Rozmowa (nie)kontrolowana.
Rozmowa z serii: o tym chce się pamiętać.
Miejsce pobytu Adriana - duży pokój. Miejsce pobytu mojej osoby - kuchnia. Pomieszczenia rozdzielone przedpokojem.
Wykonywane czynności: Adrian ogląda kolejny program motoryzacyjny, ja zaś szykuję obiad, co jakiś czas spoglądając na córkę znajomego bawiącą się przed blokiem.
Adrian: Zostaw te dzieci.
Ja: Skąd wiesz, że patrzę na dzieci?
Adrian: A co innego mogłabyś robić?
Ja: A może oglądam Tatusiów?
Adrianowi zrzedła mina. Ale nie odpowiada. Zmienia taktykę. Podchodzi do mnie z tym błyskiem w oku mówiącym: zaraz się przekonamy, co zwykle kończy się moją ucieczką.
Adrian: Coś Ci powiem na ucho - i zaczyna dobierać się do tejże części mojego ciała. Ja jednak jestem przekonana, że zamierza zrobić coś zupełnie innego, więc dociskam ucho do barku. On jednak nie ustępuje, po czym najdelikatniejszym szeptem wypowiada dwa proste słowa - Jesteś piękna.
Tym razem to mi zrzedła mina. Garnek, który wycierałam do sucha, prawie wyleciał mi z rąk, a szczęśliwy Adrian wrócił do pokoju i tylko patrzył, jak tym jednym komplementem pozbawił mnie oddechu. Wrócił jednak szybko i najsilniejszym przytuleniem, schował mnie całą w swoich ramionach (dwa metry przy moich skromnych 169 cm robi wrażenie).
I choć słyszałam to nieraz, za każdym razem miękną mi kolana, jakbym poznała go wczoraj. A to już ponad trzy lata.
Miejsce pobytu Adriana - duży pokój. Miejsce pobytu mojej osoby - kuchnia. Pomieszczenia rozdzielone przedpokojem.
Wykonywane czynności: Adrian ogląda kolejny program motoryzacyjny, ja zaś szykuję obiad, co jakiś czas spoglądając na córkę znajomego bawiącą się przed blokiem.
Adrian: Zostaw te dzieci.
Ja: Skąd wiesz, że patrzę na dzieci?
Adrian: A co innego mogłabyś robić?
Ja: A może oglądam Tatusiów?
Adrianowi zrzedła mina. Ale nie odpowiada. Zmienia taktykę. Podchodzi do mnie z tym błyskiem w oku mówiącym: zaraz się przekonamy, co zwykle kończy się moją ucieczką.
Adrian: Coś Ci powiem na ucho - i zaczyna dobierać się do tejże części mojego ciała. Ja jednak jestem przekonana, że zamierza zrobić coś zupełnie innego, więc dociskam ucho do barku. On jednak nie ustępuje, po czym najdelikatniejszym szeptem wypowiada dwa proste słowa - Jesteś piękna.
Tym razem to mi zrzedła mina. Garnek, który wycierałam do sucha, prawie wyleciał mi z rąk, a szczęśliwy Adrian wrócił do pokoju i tylko patrzył, jak tym jednym komplementem pozbawił mnie oddechu. Wrócił jednak szybko i najsilniejszym przytuleniem, schował mnie całą w swoich ramionach (dwa metry przy moich skromnych 169 cm robi wrażenie).
I choć słyszałam to nieraz, za każdym razem miękną mi kolana, jakbym poznała go wczoraj. A to już ponad trzy lata.
Taktycznie.
OdpowiedzUsuńAle zadziałało. :)
OdpowiedzUsuńFaceci to są jednak "czwani" :) Dobrze wiedzieć, że po 3 latach "ogień" między Wami wciąż bije swoim ciepłem :)
OdpowiedzUsuńOj, są. Ale z korzyścią dla nas. :)
OdpowiedzUsuńCiągle wznieca go tęsknota spowodowana obecnością ze sobą tylko w weekendy. :)
Szczęśliwi czasu nie liczą, więc mają w nosie fakt, że średnio po trzech latach według mądrych głów związkowi grozi wypalenie :-)
OdpowiedzUsuńI ciągle jak gołąbeczki....
Czasem moje serce (niestety częściej myślę tym organem) węszy to wypalenie i biję dzwonami na alarm. Dobrze jednak, że u Adriana zwycięża rozum i szybko ściąga mnie na ziemię. Niekiedy dość boleśnie.
OdpowiedzUsuńAle i tak bywa, prawda?
Czyli się uzupełniacie - Ty czująca, on myślący :)
OdpowiedzUsuńW życiu bywa najróżniej....
AAAA! Super!:) Niech nadal układa Wam się tak wspaniale. Zaskakiwanie jest super- pomaga uciekać od rutyny:)
OdpowiedzUsuńBrzmi zbyt idealnie, ale chyba tak własnie jest :)
OdpowiedzUsuńDziękuję. :)
OdpowiedzUsuńA o rutynę, jak wiadomo, nie trudno. :)
ładny staż :)
OdpowiedzUsuńŚwietnie się czyta takie wpisy. :) Jest w nich ciepełko. :)
OdpowiedzUsuńJak słodko :)
OdpowiedzUsuńWłaśnie to jest problem z czasem - niby wydaje się, że to AŻ 3 lata, ale jak się ma w zanadrzu całą przyszłość to TYLKO 3 lata :)
OdpowiedzUsuńA jeszcze lepiej przeżywa się takie chwile :)
OdpowiedzUsuńOby nie zbyt lukierkowo! :)
OdpowiedzUsuńNie, przesada nigdy nie jest zbyt dobra ;P
OdpowiedzUsuńPodoba mi się pomysł ,jak to napisałaś :) A Twoje 169 cm to nie jest wcale tak mało. No... chyba że porównasz do do Jego dwóch metrów, to może troszeczkę ;)
OdpowiedzUsuńZbyt idealnie nigdy nie jest, tu po prostu znacznie przeważają pozytywy :)
OdpowiedzUsuńNiby 2 głupie słowa a jaką moc mają w sobie :)
OdpowiedzUsuń2 metry? Czyżby koszykarz lub siatkarz? :)
Tak dobrze, kiedy mimo upływu lat... Bycie z kimś wiąże się z codziennym zdumieniem. Kiedy pomimo tak przyziemnych czynności (jak wycieranie garnka), chce się być z tą osobą. Każdego dnia odkrywać ją na nowo. Trzymam za Was mocno kciuki :)
OdpowiedzUsuńStaram się ich wszędzie dopatrywać, jeśli chodzi o nas.
OdpowiedzUsuńTo dobre, kiedy za oknem szaro i buro.
Więc pozostaje mi wierzyć, że równowagę zachowałam :D
OdpowiedzUsuńPrzy nim to malutko :) Nawet szpilki nie pomagają, głowę trzeba zadzierać :)
OdpowiedzUsuńWypowiedziane prosto z serca - zwalają z nóg! :) I na notkę zasługują :D
OdpowiedzUsuńNic z tych rzeczy, po prostu ma sobie 2 metry :) Ale w koszykówkę grać z nim nie próbuję :) Chyba że na zasadzie zwykłego rzucania i gry w Interwencję :)
Piękne słowa, dziękuję :) I nie wiem, co powiedzieć (napisać) :)
OdpowiedzUsuńA jak czujesz? :>
OdpowiedzUsuńMnie ciężko znaleźć pozytywy o tej porze roku. Kiedy szarość dominuje, Wy macie wzajemne wsparcie, a do mnie bardziej dociera samotność.
OdpowiedzUsuńZdecydowanie zasługują na notkę :)
OdpowiedzUsuńTo przynajmniej nie zgubisz go w tłumie :p
niby nic, a jednak ... :)
OdpowiedzUsuńKochany ten Twój Adrian ;) gdzie się chowają mężczyźni tacy jak on? Jakoś nie mam szczęścia na takich.
OdpowiedzUsuńPięknie.. i oby było tak przez wszystkie lata! :)
OdpowiedzUsuńWiem, o czym mówisz, naprawdę.
OdpowiedzUsuńDlatego polecam zaopatrzyć się w całą gamę energicznych piosenek i dobrych książek - czas szybciej leci :)
Że jeszcze nie ma tragedii :D
OdpowiedzUsuńZ tym bywa różnie :)
OdpowiedzUsuńMa niestety niebywałą tendencję do znikania :P Czy też ja mam brak umiejętności szukania :D
... brakuje tchu z wrażenia :)
OdpowiedzUsuńTen się zawieruszył w Radomiu. :) Jestem pewna, że jest takich więcej.
OdpowiedzUsuńSerce na pewno go odnajdzie, gdy będzie gotowe, by w pełni go przyjąć. :*
Mam nadzieję. :) Na razie wszystko zmierza w dobrym kierunku. :)
OdpowiedzUsuńAle jest coś co nie dopisała. . . jak się zapowietrzyła:D i wydając przy tym ciche om om:)
OdpowiedzUsuńBączasty (co to za "jo"?), głupi jesteś, ale kochany :)
OdpowiedzUsuńTo był źle ukryty zachwyt :)
A myślałam, że tylko niskie osoby się gubią w tłumie :) Sama jestem niska więc znajomi często się śmieją, że przywiążą mi balonik do ręki, żebym się im nie zgubiła :)
OdpowiedzUsuńOoo,super ; )
OdpowiedzUsuńTo dobrze ;D
OdpowiedzUsuńKsiążki wraz z muzyką towarzyszą mi niemal zawsze i wszędzie, niczym starzy przyjaciele :)
OdpowiedzUsuńAle z Was dobrana para :-) I chyba wciąż jest chemia prawie tak silna, jak to jest zwykle na początku...
OdpowiedzUsuńOby tak dalej! Wszystkiego dobrego :-)
Roztopiło mi się serce, gdy to przeczytałam :) Mogę sobie wyobrazić Twoje odczucia na żywo!
OdpowiedzUsuńPięknie razem wyglądacie :) I gratuluję stażu!
Sprytny ten Twój Mężczyzna ;))))
OdpowiedzUsuńCzemu ja nigdy nie mogę trafić na dziewczynę w realu, której tak właśnie zaparłoby dech? Przy mnie i przy nikim innym?
Lubię grzać się przy ogniu Waszego szczęścia... Zimno mi coś ostatnio.
Fajna ta nowa szata blogowa. Sugeruję już nie zmieniać :)
Coś wspaniałego, pięknego, cudownego
OdpowiedzUsuńWyjście z domu bez książki? Niemożliwe! Zgadza się? :)
OdpowiedzUsuńJa mam ten problem. Mogę zapomnieć telefonu czy pieniędzy, ale książkę mam zawsze w torbie :)
Dokładnie tak :P
OdpowiedzUsuńCiężko przez tłum głów dotrzeć tę jedną, konkretną :P
OdpowiedzUsuńA z balonikiem to jest sposób :D
:)
OdpowiedzUsuńJest moc! :-)
OdpowiedzUsuńDobry wieczór? :)
OdpowiedzUsuńDziękuję w imieniu swoim i Adriana :-)
OdpowiedzUsuńTeraz zaczyna się prawdziwe uczucie :-)
Chęć bycia razem naprawdę ma prawdziwą moc.
Obawiam się, że moja reakcja nadawała się do jednego z tych programów dla poprawy humoru :-) Nie dość, że zabrakło mi słów, to zdołałam wydobyć z siebie jedynie serię dziwnych mruczków :)
OdpowiedzUsuńDziękujemy :)
Musiałam przebrnąć przez kilka złamanych serc, tysiące hektolitrów łez i setki nieprzespanych nocy, by znaleźć się w tym momencie.
OdpowiedzUsuńTo jedna sytuacja, a ciężko pisać o kłótniach powodowanych tęsknotą i porankach, kiedy nagle ze snu budzi nas chęć bycia przy sobie... A tu cicho w domu i zimno, i nie ma nikogo.
Wszystko się układa tak, żebyśmy umieli docenić nadchodzące chwile. Bądź dobrej wiary! :-) Ja wierzę w Twoje szczęście.
A co do tła - dziękuję serdecznie! Namordowałam się, by zdjęcie było w tej postaci, co teraz, choć moim zdaniem ciutkę za małe, ale to nic :-)
Pozostaje mi tylko podziękować :-)
OdpowiedzUsuńJakoś ciężko mi wyobrazić sobie, że można zgubić 2-metrową osobę :)
OdpowiedzUsuńJak się jest mną, to można. :-)
OdpowiedzUsuńOstatnio mieliśmy taką sytuację na Krupówkach :-) I gdyby nie udogodnienia współczesnego świata w postaci telefonów, za nic byśmy się nie odnaleźli ;-)
Dziękuję za wiarę, przyda mi się bardzo :*
OdpowiedzUsuńA zdjęcie jak dla mnie wcale nie za małe - wszystko dobrze widać :-)
Ściskam mocno!!
Dziękuję. :-)
OdpowiedzUsuńUWIELBIAM zakochanych ludzi! :)
OdpowiedzUsuńWytrwałości , kolejnych lat, szczęścia!
Serducho mi się cieszy kiedy czytam takie rzeczy :) Obserwować będę.
A ja uwielbiam o szczęściu wynikającym z zakochania pisać. :-)
OdpowiedzUsuńTo bardzo wdzięczny temat
Ano, dobry wieczór :)
OdpowiedzUsuńJakoś cieplej mi się na sercu zrobiło, czwane, ale słodkie zarazem. :D
OdpowiedzUsuń