Panie X., przez Pana moje serca oszalało.

  Nie wierzę w ideały, nie wierzę w doskonałe istoty, które czarują swym blaskiem zewnętrznym i wewnętrznym. Nie wierzę w osobę, której głos mnie zaczaruje, oddech sprawi, że moje serce zacznie tak szaleńczo bić i kierować się ku niemu.
  nie. nie. nie. !
  Ale znów zostałam poddana prawie idealnej sytuacji i prawie idealnemu spojrzeniu, które utkwiło w mojej głowie, zostało zapisane na karcie pamięci trwałej. Jednym słowem: wpadłam jak wiśnia w kompot. 
 Dokładnie miesiąc temu, 9 kwietnia, zostałam zmuszona do zajęcia miejsca w bocznej nawie, przy chłopaku o kruczoczarnych włosach, który nie wyróżniał się absolutnie niczym! Ale to, co wyprawiał ze swoimi oczami, sprawiło, że nawet teraz widzę te jego niebieskie ślepia i zastanawiam się, gdzie on się do cholery podziewa? Zaczarował mnie. Tak, właśnie tak. Zaczarował mnie swoim spojrzeniem i owinął niemalże wokół palca. Być może nieświadomie? Być może celowo? Prawdopodobnie jest jednym z tych, przed którymi naiwne serca powinny uciekać w najodleglejsze krańce świata. A moje serce do takich właśnie należy, co wiadomo przecież nie od dziś.
 
 Wydaje mi się, że wyskoczyły mi na twarz rumieńce. Może ktoś mi powie, jak się z nimi walczy?
 Ale wracając do tematu...

 ... to był Wielki Czwartek. A ja lubię te 3 dni przed Wielkanocą i chciałam się skupić całkowicie na tym, co dzieje się przy/na ołtarzu. Ale jak niektórzy się domyślili, ze mszy świętej zapamiętałam tylko jeden, prawie nieistotny szczególik: Pana X. z grzywką ułożoną tak, jak uwielbiam najbardziej.
 Jak na mój gust był aż nadto miły, zbyt kulturalny.
 Przez całą godzinę zegarową byłam poddana niezliczonej ilości prostych gestów, które tak bardzo mnie peszyły. A gdyby tego było mało, moja mała De. obserwowała czujnie tego oto Pana X. i informowała mnie na bieżąco, co właśnie wyrabia. Kiedy był zbyt blisko, by wykrzyczeć szeptem jedno z wrażeń, zezowała w moją stronę, powodując wyskoczenie rumieńca na twarz, który zawsze mnie zdradza i pojawia się w najmniej odpowiednim momencie. Ale doszłam do wniosku, że jestem wytrwałą i twardą dziewczynką, i nie dam się sprowokować. Przycisnęłam moje serce do muru, owinęłam wokół niego gruby sznur i zakazałam bić mocniej, niż powinno. Na nic się zdały moje dzielne próby ratowania sytuacji.
  Pan X. po prostu robił sobie ze mnie żarty, świdrując mnie wzrokiem.
Śpiewał tuż przy moim uchu moje ulubione pieśni, prowokując mój organizm do stroszenia włosów na rękach i wytwarzania dreszczy, które wyczuwałam na każdym milimetrze ciała.
Niemalże czułam jego oddech na szyi, którą chroniła szatynowa kotara włosów.
Obserwował czujnie ruch moich palców, gdy próbowałam odgarnąć dłuższe kosmyki włosów i skutecznie oddzielić je od grzywki. Ale pod jego spojrzeniem palce niewidocznie zaczynały mi drżeć i niesforne kosmyki nadal wchodziły do oczu.
Według małej De. jego palce, na które zerkałam co chwilę, zbliżały się niebezpiecznie w stronę mojego kolana. Aż dziwne, że nie byłam w stanie tego dostrzec.
Gdy było trzeba klęknąć, czekał aż zrobię to pierwsza.
W najważniejszym momencie mszy, kiedy moje brązowe spojrzenie utkwione było w Eucharystię, On schylił głowę. Wydawało mi się, że da mi odpocząć, ale nie! Po chwili uniósł głowę i bez najmniejszego mrugnięcia patrzył się w moją stronę. Prawie czułam ciepło płynące z jego ciała. Nie mam pojęcia, jak mała odległość nas dzieliła, ponieważ bałam się ruszać głową. A kiedy wreszcie zdecydowałam się na ten ruch, zajrzałam ponad jego ramię i próbowałam wyszukać choćby jedno nie-natrętne spojrzenie. Reszta wiernych była skupiona na tym, na czym skupiona być powinna. Nikt nie zauważył sceny, w której brałam udział. Odwrócić się było łatwo, gorzej z powrotem. Starałam się szybko musnąć jego twarz i zapomnieć o tym, że klęczy obok. Ale jego spojrzenie, na które natrafiłam - zatrzymało czas. Czułam jak moje serce szamocze się w piersi. Ta chwila była piękna. Naprawdę piękna. I nawet teraz, czuję jak moje serce ściska wzruszenie.
Gdy było trzeba usiąść, czekał aż zrobię to pierwsza, dopiero potem zajmował miejsce obok.
Idąc do Komunii, szłam boczną nawą, On zaś przez środek kościoła. Szukałam go wzrokiem, a gdy mi się wreszcie udało, odetchnęłam z ulgą, nie powstrzymując nawet niespokojnego serca.
Wydawać, by się mogło, że moje przedstawienie się skończyło, ale nie - na sam koniec zrobił coś, czym całkowicie mnie zauroczył. Gdy byłam gotowa do opuszczania kościoła, stałam ciągle w swoim miejscu i wzrokiem wyglądałam mamę i siostrę. On stał wiernie obok, choć nie wiem, jaki miał w tym cel? Zachłannie próbowałam odwrócić wzrok. I gdy wreszcie reszta mojej rodziny dołączyła, odchylił się lekko, przepuścił mnie i dopiero potem sam ruszył za mną. Zagadka została rozwiązana. Przy drzwiach się rozstaliśmy. Wystrzelił jak z procy w stronę parkingu i pozwolił, by półmrok go otulił, tym samym znikając mi z oczu.

  Widziałam go jeszcze w Wielką Sobotę.
Szukałam go przez cały czas, stojąc przed kościołem. A kiedy się skupiłam na obserwowaniu księdza i tego, co mówi i robi, słyszałam w głowie słowa małej De.: Nie szukaj go.
Moje wielkie szczęście, że odwróciłam się w ostatniej chwili przed wciśnięciem się do kościoła. Znalazłam go. Znalazłam. Znalazłam. I jego spojrzenie znowu było takie tajemnicze, takie moje-nie moje. I spędziliśmy "prawie razem" kolejny wieczór. Choć podejrzewam, że tym razem to tylko ja zwróciłam na to uwagę.

  I po którejś niedzieli z rzędu przyzwyczaiłam się, że go nie ma. Naprawdę. Ale zburzył mój spokój, wchodząc do kościoła w dniu bierzmowania Huberta i zajmując miejsce w ławce zaledwie kilka metrów dalej. Tak, właśnie tak. Zajął miejsce świadka i wiem, komu świadkował. I w chwili  bierzmowania, byłam skazana na jego widok. Gdy on nie patrzył, ja zerkałam. A kiedy on patrzył w tym samym momencie, co ja - serce mi stawało i chyba płonęłam dorodną czerwienią...

  I tak chyba zakończyła się moja wspaniała historia z Panem X. Z Panem Idealnie Nieidealnym. Z Panem Tajemnicą. Z Panem Łamaczem Serc.
  Ach!
  I chyba wszystkie kruczoczarne włosy będą przypominały o Nim.
 
___
Wybaczcie za słowotok. 


Komentarze

  1. Wiele bym dała, by choć przez chwilę poczuć się tak wspaniale :))Ah, zazdroszczę :D

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie lubie takich sytuacji. To czysta zagadka. Czy warto szukac miejsca w sercu dla Pana Z czy nie? Czy poprostu chłopak se ino tak igra? Róznie to bywa.[moment-of-inspiration]

    OdpowiedzUsuń
  3. chyba najlepsza Twoja notka jaką czytałam. jak skonczyłam az mnie głowa zabolała od nabuzowania.a w ogole to w kosciele sie modli, a nie... wyczekuje kruczoczarnych przystojniaków ;). chociaz powiem Ci, ze kiedys takie cos tez przezywalam... tyle, ze moj "kruczoczarny przystojniak" mnie sie nie podobał, był wręcz średni a potem nie wiem skąd zdobył mój numer telefonu.moze tez jakos sprobujesz zdobyc telefon do swojego ;) hehenaprawde swietna notka. najlepsza ze wszystkich

    OdpowiedzUsuń
  4. Niesamowita historia. Niby tak zwyczajna, a jednak tak ... wciągająca. Pełna uczucia. Tak to czasem jest, że wystarczy drobne spojrzenie, ciche westchnienie rozumu, a serce już mocniej zaczyna bić. Być może ta druga osoba nigdy nie dowie się jak dobrze się ją wspomina i jak wiele zajęła miejsca w życiu naszym ...[odlamki-wspomnien]

    OdpowiedzUsuń
  5. Genialne. Pięknie ubierasz w słowa to, co siedzi Ci w głowie. I muszę Ci powiedzieć, że chyba uzależniłam się od Twojego bloga ;] .

    OdpowiedzUsuń
  6. ~ja po prostu9 maja 2009 11:58

    Masz talent, ja bym taką samą historię zapisał zapewne w 10 zdaniach, a ty potrafisz wyciągnąć z tego to co najpiękniejsze.Myślę nad tym tekstem i wiele mi przychodzi do głowy. Może to miłość? Jeśli wierzyć w to, że jest od pierwszego wejrzenia, to pewnie bym się z tym zgodził. Ja nie wierzę w miłość od pierwszego spojrzenia. Może lepiej, że to koniec, bo prawdziwe spotkanie, wg mnie, doprowadzloby do rozczarownia.To moje skromne zdanie tylko.

