I jeszcze do n-tej potęgi razy napiszę o Nim.
Nie wiem, czy chcę, by wrócił? Gdyby to było jednak możliwe... Czy miałabym odwagę spojrzeć Mu w oczy mimo wszystko? Odkryć w nich to, co kiedyś chciałam zobaczyć?
A może minęliśmy się na jednej z dróg w miejscu, gdzie kiedyś ktoś inny ściskał moją dłoń? A może obserwował mnie przez szybę samochodu, gdy wychodziłam ze sklepu i nie odnalazł we mnie osoby, z którą stworzył kawałek historii?
A może czasem wraca do tego, co było i żałuję, że się skończyło?
A może...?
Ile to pytań mi się ostatnio nasuwa?
Moje serce bije niespokojnie. Szamocze się w piersi. Szuka skrzydeł, dzięki którym mogłoby się wzbić i zdobyć miejsca, które są tak bardzo odległe. Pragnie przysiąść na krótką chwilę na Jego ramieniu i poczuć rytm Jego serca. Chcę wiedzieć, że jest bezpieczny, szczęśliwy, kochany. Chcę mieć pewność, że nic Mu się nie stało. Może być nawet na drugim końcu świata! Ale chcę, by wszystko Mu się ułożyło, by osiągnął to, o czym zawsze tak bardzo marzył.
Wracam do listu, który jest w pudełko, między innymi kopertami. Chciałabym tak bardzo poczuć jeszcze raz te wszystkie uczucia, jak za pierwszym razem. Ale nie wyjmę go. Obiecałam sobie, że nie przeczytam go dopóki nie zapomnę. Od 21.07.2008 roku nie miałam go w dłoni. Nie muskałam delikatnie palcami papieru w bladoniebieską kratkę. Nie przyciskałam do serca tych wspomnień. Nie próbowałam wychwycić zapachu jego perfum, którymi spryskał kartkę przed włożeniem jej do koperty. Nie poznałam po raz kolejny jego myśli.
Chcę tego, ale tak bardzo się boję.
Nie wiem czy umiałabym tak po prostu ofiarować Mu po raz kolejny kawałek siebie? Nie wiem czy umiałabym wspominać z nim ten wspólny czas i opisać ten, kiedy nie było go w moim życiu?
Chyba nie starczyłoby mi odwagi i siły. Nie umiałabym zawrzeć myśli w urywanych zdaniach.
Ale ja chyba tęsknię.
Moje wspomnienia. Moje myśli. Moje racje. Moje odczucia. Moje słowa.
Jego wspomnienia. Jego myśli. Jego racje. Jego odczucia. Jego słowa.
Nasze chwile. Nasze emocje. Nasze pragnienia.
Połączeni jakąś niewidzialną nicią, która została przerwana w najmniej odpowiednim momencie.
Na zawsze zachowane w moim sercu chwile/pragnienia, które są przyporządkowane do kategorii "koniec".
Nie wiem czy umiałabym być dla niego osobą, którą byłam kiedyś. Emocje wygasły, choć jeszcze tli się żar podsycany moimi wspomnieniami. Tak, chciałabym być w Jego pamięci jako osoba, którą warto zapamiętać. Chciałabym być osobą, która kiedyś naprawdę by przy nim stanęła.
Nie wiem gdzie On jest. A niewiedza boli.
Powiedz mi Panie, co robi w tej chwili. Właśnie w tej sekundzie?
?
A może minęliśmy się na jednej z dróg w miejscu, gdzie kiedyś ktoś inny ściskał moją dłoń? A może obserwował mnie przez szybę samochodu, gdy wychodziłam ze sklepu i nie odnalazł we mnie osoby, z którą stworzył kawałek historii?
A może czasem wraca do tego, co było i żałuję, że się skończyło?
A może...?
Ile to pytań mi się ostatnio nasuwa?
Moje serce bije niespokojnie. Szamocze się w piersi. Szuka skrzydeł, dzięki którym mogłoby się wzbić i zdobyć miejsca, które są tak bardzo odległe. Pragnie przysiąść na krótką chwilę na Jego ramieniu i poczuć rytm Jego serca. Chcę wiedzieć, że jest bezpieczny, szczęśliwy, kochany. Chcę mieć pewność, że nic Mu się nie stało. Może być nawet na drugim końcu świata! Ale chcę, by wszystko Mu się ułożyło, by osiągnął to, o czym zawsze tak bardzo marzył.
Wracam do listu, który jest w pudełko, między innymi kopertami. Chciałabym tak bardzo poczuć jeszcze raz te wszystkie uczucia, jak za pierwszym razem. Ale nie wyjmę go. Obiecałam sobie, że nie przeczytam go dopóki nie zapomnę. Od 21.07.2008 roku nie miałam go w dłoni. Nie muskałam delikatnie palcami papieru w bladoniebieską kratkę. Nie przyciskałam do serca tych wspomnień. Nie próbowałam wychwycić zapachu jego perfum, którymi spryskał kartkę przed włożeniem jej do koperty. Nie poznałam po raz kolejny jego myśli.
Chcę tego, ale tak bardzo się boję.
Nie wiem czy umiałabym tak po prostu ofiarować Mu po raz kolejny kawałek siebie? Nie wiem czy umiałabym wspominać z nim ten wspólny czas i opisać ten, kiedy nie było go w moim życiu?
Chyba nie starczyłoby mi odwagi i siły. Nie umiałabym zawrzeć myśli w urywanych zdaniach.
Ale ja chyba tęsknię.
Moje wspomnienia. Moje myśli. Moje racje. Moje odczucia. Moje słowa.
Jego wspomnienia. Jego myśli. Jego racje. Jego odczucia. Jego słowa.
Nasze chwile. Nasze emocje. Nasze pragnienia.
Połączeni jakąś niewidzialną nicią, która została przerwana w najmniej odpowiednim momencie.
Na zawsze zachowane w moim sercu chwile/pragnienia, które są przyporządkowane do kategorii "koniec".
Nie wiem czy umiałabym być dla niego osobą, którą byłam kiedyś. Emocje wygasły, choć jeszcze tli się żar podsycany moimi wspomnieniami. Tak, chciałabym być w Jego pamięci jako osoba, którą warto zapamiętać. Chciałabym być osobą, która kiedyś naprawdę by przy nim stanęła.
Nie wiem gdzie On jest. A niewiedza boli.
Powiedz mi Panie, co robi w tej chwili. Właśnie w tej sekundzie?
?
Notka pisana dwa razy przy:
Shayne Ward - Breathless.
Bronię się przed zapomnieniem.
Ale On już jest tylko wspomnieniem.
Zbyt miłym wspomnieniem, by odeszło
wszystko ot tak.
On jest. W moim sercu na razie
na honorowym miejscu.
Shayne Ward - Breathless.
Bronię się przed zapomnieniem.
Ale On już jest tylko wspomnieniem.
Zbyt miłym wspomnieniem, by odeszło
wszystko ot tak.
On jest. W moim sercu na razie
na honorowym miejscu.
To się nazywa miłość po prostu. Powroty mają to do siebie, że bardzo często w takich przypadkach są rozczarowaniem. Wspomnienia świetnych chwil, to właśnie dzięki temu ciągle żal, ale czy takie chwile mogą wrócić? Nie wiem, do mnie nie wróciły.
OdpowiedzUsuń; ) . Tak poprostu ; )
OdpowiedzUsuńmiłość, której serce stanęło.
OdpowiedzUsuńdziękuję. ;) odwzajemniam.zastanawiam się, kim jesteś? Dziwnie, kiedy ktoś jest obecny w naszym świecie słów a my nie wiemy - kim jest, co myśli, z jakich cech się składa...?Przynajmniej ja tak mam.
OdpowiedzUsuńpisz o nim, bo to podobna historia do mojej tylko że ja o swoim Panu od 2006 nie mogę zapomnieć [ nie jest to ten pan z opowiadania]
OdpowiedzUsuńa ja od 25.11.2007 roku.też jakiś kawałek czasu...
OdpowiedzUsuńMiłość. Eh...
OdpowiedzUsuńmi-miłość?
OdpowiedzUsuńTak. To słowo ostatnio nie może przejść mi przez gardło.Dziwię się iż przez klawiaturę jest łatwiej ^^
OdpowiedzUsuńto musi być coś innego...
OdpowiedzUsuńTzn?
OdpowiedzUsuńno k u r d e taki szmat czasu i niemożna zapomnieć..
OdpowiedzUsuńHym hym. Chyba on Ci naprawdę zawrócił w głowie... xD [two-million-ways] ~Kica
OdpowiedzUsuńRozumiem to co czujesz. Ostatnimi czasy targało mną coś podobnego. Dużo myślałam, układałam sobie to. I uznałam, iż nie byłoby już szansy bym z tym pewnym kimś ja mogła coś zbudować na nowo. Nie chcę wiedzieć nic, nie chcę wyjaśnień, nie chcę prawdy, nie chcę jego ...[odlamki-wspomnien]
OdpowiedzUsuń"Tak, chciałabym być w Jego pamięci jako osoba, którą warto zapamiętać". On pamięta. Nie znam Go, ale mam pewność, że zapamięta na zawsze.
OdpowiedzUsuńniezadane są wyroki... Boskie?
OdpowiedzUsuń... że to NIE może być miłość.a właściwie nie mogŁA.
OdpowiedzUsuńGdyby to chociaż było normalne.
OdpowiedzUsuńmyślę, że to przejściowe. Jak burze, które robią szkody, ale ludzie są silni i naprawiają je.myślisz, że mam rację?
OdpowiedzUsuńdziękuję...ale wiesz... czasem wolałabym, żeby na zapamiętaniu się nie skończyło.chyba wymagam za dużo.
OdpowiedzUsuńTe przemyślenia? Sama nie wiem. Zastanawiam sie dlaczego to tak uparcie do mnie wraca. Ale ostatnio zauważyłam pewien przełom w sobie. To dziwne, ale czekałam na niego 1,5 roku. Tyle czasu trwało nim powiedziałam sobie, że naparwde nie warto ...
OdpowiedzUsuńi u mnie taki czas mniej więcej upłynął.
OdpowiedzUsuńMiłość? Zawsze lepiej przechodzi przez klawiaturę. A miłość to nie tylko litery alfabetu. Czym więc jest? ...dopóki pozostaje niemożliwa do opisania, dopóty w ogóle istnieje.
OdpowiedzUsuńPodobno właśnie takie miłości są najpiękniejsze.
OdpowiedzUsuńHmm . Można by rzec, że jestem taką sobie zwykłą, przeciętną nastolatką, która docenia to co piękne i trochę inaczej patrzy na świat niż osoby w jej wieku. No i ma chore marzenia, które prawdopodobnie nigdy się nie spełnią.Napisałabym trochę więcej i może jakoś mądrzej, niestety siedząc na Twoim blogu , nigdzie nie mogętrafić na Twojego e-maila .Ale zapewne jest on gdzieś napisany i to po prostu moje roztargnienie nie pozwala mi na znalezienie go.Zresztą jak zawsze . Nigdy nie znajduje tego czego szukam.
OdpowiedzUsuńTak więc najwyższy czas z tym skończyć :)
OdpowiedzUsuńJejku, Ilona, jak Ty ślicznie piszesz... na Twój blog trafiłam niedawno, ale od tej pory ciągle tu wchodzę i czytam stare notki, wciągają strasznie ;)Dobrze, że to nie jest typowy pamiętnik następnej SłIt GiRl ;)Bardzo mi się podoba Twój styl pisania, widać, że piszesz z serca, przedstawiasz własne poglądy na wiele spraw ;)Żeby tak wszyscy ludzie, którzy mają blogi, wkładali w nie tyle serca, ile wkładasz w ten blog Ty...Będę tu często wpadać ;)
OdpowiedzUsuńboję się uwierzyć, że to mogła być miłość...
OdpowiedzUsuńna pewno jest coś, co Cię wyróżnia.a meila nie mam nigdzie podanego na blogu. :Pilona_1992@buziaczek.pl:-)
OdpowiedzUsuńto jest skończone.mimo wszystko.
OdpowiedzUsuńczytałam ten komentarz kilka razy...
OdpowiedzUsuńinaczej nie umiem :)inaczej nie chcę.dla takich słów właśnie warto prowadzić blog. ;* dziękuję.
OdpowiedzUsuńTo, że decydujemy skończyć z kimś, nie znaczy, ze on zaraz odchodzi z naszego życia. Z nas.
OdpowiedzUsuńDobrze, że chociaż w Internecie, na swojej stronce potrafisz być prawdziwa, nie ukrywać się ze swoimi emocjami...Też bym tak chciała, ja tego nie umiem :(
OdpowiedzUsuńHm . Chyba raczej nic mnie nie wyróżnia . No może poza tym , że nie uważam na lekcjach i co chwila błądze wzrokiem po klasie szukając kogoś , bez kogo moje wybujane marzenia nie miałyby miejsca. A później patrze na tę istote i zapadam się w odchłań snów i fantazji. Masz przepis jak się wyleczyć z miłości ?
OdpowiedzUsuńw jakiś stopniu na pewno znika.
OdpowiedzUsuńwierz mi, że sama bym go chciała poznać, ale niestety...
OdpowiedzUsuńw życiu też raczej staram się być osobą, którą jestem naprawdę. i o uczuciach też mówi mi się łatwiej. a w obecności przyjaciół - mam to opanowane do perfekcji. od zawsze. postaraj się tego uczyć...
OdpowiedzUsuńStaram się, ale... ja się po prostu wstydzę :(
OdpowiedzUsuńCzy założenie takiego pamiętnika, podobnego do Twojego, mogłoby być dobrym treningiem? Myślisz, że mogłoby mi to coś pomóc?
OdpowiedzUsuńmoją nieśmiało pokonały zajęcia prowadzone przez Pedagożkę w szkole. I Przyjaciele.
OdpowiedzUsuńEhh . A już miałam nadzieję na jakąś wskazówkę.No cóż . Pozostaje mi marzyć, żebym pewnego dniaobudziła się zaspana, i stwierdziła, że to była jedna wielka pomyłka i że to było tylkotakie młodzieńcze zauroczenie .
OdpowiedzUsuńJa próbowałam rozmawiać z moją zaufaną nauczycielką, ona zawsze każdemu pomaga, wszyscy mają do niej zaufanie, bo jest kochana. Ale nie umiem :( Wstydzę się :( Przyjaciół raczej nie mam... a ci, których mam, uważają, że nie są w stanie mi pomóc, że takie rzeczy załatwia psycholog....
OdpowiedzUsuńtak, myślę, że tak. Ale ostrzegam, że początki są zawsze trudne. Jeśli Ci zależy, musisz być wytrwała.
OdpowiedzUsuńja myślę, że miłość rządzi się swoimi prawami. jest wyjątkowa i jedyna, jest nieposkromiona wręcz. nie ma na nią lekarstwa ani żadnej recepty... tak widzę to ja.
OdpowiedzUsuńpsycholog ma kwalifikacje. potrafi tak poprowadzić rozmowę, by nam - osobą, które do niego chodzą, było łatwiej, lepiej.myślę, że Twoi przyjaciele chcą dla Ciebie dobrze, warto więc skorzystać z takiej pomocy.
OdpowiedzUsuńChodziłam do psychologa, wcale nie tak krótko... I jakoś specjalnie mi nie pomógł :( I raczej wątpię, żeby w tej sprawie, o której ciągle myślę, wymyśliłby coś, po czym byłoby mi lepiej.
OdpowiedzUsuńNo niby tak.Ale jeśli spojrzeć by na to z drugiej strony.Ludzie są w sobie szalenie zakochani. Są ze sobą długi czas. I później to wszystko płowieje.Nie mówię, że już się nie kochają, ale to nie to samo co na początku.Ich miłość nie jest już taka silna . Codzienne kłótnie, problemy.Czasem nawet zdrady . W ostateczności rozwody .I gdzie się tu do cholery podziała ta nieuleczalna miłość, stan w którym dwoje ludzi potrafi rzucić się za sobą w ogień ?
OdpowiedzUsuńwidać, że twoje uczucie jest silne. silniejsze od Ciebie!zaufaj sercu, nie rozumowi. bo czasem serce poprowadzi Cię dalej, niż rozum. kieruj się uczuciami. życzę powodzenia.pozdrawiam i dodaję do linków:{ przyklejona.blog.onet.pl }mam nadzieję, że uczynisz to samo, jeśli mój blog przypadnie Ci do gustu.
OdpowiedzUsuńona jest. ale ludzie myślą stereotypowo - ślub a potem rozwód. pomyśl, że są to tylko nieliczne przypadki.
OdpowiedzUsuńpsycholog jest tylko drogowskazem, nie gotowym rozwiązaniem.
OdpowiedzUsuńto już skończony rozdział. serce nie ma nic do powiedzenia. okaże się. :)
OdpowiedzUsuńWięc cóż innego?Wygląda jak to na m.
OdpowiedzUsuńPewnie tak. Ale nie łatwo pogodzić się z takim rozstaniem i odejściem. Szczególnie gdy się tego nie chciało.
OdpowiedzUsuńHm. Why? ;-*
OdpowiedzUsuńfascynacja...?
OdpowiedzUsuńmasz rację, Gwiazdko.
OdpowiedzUsuńbo w prosty sposób wyraża wszystko.
OdpowiedzUsuń:)
OdpowiedzUsuńO osobach, do których czujemy coś wyjątkowego można pisać bez końca. :) [wyiluzjowana]
OdpowiedzUsuńo tym chyba jeszcze tu nie czytałam.... tesknota jest normalna, ja tesknie za jednym... nawet za kilkoma.. czasami az głupio
OdpowiedzUsuńbardzo nieznane i zaskakujące.. [no-Future666.blog.Onet.pl]
OdpowiedzUsuńTaka miłość boli, wystawia na próbę. Jednak to Ty decydujesz, czy dalej będzie istnieć.
OdpowiedzUsuńale to lepiej.
OdpowiedzUsuńno piękny uśmiech, nie powiem :P
OdpowiedzUsuńprzygnębiająca racja.
OdpowiedzUsuńe tam, głupio.
OdpowiedzUsuńmogę zdecydować jedynie, czy będzie istnieć we mnie. a to jest niewiele.
OdpowiedzUsuńJa też teraz mam coś takiego. Tylko gorzej. Trzymaj się , będziesz się trzymać ? <3 [to-on]
OdpowiedzUsuńtak, bo to ja ich rzucalam
OdpowiedzUsuńA możesz odpisać na ten list?
OdpowiedzUsuńi jakie ma to znaczenie...?
OdpowiedzUsuńto było prawie dwa lata temu...odpisałam. pewnie, że odpisałam.i napisałam setki innych.i wszystkie przeczytał.oprócz tych w zeszycie, które miał dostać na urodziny. nie zdążyłam wysłać...
OdpowiedzUsuńtakie, ze to nieodpowiedzialne i dziecinne, żeby zrywac a potem tesknic - w ogole bez sensu:)
OdpowiedzUsuńja się trzymam. moje rany są zagojone. czasem tylko krewka leci.bardziej martwię się o Ciebie..
OdpowiedzUsuńcz w ogóle coś na tym świecie ma sens? :P czasem tak jest, że zrywam i tęsknimy.
OdpowiedzUsuńno tylko nie mow ze zycie nie ma sensu :)
OdpowiedzUsuńA wiesz że mam tak samo. Tak bardzo chcę żeby wrócił a "on" jest teraz z moja była ! najlepsza przyjaciółką.. to strasznie boli . Ja też z kimś jestem ale wiem że się oszukuję :(((-tonia
OdpowiedzUsuńMyślę, że może miało się skończyć. Że za jakiś czas będziesz zasypiać obok ukochanego mężczyzny i będziesz pewna, że nikogo nigdy nie pokochałbys tak jak jego, że nigdy z nikim nie byłabyś bardziej szczęsliwa....
OdpowiedzUsuńI odpisał?
OdpowiedzUsuńz całego serca pragnę, by tak się stało.
OdpowiedzUsuńma :)
OdpowiedzUsuńtylko jeden list dostałam.ale odpisywał mi na gg i w sms-ach. :)każde słowo wypowiedziane i napisane składało się na długi list.
OdpowiedzUsuńJa chyba nie chcę, by wrócił.nie tak mocno, jak kiedyś.wiem. wiem jak to boli...
OdpowiedzUsuńTo musiały być piękne listy :)A jak jest teraz?
OdpowiedzUsuńod 25.11.2007 roku ma dziewczynę. a przynajmniej tamtego dnia dowiedziałam się, że jest zakochany.15.11.2007 dostałam od niego ostatniego "normalnego" sms-a.
OdpowiedzUsuńI tak po prostu się to skończyło?
OdpowiedzUsuńodnalazł miłość. nie byłam mu już do niczego potrzebna...prawda. to prawda, przed którą uciekam/łam.
OdpowiedzUsuńA Ty kim dla niego byłaś, przyjaciółką?
OdpowiedzUsuńWiesz... My tak naprawdę nigdy nie nazwaliśmy siebie dosłownie. Po prostu dla siebie byliśmy. w ten wirtualnie rzeczywisty sposób. Złączeni silnie duszami, zbyt daleko duszami... ale gdyby był równie wytrwały i cierpliwy jak ja, i poczekał jeszcze kilka miesięcy - mogło być to w pełni rzeczywiste i prawdziwe.
OdpowiedzUsuńNo właśnie, faceci są strasznie niecierpliwi i nie rozumieją, że czasem wystarczy chwilę dłużej poczekać...
OdpowiedzUsuńtaka już ich natura.może nie wszystkich, ale on do takich właśnie należał...
OdpowiedzUsuńSzkoda i naprawdę współczuję ;**
OdpowiedzUsuńpierwsze miesiące były najgorsze. płakałam noc w noc...
OdpowiedzUsuńHm. No może...
OdpowiedzUsuńNiestety.
OdpowiedzUsuńto trzeba ją tamować.
OdpowiedzUsuńeccch.
OdpowiedzUsuństaram się...
OdpowiedzUsuńi co tu robić..?
OdpowiedzUsuń;*
OdpowiedzUsuńA gdy czegoś bardzo pragniemy, to...?
OdpowiedzUsuńdziękuję, teraz szczególnie się przyda...
OdpowiedzUsuńmówią, że się spełnia. ale w moim życiu to się nie sprawdza.
OdpowiedzUsuńMoże jeszcze się nie sprawdza... Ale kiedyś się sprawdzi.
OdpowiedzUsuńTo tak, jak ja.
OdpowiedzUsuńobyś miała rację. :)
OdpowiedzUsuń:przytula:
OdpowiedzUsuńdziękuję :(
OdpowiedzUsuń