Męska kobieta czy kobiecy mężczyzna?

  Kobiety zaczynają się robić coraz bardziej męskie. Zastanawiam się tylko, kto ponosi większą winę? Kobiety, które naprawdę potrafią walczyć o swoje i być samowystarczalne pod wieloma względami, czy mężczyźni, którzy idą na łatwiznę?
  Czytam książkę, której autorka bardzo dużą uwagę skupia na pięknie kobiety, jej sile i pragnieniach. My, niewiasty, pragniemy być adorowane. Ciągle i ciągle. Myślę, że właśnie to sprawia, że niektóre związki stają się takie... ponure. Kiedy mężczyzna zdobywa kobietę - przestaje zabiegać o jej względy. Kiedy kobieta zaczyna być z mężczyzną, którego sobie wymarzyła - nie robi nic, by ciągle go zaskakiwać, pobudzać chęć zdobywania, odkrywania. Dwoje ludzi popada w monotonię dnia codziennego i patrząc z boku, można by stwierdzić, że więcej do powiedzenia ma przyzwyczajenie aniżeli miłość, która kiedyś uwznioślała i była sensem istnienia.
  Są pewne rzeczy, których nie lubię robić i robić nie powinnam bądź powinnam. Chociażby "odzywanie się jako pierwsza". Wolę przeczekać, przecierpieć swoje zniecierpliwienie, a potem zapomnieć. To mężczyzna powinien ciągle zdobywać, prawda? Nawet jeśli może się pochwalić przed przyjaciółmi, że "ona jest jego kobietą". Niby takie banalne, a dla mnie wzbudzające kontrowersję. Dlaczego ja mam pisać pierwsza, dopytywać, czy mu zależy, przypominać o kwiatach bez okazji i robić zaskakujące niespodzianki? W tejże książce autorka napisała, iż jej mąż (który napisał książkę o mężczyznach) kiedyś z kawałka drewna zrobił jej serduszko i powiesił na rzemyku. Niby drobnostka, ale po latach - ciągle wspomina ten drobny podarunek z czułością.
  Mężczyźni chcą, abyśmy były piękne i ciągle wspaniałe. Ale jak uwierzyć w swoje piękno i wyjątkowość, kiedy zazwyczaj mówią nam o znaczeniu w ich życiu, gdy zapytamy. Chcemy czuć się księżniczkami, być kochankami jak z filmów i książek, przy których się wzruszamy. Chcemy słuchać słów o miłości i o tym, co w nas najlepsze. Pragniemy czułych gestów i niespodziewanych pocałunków, splątanych dłoni i szeptu, że jesteśmy piękne, wspaniałe, wyjątkowe, mimo tych wad i denerwujących cech. Zapewnienia, że bez nas życie byłoby... nudne.
  Mężczyźni lubią zdobywać, co jest wiadome od wieków. Walczyć i bronić wybranek swego serca. Pragną dawać nam poczucie bezpieczeństwa i wyręczać w rzeczach dla nich zarezerwowanych. Czasem dobrze poprosić o naostrzenie noża, wkręcenia śrubki i innych, drobnych czynności, które sprawiają, że mężczyzna czuje się potrzebny, a kobieta w jakiś sposób ważna. To chyba nie jest trudna: wspólna współpraca i wypowiadanie uczuć, które w nas są: ciągle, niezmienne, z czasem dojrzalsze.
  Wypełniamy się w swoich pragnieniach - my chcemy być adorowane, oni adorować. My chcemy silnego ramienia, oni nam je dać, bo czują się potrzebni, my wyjątkowe.
  Dlaczego zatem kobiety opowiadają z chęcią o swojej sile, pokazują, że potrafią zrobić same to, co w jakimś stopniu należy do obowiązku mężczyzny? Dlaczego po miesiącach bycia razem nie stroimy się dla swoich mężczyzn, eksponując tego, co w nas najpiękniejsze? Dlaczego zostawiamy słowa na potem albo, co gorsza, uznajemy za oczywistą oczywistość.
  Wróćmy do swoich ról. Wypełniajmy się wzajemnie i pozwólmy temperaturze uczuć wrzeć. By kobiety wciąż były kobiece i piękne, a mężczyźni męscy, silni i niezbędni...

Komentarze