Uchylam Drzwi, żeby mogła wejść przez nie Miłość.

Za oknem zmienna pogoda. Raz świeci gorące słońce i idąc ulicą, muszę mrużyć oczy. Następnego dnia wieje silny wiatr i rozwiewa tyle czasu układane przed lustrem włosy.

Z moimi uczuciami jest tak samo. Nie wiem, ile stopni pokaże "termometr" w danej chwili. Czy przez cały dzień będzie świeciło słońce, czy też nagle zacznie padać deszcz.

Cała sobota i niedziela były koszmarem. Każda łza sprawiała wielki ból. Zapalenie spojówki [tak to się nazywa?], co wiąże się z ogromnym cierpieniem. Całe dnie moje serce błąkało się po szarych, smutnych ulicach.

Spotkanie z Nim. Kilka przeżytych wspólnie chwil. Czy udane? To mnie tak bardzo gnębiło. Sprawiało, że na same wspomnienie o Nim chciało mi się płakać. Ta niepewność, czy jeszcze się odezwie. W piątek nic nieznacząca, krótka rozmowa na gg. Sobota - z Jego strony cisza. Niedziela - msza, na której płakałam myśląc o Nim. Krótka rozmowa z Dominiką i Hubertem. Niewielkie zakupy. Wyjazd do Eli i spacer z Julką, dzięki czemu na chwilę o Nim zapomniałam. Powrót do domu. Włączone gg i wiadomość od Niego. Jego "Siemka Słońce", przeprasza, że się nie odzywał, żałuje że nie mogliśmy porozmawiać... Radość w sercu. Jednak wciąż jestem Jego Słońcem. Wszystkie czarne myśli odchodzą w cień. W sercu wielka radość, zakochanie, motylki w brzuchu i dobry humor przez resztę dnia. Poniedziałek - spuchnięte oko, kazało zostać w domu. Czekam na Niego, lecz zapewne śpi. [3 dni rekolekcji, na które podobno nie chodzi:)]

Każdego wieczora zastanawiam się, czego tak naprawdę chcę? Czego oczekuję? Od Niego, od siebie. Jestem pewna, że po raz pierwszy w życiu jestem gotowa na dłuższy, poważny związek. Zapomniałam o sytuacjach z przeszłości, które zraniły. O tych wszystkich Osobach płci męskiej, którzy tak bardzo namieszali mi w życiu...

 ... Ale On jest osobą, która zaprowadziła w środku porządek. Z Nim przezwyciężam strach. Przekonuję się do myśli, że ja też zasługuję na miłość, na chwilę szczęścia. On nie zdaje sobie z tego sprawy... Może nawet lepiej.

Serce walczy z Rozumem. Nie wiem kto wygra pojedynek. Czy zakochane serce, przed którym otworzyły się drzwi miłości, czy Rozum, któremu zależy zupełnie na czym innym. Muszę z Nim porozmawiać. Przekonać się, co tak naprawdę czuję. Bo jest to dla mnie coś nowego. Wewnętrzny spokój i wyciszenie łączą się ze strachem, z pragnieniem miłości... Nie wiem jak się sprawy potoczą. Jak zapisana jest moja droga. Kto zwycięży. Czy On da mi szczęście...?

Nie wiem... Ale chcę spróbować. Dać sobie szansę. Otworzyć Miłości drzwi, które kiedyś zamknęłam szczelnie na wszytkie możliwe zamki.

Komentarze

  1. ~www.pannamloda1987.blog.onet.pl2 kwietnia 2007 07:05

    Trzeba dawać szansę miłości, trzeba otwierać jej drzwi. jeśli tego nie zrobisz nigdy się nie przekonasz co mogło Cię spotkać. Miłość dodaje nam skrzydeł. Prawdziwa, odwzajemniona miłość. Daje wiarę. I ważna szczera rozmowa. Nie można o niej zapominać. Potrafi rozwiać wiele wątpliwości i uczynić nasze życie jasnym, bez zagadek.

    OdpowiedzUsuń
  2. Super blog i piękne, wciągające notki. Wpadnij na www.jojoidorcia-przyjaciolki.blog.onet.pl

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz