Po prostu... "Zmierzch"

 Zanim cokolwiek napiszę, mam do Was małą prośbę. Oderwijcie na chwilę wzrok od tych kilku słów i włączcie nową kartę (nową stronę), a potem wyszukajcie wśród innych linków tę, na której szukacie piosenek, których lubicie słuchać. Kiedy już Wam się załaduje, wpiszcie w wyszukiwarkę:
Iron & Wine- Flightless Bird, American Mouth.
Już? Więc teraz po/głoście troszkę, osiągając dźwięki ponad normę niż słuchacie zwykle... Nie wiem, dlaczego tak? Mi się lepiej tego słucha, kiedy jest tyć, tyć głośniej niż zazwyczaj.

Niektórzy już pewnie wiedzą, czego będzie dotyczyła dzisiejsza notka.

***

  Pamiętam dokładnie ferie sprzed roku. Potargane serce jeszcze przez rany, które były takie świeże, takie niewyleczone. Pamiętam walentynki, które pachniały tandetą i wszędzie wywieszonymi reklamami nowego filmu, który zawładnął polskim rynkiem. "P.S Kocham Cię"
  Pamiętam dokładnie uczucia, które towarzyszyły mi w chwili, gdy siedziałam wbita w fotel, okryta szczelnie kurtką i szalikiem, by Paulina i Dominik nie zauważyli moich łez spływających ciurkiem po policzkach. Płakałam strasznie, wykopując jednocześnie pod swoimi stopami większy dołek. Od tamtego seansu minęło wiele czasu i w ciągu tych kilku długich miesięcy, żaden film nie wstrząsnął tak moją duszą. Żaden. Przy wielu płakałam, przy wielu wracałam do tego - co zostało utracone, a za czym tak mocno tęskniłam.
 Nie wiem, czy to los tak chciał, czy tak zwane przeznaczenie, że w kinie nie grali nic ciekawego. Mimo chęci wybrania się na jakiś film, zostałyśmy z Pauliną w domu. Rozsiadłyśmy się wygodnie w skórzanych fotelach komputerowych i rozpoczęłyśmy nasz seans, który miał trwać godzinę i pięćdziesiąt trzy minuty. Oparłam stopy o blat biurka i z wrodzoną sobie ciekawością, wlepiłam oczy w monitor...
  Kilka pierwszych scen, na których z trudem przyszło mi się skupić, a które nadrobiłam potem...
  Wiedziałam dobrze, że "Zmierzch" grany jest w każdym polskim kinie [może nie licząc naszej Uciechy, która bądź co bądź, zaczęła nadrabiać. Ale nie o tym.] i strach, że okaże się zwykłym dennym romansem, na których płaczę - pojawił się w sercu.
  Kiedy zabrzmiała ostatnia piosenka, kiedy najpiękniejszy pocałunek świata został jak stempel pozostawiony na szyi Belli, nie potrafiłam poukładać swojego świata uczuć. Jedna krótka sekunda wystarczyła, by w sercu pękła tama chroniąca zbierający się ocen uczuć.*  Jeden film. Wizja reżysera, zaczerpnięta ze wspaniałej książki u której "podnóża" czarnej okładki, złotymi literami napisano:
"Romans z wampirem - światowy bestseller". Zgadzam się z każdą literą, które złożyły się w napis.
  Zaczęłam czytać wczoraj popołudniu, skończyłam kilka godzin później po 23:20. Nie mogłam się oderwać. Po prostu nie mogłam. Kolejna fala uczuć nie do nazwania, dreszcz przechodzący przez cały ciało. I te pragnienia, z którymi serce nie potrafiło walczyć. Serce niespokojnie pompowało krew, próbując dotlenić mój organizm, każdą moją komórkę. Czułam się jak w transie, z którego nie potrafiłam wyjść. Czułam się, jakbym to ja była Bellą, dziewczyną, która poznała miłość swojego życia. Miłość, która jest zagrożona...
 
 Właśnie... Ta miłość. Ona mnie zahipnotyzowała najbardziej. Te proste gesty, niewyszukane słowa, stała obecność i ogromna ufność, nie do pokonania. Chęć trwania przy boku drugiej osoby mimo wszystko. Mimo największego zagrożenia - śmierci. Pragnienie uszczęśliwienia osoby kochanej, nawet kosztem swojego cierpienia. Potęga uczucia.
  Nie wierzę, że ludzie młodzi nie mają prawa do uczuć, ani nie kochają równie mocno jak ludzie dojrzali. Nie wierzę, że prawdziwa miłość kiedyś umiera. Jest zawsze. W każdej myśli, w każdym słowie, a nawet otaczającym nas świecie. Niewiele brakuje, by znów zatęsknić za tym, co było. By uronić łzy i jeszcze raz wspomnieć, czując to przyjemne uderzenie serca...
 
