Brak tytułu

28.04.2007 roku pisałam tekst o słowach "Kocham Cię". Miałam wtedy piętnaście lat i bardzo dużo moich tekstów było o miłości. Bardzo różnią się od tych, które piszę teraz. Ja się zmieniłam i moje postrzeganie pewnych uczuć i emocji. Wtedy być może wydawało mi się, że jak nikt rozumiem miłość i mogę głosić psalmy o niej, dzisiaj czuję, że dopiero uczę się ją przeżywać...
Jest trudna. Tak bardzo, że niekiedy mam wrażenie, że nie udźwignę tego ciężaru. A jednocześnie tak piękna, że nie wyobrażam sobie swoich kolejnych dni bez niej. I nie myślę tylko o miłości, którą od czterech miesięcy (bez pięciu dni) dostaję od Adriana.

Jeszcze kilka godzin temu słowa Kocham Cię były dla mnie wyznaniem miłości. Tylko miłości. Tego, co czuje serce. Tego uczucia, samej emocji. Niedawno zrozumiałam (kiedy Adrian napisał, że chce przeżywać moje stany złości i płaczu wynikające z pewnych dni kobiecych), że w słowach Kocham Cię kryje się coś więcej. O wiele więcej. Zapewnienia. Obietnice. Nadzieje. Pragnienia. Dla mnie to wyrażenie miłości i wszystkich stanów, każdego drobnego oddechu i każdej małej myśli. To ta nasza wspólna chęć, do której nikt nas nie zmusza, spotykania się raz na jakiś czas i czerpania ze swojej obecności tego, czego nie będziemy mogli dawać sobie przez kolejne długie dni, które niekiedy będą wlokły się w nieskończoność. Jego Kocham Cię szeptane, gdy stoi już w drzwiach pociągu, które zaraz się zamkną, to takie szybkie zapewnienie, że przecież damy sobie radę przez te kilka dni, nawet jeśli wydaje się nam, że kolejnej godziny nie przetrwamy bez swojej obecności. Takie głośne wyznanie: jestem z Tobą i będę, mimo wszystko. Nie wiem, co się stanie kiedyś, ale wiem, że teraz nie wyobrażam sobie życia bez Ciebie. Dlatego musimy przetrwać ten tydzień. Przetrwamy go. Obiecuję. Możesz na mnie liczyć. Możesz pisać, kiedy tylko poczujesz taką ochotę. Bo będę przy Tobie, nawet jeśli nie będę mógł Cię dotknąć w danym momencie. Po prostu to przetrwamy, bo każdy oddzielnie spędzony dzień to o jeden dzień mniej do przyszłych dni, kiedy będziemy mieć siebie ciągle.
Zaczęłam inaczej odbierać słowa Kocham Cię. Może dlatego, że kilkanaście dni temu wypowiedziałam je całym sercem. Bez żadnej wątpliwości. Odeszły. Po prostu odeszły przyćmione blaskiem miłości, nie zawsze doskonałej i takiej, jakiej pragniemy. Tej miłości, która ma w sobie niepokoje i przemilczane godziny, która zawiera w sobie tysiące stęsknionych oddechów i pragnień, których nie da się spełnić, gdy się tego zapragnie.

Nie wiem. Nie wiem wielu rzeczy. Nie umiałam w pełni poczuć słów, że go Kocham. Są takie maleńkie. Teraz wiem, że zawierają w sobie wszystko to, co chcę mu dać. To, czego nie będę umiała zaakceptować w sobie i w nim. Zawierają w sobie nadzieje i lęki. I te wszystkie obietnice, która czekają na dzień, by je spełnić. I moc marzeń i snów, które stają się rzeczywistością. Słowa Kocham Cię zawierają w sobie pełnię miłości przeżywanej razem, choć osobno, która ma moc tak wielką, że czasem trudno ją pojąć i udźwignąć. I chęć zaakceptowania głupich nawyków, które mogą czasem doprowadzać do złości. I wad, które zawsze będą wadami. I zalet, które się ceni. Kocham Cię to dla mnie oddanie swojego życia w ręce drugiej osoby. I przyjęcia jej rzeczywistości. To prośba o obecność. O przeżywanie dni, które nadejdą. Spędzenia ze sobą wieczności.

- Chcę przeżyć z tobą sto lat.
chaotycznie?

Komentarze