Szklany mur.
Flyleaf - Stay far away so close.
'And if you look, you look through me
And when you talk, you talk at me
And when I touch you, you don't feel a thing'
Otworzyła na oścież drzwi, wpuszczając do środka powiew jesiennego wiatru. Położyła torbę podróżną przy schodach. Oparła rękę na białej poręczy i z niepokojem serca rozejrzała się dookoła. Przy każdym jej kroku, o beżowe ściany odbijało się echo. Tik, tik, tik, niczym miarowe uderzenia zegara, który zawsze tyka odmierzając kolejne sekundy zbliżające do kolejnego spotkania, skracając mękę tęsknoty. Zawsze jest o jedną sekundę mniej.
Albo o jedną sekundę więcej, gdy ktoś odchodzi bezpowrotnie.
Zdjęła czerwony płaszczyk i powiesiła go na poręczy. Maleńki przedpokój nigdy nie zdradzał wystroju i ciepła całego domu.
Podeszła do białych drewnianych drzwi, za którymi ukryła się kuchnia skąpana w promieniach słońca. Nacisnęła na klamkę i siłą skumulowaną w mięśniach ramienia, pchnęła drzwi do przodu. Przyjemny dreszcz musnął jej plecy, kiedy stare zamki zaskrzypiały. Rozchyliła malinowe wargi, gdy jej zielone tęczówki zobaczyły pustkę i nic poza tym.
Białe płytki odbijały światło słoneczne. Białe, surowe ściany zaczęły sunąć do środka, próbując zamknąć w swoim uścisku kobietę, która niespodziewanie weszła w kwadrat nicości.
Odgarniając włosy do tyły, zamknęła za sobą drzwi. Poszła w stronę salonu. Łuk oddzielający przedpokój od beżowego pokoju, chciał się zawalić, złożyć, pochłonąć ją, ale stał nadal dumnie i obserwował kruszącą się nadzieję.
Wdrapując się po schodach, trzymając się kurczowo poręczy, przytrzymała wolną ręką swoje serce. Podtrzymywała je i motywowała do pompowania krwi. Otwierając po kolei wszystkie drzwi, zaglądając w każdy kąt i pod nieistniejące meble, które od lat zajmowały te same miejsca – zaczęła się śmiać. Bardziej z niemocy niż radości.
Zbiegła po schodach, które tyle razy przemierzała. Wybiegła z samotnego domu, niegdyś tętniącego życiem i usiadła na drewnianych schodach werandy. Płaszczyk położyła obok. Rozejrzała się po okolicy, wierząc że zaraz na podjeździe zatrzyma się czerwona furgonetka i wyskoczy z niej wysoki brunet o lazurowych tęczówkach. Dała mu kilka długich sekund, które powoli ginęły w czasoprzestrzeni, skazane na zapomnienie.
Opony czerwonej furgonetki nie zaskrzypiały na żużlowej powierzchni. Drzwi czerwonej furgonetki nie otworzyły się szeroko. Siedzenie czerwonej furgonetki nie poczuły na sobie materiału dżinsu ani szeleszczącej kurtki wysokiego mężczyzny z lazurowym spojrzeniem.
Zacisnęła mocno powieki. Nie śniła. Rzeczywistość zacisnęła palce na jej nadgarstku i pociągnęła ją za sobą. Razem wśliznęły się przez szparę jej obaw i tam usiadły w kącie. Razem obserwowały to, co przeminęło.
Wstała i zgarniając płaszcz, w którego fałdach ukrył się lęk, ruszyła przed siebie. Stukając obcasami zostawiała za sobą głos swojego serce i ślad, który zmyje jesienny deszcz.
Właściciel lazurowych tęczówek nie będzie w stanie jej odnaleźć już nigdy.
On, uczestnik podróży w stronę nieskończoności, będzie mógł zaciskać palce na szacie Rzeczywistości. Ale Rzeczywistość wzgardzi jego wołaniem. Zignoruje jego przenikliwe spojrzenie i oddzieli zakochanych grubą taflą szkła.
Podejdzie do zimnego, przezroczystego muru. Będzie szedł wzdłuż niego, dopóki będzie ją widział. Czerwony płaszczyk w jej dłoni, wysokie obcasy, ciemne dżinsy i zielony golf, wydobywający głęboki smutek z jej tęczówek.
Będzie szeptał do niej z ustami przyciśniętymi do zimnego szkła, wierząc, że któregoś dnia podejdzie do niego i przyciśnie swoje wargi, dłonie, całe swoje ciało. Mógłby wyciągnąć ku niej dłoń i pociągnąć w swoją stronę. Może trafiłby na miejsce, tę lukę, którą Rzeczywistość zostawiła dla niej, by mogła przez nią spokojnie przejść. Razem trwaliby w Nieskończoności.
Przyciskając usta do zimnego szkła zostawił na nim swój ciepły oddech.
Kobieta odwróciła się za siebie. Ciepły wiatr musnął jej szyję, wplątał się w kosmyki karmelowych włosów. Przyniósł ze sobą jego słodki oddech, zapach skóry. Owinęła się swoimi ramionami, by na dłużej zachować jego obecność. Ale Rzeczywistość pociągnęła ją za sobą, odgradzając od imaginacji.
Jego obecność i miłość okazały się silniejsze. Spojrzała za siebie, czując na sobie jego wzrok. Ujrzała kawałek szklanego muru, a za nim jego postać.
Lazurowe tęczówki przeszyły ją na wskroś.
pięknie napisane... cholera, te lazurowe tęczówki mają moc.
OdpowiedzUsuńczarujesz, wiesz?
OdpowiedzUsuńRozstania są bardzo bolesne. A ten mur ... Nie da się go zburzyć.Jesteś niezwykła, wiesz? :*
OdpowiedzUsuńi Rzeczywistość zawsze tak okrutnie dzieli to co najpiękniejsze i co może wiecznie trwać.. Wiesz co, uwielbiam czytać Twoje teksty:*[wypraszam-sobie]
OdpowiedzUsuńTęsknota... to takie okropne uczucie... [two-million-ways]
OdpowiedzUsuńooo ;* oj mają. ogromną.
OdpowiedzUsuńtwierdzi tak pewna urocza dama, która ma dołeczki, gdy się uśmiecha :)
OdpowiedzUsuńkiedyś ona przejdzie na drugą stronę.bo Rzeczywistość kiedyś się skończy i Nieśmiertelność otworzy drzwi. czemu? :)
OdpowiedzUsuńAle ona kiedyś się kończy, wiesz?I ustępuje miejsce Wieczności... och, dziękuję. <3
OdpowiedzUsuńzwłaszcza za tym, co utracone bezpowrotnie...
OdpowiedzUsuńnie zburzy muru...chyba nikt z ludzi nie jest w stanie go zdewastowac. ..
OdpowiedzUsuńale może przez niego przejść.bo to jest mur: życie - śmierć.
OdpowiedzUsuńMam wrazenie że ona nie kończy się nigdy. Pewne mury w moim życiu są już nie do ruszenia.Bo malujesz słowem, budujesz nastrój, sprawiasz że w środku budzi się coś, co jest nie do określania. Czarujesz słowem :)
OdpowiedzUsuńa tam już szklanego muru nie ma?
OdpowiedzUsuńwiem... ale to bedzie wymagało od niehj zakończenia ziemskiego etapu
OdpowiedzUsuńkażdy kiedyś je kończy... czasem życie bez miłości nie ma sensu i pęka nam serce.przykład takiej miłości zaobserwowałam we własnej rodzinie.kiedy zmarła moja ciocia (7O-coś lat ) jej mąż, z którym była związana pewnie od 50 ileś lat, umarł dokładnie miesiąc później.
OdpowiedzUsuńnie, tam wszystko nam sprzyja.
OdpowiedzUsuńchyba dobrze, że niektórych murów nie da się skruszyć. dziękuję, Gwiazdko. czasem mam wrażenie, że... wyolbrzymiacie.nie umiem spojrzeć obiektywnie na to, co piszę. a czasem bym chciała. bardzo.
OdpowiedzUsuńskąd Ty bierzesz takie piękne metafory i epitety?! ;)tęsknota za czymś co nie wróci, odeszło nieodwracalnie jest paląca.
OdpowiedzUsuńwiesz co? nie wiem.ten tekst miał być początkiem czegoś dłuższego...
OdpowiedzUsuńto racja...poszła za nim czyli....
OdpowiedzUsuńmiłość okazała się silniejsza.
OdpowiedzUsuńciekawe czy tam po drugiej stronei się spotkają
OdpowiedzUsuńna pewno. przecież on już na nią czeka...
OdpowiedzUsuńa wierzysz ze on jej znaki dawał po swojej śmierci? zastanawia mnie to bardzo czy mozna zza grobu swej połowce coś przekazywac
OdpowiedzUsuńnie wiem... ale wierzę, że tak można.czasem, gdy siedzę przy grobie mojej siostry proszę ją o jakieś znaki. pytam o coś i czekam.może tak można. albo dawać znaki przez inne osoby...
OdpowiedzUsuńTo tego muru już się nie da zburzyć?
OdpowiedzUsuńtak jak nie da się pokonać śmierci. bo tu mu oddzielający życie i śmierć.
OdpowiedzUsuńNo więc jeszcze bardziej ubolewam nad faktem, że jest niezniszczalny.
OdpowiedzUsuńlazurowe tęczówki najlepsze <33
OdpowiedzUsuń" Zawsze jest o jedną sekundę mniej. Albo o jedną sekundę więcej, gdy ktoś odchodzi bezpowrotnie. " pozwolisz, że sobie to zapiszę? Rozłożyłaś mnie na łopatki. Jesteś niesamowita. Pozdrawiam [brudna-prawda]
OdpowiedzUsuńi znów mi brak słów...
OdpowiedzUsuńNa początku gratuluję polecenia. <3. Wiesz zaczęłam się zastanawiać nad tym, co napisałaś. Bo to był przedsmak miłości, która minęła tak nagle. I powróciłam wspomnieniami do mojej miłości, która minęło tak nagle. Szybko, ale za to boleśnie.. i mimo, że ja nic do Niego nie czuje, to zastanawia mnie fakt, iż nadal wśród tłumu szukam Jego niebieskich oczu.. Czyż to nie paranoja? Całokształt słów strasznie mi się podoba. Jestem w nim zakochana na zabój. <3
OdpowiedzUsuńdziękuję. ;* chyba mamy to do siebie, że szukamy... nawet tego, co zakończone.ale to chyba z czasem mija...
OdpowiedzUsuńzaczyna się robić przyjemnie ;D
OdpowiedzUsuńoj, możesz.dziękuję...
OdpowiedzUsuńooo tak, zgadzam się. ;D
OdpowiedzUsuńmożna przez niego przejść. jak przyjdzie odpowiednia pora.
OdpowiedzUsuńMagicznie...
OdpowiedzUsuń:)
OdpowiedzUsuńDziękuję za rozwiązanie zagadki :)I również dziękuję za przybliżenie mi "Dziadów"Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńależ proszę bardzo. :)
OdpowiedzUsuń;)
OdpowiedzUsuńTaak, ale wtedy to będzie już coś innego.
OdpowiedzUsuńczyli mam czekac na kolejny rozdzial?
OdpowiedzUsuńZawsze uwielbiałam to jak piszesz ! I zawsze będę uwielbiać :) [wyiluzjowana]
OdpowiedzUsuńNo mają moc, mają ;D Gratuluję poecenia ; *** | kolorowa-sukienka. |
OdpowiedzUsuńnie będzie kolejnego rozdziału. :Dale są na dysku dwa niepublikowane teksty. opublikuję z braku pomysłów na notki. ;D
OdpowiedzUsuńsamo to, że on umarła - zmieniło wiele.
OdpowiedzUsuńuśmiechnę się i ja, bo jestem jeszcze zahipnotyzowana oczkami Julki. Jestem jej ciocią. :)
OdpowiedzUsuńooosz Ty, dziękuję. <3
OdpowiedzUsuńi wykorzystują to w każdy możliwy sposób. :)dziękuję. <3
OdpowiedzUsuńale tylko kłody pod nogami pomogą nam docenić że coś nam sprzyja, a tam kłód nie ma
OdpowiedzUsuńbo kłód już było za dużo.
OdpowiedzUsuńwszystkie przepadły?
OdpowiedzUsuńwszystkie.ale to nie będzie przeszkadzało, by docenić to, co najważniejsze.
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, bo idzie się wykończyć psychicznie.. Czasami się zastanawiam nad opcją zamknięcia mnie w wariatkowie, bo serio już czasami wariuję.
OdpowiedzUsuńto bardzo odpowiedzialna funkcja, ciociu;)
OdpowiedzUsuńZa szczerość się nie dziękuje ; *
OdpowiedzUsuńTak bardzo mi Ciebie ostatnio brakuje. I kiedy tu jestem, to każde słowo czytam z potrojoną mocą, dlatego coraz trudniej mi pisać, bo coraz bardziej przepełniają mnie te Twoje słowa i nie pozwalają mi się skupić...
OdpowiedzUsuńhmm, szkoda ;Dale tamte pewnie też będą udane, a więc czekam na nowy post i chyba też coś takiego spróbuję napisać, wiesz, coś z wyobraźni ;) haha, ale na pewno tak jak Tobie mi to nie wyjdzie ;P dobra, juz nie cukruję ;p
OdpowiedzUsuńZłapało mnie za serce i nie chce puścić, Pisarko. Ty, jak i Twoje pisanie jesteście najjaśniejszą gwiazdką na granatowym niebie. ; *
OdpowiedzUsuńgranatowym flamastrem na fiołkowej karcie. zapisałam.
OdpowiedzUsuńOh przecież wiesz, że w pisaniu jesteś...Doskonała! Piękne jak zwykle ;)
OdpowiedzUsuńuwierz w siebie. ;*
OdpowiedzUsuńciociu... ależ to brzmi. :)
OdpowiedzUsuńładnie to musi wyglądać. tzn kompozycja kolorów. :)
OdpowiedzUsuńmoże iść razem. chcesz?
OdpowiedzUsuńale za miłe słowa tak. :)
OdpowiedzUsuńprzepiszę Twoje słowa i schowam do piórnika..Olu..., Ślimaczku mój... :(
OdpowiedzUsuńChłopaku, słodzisz. przesładzasz. tak, właśnie tak.ale dziękuję. bardzo. :*
OdpowiedzUsuńnie zawsze. :P
OdpowiedzUsuńtym bardziej, gdy zapisane są ładne słowa :P.
OdpowiedzUsuńtak poważnie;p
OdpowiedzUsuńniedługo zacznę się rumienić. ;)
OdpowiedzUsuńza bardzo! :D
OdpowiedzUsuńw tej dziedzinie mogę sobie odpuścić. Choć dziś mnie nieźle obleciało od pani od polskiego xD dobrego, rzecz jasna
OdpowiedzUsuńa co powiedziała?:)
OdpowiedzUsuńczy ja wiem...;p
OdpowiedzUsuńnie pamiętam dokładnie, ale że bardzo ładnie piszę xD
OdpowiedzUsuńsłowa specjalistki. :)
OdpowiedzUsuńdla mnie na pewno :Pchociaż nie: jak się opiekuję Krystianem i mówi do mnie: Ciociu, to mi kolana miękną. :)
OdpowiedzUsuńo! o! to bardzo dobrze! ja mam z tym niemały problem... zawsze rumienię się wtedy, kiedy najmniej tego chce... :(
OdpowiedzUsuńja też. :) ale teraz jestem sama, więc mogę się rumienić do woli. :P
OdpowiedzUsuńNie przesadzam, bo nie jestem ogrodnikiem. Mówię prawdę, Pisareczko. ( :
OdpowiedzUsuńpewnie. ;>
OdpowiedzUsuńrazem raźniej. :) to kiedy? :)
OdpowiedzUsuńnie dość, że słodzi, to odpowiada tak, że nie wiadomo co napisać. ;)
OdpowiedzUsuńa do twarzy Ci z rumieńcem? bo ja to wyglądam wtedy jak zła lalka z porcelany. takie czerwone policzki i biała twarz.
OdpowiedzUsuńwidzisz, a do mnie nikt tak nie mówi:P
OdpowiedzUsuńa dzisiaj dostałam banie z odpowiedzi z polskiego xD
OdpowiedzUsuńCzemu juz go nie ma...Potrebuja siebie...
OdpowiedzUsuńno gratuluje :d
OdpowiedzUsuńmogę zacząć. :P
OdpowiedzUsuńmoże w niebie był bardziej potrzebny?
OdpowiedzUsuńprzejmowac sie?
OdpowiedzUsuńnieeee! :)
OdpowiedzUsuńe tam, każdemu się zdarza :)
OdpowiedzUsuńchciałam to usłyszeć ;p
OdpowiedzUsuńsama prawda ;D
OdpowiedzUsuńczy na zdjęciu w nagłówku panienka trzymająca aparat to Ty? ;> nie pozdrawiam. ;)) [brudna-prawda]
OdpowiedzUsuńNie wybaczyłabym Bogu, gdyby zabrał mi ukochanego...
OdpowiedzUsuńPhi, jeszcze kłócić się ze mną będzie. Zawsze.
OdpowiedzUsuńeeee... lepiej nie:Pa kto to jest na zdjęciu:>
OdpowiedzUsuńjuż? tak szybko? xD
OdpowiedzUsuńja chyba też nie...
OdpowiedzUsuńmyślimy inaczej :D
OdpowiedzUsuńmoja najdroższa i ja. :) dokładnie w tej kolejności. :P
OdpowiedzUsuńintuicja tak podpowiedziała? :)
OdpowiedzUsuńa na co tu czekać. :D
OdpowiedzUsuńjakoś tak Cię nie poznałam:P
OdpowiedzUsuńto moja pierwsza w tym roku ;D
OdpowiedzUsuńNiee ;p
OdpowiedzUsuńtym bardziej nie ma się czym przejmować. ;)
OdpowiedzUsuńmoże przez grzywkę w starym wydaniu i ten druciany uśmiech :P
OdpowiedzUsuńw tym przypadku na pewno :)
OdpowiedzUsuńcałe szczęście ;)
OdpowiedzUsuńale chyba się tym za bardzo nie przejęłaś, co?:D
OdpowiedzUsuńAle kiedy ja zawsze mam rację xd
OdpowiedzUsuńcoś Ci się pomyliło. :pnawet osobnik z mojej racji zawsze mi powtarza: "teraz powinnaś powiedzieć, że zawsze masz rację" :Dha! :P
OdpowiedzUsuńmoże, no nie wiem.... po prostu wyglądasz inaczej niż na innych zdjęciach, które tu widziałam:P
OdpowiedzUsuńNic mi się nie pomyliło xd
OdpowiedzUsuńoooj ;D
OdpowiedzUsuńwłaśnie widzę;D
OdpowiedzUsuńnooo tak:P i w ogóle to podziw z mojej strony w Twoją, bo ja bym swojego zdjęcia na bloga nie wstawiła:P
OdpowiedzUsuń;DA tak prywatnie to co u Ciebie? ;*
OdpowiedzUsuńmam jutro spr z wosu i kartkówkę z ang. ;Di chyba dobrze. przez większość czasu jestem szczęśliwa.a u Ciebie?
OdpowiedzUsuńkiedyś próbowałam zrezygnować z tego, ale z Ślimaczkiem doszłam do wniosku, że wtedy ta zwykła strona traci to coś... czuję się dziwnie, gdy mam jakiś gotowy szablon.
OdpowiedzUsuńno właśnie w ogóle i aż było mi głupio xD
OdpowiedzUsuńdobra jesteś. ;D
OdpowiedzUsuńrozumiem;)) pewnie się czujesz tu z tymi zdjęciami tak bardziej, że tak powiem 'swojsko';P;)ja tam wolę zachować chociaż tą pozorną anonimowość, mimo, ze i tak wielu z 'czytaczy' wie, jak wyglądam:P ale gdyby jakaś niepowołana osoba weszła na tego bloga to cięzko jej się byłoby zorientować, że ja to ja...
OdpowiedzUsuńurocza? dziękuję ;*** dołeczki moje kocham :D
OdpowiedzUsuńTo się cieszę ;DA różnie bywa.
OdpowiedzUsuńnie dziwota. :)ja też je kocham i zazdroszczę. :)
OdpowiedzUsuńja się o to nie martwię. ;)kiedyś miały osoby z mojego życia prywatnego adres, teraz ma garstka zaufanych. ;)niektórym wciskam kity, że skasowałam. :D a co! jakieś lafiryndy będą mi się tu panoszyć, nie?
OdpowiedzUsuńa tak lepiej czy gorzej?
OdpowiedzUsuńno racja:P takie 'lafiryndy' są najgorsze;p
OdpowiedzUsuńuwielbiam! ;)
OdpowiedzUsuńszczególnie, gdy mogą się dowiedzieć za dużo. :D
OdpowiedzUsuńnie dziwi mnie to wcale. :P
OdpowiedzUsuń