  Zmierzch... Nie sądziłam, że kiedyś będę miała obsesję na punkcie czegoś, co jest tak bardzo rozpowszechnione, co jest celem wielu ludzi. Nie sądziłam, że będę chodziła od księgarni do księgarni, z nadzieję, że właśnie w niej znajdę ten jeden, jedyny tom, w którego kartach ukryło się tyle uczucia.
  Nie sądziłam, że jakaś rzecz - film czy książka - jest jeszcze w stanie wywołać we mnie takie uczucia, zbliżyć tak bardzo do tego, co było. Zbliżyć tak bardzo do tego, czego pragnęłam. Czego pragnę teraz.
  Moje spojrzenie śledziło każdą sekundę życia osób, które nie istnieją... które tak właściwie są obecne w każdym z nas. Mieszam się między jedną myślą a drugą.
  Wiem, że nie ma wampirów we współczesnym świecie, którzy obsesyjnie potrzebują czyjejś krwi. Ale wiem, że we współczesnym świecie, zakochani uwielbiają zapach swojej skóry, a sam dotyk doprowadza ich do obsesji. Do obsesji, którą powstrzymują z miłości - szczerej i czystej jak łza.
  Wiem, że żaden młodzieniec z mojego otoczenia nie potrafi czytać w moich myślach ani nie żyje ponad 90 lat; nie ma lodowatej skóry, nie musi spać, jeść ani nie potrzebuje powietrza. Wiem jednak, że te wszystkie objawy są naturalne w obliczu zakochania.
 Nie potrzebujemy tlenu, by oddychać, bo jest nim nasza ukochana osoba.
 Nie potrzebujemy snu, bo z targających nami emocji, nie możemy zasnąć.
 Nie potrzebujemy jeść, bo myśl o jedzeniu, sprawia, że jeszcze bardziej kurczy nam się żołądek. Żyjemy tą miłością, tą chwilą, tym spojrzeniem, tym ciepłym oddechem na twarzy, tą myślą o ukochanym.
 
  To wszystko opisane jest w takim fantastyczny sposób, a jednak ma odzwierciedlenie w dzisiejszym świecie. Może nie potrzebujemy spróbować czyjejś krwi, ale zapach ukochanej osoby czy chociażby jej dotyk, niekiedy doprowadza nas do szaleństwa. Każdy zakochany jest współczesnym wampirem, Edwardem, który dla swojej miłości potrafi uczynić wszystko. Nawet zerwać łączące ich uczucie, by chronić przed niebezpieczeństwem.

  Jestem wdzięczna Stephenie Meyer za to, że napisała Zmierzch. Mi bez wątpienia starczyłaby ta jedna część. Nie dość, że książka wywołała we mnie tysiące uczuć, tysiące pragnień i myśli, to jeszcze pocałunek, który zakończył powieść i film, stał się dla mnie najpiękniejszym** pocałunkiem w historii filmu i literatury. Pocałunek, który był dowodem szczerej miłości, oddania i czegoś jeszcze, nie do nazwania. Jestem pełna podziwu i wdzięczności, że w sposób tak zaczarowany, ktoś potrafił wyrazić obraz tego, co dotyczy każdego z nas! W sposób bajeczny, niekiedy straszny - wyrazić potęgę uczucia. Słowem. Zwykłym słowem, mając w ręku coś silniejszego - świadomość, że wyobraźnia czytelnika potrafi zdziałać cuda.

  Czasem czuję się Bellą, naprawdę.
 
  Życzę sobie i Wam, by każdy z nas odnalazł w sobie siłę, by przyjąć do swego serca Wampira, który wbrew pozorom nie jest taki straszny, ale pełen uczucia i nadziei. Który jest delikatniejszy niż jesteśmy sobie w stanie wyobrazić...

 ___

  * zdanie, pochodzące z powstającego od jakiegoś czasu nowego... opowiadania? Nowej powieści? Zostawię odpowiedź na kiedyś.
  ** moim zdaniem: drugi taki najpiękniejszy pocałunek, został przedstawiony w filmie "Wielkie nadzieje".

 p.s gratuluję, jeśli dobrnęliście do końca.


Komentarze

  1. ~Zagubiona [dont-look-back-so-emotional]25 stycznia 2009 09:49

    Nie mogę napisać nic oprócz tego, że opisałaś dokładnie moje uczucia.Ja Zmierzch odkryłam dawno, kiedy go jeszcze w Polsce nie było ;pZnam na pamięć wszystkie trzy części, przy każdej beczę jak głupia i nie mogę dojść do siebie.A film... Mimo kilku błędów i tak jest piękny...Brakuje mi słów. ;]

    OdpowiedzUsuń
  2. ~Jedna z miliona innych25 stycznia 2009 13:38

    Dotrwać do końca? Twoje notki czyta sie jednym tchem, są wspaniałe :) Ja ani filmu nie oglądałam, ani książki nie czytałam, ale czeka już na mnie u Przyjaciółki która zakochała się bez pamięci w niej :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Też mam takie filmy, które kocham nad życie, które pobudziły we mnie to, czego żaden inny film nie zdołał pobudzić. Wrażliwość, łzy, więcej uczuć. Niektóre filmy naprawdę są warte uwagi. [wyiluzjowana]

    OdpowiedzUsuń
  4. Muszę wypożyczyć tą książkę, a później obejrzeć film :)) Już wcześniej chciałam, ale jakoś wyleciało mi z głowy, teraz po przeczytaniu Twojej notki na pewno nie zapomnę ;) Mhm...taka miłość jest piękna, chciałabym choć trochę jej zakosztować.

    OdpowiedzUsuń
  5. Kocham tą piosenkę i kocham Zmierzch ;D zamyslone-usta

    OdpowiedzUsuń
  6. Mi jeszcze brakuje do przeczytania III części. też płakałam czytając. Ryczałam jak głupia, nie wiedząc dokładnie, dlaczego słowa tak wzruszają? Druga część wymusiła wiele łez, pierwsza sprawiła, że do tej pory nie pozbierałam się w jako taką całość. ;)

    OdpowiedzUsuń
  7. oj, Twoja przyjaciółka ma rację z tym zakochaniem. ;)dawno szukałam takiej książki i takiego filmu, która zdoła zawrócić mi w głowie. ;-)

    OdpowiedzUsuń
  8. wiola_18@onet.eu29 stycznia 2009 04:09

    ciekawe ten zmierzch:)zapraszam do siebie

    OdpowiedzUsuń
  9. tak, tylko, że potem w żaden sposób nie da się od nich oderwać. ;-) od wspomnieć, od tych uczuć, które niekiedy przeszkadzają w normalnym funkcjonowaniu.

    OdpowiedzUsuń
  10. I potem musisz zdać relację. ;-)

    OdpowiedzUsuń
  11. Uuu, mamy wspólną miłość. ;-)

    OdpowiedzUsuń
  12. bardzo ciekawy, Wiolu ;-)

    OdpowiedzUsuń
  13. Nawet nie wiesz jak się wściekałam na Bellę. xDD W II części.

    OdpowiedzUsuń
  14. cieszę sie ;D

    OdpowiedzUsuń
  15. Przeczytałam 'Zmierzch' w wakacje. Potem 'Ksiezyc w nowiu' i 'Zaćmienie'. Gdy okazało się, że film ma wejść na ekrany kin napalona planowałam wyjazd do najbliższego kina, niestety, plany legły w gruzach. Kolega załatwił mi film i przyznam szczerze, że nie przypadł mi do gustu. Mam swoje wyobrażenie ich miłości i juz tak pozostanie. Pozdrawiam:*

    OdpowiedzUsuń
  16. Oj, skąd ja to znam. Też tak mam, gdy oglądam mój ukochany film. Potem cały czas o nim myślę i nie mogę normalnie funkcjonowac ;D

    OdpowiedzUsuń
  17. wonnie wonnie rozkwitają tak małe, ludzkie a jednak serca ;* witaj Ilonko co u ciebie słychać?

    OdpowiedzUsuń
  18. ja bardziej na niego. na nią też.ale z drugiej strony wiedziałam doskonale, co czuje...

    OdpowiedzUsuń
  19. w jakimś tam stopniu ja też. :P

    OdpowiedzUsuń
  20. ja znalazłam sposób: wyładować się, oglądając inne filmy czy pisząc. :P

    OdpowiedzUsuń
  21. miałam to szczęście, że najpierw obejrzałam film. Myślę, że gdybym zrobiła na odwrót [najpierw książka] nie byłabym w stanie pokochać go taką szaleńczą miłością.

    OdpowiedzUsuń
  22. u mnie? Kończą się ferie, a moja głowa jest pełna myśli, których nie umiem poukładać.a co u Cię?

    OdpowiedzUsuń
  23. Eh racja...W ogóle w nich znajduję siebie.Swoje uczucia.

    OdpowiedzUsuń
  24. czy Ciebie to przeraża tak jak mnie? Dziwnie ogląda się siebie, ukrytą w innej osobie - nawet fikcyjnej.Dziwnie odkryć, jak się czuję z boku, jakby to ktoś o nas napisał te kilka zdań...szukam filmów i odkryłam, że pod koniec 2009 będzie II część Zmierzchu. Ty pewnie już to wiesz :P ja z takimi nowinkami - jestem lekko opóźniona. ;-) cieszę się i szczerze mówiąc, nie mogę doczekać premiery w Polsce.

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz