się co tydzień, gdy ona przyjeżdża do domu.nawet po to, by opowiedzieć o sprawach, o których nie mamy pojęcia.

    OdpowiedzUsuń
  11. może tutaj chodzi raczej o dojrzewanie. Dziecięca przyjaźń jest inna niż nastolatków, czy już całkiem dorosłych.

    OdpowiedzUsuń
  12. Mam nadzieję, że mimo wszystko uda Wam się utrzymać bliskie relacje. Wiem dobrze, co to przyjaźń na odległość, bo już dwie bliskie mi osoby musiały wyjechać. Czasami nawet gdy odległość nie jest duża, to i tak utrzymanie kontaktu, a co więcej - przyjaźni, może nie być łatwe.Powodzenia. Jest o co walczyć, nie poddawajcie się.[kolorowy-balon]

    OdpowiedzUsuń
  13. trzymam kciuki ;*

    OdpowiedzUsuń
  14. a wakacje, kiedy byłyśmy razem, wszystko było jak dawniej...

    OdpowiedzUsuń
  15. Ja czuję tak samo, mimo że moje przyjaciółki mieszkają 2 kroki ode mnie. Czuję, że się od siebie oddalamy, że to nie jest to samo co kiedyś. Może trzeba poczekać. Może to powróci.

    OdpowiedzUsuń
  16. powraca, wiesz? dzisiaj spędziłyśmy razem dzień i zaraz ma znowu przyjść. na naszego zakalca. :)

    OdpowiedzUsuń
  17. Więc i ja wierzę, że i u mnie znów zacznie być kolorowo :) A co to za zakalec? ;>

    OdpowiedzUsuń
  18. miał być piernik. :pale wyszło baaardzo słodkie i baaardzo miękki coś.

    OdpowiedzUsuń
  19. nat_78@poczta.onet.pl30 listopada 2009 07:20

    Jadalne chociaż? ;P

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz