Pożegnalny list.
11.11.2009 rok.
[Irena Jarocka - Wymyśliłam Cię]
Powinnam zacząć od jakiejś grzecznościowej formy powitalnej, ale nie
mam chyba na to ochoty. Bo nie chcę się witać, a żegnać. Zabawne, prawda?
Minęły dwa lata, a ja dopiero dzisiaj mam ochotę zakończyć to, co
działo się w moim życiu kilkadziesiąt miesięcy temu.
Zapewne zastanawiasz się, czemu jeszcze odzywam się do Ciebie?
Nie miałam w planach tej wiadomości. Mimo że jeszcze trzymam w skrzynce
odbiorczej kilka Twoich meili, w których jesteś Ty, mimo że w pudełku na
listy mam jeszcze skrawek papieru zapełniony Twoimi myślami, mimo że
czasem wracam do tego wszystkiego - ta wiadomość jest dla mnie samej
zaskoczeniem.
Wczoraj wieczorem przeglądałam wiadomości wysłane przeze mnie do
różnych ludzi, znanych lub obcych mi zupełnie (blogowy świat, w którym tkwię
niezmiennie, dawał pewne możliwości) i natrafiłam na wiadomość do
Joli. Tej same Joli, która kiedyś do Ciebie napisała. Uwielbiałam tę waszą
rozmowę, choć prawie w ogóle jej nie pamiętam, ale wiążą się z nią
przyjemne wspomnienia i kilka moich wniosków. Ale to nie jest istotne. Po
prostu wciąż tętnią we mnie niektóre chwile, które ukryły się w
zakamarkach mojej pamięci.
Wczoraj znalazłam meila wysłanego do Joli z całą (prawdopodobnie)
naszą rozmową z dnia 27.10.2007 roku. Cholerny szmat czasu. Ale nie zmienia to
faktu, że te kilkaset/kilkadziesiąt linijek otworzyło we mnie wszystkie
zagojone rany. Bo wczoraj, pisząc do Pauliny, zdałam sobie sprawę, że ja o
Tobie zapomniałam. Tak definitywnie, na zawsze. Pogodziłam się z każdym
utraconym dniem, z każdą łzą, którą wylałam po Tobie. Z Twoją
ignorancją i z moją cholerną dziecięcą nadzieją. Bo dziewczynka, która ma
14-15 lat kocha zupełnie inaczej, niż dziewczynka, która ma lat prawie 18.
Tak, jestem w tym wieku, w którym byłeś Ty, gdy Cię poznałam.
Dziewczynki w moim wieku nie kochają osób, których nie znają. Kochają
serca, nie wyobrażenia. Bo Ty chyba byłeś tylko wyobrażeniem, wiesz?
Pewnego rodzaju snem na jawie, którego nie chce się przerywać, by nie
cierpieć. Ale prawda jest taka, że im wcześniej się go przerwie, tym więcej
szczęśliwych chwil się odzyska.
Kiedy ja się przebudziłam, nie potrafiłam wrócić do rzeczywistości.
Marzenia senne były mi zbyt bliskie, nie chciałam się ich pozbywać.
Chciałam w nich trwać, nawet w imię utraconego normalnego życia. Zabawne, albo
raczej przerażające, że byłam w stanie sprzedać duszę diabłu dla
Ciebie, gdybyś tylko tego zechciał. Może nawet byłam marionetką w Twoich
dłoniach, choć ani Ty, ani ja - nie zdawaliśmy sobie z tego sprawy.
Leżąc wczoraj w łózko, wtulając załzawiony policzek w poduszkę, w
którą wypłakałam już tyle łez, że dziwię się, iż jeszcze coś tam
mieściła (została przeze mnie wyprana, co miało zakończyć pewne etapy w
życiu), myślałam sobie, jak ja Cię nienawidzę. Po raz pierwszy od kilku
lat potrafiłam powiedzieć sobie, że Cię nienawidzę i sprawiało mi to
taką cudowną satysfakcję. Ale dzisiaj już gniew minął. ba! Sięgnęłam
po pewną książkę o Takiej Istocie, która Jest mimo wszystko i...
poczułam, że muszę poprosić Cię o wybaczenie. Tak, ja, Ilona P., chciałabym
prosić Cię o wybaczenie.
Nienawidzę siebie za to, że tak kurczowo trzymałam się Twojego
ramienia. Ani za to, że jeszcze po Twoim odejściu zapisałam o Tobie miliony
słów w pamiętniku i na blogu. A każde następne słowo było dojrzalsze,
pełniejsze. Już w moich myślach nie ma chaosu. Nawet nie wiesz, jak bardzo się
zmieniłam. Zapewne też dzięki Tobie.
Mimo że jestem ciekawa bardzo, jak Ty sobie radzisz w życiu, nie zapytam
o to. Mimo że chciałabym Ci opowiedzieć o każdym swoim małym sukcesie,
nie napiszę Ci o tym, ponieważ dobrze wiem, że nasze życia i nasze
opowieści są poza wszystkim, już dawno nasze światy zamknęły sobie drzwi, bez
możliwości powrotu. Wierzę w to. Po tylu miesiącach nadszedł moment,
kiedy jestem w stanie powiedzieć Ci: dziękuję i wybacz mi.
Mam ochotę jeszcze Ci tyle napisać. Tyle słów, tyle sytuacji, tyle
marzeń i pragnień. I mimo wszystko chciałabym kiedyś spotkać Cię na
zatłoczonej ulicy, stanąć na środku chodnika i obdarzyć Cię ostatnim,
niespełnionym spojrzeniem. Podobno wszystkie marzenia kiedyś się spełniają.
Nawet, gdy my o nich dawno zapomnieliśmy.
Już 27 października 2007 roku nic dla Ciebie nie znaczyłam i nie
wierzyłeś w nasze chwile, choć jeszcze w listopadzie tegoż samego roku,
pisałeś mi tyle miłych rzeczy. Piętnastoletnie dziewczynki mają to do siebie,
że wierzą w każde słowa i nie wierzą w zakończenie, nawet kiedy aktorzy
schodzą ze sceny.
Bo ja czasem, gdy myślę o historii Romea i Julii, mam nadzieję, że oni
się spotkają. Że Romeo zdąży, że Julia poczuje, iż on żyje*.
Niektóre miłości, choć dobre, zabijają.
Jestem mądrzejsza o hektolitry wylanych łez. O miliardy spisanych
słów. O niezmierzoną ilość uderzeń serca. I tysiące godzin myślenia o
Tobie, o tym, co utracone.
Kochałam wyobrażenia o Tobie.
Ilona.
Klikam na słowo Wyślij i zastanawiam się, co to do cholery zmieni? Nic.
___
Napisałam i wysłałam. Nie odpisał. I nie odpisze.
Nie czuję żalu. Cieszę się, że był.
Teraz o innych niebieskich tęczówkach śnię.
Co noc. Nie tak jak o Nim raz na jakiś czas.
* a właściwie Romeo poczuje, iż Julia wcale nie umarła.
Pod wpływem emocji pisze się głupie rzeczy.
[Irena Jarocka - Wymyśliłam Cię]
Powinnam zacząć od jakiejś grzecznościowej formy powitalnej, ale nie
mam chyba na to ochoty. Bo nie chcę się witać, a żegnać. Zabawne, prawda?
Minęły dwa lata, a ja dopiero dzisiaj mam ochotę zakończyć to, co
działo się w moim życiu kilkadziesiąt miesięcy temu.
Zapewne zastanawiasz się, czemu jeszcze odzywam się do Ciebie?
Nie miałam w planach tej wiadomości. Mimo że jeszcze trzymam w skrzynce
odbiorczej kilka Twoich meili, w których jesteś Ty, mimo że w pudełku na
listy mam jeszcze skrawek papieru zapełniony Twoimi myślami, mimo że
czasem wracam do tego wszystkiego - ta wiadomość jest dla mnie samej
zaskoczeniem.
Wczoraj wieczorem przeglądałam wiadomości wysłane przeze mnie do
różnych ludzi, znanych lub obcych mi zupełnie (blogowy świat, w którym tkwię
niezmiennie, dawał pewne możliwości) i natrafiłam na wiadomość do
Joli. Tej same Joli, która kiedyś do Ciebie napisała. Uwielbiałam tę waszą
rozmowę, choć prawie w ogóle jej nie pamiętam, ale wiążą się z nią
przyjemne wspomnienia i kilka moich wniosków. Ale to nie jest istotne. Po
prostu wciąż tętnią we mnie niektóre chwile, które ukryły się w
zakamarkach mojej pamięci.
Wczoraj znalazłam meila wysłanego do Joli z całą (prawdopodobnie)
naszą rozmową z dnia 27.10.2007 roku. Cholerny szmat czasu. Ale nie zmienia to
faktu, że te kilkaset/kilkadziesiąt linijek otworzyło we mnie wszystkie
zagojone rany. Bo wczoraj, pisząc do Pauliny, zdałam sobie sprawę, że ja o
Tobie zapomniałam. Tak definitywnie, na zawsze. Pogodziłam się z każdym
utraconym dniem, z każdą łzą, którą wylałam po Tobie. Z Twoją
ignorancją i z moją cholerną dziecięcą nadzieją. Bo dziewczynka, która ma
14-15 lat kocha zupełnie inaczej, niż dziewczynka, która ma lat prawie 18.
Tak, jestem w tym wieku, w którym byłeś Ty, gdy Cię poznałam.
Dziewczynki w moim wieku nie kochają osób, których nie znają. Kochają
serca, nie wyobrażenia. Bo Ty chyba byłeś tylko wyobrażeniem, wiesz?
Pewnego rodzaju snem na jawie, którego nie chce się przerywać, by nie
cierpieć. Ale prawda jest taka, że im wcześniej się go przerwie, tym więcej
szczęśliwych chwil się odzyska.
Kiedy ja się przebudziłam, nie potrafiłam wrócić do rzeczywistości.
Marzenia senne były mi zbyt bliskie, nie chciałam się ich pozbywać.
Chciałam w nich trwać, nawet w imię utraconego normalnego życia. Zabawne, albo
raczej przerażające, że byłam w stanie sprzedać duszę diabłu dla
Ciebie, gdybyś tylko tego zechciał. Może nawet byłam marionetką w Twoich
dłoniach, choć ani Ty, ani ja - nie zdawaliśmy sobie z tego sprawy.
Leżąc wczoraj w łózko, wtulając załzawiony policzek w poduszkę, w
którą wypłakałam już tyle łez, że dziwię się, iż jeszcze coś tam
mieściła (została przeze mnie wyprana, co miało zakończyć pewne etapy w
życiu), myślałam sobie, jak ja Cię nienawidzę. Po raz pierwszy od kilku
lat potrafiłam powiedzieć sobie, że Cię nienawidzę i sprawiało mi to
taką cudowną satysfakcję. Ale dzisiaj już gniew minął. ba! Sięgnęłam
po pewną książkę o Takiej Istocie, która Jest mimo wszystko i...
poczułam, że muszę poprosić Cię o wybaczenie. Tak, ja, Ilona P., chciałabym
prosić Cię o wybaczenie.
Nienawidzę siebie za to, że tak kurczowo trzymałam się Twojego
ramienia. Ani za to, że jeszcze po Twoim odejściu zapisałam o Tobie miliony
słów w pamiętniku i na blogu. A każde następne słowo było dojrzalsze,
pełniejsze. Już w moich myślach nie ma chaosu. Nawet nie wiesz, jak bardzo się
zmieniłam. Zapewne też dzięki Tobie.
Mimo że jestem ciekawa bardzo, jak Ty sobie radzisz w życiu, nie zapytam
o to. Mimo że chciałabym Ci opowiedzieć o każdym swoim małym sukcesie,
nie napiszę Ci o tym, ponieważ dobrze wiem, że nasze życia i nasze
opowieści są poza wszystkim, już dawno nasze światy zamknęły sobie drzwi, bez
możliwości powrotu. Wierzę w to. Po tylu miesiącach nadszedł moment,
kiedy jestem w stanie powiedzieć Ci: dziękuję i wybacz mi.
Mam ochotę jeszcze Ci tyle napisać. Tyle słów, tyle sytuacji, tyle
marzeń i pragnień. I mimo wszystko chciałabym kiedyś spotkać Cię na
zatłoczonej ulicy, stanąć na środku chodnika i obdarzyć Cię ostatnim,
niespełnionym spojrzeniem. Podobno wszystkie marzenia kiedyś się spełniają.
Nawet, gdy my o nich dawno zapomnieliśmy.
Już 27 października 2007 roku nic dla Ciebie nie znaczyłam i nie
wierzyłeś w nasze chwile, choć jeszcze w listopadzie tegoż samego roku,
pisałeś mi tyle miłych rzeczy. Piętnastoletnie dziewczynki mają to do siebie,
że wierzą w każde słowa i nie wierzą w zakończenie, nawet kiedy aktorzy
schodzą ze sceny.
Bo ja czasem, gdy myślę o historii Romea i Julii, mam nadzieję, że oni
się spotkają. Że Romeo zdąży, że Julia poczuje, iż on żyje*.
Niektóre miłości, choć dobre, zabijają.
Jestem mądrzejsza o hektolitry wylanych łez. O miliardy spisanych
słów. O niezmierzoną ilość uderzeń serca. I tysiące godzin myślenia o
Tobie, o tym, co utracone.
Kochałam wyobrażenia o Tobie.
Ilona.
Klikam na słowo Wyślij i zastanawiam się, co to do cholery zmieni? Nic.
___
Napisałam i wysłałam. Nie odpisał. I nie odpisze.
Nie czuję żalu. Cieszę się, że był.
Teraz o innych niebieskich tęczówkach śnię.
Co noc. Nie tak jak o Nim raz na jakiś czas.
* a właściwie Romeo poczuje, iż Julia wcale nie umarła.
Pod wpływem emocji pisze się głupie rzeczy.
Myślę, że napisanie tego wiele Cię kosztowało, ale dobrze, że jasno określiłaś granice - sama sobie. Każdy z czasem dochodzi do takiego momentu w życiu, że powiedzenie "pas' zdaje się być czymś wręcz naturalnym.Wybacz, chciałam coś jeszcze dodać, ale jakoś nie mogę znaleźć odpowiednich słów.Pozdrawiam serdecznie,
OdpowiedzUsuńkiedyś spisywanie każdego słowa wprawiało nuty bólu w drganie. teraz pisało mi się z pewną lekkością. może dlatego, że czuję się zakochana?i to nie w nim.o Boże, powiedziałam to prawda? to słowo na literkę M. :)
OdpowiedzUsuńNie wiem co powiedzieć. Czytając tę notkę otworzyło się we mnie coś co dawno zamknęłam za drzwiami wspomnień. Jakaś struna w sercu drgnęła. Bo ja wiem, ze to przeszłość. I nawet wiem, że nie chciałabym jej powrotu, nie chciałabym znów tego przeżywać. Jednak ... Jakaś nostalgia teraz mi wpłynęła do środka ... :*
OdpowiedzUsuńja nie wiem, co odpowiedzieć. choć dzisiaj miałam odpowiedź na każde ze słów skierowanych do mnie.
OdpowiedzUsuńTo dla mnie trudny temat, trudna sprawa. Wiele czasu zajęło mi wygrzebanie sie z tego, zakopanie nadziei i zamknięcie tej sprawy na dobre. Bo wiesz, pierwsze uczucie to chyba zostaje tak na zawsze nas. Choćby kropelka. Bo ja właśnie też jako ta piętnastolatka idealizowałam go, widziałam coś czego chyba nawet nie było. A kiedy sobie to uświadomiłam, to za bardzo zabolało. Teraz jest w porządku, ale bywają słowa które powodują, że jakiś natłok wspomnień wraca.Strasznie podoba mi się zakończenie w Twojej notce. No po prostu brak mi słów, tak idealnie oddałaś to wszystko co ja w sobie nosiłam długi czas i co porządkowałam naprawdę długo.:**
OdpowiedzUsuńdla mnie też, Gwiazdko.ale czas ma to do siebie, że po prostu pozwala nam zapomnieć. i mądre jest przysłowie, że czas przyzwyczaja nas do bólu. a przyzwyczajenia ma to do siebie, że nie pozwala czuć mocno. ostatni fragment, tzn?
OdpowiedzUsuńNie wiem... Nie wiem, czy dałaby radę postąpić tak, jak Ty. Nie wiem, czy miałabym tyle odwagi. Ale chciałabym. Też chciałabym zapomnieć. Oderwać się od przeszłości. Przestać tęsknic, a w chwilach rozdrażnienia, nie płakać ze smutku. Nie wylewać tych wszystkich łez.
OdpowiedzUsuńczekałam na ten dzień prawie dwa lata.Twój też nadejdzie.
OdpowiedzUsuńNie umiałabym takiego czegoś wysłać żadnemu jemu... jestem tchórzem.
OdpowiedzUsuńgdybyś miała pewność, że któryś on skasuje to prawdopodobnie bez czytania - byłoby łatwiej.ja też nie jestem heroską, ale zauważyłam, że lubię walczyć do końca.o uczucia.
OdpowiedzUsuńA ja chyba jednak, mimo wszystko zwykle za szybko odpuszczam. Nie lubię nikogo do siebie zmuszać...
OdpowiedzUsuńczasem warto walczyć do końca... chyba sama w to nie wierzę.
OdpowiedzUsuńpodziwiam Cię, wiesz?
OdpowiedzUsuńwierzysz, wierzysz;*
OdpowiedzUsuńTwój post przypomniał mi moja historię. Wiele rzeczy się zgadza i rok ten sam... Pięknie to opisałaś...
OdpowiedzUsuńChciałabym napisać list do T. ale nigdy tego nie zrobię, do końca zycia będzie sądził, że już nic dla mnie nie znaczy, a ja chyba nie zapomnę...
OdpowiedzUsuńTak, masz rację. Jednak czas leczy rany. Choć u mnie to stanowczo za długo trwało. Teraz to już wiem, ale wtedy ... Wtedy było inaczej. Żyło się w innym przekonaniu. 'Piętnastoletnie dziewczynki mają to do siebie, że wierzą w każde słowa i nie wierzą w zakończenie, nawet kiedy aktorzy zejdą ze sceny'.To jest doskonałe zdanie. Idealne <3
OdpowiedzUsuńważne, że to jest już za Tobą. ;* dziękuję. ;*
OdpowiedzUsuńTak, masz rację- 15- letnie dziewczynki kochają inaczej, niż te 18-sto a nawet 20-letnie. Skądś to znam...
OdpowiedzUsuńteraz już wiem, choć nie wiem, dlaczego...
OdpowiedzUsuńdziękuję.
OdpowiedzUsuńopowiesz o niej? on nie doceni tego piękna.
OdpowiedzUsuńzawsze się bałam zapomnienia, wiesz?
OdpowiedzUsuńbo miłość dojrzewa wraz z człowiekiem.
OdpowiedzUsuńTak ... Ważne że to minęło :)) Choć zostawiło jakieś trwałe ślady. Ale to nic, przetrwam, przezyję, dam radę :)Nie ma za co ;*
OdpowiedzUsuńpodziwiam Cię za tą odwagę. ja nigdy bym czegoś takiego nie wysłała... chyba, że byłabym naprawdę zdeterminowana.
OdpowiedzUsuń'Piętnastoletnie dziewczynki mają to do siebie, że wierzą w każde słowa i nie wierzą w zakończenie, nawet kiedy aktorzy zejdą ze sceny'. I chyba szesnastoletnie też. Aż głupio się przyznać, ale chyba też. Eh. Bez sensu. Dobrze, że uporałaś się z tym, wyrzucając jednocześnie swój żal ze swojego serca. Czasami kiedy kogoś znienawidzimy, jest nam łatwiej. Przynajmniej mi.
OdpowiedzUsuńnawet nie wiesz jak bardzo Cię rozumiem. Doskonale wiem co czujesz.
OdpowiedzUsuńproszę;)
OdpowiedzUsuńCzasem takie pożegnanie naprawdę może pomóc o czymś zapomnieć i zacząć od nowa. Dobrze, że wysłałaś mu taki list. U mnie nowa. [two-million-ways] ~Kica
OdpowiedzUsuńAle takie wydarzenia budują coś w nas, uczą, popychają dalej. To dzięki nim nie stoimy w miejscu, lecz dążymy do celu, bo wiemy, że jeszcze wiele zadań przed nami.Możesz być teraz z siebie dumna ;* bo ja naprawdę Cię podziwiam :)
OdpowiedzUsuń15-letnie dziewczynki kochają nadzieję, że a nuż kiedyś się uda, boję się zapomnieć bo myślą, że jutro wszystko zmieni. Jednak życie jest czarno-białe, a happy endy tylko w filmach. Prawie 18-letnie dziewczynki są już mądrzejsze o te rozczarowania i już nie dają się tak. Znają swoją wartość i wiedzą, że życie robi zawsze na przekór, w miłości głównie. Mądrzejsza o hektolitry łez, to również i mnie się tyczy.:***
OdpowiedzUsuńMoja historia jest opisana na kartkach mojego dziennika i w moim sercu. A Tobie życzę znalezienia prawdziwej miłości, bo na pewno ktoś na Ciebie czeka i bedziesz szczęśliwa.
OdpowiedzUsuńza Twoją odwagę. i w ogóle za to, jaka jesteś.
OdpowiedzUsuńAle dlaczego ?
OdpowiedzUsuńnie ma czegoś gorszego, niż kochać czyjeś wyobrażenie.
OdpowiedzUsuńcieszę się, że w to wierzysz. bardzo się cieszę.
OdpowiedzUsuńChciałabym się z Tobą nie zgodzić, ale masz prawo do własnego zdania...
OdpowiedzUsuń<3
OdpowiedzUsuńsama nie wiem... może dlatego, że potem nie ma nic? jest pewna luka w sercu...
OdpowiedzUsuńW co wierzę? W to lepsze jutro?
OdpowiedzUsuńto chyba nie była kwestii odwagi z mojej strony.raczej chęć udowodnienia sobie, że on był naprawdę.że będzie gdzieś tam w mojej głowie. nie chcę się go z niej pozbywać.mimo wszystko.
OdpowiedzUsuńale ja go nie nienawidzę... czasem trzydziestoletnie panie też wierzą bezgranicznie.
OdpowiedzUsuńjest: czekanie, aż to wyobrażenie naprawdę się stanie. czekanie jest chyba gorsze niż nieodwzajemnione miłość.
OdpowiedzUsuńzamiast czekać, mógłby się już ujawnić...
OdpowiedzUsuńi chyba wyjaśniłaś mi odpowiedź na pytanie: dlaczego boję się zapomnieć?
OdpowiedzUsuńtak. :*
OdpowiedzUsuńzgadzam się z Tobą. każda taka sytuacja ma coś w sobie, co pozostawia po sobie ślad i uczy. uczy. jakże jest to ważne.mogłabym, ale nie jestem. chociaż nie - jestem, bo mi się udało osiągnąć to, o czym marzyłam, gdy odszedł... nie rozumiem Waszego podziwu, Drogie Damy. :*
OdpowiedzUsuńo, cieszę się, że powiedziałaś, że zrobiłam dobrze.
OdpowiedzUsuńwłaściwie to ja już chyba nic nie czuję.
OdpowiedzUsuńTo jest chyba ta wiara, której mi nigdy nie zabraknie.
OdpowiedzUsuńUdało Ci się zapomnieć, a to nie jest lada sztuka :) ;*Ja dzisiaj z nowej perspektywy spojrzałam na wspomnienie dotyczące Pana Tancerza ;) chyba zawdzięczam to Twojej notce ;)) ;*
OdpowiedzUsuńi jak na niego spojrzałaś?
OdpowiedzUsuńjesteś bardzo silną osobą, wiesz?
OdpowiedzUsuńaż łza się w oku zakęciła
OdpowiedzUsuńbez przesady, Aniołku. :*
OdpowiedzUsuńTak uważasz? Nie wiem, czy ta wiara jest oznaką siły ...
OdpowiedzUsuńja myślę, że tak.
OdpowiedzUsuńCzasem myślę, że to zwykła naiwność.
OdpowiedzUsuńBez względu na to czy ten list podyktowało serce czy rozum, to będzie on pożyteczny...
OdpowiedzUsuńnie myśl tak o tym... bo tak na pewno nie jest.
OdpowiedzUsuńnawet jeśli zostanie zignorowany?
OdpowiedzUsuńTak, myślę że nawet wtedy.
OdpowiedzUsuńPrzede wszystkim z uśmiechem wspominam tamten wieczór i noc :)Nie mam mu za złe, że robił złudne nadzieje, bo zrozumiałam dlaczego tak postąpił.
OdpowiedzUsuńzatem cieszę się, że go wysłałam. wiesz co mnie przeraża ostatnio? że nie umiem już myśleć tak intensywnie o nim, jak kiedyś. że wspominanie mnie nie boli. że ta przeszłość wydaje mi się bez znaczenia, choć wcale tak nie jest.boję się, że teraz naprawdę go straciłam. tym razem z własnej woli.nie wiem, skąd się to bierze?bo chyba kogoś... polubiłam mocniej, żeby nie napisać pokochałam...
OdpowiedzUsuńPostaram się :*
OdpowiedzUsuńdlaczego tak postąpił...?
OdpowiedzUsuń:* warto.
OdpowiedzUsuńDlaczego to Cię przeraża?
OdpowiedzUsuńwłaściwie to ja też. Ale brak uczuć to chyba też jakieś uczucie? ;)
OdpowiedzUsuńNo tak :)
OdpowiedzUsuńKochana- na prawdę warto poczekać cierpliwie, bo Miłość przez duże M często przychodzi w najbardziej niespodziewanym momencie !
OdpowiedzUsuńnie mam pojęcia...
OdpowiedzUsuń:-)
OdpowiedzUsuńwiem to, wiem... :*
OdpowiedzUsuńnie umiem odpowiedzieć. :D
OdpowiedzUsuńNiedawno zerwał z dziewczyną i chyba nawet tego nie żałował, zresztą wcale mu się nie dziwię, bo nie pasowali do siebie zupełnie. No i poczuł należytą wolność, więc myślał, że może robić co chce.
OdpowiedzUsuńLubie się uśmiechać :)
OdpowiedzUsuńno bo to trudne tematy ;D
OdpowiedzUsuńa ja i uśmiechać i śmiać. :)
OdpowiedzUsuńfilozofka. :D
OdpowiedzUsuńpoczuł wiatr, chłopaczyna.
OdpowiedzUsuńsama nie wiem co bym zrobiła na Twoim miejscu. niektóre rzeczy są jeszcze dla mnie za dojrzałe i ich kompletnie nie rozumiem.
OdpowiedzUsuńŚmiać to swoją drogą :P Ja zawsze wybucham smiechem w najmniej odpowiednich momentach :P
OdpowiedzUsuńskąd ja to znam? :)a najgorsze, kiedy nie mogę przestać się śmiać. :)
OdpowiedzUsuńpewnie postąpiłabyś tak, jak ja.
OdpowiedzUsuńMimo to lubię te moje wybuchy śmiechowe ;)
OdpowiedzUsuńto komplement? ;D
OdpowiedzUsuńI dobrze się nam tańczyło :)
OdpowiedzUsuńooo:))
OdpowiedzUsuńTo Ty mu to wysłałaś? Szacun, kobieto! Ps. Nie uważam żeby 15-letnie dziewczyny wierzyły w każde słowa. Nie wszystkie 15-letnie dziewczyny są głupie, wypraszam sobie.
OdpowiedzUsuńAle mozna ja wypełnić.
OdpowiedzUsuńja też. :)i chyba inni przyzwyczaili się do nich u mnie, choć zawsze pytają się mnie: dobrze się czujesz? albo mówią: oszalałaś! czy uważaj, bo się zapowietrzysz.
OdpowiedzUsuńsłucham? :)
OdpowiedzUsuńniektórych się nie da.
OdpowiedzUsuńjak najbardziej. :*
OdpowiedzUsuńmiły wieczór, kilka wspomnień. miało to sen. :P
OdpowiedzUsuńmówiłam o sobie, wiesz? nie wszystkie 15-letnie dziewczynki są głupie, tak jak 30- letnie kobiety mądre i doświadczone.
OdpowiedzUsuńa teraz nie przeszkadza mi nawet fakt, że ma dziewczynę ;)
OdpowiedzUsuńWiem i masz rację. Ale nie przesadzaj, na pewno nie byłaś głupia. Po prostu zgłupiałaś z miłości, jeśli tak to mogę nazwać.
OdpowiedzUsuńto dobrze :) mi też nie przeszkadza, że Odbiorca tego listu może z kimś być.
OdpowiedzUsuńa nazywaj jak chcesz :P
OdpowiedzUsuńTrzeba przyjmować życie takim jakie jest :]
OdpowiedzUsuńNo dobra ;p Poza tym, co Cię skłoniło do wysłania tego e-maila?
OdpowiedzUsuńa nic no, miło mi po prostu:P
OdpowiedzUsuńmiło :)
OdpowiedzUsuńlubię, gdy innym jest miło. :)
OdpowiedzUsuńnie może być inaczej :)
OdpowiedzUsuńano trzeba, choć trudno.
OdpowiedzUsuńbyła wzmianka w liście. :Prozmowa, którą odnalazłam z przeszłości. :)
OdpowiedzUsuńWitaj Ilonko:* dzięki za adres, bez tego bym Ciebie nie odnalazła w tym wielkim internetowym świecie.Tak to jest właśnie z tymi pożegnaniami...Ciężkie bywają i to często. Choc ja uważam, ze nie zawsze jest to pożegnanie samo w sobie...czasami wydaje mi się, ze jest to próba zwrócenia uwagi na siebie. jest to taki przekaz- jednak mnie coś tam jeszcze rusza- tylko przekaz ten nie jest powiedziany wprost. Nie mniej życzę Ci żeby to jednak było pożegnanie bo czasami konieczne jest zamknięcie pewnych rozdziałów bo bez tego po prosu nie ruszymy do przodu. Miłego wieczoru:*
OdpowiedzUsuńJ., jesteś jedyną osobą, która w tym liście dostrzegła coś jeszcze. Coś poza pożegnalnymi słowami. Sama nie wiem, czy coś tam mnie jeszcze mnie rusza... Chyba już nie. Niemniej jednak ten list był chyba także z mojej strony pewnego rodzaju napomnieniem mojego serca, żeby nie ważyło się zapomnieć. Sama nie wiem, czemu tak się przed tym bronię... pozdrawiam Cię serdecznie ;*
OdpowiedzUsuńpo długim namyśle, być może.
OdpowiedzUsuńzatem nie uczyniłam nic wyjątkowego. :)
OdpowiedzUsuńBo ja stara wyga jestem:))) Wiesz to jest tak...Pewnie, ze ważne jest to aby zachować wspomnienia, te piękne, te które coś dla nas znaczą. Z drugiej zaś strony jeśli ktoś wzbudza w nas tak duże emocje po takim czasie .. rożnie to można wtedy interpretować. A nie chcę znowu pójść w taką całkowitą nadinterpretacje. Ale wydaje mi się, ze jeśli jest coś zamknięte to podchodzimy do tego.. po prostu inaczej.:)
OdpowiedzUsuńmy to jednak umiemy zrobić miłą atmosferę xD
OdpowiedzUsuńi kolejna talent na liście. :ptvn nas pokocha :D
OdpowiedzUsuńa to jest chyba zamknięte, wiesz?tak naprawdę. bo ja tylko czasem wspominam. bez jakichś wzniosłych uczuć, jak kiedyś.
OdpowiedzUsuńoo tak, pokocha ;D
OdpowiedzUsuńpowiem Ci jak to będzie:wyjdziemy na scenę, a oni: aaaaaaaaach, a zaraz potem: Trzy razy tak! Publiczność też nie będzie obojętna. :P
OdpowiedzUsuńtak właściwie, to ja też;)
OdpowiedzUsuńidąc dalej - pewnie większa część ludzi lubi. :)
OdpowiedzUsuńno nie wiem...bo przecież, podobno jesteśmy egoistami
OdpowiedzUsuńwyczytałam to samo u Truskawki. :) ale tyczyło się to raczej kochania innych.
OdpowiedzUsuńZapewne to Cię bardzo wiele kosztowało i sprawiło, że znów wiele chwil powróciło.Chociażby w myślach...Ale to chyba dobrze, że tak postąpiłaś..[antynomicznie]
OdpowiedzUsuńmyślę, że dobrze, ponieważ jestem z siebie dumna. :)
OdpowiedzUsuńNie wiesz jaki jest twój blog? Chcesz dowiedzieć się jak postrzegają go inni? Zapraszam : www.analyse.blog.onet.pl . Pamiętaj o przeczytaniu regulaminu!
OdpowiedzUsuńTo zbyt wiele czasu. Poświęconego iluzji. [to-on]
OdpowiedzUsuńTaa, ja i moje dokładne czytanie ;P
OdpowiedzUsuńoczekuję owacji na stojąco ;D
OdpowiedzUsuńCzyli tym bardziej masz powodu ku zadowoleniu :)
OdpowiedzUsuńi omdleń w męskiej części publiczności :D
OdpowiedzUsuńnie wszystko da się spamiętać. ;*
OdpowiedzUsuńpowody może i są, ale brak chęci. :)
OdpowiedzUsuńnaturalnie!
OdpowiedzUsuńczasem myślę, że warto było. wiem, to głupie.
OdpowiedzUsuńChyba mój komentarz gdzieś robale wsiorbały. Nie pamiętam co chciałam w nim przekazać. Przepraszam.
OdpowiedzUsuńa czy nieodwzajemniona miłość nie jest nieustannym czekaniem?
OdpowiedzUsuńwydaje mi się, że nie.
OdpowiedzUsuńnie warto przepraszać, gdy nie jest się winnym.
OdpowiedzUsuńale nawet niech nie liczą na usta usta xD
OdpowiedzUsuńTylko w tym momencie winna jestem. Przynajmniej trochę.
OdpowiedzUsuńChyba tak :) Czy to panna Julia na zdjęciu? ;>
OdpowiedzUsuńprzeszłości nie zmienimy... nie cofniemy sie.. możemy próbowac cos naprawic w terażniejszosci ale czy to cos da..
OdpowiedzUsuńtrzeba walczyć o swoją teraźniejszość. mimo wszystko.
OdpowiedzUsuńpanna Julia. :)coraz starsza.
OdpowiedzUsuńpotrzebna będzie w takim razie pomoc medyczna. :)
OdpowiedzUsuńja Cię nie winię.
OdpowiedzUsuńotóż to mimo wszystko... bo jak sie podda na starcie terażniejszym to co z jutrem?
OdpowiedzUsuńoj, na pewno ;)
OdpowiedzUsuńDziekuję:*
OdpowiedzUsuńCzłowiek nigdy nie wie do końca czy to, co zrobił było słuszne.
OdpowiedzUsuńTo ile ma latek? Śliczna jest ;)
OdpowiedzUsuńPomimo, iż tak na prawdę w cale nie znam Twojej historii i nie wiem co przeżyłaś, wiem, że cierpiałaś. Gratuluję Ci, że ten list poszedł w sieć i pewnie jest już w skrzynce odbiorczej kogoś niebieskookiego. Tak to już jest, że słowa, czy napisane, czy wypowiedziane, oczyszczają. {bastylia} dzięki za adres...
OdpowiedzUsuńa właśnie, że tak :P bo jest tylko jedna taka Ilona, która takie coś zrobiła, o! :*
OdpowiedzUsuńa mnie się zdaje, że własnie tak...
OdpowiedzUsuńDziękuję.
OdpowiedzUsuńprzesadzasz. ;*
OdpowiedzUsuń;-)
OdpowiedzUsuńi pewnie masz rację.
OdpowiedzUsuń