    OdpowiedzUsuń
  7. chwila sama w sobie jest cudowna, ale potem trudno się zapomina... ;P

    OdpowiedzUsuń
  8. Pan X! :P zazwyczaj takie sytuacje są jednorazowe. Tylko serce tego nie rozumie...

    OdpowiedzUsuń
  9. a ten komentarz... chyba też jest numerem jeden ;D uśmiałam się, kiedy go czytałam :P a oczy prawie wyszły na spacer ;-) w mojej sytuacji trudno zdobyć jego numer, chyba że kiedyś go spotkam i sama go o to poproszę :Podczepił się już Twój Amator?;]

    OdpowiedzUsuń
  10. poruszyłaś temat, który od zawsze mnie interesuje. Mianowicie: ta niewiedza drugiej osoby, którą tak czule wspominamy a czasem nawet piszemy o niej :)Być może czasem trudno w to uwierzyć, ale takie samo wrażenie my też robimy na innych. ;-)

    OdpowiedzUsuń
  11. jest mi niezmiernie miło, mimo że tyle walczy się ze wszelkimi nałogami ;-)

    OdpowiedzUsuń
  12. Takich rzeczy się nie zapomina ;]]a nie wiesz, czy mieszka gdzieś w pobliżu?

    OdpowiedzUsuń
  13. kiedyś też opisałabym tą samą historię w 10 zdaniach :-] ostatnio wybrałam się na spacer po ścieżkach moich słów i doszłam do wniosku, że notki są rozbudowane, nie piszę urywanych zdań. To chyba przychodzi z czasem. Im więcej się pisze, tym więcej chce się przekazać. I wiesz, ja też myślę, że takie spotkania "jednorazowe" podczas których nie padają żadne słowa a jedynie działają zmysły - są cudownie magiczne.I nie, nie wierzę w miłość od pierwszego wejrzenia.Gdybym miała osiem czy jedenaście lat, pewnie bym Pana X. wpisała na listę moich wielkich miłości, ale ten okres mam już za sobą na szczęście. :)

    OdpowiedzUsuń
  14. nie zapomina... to fakt :) ale z czasem myśli się mniej.Nie mam pojęcia. Pierwszy raz widziałam go w Wielki Czwartek, a ostatni w dniu Huberta bierzmowania. I za każdym razem umykał mi gdzieś i nie wiem, w którą stronę szedł... Ale może to i lepiej?

    OdpowiedzUsuń
  15. ~no-Future666.blog.Onet.pl9 maja 2009 13:37

    jaaa.. ;) to musiało być świetne przeżycie, a jak to opisałaś czytałam i wyobrażałam sobie tą cała historie..

    OdpowiedzUsuń
  16. jestem ciekawa, jak widziały to oczy Twej wyobraźni.... :)

    OdpowiedzUsuń
  17. No ładnie, pan chodząca tajemnica.Znajdziesz go jeszcze kiedyś. :)Ciekawie piszesz.. bardzo.. Pozdrawiam i zapraszam do mnie.www.my-edge-of-the-earth.blog.onet.pl

    OdpowiedzUsuń
  18. nawet jeśli spotkamy się jeszcze raz, podarujemy sobie tylko krótkie spojrzenia, które potem zatrą się w biegu dni...ale chciałabym. chciałabym bardzo :)

    OdpowiedzUsuń
  19. Nie dziwię się.. to było takie. Inne, ciekawe, wciągające.. Magiczne.. Piękne. ;)Zagadaj do niego.!! :D xD

    OdpowiedzUsuń
  20. jestem zbyt... nieśmiała. ;) i w kościele to tak nie wypada. ;PZawsze mogę podać mu rękę, gdy będzie stał bliziutko. Ale to się raczej nie zdarzy.

    OdpowiedzUsuń
  21. No, chyba że. Ja do kościoła nie chodzę więc.. no. ;))A wtedy mu ręki nie podałaś.. no tak. nieśmiała. ;]Wpadłaś na bloga mojego.? =]

    OdpowiedzUsuń
  22. ~ja po prostu9 maja 2009 13:54

    Odpowiedzi też masz rozbudowane :) no cóż, to chyba dobrze, że nie wierzysz, dzieciństwo to okres pięknych marzeń, ale trzeba dorastać. Z czasem mam nadzieję, że też tak będę pisał.Dawno nie miałem takich chwil, więc nie pamiętam.

    OdpowiedzUsuń
  23. nie podałam :P uznałam, że to mężczyzny taka sprawa należy. ;) wpadłam :P

    OdpowiedzUsuń
  24. bo ja kocham pisać. ;) Dla Was, do Was, dla siebie, w pamiętniku, w Wordzie, na pustych kartkach... ach. Będziesz z pewnością, jeśli w to wierzysz i kochasz to robić. :-)

    OdpowiedzUsuń
  25. dosiak@poczta.onet.eu9 maja 2009 14:01

    To dziękuję Ci bardzo za wpadnięcie. ;))Ogólnie, tak teraz przeglądam notki. Super blog.. Życzę Ci byś niedługo znów GO ujrzała.. Pozdr. [Feniks...]www.my-edge-of-the-earth.blog.onet.pl

    OdpowiedzUsuń
  26. dziękuję. ;)i nie dziękuję, by nie zapeszyć. :P

    OdpowiedzUsuń
  27. dosiak@poczta.onet.eu9 maja 2009 14:15

    Nie Ma Za Co. :)Właśnie dodałam nową notkę..Jak chcesz, możesz zajrzeć...Idę..Narazie..Muszę..odpocząć.Pa. ;3

    OdpowiedzUsuń
  28. Rozbeczałam się na amen, aż mi wstyd.Skąd wiadmomo, że przygoda się skończyła? Może tak naprawdę jeszcze na dobre się nie zaczeła?

    OdpowiedzUsuń
  29. No tak :) To takie bardzo ciekawe, wzbudza emocje :) Ktoś tylko się uśmiechnie i nigdy nie dowie się jak ciepło go wspominamy :)

    OdpowiedzUsuń
  30. właściwie może się dowiedzieć, ale do teg trzeba odwagi i czasu :)

    OdpowiedzUsuń
  31. Śliiimaczku ;* Nie wiem co powiedzieć, no ;]może i tak... ale raczej w to nie wierzę. :) co nie zmienia faktu, że gdyby tak się stało - umarłabym ze szczęścia :)

    OdpowiedzUsuń
  32. ~ja po prostu9 maja 2009 15:45

    Mogłaś powiedzieć, że już to robię xD moje bardzo małe ego, by wzrosło ;P

    OdpowiedzUsuń
  33. a co będę z tego miała? ;>

    OdpowiedzUsuń
  34. ~ja po prostu9 maja 2009 16:14

    Satysfakcje? A na co liczysz?

    OdpowiedzUsuń
  35. Od razu na co liczę :P popraw mi humor ;-)

    OdpowiedzUsuń
  36. Już mi lepiej, jeśli chodzi o łzy :-)To może lepiej niech się nie stanie jesli masz zapłacić za to życiem :P

    OdpowiedzUsuń
  37. emocje opadają po jakimś czasie.

    OdpowiedzUsuń
  38. ~ja po prostu9 maja 2009 16:27

    popraw humor, no czuję się jak klaun teraz ;p Nie ma tak łatwo, ale proponuje hm, jakas dluga nocna rozmowe na gg jako nagrode

    OdpowiedzUsuń
  39. dasz mi swój numer?:Dooolala :D zgadzam się ;-)

    OdpowiedzUsuń
  40. ~ja po prostu9 maja 2009 16:32

    I w całej rozmowie zapomniałaś na co się zgadzasz :), dam numer, jutro zapewne :)

    OdpowiedzUsuń
  41. oczywiście, że nie zapomniałam ;)mogę Ci nawet przypomnieć. ;-]Twoje teksty są rozbudowane i mądre. :Ppoczekam cierpliwie :)

    OdpowiedzUsuń
  42. ~ja po prostu9 maja 2009 16:41

    Czekanie sprawia, że gorzknieje cała słodycz w nas, ale czasem warto czekać :), do jutra, bo już uciekam

    OdpowiedzUsuń
  43. to jest jeden z moich najukochańszych cytatów. ;)ja też. póóóźno się zrobiło. ;)więc do jutra.

    OdpowiedzUsuń
  44. Ojj miał być X, a napisało mi sie Z ;P Czasem moje serce też takie coś przeżywa, ale ja sonbie nie biore tego do siebie. Tak zazwyczaj jest. ;]

    OdpowiedzUsuń
  45. To bardzo dobrze, inaczej życie byłoby bardzo ciężkie...

    OdpowiedzUsuń
  46. ale co w nim bylo takiego smiesznego, ciagle tylko sie ze mnie smiejesz.... obraze sie i wyjde wreszcie :Pmhmmm... no to... sie go zapytaj kiedys tam ;) a moj to tak, juz dawno sie odczepil chociaz jeszcze czasami jak wracam z kosciola to odprowadza mnie i rozmawiamy... bleh

    OdpowiedzUsuń
  47. juliap64@buziaczek.pl10 maja 2009 02:43

    poszukuj Go, poszuuukuj. [to-on]

    OdpowiedzUsuń
  48. Faktycznie, później myśli się o tym coraz rzadziej, w końcu zapomina na jakiś czas dopóki coś lub ktoś nam o tym nie przypomni.Hm..a może ma jakiś powód, dlaczego umyka.

    OdpowiedzUsuń
  49. ~ja po prostu10 maja 2009 02:55

    No cóż, mój też jeden z ulubionych :), długo tej piosenki nie słuchałem, bo taka długa była, a do niej trzeba też dorosnąć, jak do dużej częśći twórczośći Comy. Hm, ja też muszę stworzyć jakąś nową notkę. Dziś coś napiszę zapewne :)

    OdpowiedzUsuń
  50. i wtedy to przypomnienie jest takie fajne ;)być może ma. nie chcę wnikać. ;P

    OdpowiedzUsuń
  51. :-) faktycznie X tuż przy Z. Jedna bajka ;)

    OdpowiedzUsuń
  52. powiadom mnie koniecznie ;)pamiętasz jak ma być? dłuuugo i twórczo ;-) podobnie do notki o obrazie itp. piękna była. Coma to taki trudny orzech do zgryzienia wręcz.

    OdpowiedzUsuń
  53. nie odchodź. ;) bez Ciebie będzie smutno. ;-]i nie śmieję się z Ciebie, tylko do Ciebie. eee, to z gatunku miłych jest?:D

    OdpowiedzUsuń
  54. jak będzie trzeba, sam się znajdzie ;]

    OdpowiedzUsuń
  55. Tak musi być. Życie chce dla nas dobrze. :-)

    OdpowiedzUsuń
  56. nie wiem co napisać...moge życzyć Ci tylko, żebyś go jeszcze czasem spotkała:)

    OdpowiedzUsuń
  57. Tak, ono chce dobrze i tylko czasami ludzie mu przeszkadzają w pracy.

    OdpowiedzUsuń
  58. a potem zwalają na nie winę.

    OdpowiedzUsuń
  59. dziękuję z całego serducha ;-)

    OdpowiedzUsuń
  60. Zawsze to łatwiej zwalić na kogoś, niż przyznać się do błędnego wyboru...

    OdpowiedzUsuń
  61. ale kiedyś to do nas wróci. może nawet z większą siłą.

    OdpowiedzUsuń
  62. I wtedy też powiemy, że to oczywiście nie nasza wina...

    OdpowiedzUsuń
  63. taka już natura człowieka...

    OdpowiedzUsuń
  64. ~ja po prostu10 maja 2009 06:01

    Uj, miało być długo i twórczo w dodatku pięknie. Obawiam się, że notka taka nie jest, ale już stworzona. zapraszam

    OdpowiedzUsuń
  65. no proszę Cię...? dla mnie byś tego nie zrobił? :Pteraz ja staję Krytykiem ;]

    OdpowiedzUsuń
  66. Może to też ma swój cel?

    OdpowiedzUsuń
  67. ~ja po prostu10 maja 2009 06:05

    Staje krytykiem, ładnie brzmi :), a ja uciekam, potem zobaczę twój twórczy komentarz

    OdpowiedzUsuń
  68. coś się ze mną dzieje :P umykają mi słowa i myśli. ;-)a do twórczych to on nie należy :P

    OdpowiedzUsuń
  69. ~ja po prostu10 maja 2009 06:10

    Hm, jaka notka taki komentarz :) ;p Mój numer gg to 205918, zapraszam, potem będę zapewne.

    OdpowiedzUsuń
  70. Może żeby ludzie podjeli wyzwanie nauczenia się pokory i skromności? Żeby musieli samodzielnie myśleć.

    OdpowiedzUsuń
  71. oł, dziękuję. ;)a Twoja teoria wcale się nie sprawdza zbyt często. ;]8971263 - to mój. raczej nie odzywam się pierwsza ;P

    OdpowiedzUsuń
  72. być może masz rację...na pewno masz rację.

    OdpowiedzUsuń
  73. Nie wiem, tak mi sie tylko wydaje, że wszystko musi mieć jakiś cel...

    OdpowiedzUsuń
  74. ja tego jestem prawie pewna :)to dobre myślenie.

    OdpowiedzUsuń
  75. zastanowie sie... dusza kaze mi odejsc... mowi, ze juz dluzej nie wytrzyma obelg (xdd)a co do gatunku, to On nalezy do tych głupich...

    OdpowiedzUsuń
  76. Z tym akurat walczyć nie mam zamiaru . ; )

    OdpowiedzUsuń
  77. Jeśli los będzie łaskawy poznacie się ;)

    OdpowiedzUsuń
  78. Nieźle Ci w głowie zakręcił ten Pan X. ^^ Mogę Ci tylko życzyć, żebyś go jeszcze spotkała :)

    OdpowiedzUsuń
  79. Chyba to pomaga zaakceptować pewne rzeczy.

    OdpowiedzUsuń
  80. ostatnio chyba nie jest... a może mi się tak wydaje tylko?

    OdpowiedzUsuń
  81. obiecuję poprawę :) choć nic nie zrobiłam ;Pbuuurza idzie.

    OdpowiedzUsuń
  82. kłaniam się nisko :)

    OdpowiedzUsuń
  83. z czasem temperatura opada :-)dziękuję ;*

    OdpowiedzUsuń
  84. ~Wyiluzjowana.10 maja 2009 08:17

    Skąd ja znam takie spojrzenia, oczy, które zostają w głowie na bardzo długo i nie dają normalnie, spokojnie funkcjonować. Jak ja tęsknię za tym spojrzeniem...

    OdpowiedzUsuń
  85. A pomoc przy akceptowaniu jest potrzebna, niestety.

    OdpowiedzUsuń
  86. widzisz, nawet nie widzisz swojej winy :Pu mnie popadalo chwile i teraz jest slonce :P:P

    OdpowiedzUsuń
  87. Chodzi Ci o to, że ogólnie nie jest?

    OdpowiedzUsuń
  88. Los mi nie sprzyja.

    OdpowiedzUsuń
  89. :Du mnie grzmiało, zlało i teraz ładnie pachnie ;]

    OdpowiedzUsuń
  90. ja chwilami też...

    OdpowiedzUsuń
  91. teczowaa@op.pl10 maja 2009 10:12

    wiesz, mam podobną sytuację. tyle tylko, że ja Go znam. Chodzimy do jednej klasy i razem siedzimy na chemii.Ostatnio zaczął zachowywać się podobnie w stosunku do mnie.I moje serce też oszalało.A jeśli chodzi o Twój przypadek... myślę, że jeszcze się spotkacie. Nie wiem czemu, ale mam takie przeczucie.[coast-thinks]

    OdpowiedzUsuń
  92. Na pewno nie w każdym aspekcie, bo zawsze zdarza się coś dobrego, chociażby ta godzina opisana powyżej ;]

    OdpowiedzUsuń
  93. ale to jakoś ostatnio :P

    OdpowiedzUsuń
  94. mam nadzieję, że intuicja Cię nie zawodzi :Pa Ty jaki masz stosunek do niego?

    OdpowiedzUsuń
  95. Ojoj, a o czym się to myśli w kościele co? xD No tak, ale jak koło ciebie stoi taki koleś, to nie dziwię się, że uciekałaś myślami daleko od tego, co się dzieje na mszy... [two-million-ways]

    OdpowiedzUsuń
  96. próbowałam się skupić, no :P

    OdpowiedzUsuń
  97. teczowaa@op.pl10 maja 2009 10:43

    wiesz, myślę, że rozbudził gdzieś głęboko ukryte uczucie.wydaje mi się, ze chyba się zakochałam.

    OdpowiedzUsuń
  98. to naturalne, że kiedy ktoś w jakiś szczególny sposób zwraca naszą uwagę - pobudza nasze serce :)

    OdpowiedzUsuń
  99. teczowaa@op.pl10 maja 2009 11:43

    ale chyba zrobił to w zbyty zaskakujący sposób. i tak nagle...

    OdpowiedzUsuń
  100. Bo może sami z siebie powinnismy zaakceptowac pewne cechy życia, może nie powinniśmy potrzebowac do tego pomocy...

    OdpowiedzUsuń
  101. Dobra, dobra, nie marudź :P Mnie nawet coś takiego ostatnio nie spotkało! ;)

    OdpowiedzUsuń
  102. Takie historie są nieziemskie...Mam nadzieję, że to dopiero początek Twojej. ;]

    OdpowiedzUsuń
  103. i mnie zamknęła no :P

    OdpowiedzUsuń
  104. I wyrzuciła kluczyk :D

    OdpowiedzUsuń
  105. niekiedy jest trudno Ślimaczku. brak w nas silnej woli.

    OdpowiedzUsuń
  106. o, to naprawdę sobie naskrobałam ;D

    OdpowiedzUsuń
  107. aż tak silnej wiary nie mam... i nie wierzę w taką idealność.

    OdpowiedzUsuń
  108. może i dla niego jest to zaskoczeniem...?

    OdpowiedzUsuń
  109. A jak naskrobałaś, to musisz zjeść :P

    OdpowiedzUsuń
  110. patrzcie no na nią! co za poczucie humoru ;P

    OdpowiedzUsuń
  111. a może... może masz rację...

    OdpowiedzUsuń
  112. tylko On to wie :)

    OdpowiedzUsuń
  113. joama@poczta.onet.pl10 maja 2009 14:44

    Hm...z rumieńcami nie wygrasz raczej. Mam ten sam problem. Z byle powodu mi na twarz wyskakują. Chobym nawet nie czuła się bardzo zawstydzoną, zażenowaną, ani zauroczoną, one i tak zawsze muszą się pojawic.Staram się przywyknąc i je w końcu zaakceptowac...Swoją drogą ciekawe połączenie to musi byc. Taki kruczowłosy chłopak z niebieskimi oczami.Ja też uwielbiam Triduum Paschalne. A w tym roku przeżyłam te dni szczególnie, cudownie. Ach Ci mężczyźni. Czemuż oni aż tak się nam podobają, aż tak chwytają za serce? ;)Pozdrawiam,v. [vilanne]

    OdpowiedzUsuń
  114. juliap64@buziaczek.pl10 maja 2009 14:59

    Ale zatrzymaj Go, skoro jest taki intrygujący. Nie wiem - przyprzyj do muru :P.

    OdpowiedzUsuń
  115. chyba i ja będę musiała w końcu wyciągnąć rękę ku rumieńcom :) niebieskie oczy, które pod innym kątem wyglądają jak czarne...ach ci mężczyźni. oj tak :)

    OdpowiedzUsuń
  116. Ale to dobrze, że czasami jej brak... Świat byłby okropny gdybyśmy zawsze spełniali postanowienia i zawsze osiągali cel. Jak myślisz?

    OdpowiedzUsuń
  117. ~no-Future66611 maja 2009 08:28

    tak jak to opisałaś,może jeszcze z jakimiś tak szczegółami otoczenia, jak na przykład staruszka siedząca w ławce i patrząca ta tą nieśmiała rękę pana X. [moja wyobraźnie mnie czasem przeraża ;D]

    OdpowiedzUsuń
  118. podziwiam twojego bloga. myślę, że jako jedna z nielicznych zasłużyłaś na polecenie. twój 'słowotok' tak bardzo mnie wciąga, że mogłabym czytać bez końca. pozdrawiam ;* obyś pisała jak najdłużej!

    OdpowiedzUsuń
  119. nie byłam w stanie spamiętać tych drobnych szczegółów, dotyczących osób trzecich :P

    OdpowiedzUsuń
  120. myślę, że po jakimś czasie stałoby się to nudne i nie dawałoby satysfakcji.

    OdpowiedzUsuń
  121. matko kochana! ;P O co Ty mnie prosisz? :)to nie jest takie łatwe. widziałam go raptem 3 razy...

    OdpowiedzUsuń
  122. chyba przestanę narzekać i wmawiać mam, że jest za długo :)

    OdpowiedzUsuń
  123. olciusz@amorki.pl11 maja 2009 10:08

    No chyba powinnaś ;D

    OdpowiedzUsuń
  124. wasze życzenie jest dla mnie rozkazem :P

    OdpowiedzUsuń
  125. chciałabym choć przez chwilę móc czytać Mu w myślach...

    OdpowiedzUsuń
  126. olciusz@amorki.pl11 maja 2009 10:33

    ha ha! ale mamy władzę ;) ja jak czytam takie króciutkie notki, to czuję niedosyt :)

    OdpowiedzUsuń
  127. oj macie :P zależy jaka notka :-) i o czym.

    OdpowiedzUsuń
  128. ja też... ale w myślach kogoś innego. M. innymi pana X :)

    OdpowiedzUsuń
  129. ~Dearest Layla11 maja 2009 11:27

    Chyba wiem, o co chodzi. :D Sama tak się czuję, gdy widzę takiego pana Y. To straszne i piękne zarazem..Dodaję do linków. Jednak urzekłaś mnie tym słowotokiem :DPozdrawiam.| dearest-layla |

    OdpowiedzUsuń
  130. ~no-Future66611 maja 2009 11:37

    i się nie dziwie też bym na nie w takiej chwili nie zwracała uwagi.;prozglądam się na wszystkie fronty, w mojej okolicy takich brak ;Da jak się już znalazł to znowu mieszka za daleko i d.u.p.a.

    OdpowiedzUsuń
  131. ale co Ci szkodzi spróbować? wiem, trudno jest podejść do obcego mężczyzny, ale potem już jakoś idzie :>.

    OdpowiedzUsuń
  132. hehe ;-)grrr. odległość. nienawidzę Dziadówy. :(

    OdpowiedzUsuń
  133. Chciałabym zauważyć, że On raczej pochodzi z innej planety. Nie mam pojęcie skąd się wziął?

    OdpowiedzUsuń
  134. zarazem piękne i straszne. trzeba płacić cenę za kilka słodkich chwil - choćby ciągłym myśleniem :)

    OdpowiedzUsuń
  135. to byłoby niesamowite doświadczenie :D

    OdpowiedzUsuń
  136. i chyba uzależniające ;p

    OdpowiedzUsuń
  137. ~no-Future666.blog.Onet.pl11 maja 2009 13:56

    ja też tylko wszystko komplikuje ;(

    OdpowiedzUsuń
  138. oj, żebyś wiedziała.gdyby nie ona, może dzisiaj nie zachwycałabym się Panem X, tylko moim Panem, który był tak blisko duszą a jednak zbyt daleko ciałem.

    OdpowiedzUsuń
  139. przyjemne uzależnienie ;D

    OdpowiedzUsuń
  140. tym, że nie chce Ci wylecieć z głowy, no nie? :Dokrutne te zauroczenia.. :)[dearest-layla]

    OdpowiedzUsuń
  141. A, oczywiście. U mnie nowa notka + zgadnij co :DDedykacja dla (ta-daaam) CIEBIE! :DPozdrawiam :)[dearest-layla]

    OdpowiedzUsuń
  142. to chyba najgorsza kara :)

    OdpowiedzUsuń
  143. oł, dziękuję :) nie wiem, co powiedzieć i tym bardziej: czym sobie zasłużyłam?

    OdpowiedzUsuń
  144. Mam to już we krwi i nic z tym zrobić nie mogę :P

    OdpowiedzUsuń
  145. Po pierwsze, wyraziłaś swoją refleksję po przeczytaniu notki :DPo drugie, przeczytałam wiele Twoich postów i stwierdziłam, że piszesz tak, iż warto to uznać za dzieło :D

    OdpowiedzUsuń
  146. dzieło to za dużo powiedziane...

    OdpowiedzUsuń
  147. Też tak sądzę :D

    OdpowiedzUsuń
  148. ~Wyiluzjowana.12 maja 2009 12:12

    No, i co tu robić ?

    OdpowiedzUsuń
  149. Ale i tak mnie Twój styl ujmuje :D

    OdpowiedzUsuń
  150. ~no-Future666.blog.Onet.pl13 maja 2009 08:18

    a bardzo daleko ta jego dusza.?

    OdpowiedzUsuń
  151. grrr, uwielbiam, gdy się ze mną zgadzasz :P

    OdpowiedzUsuń
  152. teoretycznie w Lublinie, praktycznie milion kilometrów ode mnie.Jakaś Inna Pani podziwia Go... chyba, nawet nie wiem, czy jeszcze z Nią jest.

    OdpowiedzUsuń
  153. hehe.. em, cieszę się. ;)

    OdpowiedzUsuń
  154. żebym ja znała odpowiedź...

    OdpowiedzUsuń
  155. klaudyna930@buziaczek.pl13 maja 2009 09:16

    O jaa. Ale wpadłaś. Ja też kiedyś tak miałam i też w kościele. Na szczęście minęło. I nawet jak go teraz widzę, to jakoś daję sobie radę. Ale te rumieńce są straszne! Wrr! [busybee]

    OdpowiedzUsuń
  156. myślę, że i moje emocje w końcu opadną. ;)

    OdpowiedzUsuń
  157. Będę to nieustannie powtarzał każdym komentarzu - jestem Twoim wielkim fanem! Osiągniesz wiele jako redaktor w jakiejś gazecie. Historia z Panem X. jest wielce ciekawym przeżyciem. Widziałaś go pierwszy raz, on być może Ciebie również, a potrafiłaś wywołać u siebie tak wielkie emocje. Podziwiam ;)

    OdpowiedzUsuń
  158. a ja będę czytała Twoje komentarze z uśmiechem ;) Dziękuję. :)Pod warunkiem, że będę pisała w jakiejś gazecie :Ppomyślę ;]

    OdpowiedzUsuń
  159. Jejku, to musiało być wspaniałe. I chyba było warto móc poczuć się tak wspaniale choć przez te msze. A może jeszcze kiedys sie spotkacie... :) [otherwise]

    OdpowiedzUsuń
  160. ~Wyiluzjowana.13 maja 2009 11:03

    No niestety. . . Też bym chciała ją znać ; /

    OdpowiedzUsuń
  161. Kolejna moja zaleta, zazwyczaj się zgadzam z innymi ;P

    OdpowiedzUsuń
  162. juliap64@buziaczek.pl13 maja 2009 12:34

    A,trudno, może umie mówić po polsku :P.

    OdpowiedzUsuń
  163. nawet, kiedy nie mają racji? albo kiedy nie zgadza się to z Twoim myśleniem?

    OdpowiedzUsuń
  164. jeśli nie zna polskiego, to umie przynajmniej odpowiadać na wezwania księdza w naszym języku:Pjest nadzieja :D

    OdpowiedzUsuń
  165. kiedyś pewnie poznamy...

    OdpowiedzUsuń
  166. podobno trzeba wierzyć :)

    OdpowiedzUsuń
  167. Zielona_199414 maja 2009 06:45

    Nie ma ludzi idealnych...http://zzielonaa.blog.onet.pl

    OdpowiedzUsuń
  168. Cudownie móc chociaż przez chwilkę poczuć takie coś:)) mam nadzieję, ze i mnie dopadnie!!:* Ściskam.

    OdpowiedzUsuń
  169. No to zagaaaadaj :].

    OdpowiedzUsuń
  170. ~Wyiluzjowana.14 maja 2009 08:27

    Na pewno, ale wtedy nie bedzie nam ta odpowiedz najprawdopodoniej juz potrzebna.

    OdpowiedzUsuń
  171. Niee, no coś Ty, taką masochistką nie jestem ;P

    OdpowiedzUsuń
  172. wolałam si upewnić :p

    OdpowiedzUsuń
  173. prosze no ją, jak tryska odwagą :D

    OdpowiedzUsuń
  174. może być tak, że przyda się jeszcze na przyszłość. Np. do przekazani jej komuś.

    OdpowiedzUsuń
  175. a jeszcze cudowniej, kiedy ta chwila się przedłuża do wieczności :)spotka na pewno ;*

    OdpowiedzUsuń
  176. za naukę byś się wzięła ;)żaaaaartuję. ;*co u Ciebie? :*

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz